Kategorie
Edukacja Rozwój dziecka Rozwój intelektualny Technologia

„Dla naszych dzieci nie ma już świata online/offline”. Rozmowa z Markiem Przystasiem

Rozmowa z Markiem Przystasiem – tatą Jasia i Tytusa, współtwórcą Duckie Deck i Ciufcia.pl. Pod szyldem Akademii Duckie Deck organizuje warsztaty dla dzieci i rodziców w wielu miastach w Polsce.

Jesteś “człowiekiem od Duckie Deck”. Zacząłeś realizować ten projekt przed tym, jak zostałeś ojcem. Jak zmieniło się twoje myślenie o projekcie, kiedy pojawili się twoi synowie?

Zmieniło się znacząco. Z wygodnej pozycji teoretyka trzeba było wskoczyć w buty praktyka, który momentami ma ochotę zaśmiać się w twarz Panu Teoretykowi.

https://www.youtube.com/embed//G_Cg6lSnuXE

Przed przyjściem na świat JJ’a w mgnieniu oka obalałem każdą obawę rodzica dotyczącą tabletu. Argumenty były banalne, bo przecież amerykańscy naukowcy dowiedli to i tamto, a francuscy badacze mówią, że 20 minut dziennie nikomu nie zaszkodzi etc. Dziś do tych tematów podchodzę ostrożniej. Poczułem większą odpowiedzialność za to, co robimy na co dzień. Nie ukrywam, że pojawienie się na świecie JJ’a było składową impulsu, który pchnął nas w kierunku Akademii Duckie Deck.

Mocno zmieniliśmy optykę. Dziś tablet czy telefon nie jest dla nas centrum zabawy, tylko narzędziem, które podczas zabawy można wykorzystać (lub też nie).

Ojcostwo zmieniło we mnie nie tylko postrzeganie roli technologii w świecie dziecka. Dziś dużo bardziej rozumiem też rodzica. Na własnej skórze poczułem radość, zmęczenie, dumę, wzruszenie, nudę czy totalne wyczerpanie zasobów cierpliwości. Całą paletę emocji, którą każdy z rodziców odczuwa każdego dnia. Jest mi dziś dużo łatwiej zrozumieć problemy, z jakimi każdy rodzic ma styczność, a z punktu widzenia prowadzonego projektu jest to ogromna korzyść.

Jak twoim zdaniem, z punktu widzenia organizatora Akademii Duckie Deck i ojca, powinno wyglądać wprowadzanie dzieci w świat technologii?

Tak jak wspominałem, amerykańscy naukowcy dowiedli, że 20 minut… Żartuje oczywiście. Nie mam prostej odpowiedzi. W pierwszej kolejności warto byłoby wspólnie zastanowić się, czym jest świat technologii. Czy dotyczy on urządzeń elektrycznych z dostępem do Internetu? Elektronicznych zabawek reagujących na nasz głos? YouTube’a? Gier na tablecie? Netflixa?

Świat technologii jest bardzo pojemny i ciężko w nim nie ująć klasycznej telewizji, radia, a kiedyś walkmana czy gramofonu.

„Stare technologie” upowszechniły się i już nie budzą naszych obaw. Nowe są dla nas nieznane, innowacyjne i generują dużo wątpliwości. Postaram się uprościć temat. Zróbmy na chwilę założenie, że z perspektywy dziecka nie istnieje coś takiego jak „nowe technologie”. One są nowe dla nas, ale dla dzieci, które zastają je w momencie narodzenia, są już stare, powszechne, naturalne, absolutnie nieinnowacyjne. Stanowią element ich codzienności.

To jak – dawać ten tablet czy nie dawać?

Ja daję. Jest mi znacznie prościej niż wam, bo znam rynek aplikacji dla dzieci na wylot. Znam studia, których tytuły są przemyślane, bezpieczne i przyjemne. Do weryfikacji aplikacji podchodzę analogicznie jak do weryfikacji książki czy filmu. Skupiam się na tematach dla mnie istotnych. Wyczulony jestem z jednej strony na przemoc czy utrwalania stereotypów, a z drugiej na design i udźwiękowienie, jednak przede wszystkim zwracam uwagę na scenariusz danej aplikacji. Unikam gier, bajek, książek, które są zwykłymi „klikankami” (bezrefleksyjnymi produkcjami nastawionymi na zabicie czasu bez wnoszenia wartości).

Korzystam z funkcji „Guided Access”, która uniemożliwia zmianę aplikacji. Czas limituję za pomocą minutnika na iPadzie. Po upływie czasu iPad dzwoni, sygnalizując koniec, a tym samym zatrzymując aplikację.

Często gramy razem. Dużo przy tym rozmawiamy, przekładamy grę z telefonu na zabawę na podłodze. I to dzieci lubią najbardziej.

Mocno wierzę, że kolejne pokolenia same będą wypierać to, co złe. Tak jak my wypieramy klasyczną telewizję pełną reklam czy żywność nafaszerowaną chemią. Dla naszych rodziców to była (jest?) codzienność. My, bardziej świadome pokolenie, staramy się to uzdrawiać. Tak jak pokolenie mojego Jasia i Tytusa w przeciwieństwie do nas przestanie dzielić się z Google’em i Facebookiem zdjęciami z prywatnego życia.

Zostawiłeś tworzenie świata dla dzieci w 2D (platforma tworząca gry dla dzieci) dla świata rzeczywistego z wykorzystaniem technologii. Czy to obrazuje twój proces dojrzewania, pojawiające ci się wnioski?

Mam nadzieję, że tak właśnie jest. W życiu cenię sobie wolność, a przez to możliwość tworzenia projektów, z którymi jestem spójny. Projektów, pod którymi z dumą mogę się podpisać. I Akademia Duckie Deck jest właśnie takim projektem.

Kolejnym impulsem do korekty obranego wcześniej kierunku i pójścia w stronę Akademii Duckie Deck były testy naszych gier. Do naszego biura przychodzili rodzice z dziećmi i razem bawili się aplikacjami. Generowało to świetną energię, dawało nam o wiele większą satysfakcję niż wpatrywanie się w słupki pobrań apek w poszczególnych krajach. Kiedy widzisz, jak twój produkt generuje radość, czujesz się spełniony. Chcieliśmy odczuwać więcej takich emocji i w sposób organiczny testy apek urosły do mikrowarsztatów, a te przeobraziły się w ogólnopolską Akademię Duckie Deck, która przez dwa lata działania odwiedziła kilkanaście polskich miast, angażując setki tysięcy dzieci i rodziców.

Na waszych warsztatach można spróbować programowania, ale także stolarstwa! To dość dziwne połączenie. Z czego to wynika?

Wprost z misji naszej firmy: Wierzymy w potęgę dziecięcej radości. Dajemy przestrzeń do swobodnego odkrywania. Tworzymy rozwijające zabawy dla dzieci i rodziców.

Jest dokładnie, jak mówisz. Mamy programowanie, stolarstwo, beatbox, animację poklatkową, konstruowanie maszyn czy projektowanie inteligentnych miast. Ten merytoryczny eklektyzm nie jest przypadkowy. W Akademii Duckie Deck za pomocą zabawy pokazujemy szerokie spektrum czynności, umiejętności, hobby, zawodów, w których każdy z nas może odnaleźć swoją pasję, oddać się jej i rozwijać. Rozwój daje spełnienie, daje szczęście. Nic, tylko szukać, próbować i odkrywać.

Podczas ostatniej Akademii Duckie Deck wziąłem udział w warsztatach „Jak powstaje dźwięk”, które współtworzymy ze specjalistami z Centrum Nauki Kopernik. Dzieci wspólnie z rodzicami konstruują instrumenty muzyczne, aby w finale wspólnie zagrać koncert. Podczas warsztatu zarówno dzieci, jak i rodzice grają m.in. na trąbce, misie buddyjskiej czy pudełku po cygarach. Wyszedłem z warsztatu z podskakującym radośnie synem i głową pełną wiedzy na temat dźwięku. Świetna sprawa.

Co twoim zdaniem przeważa – zagrożenie, które niesie technologia i którego rodzice nie mogą kontrolować czy walory edukacyjne i umiejętności przyszłości, które stoją za korzystaniem z technologii przez dzieci? Gdzie znaleźć złoty środek?

Jeśli czegoś nie rozumiem, to szukam analogii. Dziś nie wyobrażamy sobie świata bez samochodów. Ułatwiają nam codzienność, napędzają biznes, ratują życie. Jednak te wspaniałe samochody w samej Polsce generują rocznie 45 000 wypadków. Na szczęście liczba ta z roku na rok maleje.

Podobnie jest z technologią domową. Ułatwia nam życie, upraszcza naukę, daje zabawę, ale „wypadków” nie unikniemy. Róbmy jednak wszystko, aby do wypadku nie dopuszczać. W przypadku samochodów są to zapięte pasy, przestrzeganie przepisów ruchu drogowego, nieprowadzenie auta pod wpływem alkoholu… Czyli cały zbiór dobrych praktyk, które minimalizują spowodowanie wypadku. Dobre praktyki dotyczące korzystania z Internetu, tabletów czy smartfonów przez dzieci tak samo istnieją – stosujmy się do nich, a znajdziemy złoty środek.

Czy wasza działalność jest osadzona w problemach współczesnej edukacji? Czy uważasz, że program, który realizuje Akademia Duckie Deck, powinien być realizowany w szkołach?

Wiele szkół w Polsce skorzystało już z Akademii Duckie Deck. Część z naszych aktywności wpisuje się w podstawy programowe, jednak świadomie nie zamierzamy wchodzić w buty klasycznych edukatorów, nie jest to naszą rolą. Śledzimy trendy w światowym nauczaniu i z wielu dobrych praktyk staramy się korzystać, jednocześnie zaszczepiając w nauczycielach ideę edutainmentu, czyli nauki poprzez zabawę.

Z perspektywy tych dwóch lat funkcjonowania Akademii Duckie Deck uważam, że nasz projekt stanowi suplementację klasycznego systemu edukacji, a jednocześnie wpisują się w pojęcie wolnego czasu, który powinien mieć kilka cech, m.in. przyjemność, samodzielność czy nowość. Taka właśnie jest Akademia Duckie Deck – dajemy dzieciom, ale także rodzicom przestrzeń do swobodnego eksperymentowania i doświadczania.

W Polsce jest duży trend na poszukiwanie kreatywnych aktywności dla dzieci – kluby matematyki, programowania, robotyki, tymczasem coraz mniej jest siedzenia na trzepaku. Co o tym myślisz?

Trudno się nie zgodzić. Jako dorosłemu zwyczajnie mi tego brakuje. Godzinami wisiałem na trzepaku, bawiłem się w podchody, graliśmy w baseball (kartonowymi rurkami). Miasta mocno się zmieniły. Ich funkcja. W nowym budownictwie nie ma podwórek i trzepaków.

Trzepaki zniknęły, ale potrzeba została. Wydaje mi się, że dziś funkcję trzepaków połowicznie przejęły kulkolandy, jump parki, osiedlowe place zabaw i zajęcia pozalekcyjne.

Dużo się zmieniło w ostatnich latach, a jeszcze więcej nowości przed nami. Zmiany można akceptować albo się przeciw nim buntować, proponując swoje rozwiązania.

Jakie umiejętności, których nie posiadamy my, rodzicie, będą posiadać nasze dzieci?

Za naszego życia pojawił się Internet i to właśnie on stał się dla nas największym motorem zmian. Nasze dzieci traktują globalną sieć, jak my kiedyś traktowaliśmy radio. Jest dla nich czymś zastanym, naturalnym. Za naszego życia pojawiła się możliwość natychmiastowego dostępu do nieograniczonej ilości informacji. Korzystamy z tego w najbardziej efektywny sposób (z naszej perspektywy). Z punktu widzenia kolejnego pokolenia nasz sposób korzystania okaże się karkołomny.

Jesteśmy pokoleniem, które pamięta czasy online/offline. Dziś już praktycznie nie ma offline – jest wtedy, kiedy tego chcemy. Traktowanie technologii (która daje nam dostęp do nieskończonej ilości informacji) jako naturalnego przedłużenia możliwości własnego mózgu będzie wymagało wypracowania nowych umiejętności.

Wierzę, że kluczową umiejętnością stanie się efektywne uczenie się. A w zasadzie samouczenie się. Zmiana paradygmatu nauczyciela, który ze źródła informacji przekazującego wiedzę ex cathedra stanie się przewodnikiem, który pomaga informację zdobyć, przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Tak, by nabytą wiedzę móc szybko wdrożyć w życie i sprawdzić ją w działaniu. Nauczyciel będzie zachęcał do poszukiwania i przez całą drogę służył wsparciem.

Opowiedz nam o swojej organizacji – pracują tam sami rodzice?

Oczywiście są wśród nas rodzice, którzy stanowią mniej więcej połowę zespołu. Łączy nas to, że wszyscy cieszymy się, kiedy kurier przywozi nowe „zabawki”. Mamy ich w biurze bardzo dużo. Są to roboty, pudełka warsztatowe, drony, wyrzutnie, tory samochodowe, sterowce, komputery, elektroniczne psy itd. Nasze biuro to ogromne i nowoczesne podwórko.

Na stałe współpracujemy z przedszkolami, gdzie możemy z łatwością testować nasze tezy, scenariusze czy aplikacje.

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.