Kategorie
Ekowiadomości

Deweloper ważniejszy niż dzieci. Protest przeciwko likwidacji ogródka jordanowskiego w Warszawie

W ogródku jordanowskim przy ul. Szarej bawi się już czwarte pokolenie dzieci. To miejsce, w którym bawili się ich rodzice a także dziadkowie

W ogródku jordanowskim przy ul. Szarej bawi się już czwarte pokolenie dzieci. To miejsce, w którym bawili się ich rodzice a także dziadkowie, miejsce które subtelną nicią łączy w czasie kolejne pokolenia.

Kiedy w ubiegłym roku, zgodnie z dekretem Bieruta, teren parku powrócił do spadkobiercy, Rada m.st.  Warszawy jednogłośnie zaleciła wstrzymanie wszelkich kroków zmierzających do inwestycji na terenie parku. Mimo to Biuro Gospodarki Nieruchomościami podpisało akt notarialny z deweloperem.
Można pomyśleć, że to w gruncie rzeczy niewielki problem. Dotyczący zaledwie garstki matek z dziećmi lub starszych pań. Z pozoru, bo w rzeczywistości problem jest olbrzymi.

Nie chodzi bowiem o jeden mały ogródek ale o priorytety oraz model sprawowania władzy i gospodarowania miastem. Model, w którym ponad jakość życia i dobro mieszkańców przedkłada się zyski i korzyści firm. To przejaw w mikro skali drapieżnego korporacjonizmu, w myśl którego, z bezwzględną konsekwencją próbuje się zawłaszczyć coraz większe obszary przestrzeni publicznej i przekazać je w ręce sektora prywatnego. Wycinanie drzew, oddawanie niewielu pozostałych w miastach terenów zielonych pod zabudowę biurową czy parkingi to nie tylko problem jednego skweru na powiślu, to sytuacja powtarzająca się w wielu miejscach Warszawy i całego kraju. Nie jestem przeciwko postępowi, wiem że miasta rozrastają się i zmieniają, a rzeczy nowe wypierają stare, czy jednak nie jest możliwe aby proces ten był przeprowadzany mądrze i racjonalnie? W imię jakich wartości ma się ów postęp odbywać jeśli nie dobra mieszkańców i poprawy jakości życia?

Kiedy przyglądałam się protestującym – przeciw inwestycji dewelopera – starszym ludziom, stojącym obok nich matkom z wózkami oraz dzieciom – przedstawicielom wszystkich żyjących tu pokoleń – naszła mnie jeszcze jedna refleksja. To nie tylko zawłaszczanie przestrzeni w sensie dosłownym, fizycznym to także zawłaszczanie przestrzeni międzypokoleniowych więzi, przestrzeni pamięci. Uświadomiłam sobie, że większość miejsc w których bawiłam się jako dziecko obecnie już nie istnieje. W miejsce parków, lasów, placów zabaw powstały zamknięte osiedla i biurowce. Nigdy nie będzie mi  dane zaprowadzić moich dzieci do moich ukochanych zakątków z dzieciństwa. Nie pokaże im gdzie graliśmy w podchody, gdzie byłam na pierwszej randce. Te miejsca nie istnieją już bowiem nigdzie poza moją pamięcią.

Cieszę się, że mieszkańcy nie pozostali bierni i wytrwale protestują w obronie tego miejsca. Uważam, że każdy z nas nie tylko może, ale i powinien, niezależnie od miejsca zamieszkania, przyłączyć się do tego protestu. Jest to bowiem sprzeciw nie tylko przeciwko likwidacji ogródka jordanowskiego u zbiegu ulic Szarej i Śniegockiej, ale przeciwko bezdusznemu i bezmyślnemu traktowaniu miast jako parceli budowlanych. To także protest w przeciwko wypaczeniu demokracji. Tak bowiem rozumiem modyfikowanie lub obchodzenie  prawa w sposób umożliwiający realizację celów w oczywisty sposób z owym prawem niezgodnych.

Zgodnie z ustawą o ochronie przyrody Ogrody Jordanowskie podlegają ochronie prawnej. Obwiązujące przepisy prawa nie przewidują możliwości likwidacji takich placówek. Zastanawia zatem wniosek dyrektorów tychże placówek o przekształcenie ogrodów w Ogniska Pracy Pozaszkolnej.  W uzasadnieniu czytamy: „Utworzenie Ognisk Pracy Pozaszkolnej (zamiast dotychczasowych Ogrodów Jordanowskich) pozwoli poszerzyć i urozmaicić ofertę zajęć kierowanych do dzieci i młodzieży z terenu Saskiej Kępy i Gocławka”. Tyle tylko, że przekształcenie Ogrodów w Ogniska Pracy Pozaszkolnej pozbawi je prawnej ochrony przed możliwością likwidacji. Rodzi się zatem pytanie, czy tego typu przekształcenie jest korzystne, a jeśli tak to dla kogo?
Nie dla mieszkańców przecież. Z czego oni doskonale zdają sobie sprawę i dlatego walczą w obronie tej niewielkiej przestrzeni publicznej. Z pewnością ta zmiana jednak kogoś ucieszy. Kogo? Wąską grupę deweloperów, którzy wzbogacą się kosztem mieszkańców. Cała reszta straci. I to wiele – miejsce spotkań, zabaw, odpoczynku. Straci kładkę łączącą spotykające się tu różne pokolenia. Stracimy też część naszego dziedzictwa kulturowego. Warto  bowiem pamiętać, że ogrody jordanowskie w Polsce to ewenement w skali światowej. W Europie do końca XIX wieku podobne pomysły, tj. założenie ogrodu specjalnie dla dzieci i młodzieży, praktycznie nie istniały.

Protest przeciwko likwidacji ogródka przy zbiegu ulic Szarej i Śniegockiej to protest przeciwko określonemu sposobowi myślenia i zarządzania przestrzenią publiczną. Przeciwko działaniom władz miejskich mających na uwadze realizację celów i ochronę interesów wąskiej grupy deweloperów kosztem mieszkańców. Przeciwko transferowi publicznych zasobów w prywatne ręce przedsiębiorców a także przeciwko przekształcaniu cennych i unikalnych miejsc  będących częścią dziedzictwa kulturowego naszego kraju w zunifikowane przestrzenie komercyjne.

Rozwój i rozbudowa miast może przecież przebiegać na wiele sposobów. Może być procesem prowadzonym w sposób zrównoważony i harmonijny, nie tylko uwzględniający potrzeby mieszkańców, ale im podporządkowany. Miasta przyjazne dla użytkownika i władze przedkładające ludzi nad zyski to nie utopijna wizja, ale model możliwy do zrealizowania. Wymaga on jednak aktywnego zaangażowania wszystkich zainteresowanych.
To w jakiej przestrzeni żyjemy, zależy w dużym stopniu od nas. Oddolne obywatelskie inicjatywy i protesty to potężna siła. Nie wahajmy się więc z niej skorzystać dla dobra własnego i naszych dzieci. 

Autor/ka: Klaudia Wojciechowicz

Jedna z inicjatorek inicjatywy obywatelskiej "GMO to nie to",
organizatorka manifestacji przeciwko nowej ustawie o nasiennictwie i GMO.
Fotografka kształcąca się na psychoterapeutkę. Na co dzień zajmuje się gotowaniem i fotografią. Prowadzi apetycznego bloga: akuakanmemasak.blogspot.com.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.