Kategorie
Rodzina

4 rzeczy, których nie warto mówić znajomym bez dzieci

Jeśli czasem myślisz, że wszyscy ludzie lubią dzieci, chcieliby je mieć i że życie bez nich nie ma sensu, może się zdarzyć, że zapomnisz się w kontakcie ze znajomymi, którzy z różnych przyczyn dzieci nie mają.

Jednym z niewielu skutków ubocznych bycia rodzicem jest to, że odbieramy cały otaczający nas świat przez pryzmat rodzicielstwa. To czasem niezwykle przydatne – na przykład wtedy, kiedy pamiętamy o tym, by nie zostawiać ostrych noży na blacie kuchennym. Niekiedy jednak taka postawa sprawia, że bliscy znajomi przestają nimi być… Dlatego w kontaktach z nimi lepiej unikać mówienia, że:

1. „Pies to nie dziecko!”

Wiele ludzi, którzy z różnych powodów nie mają dzieci, mają psy lub koty. Czasem bardzo się do nich przywiązują, opiekują się nimi, czerpią wielką radość z tego kontaktu. Kiedy ty z zachwytem opowiadasz o swoim dziecku, oni dzielą się anegdotami z życia swoich pupili. Nie lekceważ tych opowieści. Intencje znajomych są zwykle pozytywne, a ich uczucie do zwierzaka – autentyczne i silne.

2. „Myślisz, że jesteś zmęczony / zestresowany / wiecznie zajęty… (niepotrzebne skreśl). Jakbyś miał dzieci, to zobaczyłbyś, co to znaczy”

Wszyscy od czasu do czasu czują się źle. Niestety, zbyt często my, rodzice, bagatelizujemy uczucia nie-rodziców, w dodatku mówiąc o tym głośno. „O, stary! Pracowałeś 50 godzin w tym tygodniu? Spróbuj tyle czasu spędzić z dziećmi!”; „Oj, Ania, myślisz, że twoje nogi po całym dniu pracy bolą bardziej niż mnie po godzinie biegania za dzieckiem?”. To nie są zawody, a znajomi nie są konkurentami. Dlatego warto swoje rodzicielskie doświadczenia traktować jako pomoc, a nie rywalizację. Powiedz: „Założę się, że jesteś zmęczona. Kiedy byłam wykończona po porodzie córki, stwierdziłam z mężem, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zaaplikowanie kawy bezpośrednio do moich gałek ocznych”.  

[reklama id=”70915″]

3. „Nie martw się, jeśli nie masz dzieci. Przynajmniej nikt nie będzie próbował włożyć ci foremki do ucha”

Nie zakładaj, że wszyscy chcą mieć dzieci. Niektórzy wcale nie chcą, a inni wręcz przeciwnie – marzą o dziecku i od lat toczą walkę o nie. Dawanie znajomym do zrozumienia, że posiadanie dziecka jest jedynym sposobem na życie, może być nie tylko nieuprzejme, ale też raniące. Jak rozwiązać ten problem? Może po prostu warto usunąć ze swojego słownika zwroty rozpoczynające się od słów: „Kiedy masz dzieci…”

4. „Moje życie nabrało sensu dopiero, kiedy pojawiły się dzieci”…

…albo inaczej: „Moje życie było pozbawione sensu bez dzieci” lub „życie bez dzieci nie ma sensu”. Oczywiście, dzieci wiele zmieniają i wydobywają z nas uczucia, o których nie mieliśmy pojęcia. Czasem nawet wydaje się nam, że wszystkie zmartwienia z czasów “sprzed dzieci” były banalne, a dopiero po ich narodzeniu zaczynają się prawdziwe problemy i dylematy. Wraz z pojawieniem się dziecka zmieniają się cele i priorytety rodziców, ale z pewnością te z przeszłości były równie ważną częścią naszej historii, którą często dzielili z nami nasi przyjaciele. Nie zapominaj o tamtym czasie. Opierając swoje życie wyłącznie na doświadczeniach zdobytych od chwili założenia rodziny nie tylko tracimy przyjaciół, ale też dajemy im do zrozumienia, że ich prawdziwe życie jeszcze się nie zaczęło.

Źródło: salon.com
Foto: flikr.com/superde1uxe

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

1 odpowiedź na “4 rzeczy, których nie warto mówić znajomym bez dzieci”

Podpunkt drugi porusza szczególnie irytujące zjawisko. Irytujące zwłaszcza wtedy, gdy współpracownik używa swojego rodzicielstwa jako wymówki na zasadzie 'ty możesz zrobić to i tamto/ zostać dłużej, bo masz więcej czasu i energii, a ja mam dzieci na głowie’. Jeśli nawet mam więcej czasu i energii, to jest to moja sprawa i mój przywilej. Trzeba być mocno niepoważnym, żeby jako dorosły człowiek w pełni świadomie stworzyć sobie problem, a potem na niego narzekać, w dodatku z tą nutką wyższości, a co dopiero bezczelnie stosować swoje błędne decyzje jako jakąkolwiek wymówkę. Jeśli dzieci to taki problem, to po co Ci było je robić? Z presji społecznej, dla nadania sensu nudnemu życiu czy z powodu jakiejś innej formy nieudacznictwa? Naprawdę trudno taką osobę traktować poważnie.

Są też oczywiście rodzice bardziej świadomi, których dzieci dają im szczęście i były z założenia satysfakcjonującym dla nich wyborem, ale na co w takiej sytuacji narzekać? Dlaczego zestawiać dzieci z czymś nieprzyjemnym? Nie jesteś fanem swojej pracy, przepracowałeś/aś wyjątkowo dużo nadgodzin w tym tygodniu i padasz ze zmęczenia, a ja mówię Ci 'haha i to nazywasz zmęczeniem? Ja ćwiczyłem grę na keyboardzie do rana każdego dnia przez cały tydzień, kompletnie się nie wysypiałem… sorry, wyjdę dzisiaj wcześniej’ – brzmi absurdalnie? Tak samo niepoważnie brzmią tacy rodzice. Dosłownie jazda rowerkiem, wsadzenie sobie kijka w szprychy i narzekanie, że się skończyło wywrotką. Takiego chociażby pracoholika, z dobrym wynagrodzeniem, który z własnej woli pracuje dużo ponad miarę, a potem narzeka, również trudno żałować, skoro był to w znacznej mierze jego wybór i wina, ale on przynajmniej nie stworzył sobie sam problemów (co najwyżej przeniósł na siebie już istniejące – tu, zgodnie z analogią, można pomyśleć o adopcji), które bez jego ingerencji nie istniały i zupełnie nie potrzebowały zaistnieć.

Drodzy 'rodzice-męczennicy’: wiedzcie, że dla osoby bezdzietnej z wyboru rodzicielstwo (a przynajmniej to nieadopcyjne) nie jest raczej nobilitujące, a często jest widziane jako wręcz niemoralne i/lub nierozsądne. Równie dobrze możecie chodzić po ulicy biczując się i oczekiwać, że ktoś poza producentem pejczy, partią rządzącą i innymi męczennikami będzie was za to szczególnie szanować. Urodzenie i wychowanie dziecka potrafi być okrutnie męczące i stresujące, podobnie jak chociażby przenoszenie za darmo głazów z jednej kupki na drugą, stąpając po krawędzi stromej skarpy w upale – co, wierzcie mi, dla niejednej osoby 'childfree’ będzie nie mniej od rozmnażania się sensowne.

I proszę bez 'ale moje dzieci będą pracować na twoją emeryturę, leniu!’. Po pierwsze nie będą, jeśli ich nie zrobisz. Po drugie na tę mityczną emeryturę (i na wasze dzieci) zabierane jest mi prawdopodobnie znacznie więcej, niż kiedykolwiek od państwa dostanę, jeśli dostanę w ogóle. Po trzecie istnieje całkiem realna szansa, że w przyszłości będę konkurował z waszym dzieckiem o kończące się na Ziemi zasoby, a nie, że ktokolwiek bęzie mnie utrzymywać.

Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.