Kategorie
Wychowanie

Ekotata – kto to taki? Parę zdań o współczesnym ojcu

Trzech trzydziestoletnich tatusiów, których różni wykształcenie, wykonywana praca czy miejsce pochodzenia, opowiada o tym, co jest dla nich wspólne: o zaangażowaniu w rodzicielstwo, o noszeniu w chustach i o byciu eko na co dzień

Sposób, w jaki współczesny tata uczestniczy w życiu rodziny, często różni się od tego, który większość z nas zapamiętała ze swojego dzieciństwa. Coraz częściej tata jest zaangażowany w wychowanie dzieci, bywa, że przejmuje większość domowych obowiązków, za które kiedyś odpowiadały tylko mamy, wielu ojców należy też do zwolenników rodzicielstwa bliskości i zachowań ekologicznych

Ja sama o tym, że jestem ekomamą, dowiedziałam się od swojej mamy. Przeczytała artykuł w gazecie o rodzicielstwie bliskości, noszeniu w chuście, o pieluchach wielorazowych i unikaniu chemii w gospodarstwie domowym i momentalnie pomyślała „O, to jest ekorodzicielstwo!” Trochę się zdziwiłam, bo nigdy o sobie w ten sposób nie myślałam, moje wybory były naturalne, podyktowane sercem. Podobnie zaskoczeni byli tatusiowie oraz ich żony, których pytałam, dlaczego są ekorodzicami.

Trzech trzydziestoletnich tatusiów, których różni wykształcenie, wykonywana praca czy miejsce pochodzenia, opowiada o tym, co jest dla nich wspólne: o zaangażowaniu w rodzicielstwo, o noszeniu w chustach i o byciu eko na co dzień.


Czy Tomek jest ekotatą? Hhmm, sama nie wiem… On po prostu ma buddyjskie podejście – śmieje się Dorota, mama rocznej Laury, oczekująca synka. – Mój mąż nie wierzy, że chemia gospodarcza szkodzi, ale jak go poproszę, to wysprząta dom za pomocą czystej wody z octem.

Tomek przoduje za to w wysadzaniu Laury na nocniczek. Razem z żoną stosują zasady Elimination Communication, czyli obserwują dziecko i reagują na komunikaty świadczące o tym, że maluch chce skorzystać z toalety.
Zauważyliśmy, że Laura nie lubi załatwiać się do pieluszki – przekonuje Tomek. – Tak jakby czekała, aż pieluszkę zdejmiemy i będzie mogła wysiusiać się prosto na przewijak, więc zaczęliśmy ją wysadzać.

Tomek z Dorotą uznali, że bardziej naturalnie jest użyć nocniczka i robią to od ponad roku, chociaż Tomek z większym niż żona zapałem. Pieluchy wielorazowe natomiast omija szerokim łukiem, twierdząc, że jest z nimi masa dodatkowej pracy. Innego zdania jest Paweł, tata dwóch córek:
Gdy żona zaczęła kupować pierwsze pieluszki wielorazowe, byłem pewien, że to krótkotrwała fascynacja, tymczasem pieluch przybywało, a ja nie musiałem co parę dni pędzić do sklepu po jednorazówki – przyznaje. – Rzadziej też wynosiłem śmieci i miałem wrażenie, że wielorazówki mają o wiele mniej intensywny zapach.

Paweł początkowo miał osobną stertę pieluszek przygotowaną przez żonę. Dzieliła je na dwie kupki: formowanki z otulaczami i kieszonki.
Wiedziałem, że kieszonki to „te łatwe” pieluchy, do zakładania jak Pampers, i zapinałem je bez najmniejszych wątpliwości – relacjonuje Paweł, który dzisiaj dokładnie rozpoznaje, co to jest formowanka, co kieszonka, a co zwykły prefold. – Cieszę się, że moje córki nie noszą na pupach chemicznego wkładu żelowego zapakowanego w papier.

Paweł już przed pojawieniem się wielorazówek w domu wiedział o ich istnieniu, żona co rusz przynosiła jakieś ekonowiny do domu. Pierwszym jej pomysłem było noszenie dziecka w chuście.
Gdy na długo przed narodzinami pierwszej córki w domu pojawił się pięciometrowy kawał materiału, spojrzałem na niego sceptycznie, no bo jak w coś takiego zawiązać dziecko? Jednak to ja pierwszy na podstawie filmiku z Internetu próbowałem się zamotać. Ostatecznie nosiłem pierwszą córkę, obecnie noszę drugą – przyznaje z dumą. – Bywa, że odpieram ataki sąsiadów, dla których facet w różowo-fioletowej chuście z niemowlęciem pod kurtką wygląda niemęsko. Z drugiej strony wszystkie sąsiadki miło mnie zagadują…

Noszenie dziecka to dla Pawła głównie łatwy sposób na przemieszczanie się. Wózek jest ciężki, nieporęczny, trzeba go znieść z trzeciego piętra, a chustę zawsze można mieć ze sobą.
Jestem fanem chust kółkowych, bo gdy mała zaśnie w samochodzie, nie muszę jej dźwigać na rękach. – mówi i wspomina, jak kiedyś pojechał do pracy z dzieckiem. – Żona miała sporo służbowych obowiązków, a ja musiałem pilnie porozmawiać z klientami. Córka spała sobie w kieszonce, a ja pozałatwiałem, co było do załatwienia, przy okazji wzbudzając pozytywne emocje u klientów.

Jednak praktyczność to nie wszystko. – Śpiewać nie umiem, piersią nie nakarmię, ale w chustę mogę zawsze włożyć, a to świetny uspokajacz! – zapewniają i Tomek, i Paweł. – Dzięki chuście radzę sobie z maluchem ząbkującym, zmęczonym lub po prostu rozdrażnionym.


Miłośnikiem chust jest także Marcin, tata 3-letniej Kaliny, oczekujący drugiej córeczki. – To przede wszystkim wolne ręce i niesamowita wygoda – mówi – ale też przekonała mnie ta bliskość z dzieckiem, bezpośredni kontakt podczas spacerów.

Marcin jednak nie był zwolennikiem spania z dzieckiem, do dzisiaj mu trochę przeszkadza to, że Kalina się rozpycha.
Ale wolał przywyknąć do mniejszej swobody w małżeńskim łóżku niż wstawać wielokrotnie do płaczącego dziecka – mówi jego żona, Marta. – Za to o dziecko w chuście sam się dopominał. Jest też wielkim fanem pieluszek wielorazowych.
O tak! Na początku się nie garnąłem, ale gdy zobaczyłem, o ile mniej śmieci wyrzucam, zacząłem sam zakładać Kalinie wielorazowe pieluszki – wspomina nasz bohater. – Gdy okazało się, że są tak proste w obsłudze jak jednorazówki, ale naturalne, byłem pewien, że to dobry wybór.

Wszyscy wymienieni przeze mnie ojcowie poznali aspekty ekorodzicielstwa dopiero, gdy sami zostali ojcami.

Mnie rodzice nie nosili, miałem swoje łóżeczko, tata zarabiał, a mama opiekowała się domem – mówią Marcin i Paweł, którzy są sąsiadami. – My staramy się spędzać jak najwięcej czasu z dziećmi. Często, gdy nasze żony chcą odsapnąć, spotykamy się na placu zabaw. Preferujemy partnerstwo w związku i włączamy się w życie rodzinne tak, jak to tylko możliwe.

Przepytani przeze mnie ojcowie może nie są zwolennikami wszystkich aspektów ekologicznego rodzicielstwa jednocześnie, ale z szerokiej gamy rozwiązań i pomysłów na bycie tatą wybierają te, które najbardziej do nich przemawiają – albo zgadzają się z pomysłami żon i akceptują je z szacunku dla nich.

To, co ich łączy, to świadomość tego, jak ważna jest bliskość z dzieckiem, to, że angażując się codzienne życie domu, pomagają aktywnie swoim partnerkom w wychowywaniu potomstwa, przy okazji szanując środowisko naturalne.

Foto

Autor/ka: Aleksandra Michalak

Politolog, kulturoznawca, z zamiłowania dziennikarz, z przymusu sprzedawca. Z wyboru mama. Obie swoje córki nosi w chustach, jest zwolenniczką BLW i prawdziwą miłośniczką wielorazowych pieluszek. Pisze o swoich dzieciach i aspektach ekorodzicielstwa z nadzieją, że zarazi tą ideą innych rodziców.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.