Kategorie
Archiwum

Konkurs ze Stokke. Wygraj krzesełko Tripp Trapp

Stół – centralne miejsce każdego domu, otwarte, pełne życia i energii. Przy nim rodzina spożywa posiłki, rozmawia, bawi się. Przy stole każdy członek rodziny powinien czuć się swobodnie i… wygodnie. Zostańmy przy stole, bo wraz z marką Stokke przygotowaliśmy rodzinny konkurs!

Stół – centralne miejsce każdego domu, otwarte, pełne życia i energii. Przy nim rodzina spożywa posiłki, rozmawia, bawi się. Przy stole każdy członek rodziny powinien czuć się swobodnie i… wygodnie. Zostańmy przy stole, bo wraz z marką Stokke przygotowaliśmy rodzinny konkurs!

Napiszcie, w jaki sposób Wasza rodzina spędza czas przy stole, a my spośród Waszych odpowiedzi wybierzemy jedną, która zostanie nagrodzona wyjątkowym prezentem – ponadczasowym krzesełkiem Tripp Trapp.

baner600

Zróbmy miejsce dla nowego członka rodziny

Każdy z nas ma przy stole swoje ulubione miejsce. Kiedy na świecie pojawia się dziecko, rodzice pragną włączyć je w życie rodzinne w rozmaity sposób, także poprzez wspólne posiłki i zabawy przy rodzinnym stole. Dziecko musi mieć tutaj swoje miejsce, swoje krzesełko!

Dlaczego właśnie Tripp Trapp?

Powodów jest wiele. Przede wszystkim dlatego, że jedno i to samo krzesło przyda się mu przez wiele lat. Tripp Trapp jest zupełnie wyjątkowy i jedyny w swoim rodzaju, to klasyka skandynawskiego dizajnu, symbol wygody i ponadczasowego smaku.

Krzesełko Tripp Trapp było pierwszym krzesłem „rosnącym wraz z dzieckiem”, a jego forma pozostaje niezmieniona od ponad 40 lat – po co zmieniać coś, co jest doskonałe? Codziennie przekonują się o tym dzieci (i rodzice) na całym świecie.

Stosunkowo od niedawna krzesła Tripp Trapp można z powodzeniem używać od pierwszych dni życia niemowląt, umożliwia to mocowany na nie fotelik Stokke Newborn. Przez kolejne etapy rozwoju Tripp Trapp przekształca się z krzesełka dla malucha, przez to dla przedszkolaka, starszaka i wreszcie krzesło dla ucznia, a na każdym z tych etapów można je idealnie dopasować do wzrostu i wielkości konkretnego dziecka. Tripp Trapp sprawdza się więc także jako krzesło do biurka.

Zachęcamy Was do wzięcia udziału w naszym konkursie.

Co należy zrobić:

  • polubić Stokke Polska na FB,
  • umieścić odpowiedź na pytanie w komentarzu do tego postu.

Na odpowiedzi czekamy do 11 listopada. Zapraszamy! Dzieci są ważne i Stokke Polska.

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

108 odpowiedzi na “Konkurs ze Stokke. Wygraj krzesełko Tripp Trapp”

Przy stole jemy- zawsze wspólnie- śniadania obiady kolacje. Rozmawiamy o tym co ważne i nieważne, chociaż przecież nie ma rzeczy bez znaczenia, planujemy, analizujemy, cieszymy się i płaczemy (głównie ja, bo przecież chłopaki nie płaczą ;) np. wczoraj rozmawialiśmy przy stole o tym, że trzeba już myśleć o zakupie krzesełka dla naszej córeczki :) a dziś proszę :) dziś będziemy rozmawiać o tym, jak fajnie będzie kiedy do wózka i fotelika Stokke w naszym domu dołączy krzesełko :)

W naszym domu stół kuchenny jest centralnym miejscem , pomimo , że w salonie mamy duży rozkładany , na okoliczność przyjazdu całej rodziny czyli sześciorga dzieci , ( Dwoje ze współmałżonkami :) i naszej cudownej ośmiomiesięcznej wnuczki . Tak jest nas dużo i przy stole zawsze jest najprzyjemniej . Właśnie w ostatni piątek dorosła część naszych Dzieci umówiła się , że wpadną do nas wszyscy na weekend i mieliśmy fantastyczną niespodziankę , a najprzyjemniej było oczywiście przy kuchennym stole gdy wieczorem obsiedli go wszyscy , najbardziej brakowało krzesełka dla Wnusi i nawet zastanawiałam się , że chyba warto byłoby kupić krzesełko Stocke , z którego mógłby na co dzień korzystać nasz najmłodszy sześcioletni pierwszoklasista , który uwielbia odrabiać lekcje przy stole , coś malować czy układać puzzle i na przyjazdy Wnuczki byłoby jak znalazł . Wracając do naszego ” stołowego wieczoru ” coś tam podjadaliśmy , wspominaliśmy , było mnóstwo śmiechu i zabawy . Początkowo , córka była w sypialni z malutką bo było już dość późno , ale nie mogła oprzeć się wspólnemu wieczorowi i w końcu razem z Helcią siedziały z nami przy stole , właściwie to Helcia spała , budziła się kilka razy uważnie rozglądała , posyłała całemu towarzystwu półsenny uśmiech , popijała mleczko i zasypiała . Michasiowi również nie przeszkadzały nasze śmiechy i rozmowy , i zasnął na moich kolanach . Tylko po 24 , kiedy już postanowiliśmy iść spać , Tata musiał zanieść ten słodki ciężar :) do łóżka . Był to jeden z wielu naszych wspólnych wieczorów przy stole i wierzę , że jeszcze wiele przed nami :)

Aby rodzina była szczęśliwa, nie wystarczy sama
miłość – trzeba ją jeszcze pielęgnować, mieć czas dla siebie nawzajem,
rozmawiać, słuchać tego, co mówią inni, troszczyć się o najbliższych.
W każdym domu potrzeba miejsca szczególnego, gdzie rodzina spotyka
się razem. Idealnie, gdy jest to stół, przy którym można nie tylko
zjeść, ale przede wszystkim dzielić się radością życia.My przy stole jemy wszelkiego rodzaju posilki zaczynajac od sniadania :) rysyjemy ,malujemy farbkami,lepimy z ciastoliny ,gramy w roznego rodzaju gry ,

Przy stole – to czas dla nas – niezależnie od tego, czy jemy własnoręcznie zrobione pierogi (lub inne specialite de la maison) czy też tworzymy obrazki, plastelinowe medale, czy też ludki z kasztanów – nie spieszymy się, jesteśmy dla siebie, słuchamy siebie i cieszymy się własnym towarzystwem. Stół to chyba najważniejsze miejsce w całym domu…
Dobre razem pobyć!

Nasz rodzina spędza sporo czasu przy stole. Syn jest z tych wszystko jedzących wiec uwielbia posiłki, lubi sobie ustawiać na blacie stołu swoje kubeczki, miseczki i sztućce choć ma dopiero 1,5 roku. Choć nie ukrywam że ciężko jest usadzić wygodnie takiego malucha, jego krzesełko do karmienia nijak nie pasuje. A teraz oczekujemy an drugiego szkraba wiec niedługo na maminych kolanach nie będzie już dla Jasia wygodnego miejsca. Innymi zajęciami przy stole są oczywiście wszelkiego rodzaju malowanki, którym Jasio oddaje całą swoją pasję i czasami tak się w tym zapomni że stół potem matka doszorować nie może:)

Czas spędzony przy posiłku jest jedynym, gdy jesteśmy wszyscy razem (uczestniczą nawet nasze dwa koty, siedząc przeważnie na dodatkowym krześle lub na parapecie obok stołu). Poza tym w naszej rodzinie stawiamy na rozwiązania kompleksowe – jak najmniej przedmiotów spełniających jak najwięcej funkcji;)!

nasze motto brzmi Rodzina, która jada razem, pozostaje razem! Jest to okazja dla Nas, aby po zabieganym dniu w końcu usiąść razem, zjeść posiłek przy stole, i spędzić ze sobą trochę czasu-tak po prostu, bez laptopa, bez tv…wszyscy razem:) Przy stole jesteśmy RAZEM-ale tak naprawdę razem. Po posiłku nie odchodzimy od razu od stołu-każdy w swoją stronę, staramy się z mężem nauczyć naszą 13 miesieczną córeczkę, że dla nas czas razem spędzony jest najważniejszy, tym chcemy tez pokazać że ona jest najważniejsza…Hania bawi się łyżeczkami i łyżkami, gra nimi na stole, a my jej 'talent’ gromkimi brawami nagradzamy;) Przy stole nie może rownież zabraknąć ulubionego pluszaka Cudaka naszej córeczki…jak tylko słyszy „kochanie siadamy do stołu’ pierwsze co tupta po swojego Cudaka i z nim podchodzi do stołu. Zanim Hania zje oczywiście Cudak musi być nakarmiony, więc jest najpierw rozmowa Z cudakiem typu ’ ammmmm ammmm’ i jak Cudak zje posiłek dopiero my możemy sobą się zająć;)

Przy kolacji, jedynym posilku ktory mozemy jesc razem, zawsze siedzimy przy jednym stole. Nie zawsze jemy to samo, ale zawsze razem, tata mowi o jego dniu w pracy, mama o tym jak jej mina dzien, a dzidziol dzielnie krzyczy 'siam’ i podejmuje proby jedzenia samodzielnego ;) majac niespelna 18 m-cy i najbardziej lubiac zupy, zawsze narobi pelno balaganu wokol siebie i czesto przy tym podkarmi psa :) przy deserze, jak juz sie dziecie znudzi jedzeniem to on nam 'opowiada’ co robil przez caly dzien, uzywajac przy tym najczesciej nieznanego nam jezyka, przelatajac to znanymi nam wyrazami. Posilek zajmuje nam srednio okolo 45 minut i to jest czas dla nas, dla naszej rodziny, dla wspolnej rozmowy, smiechu i dzielenia przezyc. W moim rodzinnym domu, niestety zadko zdazaly nam sie wspolne posilki, dlatego przykladam tak wielka wage do tego w swoim domu. Dla nas ten czas jest najlepszym momentem dnia :)

Stół to centrum u nas wydarzeń. Stół to częste miejsce realizacji marzeń. Stół to u nas nie tylko miejsce do jedzenia , ale też malowania, rysowania i chociażby tylko do marudzenia. Cudowny jesteś świecie kiedy na stole dodatkowo gości cudownie wyglądające i pachnące kwiecie a od Nowego roku będziemy zasiadać wokół stołu w kwintecie. Bo oczekujemy przyjścia na świat drugiego synka teraz moi Drodzy już o tym i Wy wiecie.

…a my przy stole się śmiejemy, jemy, pijemy, hałasujemy, rozmawiamy, czytamy, przeglądamy, rysujemy, dyskutujemy i czasem odpoczywamy w spokoju, bo stół to centralne miejsce w naszym pokoju.

STÓŁ pełni w naszej rodzinie bardzo ważną rolę od wielu pokoleń… Wspólne posiłki jednoczą nas, mamy czas dla siebie, dla dzieci, bez pośpiechu, bez krzyków, jest to magiczny czas, gdzie obok posiłku można swobodnie porozmawiać jak minął dzień w pracy, w przedszkolu, w domu… Ale na posiłkach się nie kończy, jest to również miejsce zabawy z dziećmi, wspólne kolorowanie, układanie puzzli, granie w gry – czyli kolejna spajająca rodzinę funkcja Stołu. Ale na tym nie koniec.. Kiedy dzieci idą spać, a ja z Mężem mamy tzw ciche dni, albo problemy, to Stół jest właśnie tym miejscem, przy którym siadamy i rozmawiamy, tłumaczymy, wyjaśniamy.. na spokojnie, bez emocji dochodzimy do kompromisów i porozumień.
STÓŁ naprawdę pełni w naszym domu i rodzinie bardzo ważne funkcje, może to się wydawać dla niektórych głupie, ale dla mnie jest on naprawdę MAGICZNYM miejscem:)

Przy stole jemy, rysujemy i rozmawiamy. Na stole budujemy zamki dla księżniczek i zjeżdżalnie dla samochodów. Pod stołem chowamy się przed smokiem i organizujemy pikniki. Ze stołu budujemy domki i zamki. Stół to najbardziej kreatywny mebel w naszym domu :)

Stół dominuje w naszym domu, ma to swoje minusy, zwłaszcza jeśli chodzi o stronę wizualną, za to jeśli chodzi o budowanie rodzinnej atmosfery nie ma sobie równych. Przy naszym domowym okrągłym stole jemy, rozmawiamy, bawimy się. Nasza rodzina 2+1 niedługo się powiększy a mój malutki 2-latek zostanie starszym bratem. Dzięki krzesełku tripp trapp new born maluszek będzie miał od początku swoje miejsce przy naszym stole.Nie możemy się już doczekać!

Stary, drewniany, rozkładany stół z toczonymi nogami, z sąsiedzkiej wymiany. Kto wie jaka była jego historia zanim trafił do naszych sąsiadów? Gdy ich odwiedzaliśmy patrzyłam na niego z lubością, a kiedy dowiedziałam się, że dostaną większy od znajomych, od razu zaproponowałam, że my przygarniemy ten ich mniejszy, a nasz oddamy innej rodzinie bez stołu. :) Teraz służy nam. Wymaga odrestaurowania, szczególnie blat, do którego przyklejają się kubki z gorąca herbatą, gdy za długo stoją, ale moja miłość jest ślepa. W tygodniu szybkie, często niedojedzone śniadanie, obiad serwowany cztery razy, tyle ile osób w rodzinie, jedynie kolacja na spokojnie ściąga całą naszą czwórkę.
W weekend, gdy już całą rodziną zasiadamy do każdego posiłku, stół rozkładamy, żeby pomieścił nie tyle nas, co obfitsze i czasochłonniejsze potrawy. Składamy go dopiero w poniedziałek rano.
I jedyne co mnie dręczy to nosek naszego trzylatka co to ledwo wystaje znad blatu, przydałoby się krzesełko Stokke ;)

W naszym domu stół pełni bardzo ważną rolę. Jest świadkiem wspólnych posiłków – bitwy o ulubione talerzyki i kubki, o ostatniego ziemniaczka, wypatrzoną kanapkę. Jest cierpliwym towarzyszem dziecięch zabaw, nosi na sobie ślady twórczości dwóch małych artystek. Jest cichą podporą naszych rozmów, radości, smutków, wspólnego milczenia. Jest niezastąpiony, przy nim czujemy się swobodnie i swojsko, łączy nas ze sobą, zespala.

U nas często siedzimy wspólnie przy stole, ale dla każdego on spełnia inna role. Mama czyli ja ( śniadanie , obiad i kolacje ) na nim podaje właśnie, po czym każdy je spożywa. Leżą na nim owoce, czasem też jakieś starocie. Tata przy stole ma nudną robotę , wypełnia jakieś dokumenty i kładzie na nim zbędne sprzęty, Nikola nasza starsza córka często przy nim przesiaduje , tam wycina, rysuje, maluje . Młodsza jeszcze sama nie siedzi, lecz na kolanach u mamy miejsce swe ma i zabawki swoje na nim też trzyma, gdy mama przy stole swój czas ma. Przy stole odbywają się ważne rozmowy, ale też i opowiadamy śmieszne przygody. Sumując przy domowym stole kreci się nasze życie.

dla nas stół i rzeczy, który się przy nim dzieję sa bardzo ważne… to jedyne miejsce gdzie mozemy być razem… tatus chodzi na rózne zmiany więc czasem jedyny wspólny czas to posiłki:) ale gdy mamy wolne siadamy do naszej pasji czyli gier zespołowych a stół to idelane miejsce by działać:) jeszcze jeden nasz domownik upodobał sobie stół-kotek- uwielbia bawić sie w poszukiwacza mięsa albo rybki:)

nasz stół – 120×80 – 3 dzieci i 2 dorosłych – po łóżku w sypialni drugi najważniejszy i najbardziej oblegany mebel w naszym domu – co przy nim robimy – wszystko co mieści się (dzieciom) lub nie mieści się (dorosłym) w głowie. Dwójka starszaków 4 i 6 lat w miarę już korzysta kulturalnie ale Lili – 1 rok nadrabia za wszystkich- po każdym wspólnym posiłku STÓŁ czeka poważne mycie bo nasz młodszak uczy się właśnie jeść samodzielnie. Między posiłkami spełnia rolę ławy na kawę i ciasto, blatu roboczego przy wszelkich pracach twórczych- plastycznych no i oczywiście wieży wspinaczkowej, na którą da się już po krześle jakoś wdrapać i udawać z uśmiechem na buzi, że jest się najwyższym w domu pomimo tylko 80 cm, mama przy tech akcjach zamiera w bezdechu – ale cóż, do tego tez jest STÓŁ :O)

Kiedy urządzaliśmy pierwsze mieszkanie wiedziałam, że możemy nie mieć szafy i łóżka, ale duży, koniecznie drewniany, stół ma w nim stanąć i kropka. Miałam, zaczerpniętą rodem z telenoweli, wizję naszych wspólnych, nieśpiesznych śniadań, popołudnioych kawek, przeciągających się do wieczora obiadów z deserem, wieczornych rozmów przy świecach… Stół nabyliśmy. Duży i do tego czarodziejski, bo szybko można uczynić go jeszcze większym, nie znałam tylko zaklęcia jak naciągnąć dobę, a zwłaszcza te migiem uciekające poranne minuty, konieczne do ceremonii śniadania z telenoweli. Po kilku walkach z wiatrakami pozwoliłam rzeczom się dziać. Teraz po prawie 5 latach od przeprowadzki, po powiększeniu się rodziny do 5 sztuk luda plus zwierzątko, patrzę na ten mój mebel i jak w kalejdoskopie przesuwają mi się obrazki… Przekrzykiwanie dzieci nad poranną owsianką, kot obgryzający kwiatki w wazonie, rozlane farbki, córkę pochyloną nad książką, syna gryzącego ołówek i wpatrującego się w plątaninę cyferek w zeszycie. Widzę go obklejonego ciastem z pierogów, widzę nad nim dzieci dekorujące świąteczne pierniki, całą rodzinę śpiewającą sto lat. Widzę go przykrytego białym obrusem, kolorowymi serwetkami, nakrytego nieporanie przez niedoświadczone łapki, ślyszę śmiech i rozmowy, słyszę płacz. Widzę na nim wanienkę i pochyloną nad nią rodzinę, podziwiającą pierwszą kąpiel najmłodszej. Patrzę na wyrte nieostrożną ręką zygzaki, a nawet pierwszą literę postawioną przez córkę z takim zacięciem, że przebiła się przez kartkę. Widzę córkę zaciskającą z bólu zęby i siebie z plastrem na krwawiący palec. Zastanawiam się czy jest w naszym mieszkaniu jakiś innym mebel choć w połowie tak uczestniczący w naszym życiu jak On? :)

Przy naszym wspólnym stole powoli stajemy się rodziną. Na początku we dwoje, niebawem już we trójkę . Czas wspólnych posiłków wyznacza nasz plan dnia- śniadanie o 8, obiad o 13 , o 18 kolacja – nie ma tutaj pośpiechu , jest za to poczucie bezpieczeństwa i przyzwyczajenie. Zna to już nasz synek -siedząc w brzuszku radośnie towarzyszy przy każdym posiłku i daje o sobie znać lekkimi kopniakami, przybija z nami „piątkę” a po obiedzie upomina się o podwieczorek. Czas spędzony razem przy stole określa nasz rytm życia, pomaga budować relacje i być blisko siebie- poza chaosem zewnętrznego świata . Dlatego wiemy jak ważne dla każdego jest miejsce w rodzinie- nie gdzieś obok, ale ze wszystkimi- przy tym samym stole, przy wspólnych rozmowach, tam gdzie omawiamy plany na weekend, na wakacje, tam gdzie mamy czas na to, by pożartować lub po prostu spytać „jak minął dzień?”

To nie mebel, to spoiwo, łącznik wielopokoleniowy. Świadek najważniejszych rodzinnych wydarzeń. Chwil beztroskich, radosnych, leniwych; a czasem nerwowych, pośpiesznych, ulotnych. Błahych i ważkich. To tutaj odbywają się rodzinne narady, dyskusje. Tu omawiamy sprawy lokalne i globalne. Układamy klocki i sens życia. Tutaj wreszcie jemy, spożywamy, celebrujemy. Taki właśnie jest nasz STÓŁ.

Zawsze marzyłam o dużym stole w kuchni, ale niestety okazało się , że moja kuchnia przypomina raczej przedział w pociągu, więc ta wizja musiała odejść w zapomnienie. Jak się nie ma co się kocha… , wymyśliłam sobie więc duży stół w salonie, model rozkładany , by każdy znalazł sobie przy nim miejsce. Nasz stół jest świadkiem naszych najważniejszych chwil, uroczystości, ale również naszej codzienności, to przy nim jemy, rozmawiamy, czytamy, bawimy się, wyklejamy, piszemy i robimy setki innych, inspirujących rzeczy. Nasza młodsza córka ma teraz pół roku i muszę godzić jej potrzeby z potrzebami czterolatki,a to wszystko udaje mi się przy stole właśnie. Na jednym kolanie mała, a przed nią zwierzątka, pudełka, grzechotki, laleczki, a obok nas kredki, pisaki, książki starszej. Mogę być wtedy z obiema i poświęcić czas każdej. Na chwilę obecną małą nie potrzebuje jeszcze własnego krzesła, ale już za dwa, trzy miesiące dosiądzie się do nas samodzielnie, fajnie gdyby miała właśnie takie krzesło, bo jest funkcjonalne, a przede wszytskim po prostu piękne.

stol jest miejscem , ktore kazdego dnia jednoczy nasza rodzine. wspolne posilki , odgrywaja bardzo wazna wazna role w naszym domu. przy stole, dyskutujemy, zapadaja wazne decyzje, smiejemy sie, bywa ze i placzemy, rozwijamy swoja kreatywnosc, uczymy sie. to serce naszego domu. jestesmy rodzina, w ktorej dzieci zajmuja szczegolne miejsce. aby pomoc , uczestniczyc im w rodzinnym biesiadowaniu, rozmowach , integracji rodziny, rozwoju, potrzebuja odpowiedniego krzesla, pomoze im w tym. Tripp Trapp daje im taka mozliwosc. Jest najlepszym rozwiazaniem, bo to Tripp Trapp dostosowuje sie do dziecka, rosnie razem z nim. Piekny design, prostota, funkcjonalnosc , bezpieczenstwo, egronomicznosc sprawiaja, ze kazde dziecko pokocha Tripp Trapp … i nie tylko dziecko :) Bardzo chetnie zaopiekujemy sie jednym z krzeselek Tripp Trapp firmy Stokke, ktora juz znamy, a raczej zna ja nasz synek, ktory do dzisiaj korzysta z lozeczka do spania firmy Stokke. Pozdrawiamy

Nazywam się Stół. Jestem drewniany, w kolorze brzozy, może przy mnie usiąść nawet 10 osób! Stoję sobie w salonie, niby z boku, przy ścianie, ale tak naprawdę jestem w centrum wydarzeń w domu. Moja rodzina liczy sobie trzy osoby – Ania, Michał i mały Grzesio. Lubię czas spędzany razem w domu. Wspólne posiłki, rozmowy, zabawy. Najpierw wspólne śniadanie, trochę w pośpiechu, po czym wszyscy rozchodzą się do swoich zajęć. W ciągu dnia Ania i Grzesio bawią się ze mną w układanie klocków, malowanie, granie, wycinanie i kolorowanie – ach! jak wspaniałe są nasze wspólne zabawy! Najbardziej lubię wieczory, kiedy wszyscy spotykamy się przy obiedzie. Uwielbiam słuchać rozmów, opowiadań i ciekawych historii z wielkiego świata! Czasem przychodzą goście i wtedy siedzimy razem godzinami. Wszyscy rozmawiają, zajadają się smakołykami i śmieją. Kocham wspólnie spędzany czas, rodzinne zabawy i rozmowy. Uwielbiam patrzeć jak rośnie mały Grzesio, zmieniają się pory roku, a my cały czas razem – Ania, Michał, Grzesio i ja – Stół.

„Uśmiechnij się. Siadamy do stołu”. Wymowny tytuł książki Jaspera Juul’a. Książki, dzięki której odkryłam rzecz tak cudowną w swej prostocie, że aż niewiarygodne, że trzeba o tym pisać książki :)
Wspólne siedzenie przy stole odkąd pamiętam towarzyszyło mojej rodzinie. I to nie tylko podczas jedzenia. Wspólne odrabianie lekcji z mamą – zawsze w kuchni. Tata pochylający się nad papierami z kalkulatorem w ręku, siostra i jej kolorowanki z księżniczkami.

Dwadzieścia kilka lat później chlipiąc zupę przed komputerem , podczas gdy mój mąż w drugim pokoju konsumuje obiad zerkając na telewizor , a dziecko już wcześniej nakarmione ( żeby dać rodzicom w spokoju zjeść) bawi się cicho w pokoju , natknęłam się na recenzję tej książki i zaczęłam się zastanawiać, czy to jest OK, czy mi to odpowiada, czy taka z pozoru zwyczajna rodzajowa scenka nie jest oznaką rozluźnienia naszych rodzinnych więzi?
Zaprosiłam domowników do stołu, porozmawialiśmy sobie na ten i na wiele innych tematów…

I z dnia na dzień zmieniliśmy swoje stare nawyki na nowe. Przy stole jemy i BLWujemy, dyskutujemy i gramy w planszówki, lepimy pierogi i wyciskamy soki, czytamy książki i bajki… Kuchnia stała się sercem naszego domu.
…jest NORMALNIE…jest CUDOWNIE.

Przy stole jemy, rozmawiamy, rysujemy, czytamy, kłócimy się, godzimy, denerwujemy, uspokajamy, śmiejemy się a czasem płaczemy, smakujemy nowych potraw i wracamy do starych smaków, obradujemy, zastanawiamy się, zwierzamy, narzekamy, dziękujemy, modlimy się, myślimy, milczymy, uczymy się, żyjemy.

Czas przy stole to dla nas czas rodzinny, niestety ze względu na brak czasu, pracę i ciagła pogoń jadamy wspólnie tylko śniadania. Jest to czas, który mocno celebrujemy…od stołu wstajemy jak każdy skończy, a podczas posiłku mamy czas dla siebie:) Weekendy uwielbiam za to, że wspólnie rodzinnie mamy czas dla siebie. Nasza mini tradycja rodzinna to czas wspólnego pichcenia w kuchni. Pomimo tego, że nasza najmłodsza pociecha ma dopiero 8 miesięcy ona też aktywnie uczestniczy w przygotowaniach:))Wesoło „gada” u mnie w chuście i cieszy się się do każdego:)
Czas spędzony w rodzinnym gronie przy stole jest dla nas bardzo ważny, bo zbliża i powoduje, że aż mam ochotę tworzyć pyszności do skubania podczas rozmów, stołowych

Czas przy stole w kuchni to dla nas czas rodzinny, spędzany na jedzeniu, rozmowach, żartach i na zabawie. Od niedawna, od kiedy zostaliśmy weganami, to także czas przygotowywania posiłków. Nasz niespełna dwuletni synek uwielbia siedzieć przy stole i pomagać mi przy robieniu bajecznie kolorowych potraw. Za pare dni dołączy do nas także córeczka, która u mnie w chuście będzie pewnie także spędzała większość czasu w kuchni.

Stół na co dzień po prostu jest. Ważny – wszak stanowi centrum naszego domu – ale nie zauważamy go jako takiego. Ot – kładziemy na nim laptopa czy talerz z zupą. Nie zastanawiamy się nad jego istotą. Po prostu przy nim czytamy, rozmawiamy, kłócimy się i śmiejemy. Bela i Joliś malują go farbami, smarują dżemem,ozdabiają atramentowymi szlaczkami, wybijają na nim rytm śpiewając piosenki. Raz po raz ktoś z nas przy stole zasypia. W Szabat to się zmienia. Biały obrus, kwiaty, kielich do kiduszu, dwie pachnące chałki. Stół się zmienia – staje się pierwszoplanową postacią. Już nie jest tylko stołem, jest łącznikiem z ołtarzem w jerozolimskiej Świątyni. Przy nim Szabat się zaczyna i przy nim kończy, kiedy tata robi hawdalę, a pachnący miodem wosk plami stare drewno. Obyśmy wszyscy jak najdłużej mogli przy nim zasiadać razem.

Stół – rzecz jasna – służy nam do jedzenia. Ale… jedzenie dla nas jest sztuką. Szkrab ma prawo wsadzić rękę w swoje potrawy, wysypać, wylać. Przecież to się wytrze, a ile radości i ile nowych kolorów, faktur i zapachów można poznać! Oglądamy jedzenie, wąchamy, czujemy, smakujemy. Do tego trzeba przede wszystkim wygodnie siedzieć. A za pewien czas stół będzie miejscem do układania puzzli w długie wieczory, grania w chińczyka, rysowania, pisania, tea time i do wszystkiego, co tylko wpadnie nam wszystkim do głowy. A na koniec… weźmiemy stół i krzesła, zrobimy fortecę, a tripp trapp będzie wieżą dowodzenia lub tronem!

Tak jak wiekszosc jemy przy stole, rozmawiamy, bawimy sie, rysujemy itd. ale jak pomysle o NASZYM stole, to widze Flore (corka 3 lata) pijaca swoje ukochane mleczko z miodem., Ape (maz) smarujacego tosty ulubionym pasztetem z gesich watrobek, siebie wiecznie ze scierka scierajaca okruchy z NASZEGO stolu, a Janke (corka 5m) wyobrazam sobie obok nas, przy NASZYM stole na takim wlasnie fajnym krzeselku:)

Przy stole
…gdy tak wiele dzieje sie pod.

cztery drewniane nogi, a tuz obok osiem
żywych, w rożnym rozmiarze, ustawionych w pary- z natury
moje, twoje, ich… nasze

te najmniejsze, znów bez skarpetek, wystukują rytm
każdego kęsa,
spadających kasztanów
i stukotu kredek.

te wieksze
łaskawie służą przy ćwiczeniu dodawania do 20,
przez chwile tylko nie podskakując…choć, czy na pewno?,

mamine ciągle czują ciężar zakupow, krzywiznę szpilek i pedal gazu
teraz nie muszą odpowiadać na pytania, łapać spadających okruszków, ani podziwiać akrobacji widelca, w skupieniu więc liczą jutrzejsze kroki tu i tam… i z powrotem.

i te duże, największe były dziś w tylu miejscach, …szczęśliwie nie mają uszu ,

obojętne rodzinnemu rozgardiaszowi

delektują się zasłużoną bezczynnością….

Opisał mąż:

Dwa stoły.

No bo mamy dwa stoły. Jeden stół w kuchni, drugi stół w dużym pokoju. Ten w kuchni jest okrągły, obecnie z drewnianym, sosnowym blatem, nie taki znowu duży, jakby się wydawało, ale ładny według mnie. Stół w pokoju jest bardzo stary, ale odnowiony – to trochę tak, jak ja – owalny i, jakby to powiedzieć – okolicznościowy.
Czyli są dwa stoły.
Ale jeden obiad!
Moja żona chce ten obiad jeść w pokoju. Ja wybieram kuchnię. To znaczy, chciałbym wybrać, bo przecież i tak się zgadzam na to, co ona wybierze. Nasza córka Ewa nie ma zdania w tym temacie, ją interesuje przede wszystkim treść obiadu. Nie można odmówić pewnej racji Ewie. Dziwi jedynie fakt, że w przedszkolu też zjada obiad, więc teoretycznie to my, głodni rodzice, powinniśmy być bardziej zainteresowani tym, co się je, a nie – gdzie się je. Jednak tak nie jest i to my się kłócimy, to znaczy spieramy, a ona wtym czasie je obiad. Oczywiście w pokoju.
No i co poradzić? Zjadamy obiad w pokoju i wszyscy są zadowoleni. Na stole tak starym i tyle razy poddawanym upokarzającemu procesowi renowacji, że aż chciałoby się go czasem pogłaskać. Sądzę, że należy mu się trochę szacunku z tego powodu. Gdyby umiał mówić, to ileż, ach ileż historii mógłby nam opowiedzieć..? W dodatku po niemiecku, jak sądzę. Jednak to tylko stół, więc jedynie skrzypi. Najprawdopodobniej jest mu całkowicie obojętne, w jaki sposób się go wykorzystuje. Choć… całkowitej pewności tu nie mam. W każdym razie – trochę szacunku nie zaszkodzi. Obiady na nim tylko w niedziele i święta, w pozostałe dni zamknięte – myślę, że to naprawdę dobry pomysł. Ale żonie to nie pasuje, wspominałem o tym.
-Nie pasuje mi to – mówi Gosia i patrzy na Ewę. – Uważaj, bo układanka ci spadnie.
Jako, że jesteśmy zajęci dyskusją, nasza córka najczęściej nas wyprzedza i odsuwa z westchnieniem pusty talerz. Następnie chwilę rozgląda się po pokoju, po czym odwraca się i bierze z półki swoją ulubioną układankę. Zaczyna ją układać. Na naszym stole w dużym pokoju, tym z ciemnego drewna. Układanie idzie jej całkiem sprawnie, wie dokładnie, że kaczka dziś również, podobnie jak ostatnio, będzie pływała w stawie, a świnka i piesek stoją obok. Koń i krowa na górze, zaraz pod lekko obdrapanym słońcem. Gdybyśmy jedli w kuchni, Ewa nie miałaby pod ręką układanki. A tak ma! Oto jeden z argumentów mojej żony.
-Chyba bym coś zjadła – uśmiecha się do nas miłość naszego życia.
– Przyniosę ci jeszcze gołąbków, kochanie – mówi mama. -Dobrze?
-Dobrze.
Gosia odsuwa talerz ze stygnącym jedzeniem i biegnie do kuchni. Ewa wyczekuje odpowiedni moment.
-Może byśmy oglądnęli bajki? – to jest te pytanie, które musiało w końcu paść.
Tu należy dodać, że z miejsca, przy którym siedzi Ewa, przy tym stole w dużym pokoju – świetnie widać bajki. Oczywiście, pod warunkiem, że telewizor jest włączony. Jakieś mini mini, czy coś w tym stylu. Zanim wróci matka z gołąbkami, razem z Ewą jesteśmy już trochę wciągnięci w fabułę Koziołka Matołka. Fajne kiedyś bajki robili, choć jedzenie całkiem już ostygło.
-No no, a kto tu bajki ogląda? – pyta wracająca Gosia tonem, w którym zawarta jest lekka reprymenda. Bo założenie jest takie, że telewizji oglądamy jak najmniej. Gdybyśmy jedli w kuchni…
Ewa gasi ją błyskawicznie.
-Ja – odpowiada.
Nic nie mówię, tylko zbieram zimne talerze ze stołu i ruszam, pobrzękując naczyniami. Stawiam wszystko na stole w kuchni, na którym najczęściej i tak już nie ma miejsca, i robię kawę.
-I znów poszedł, biedaczysko, po szerokim szukać świecie, tego, co jest bardzo blisko – dochodzi z pokoju.
Wracam z kawą do żony i dziecka. W telewizorze zaczyna się druga bajka. Mamy trochę czasu, możemy w spokoju wypić parę łyków. Jak mamy dobre humory, to chwilę patrzymy na siebie. Ogólnie jest przyjemnie.
-Co tam w pracy?
-Nic.
Takie tam, zwykłe rozmowy.
Stół w dużym pokoju jest owalny i stary jak świat. A my wszyscy młodzi, wciąż młodzi. Jeszcze dopnę swego i kiedyś będziemy jeść codzienne obiady w kuchni.
To będzie kolejna historia, której nie pozna nikt, prócz nas.

Stół to centrum naszego życia rodzinnego,
przy stole jest miejsce dla każdego.
Ważne by rodzina razem przy nim siedziała
i wspólnie posiłki spożywała.
Przy stole się także bardziej poznajemy,
dyskutujemy, rozmawiamy, często się śmiejemy.
Czasami na stole dzieją się rzeczy wyjątkowe,
powstają prace, rysunki dzieciaków kolorowe.
Kredek i farbek cala masa leży porozkładana,
do rysowania i malowania przygotowana.
A gdy dzieci skończą wielkich dziel tworzenie,
to do wspólnego przygotowania obiadu dostają zaproszenie.
Mama wszystkim rozdziela jakieś zadania,
przy stole każdy ma swoje prace do wykonania.
Stół potem pięknie nakrywamy
i wspólnie przy nim obiad zjadamy.
Każdy opowiada jak mu minął dzień,
czasami komuś smutno, chce poradzić się.
Przy rodzinnym stole toczą się często poważne rozmowy,
decyzje są podejmowane, ważne sprawy ustalane.
Ale tez potrafimy przy nim wspólnie posiedzieć,
czasem pomilczeć, czy jakiś kawal sobie opowiedzieć.
Wieczorami na stole planszówki rozkładamy,
albo po prostu w Czarnego Piotrusia gramy.
Śmiechu przy tym jest co nie miara,
rywalizujemy i ograć innych chcemy,
lecz nikogo przegranym przy stole nie nazwiemy,
bo wszyscy bardzo się szanujemy.
Nocą przy stole zasiada mama,
kakao pije, taka cala zamyślona, w okno wpatrzona.
Gdy przychodzi tata to nawet zegar przestaje odmierzać czas,
wpatrzony i tym ich wspólnym milczeniem urzeczony.
Tak sobie myślę, ze przy tym rodzinnym stole,
dzieją się rzeczy zwykle, lecz ta niezwykłość
tylko kochająca się rodzina docenić może.
Wspólnie czas spędzać umiemy,
chcemy i bardzo tego potrzebujemy.
Każdy znajdzie tu miłość, zrozumienie,
a jak trzeba to bezpieczne schronienie.

pozdr,
Alicja Lange (kuai@amorki.pl)

No, bo jest kilka takich miejsc u nas w domu.. Czasem płyniemy łóżkiem na piracką wyprawę po skarby, czasem chowamy się w szafie razem z odkurzaczem-mrówkojadem przed czarnym wilkiem, a czasem mamy latający dywan, z którego widać raz mongolskie jurty, a raz karawanę na Saharze. Takie nie-tylko-meble, które sami malowaliśmy w kwiatki, sami nosiliśmy na plecach do domu, które są nasze. No i jest stół. Nasza forteca. Strasznie stary i zniszczony, co przeżył cztery przeprowadzki. Wstajemy codziennie kwadrans wcześniej, niż potrzeba. Taki rytuał. Wesoła modlitwa na początek, kakao, kawa zbożowa, domowa konfitura, rozmowy, plany na całe dzisiaj, śmiech jeszcze w piżamach, prawdziwe „dzień dobry”. Popołudniu obiad – nakrywają wyłącznie dzieci, później rysowanie, spotkania z Dziadkami.. Wieczorem kolacja, szachy, puzzle, statki.. To jedno z TYCH miejsc, cichych przyjaciół dla naszego Razem. Przy tym stole niedawno pojawił się nowy Człowiek. Córka i Siostra. Swój kubek na kakao już ma.

Czas spędzany przy stole dzielimy na dwa różne sposoby w zależności od stołu. Stół kuchenny, wyższy i większy, służy nam głównie do spożywania różnych posiłków, ale nie tylko. Spełnia się też w roli zastępczych szafek, których ciągle brakuje w naszej kuchni. Można na nim znaleźć różnego rodzaju owoce czy dzbanek z kompotem, z czego chętnie korzysta nasza pierworodna. Drugi stolik, typowy coffee table, dzięki swoim rozmiarom świetnie nadaje się do wszelkich zabaw, również tych plastycznych. A my jesteśmy bardzo twórczą rodziną! I choć córa ma dopiero 14 miesięcy, przerobiliśmy figurki z masy solnej i gliny, stworzyliśmy arcydzieła kredkami i farbami, a w planach kolejne materiały do wykorzystania. To wszystko za dnia. A wieczorami? Stoliczek ten służy dla nas, rodziców, kiedy to gramy w Scrabble, rozkoszując się naszym wspólnym czasem wolnym :)

od 17 lutego 2013 stół zerka na nas samotnie spod okna. Towarzyszą mu tylko krzesła o znaczącej nazwie ghost, które swą transparentnością stołu zabawić nie potrafią…

Gdy urodziła się Matyśka, najpierw zabrakło czasu na wspólne posiłki, bo przecież jedne ręce służyły już tylko do tulenia, w szczególności gdy Mati męczyły kolki.

Kiedy zaś Mati poznała przyjemność płynącą z robienia bałaganu podczas ćlamkania stałych pokarmów, stół osamotniał jeszcze bardziej – posiłki wpychaliśmy w siebie na stojaka, tańcząc przed krzesełkiem Mati, robiąc z siebie wariata, by tylko rozbawić Młodą i zachęcić do przeżuwania pana brokuła lub pani marchewki.

Teraz stół czeka na Matyśkę, lecz w towarzystwie Tripp Trappa, by starzy stołownicy ponownie przysiedli się do niego w świętym spokoju, bez obaw o Mati, a on nie czuł się już tak osamotniony:)

Przy stole budzimy się pijąc kawę, rozlewamy mleko, skrobiemy widelcem po blacie, na stole wałkujemy ciasto na pierogi, przylepiamy plastelinę, odpisujemy na maile, chlapiemy, czytamy książki, rysujemy koparki (koniecznie żółte i na gąsienicach), czasem musimy udawać, że „obiad na serio nie był aż tak dziwny”, pod stołem bawimy się w namiot i robimy kryjówki.
Stół przestawiamy z kąta w kąt i zabieramy ze sobą do kolejnego już domu.

Malujemy, wyklejamy
Wycinamy, w karty gramy
Coś lepimy z plasteliny
Albo z ciasta albo z gliny
Tu kroimy, tam siekamy
I do gara to wrzucamy
Nakładamy na talerze
Później jemy w dobrej wierze
By za chwilę z całej mocy
Znów coś kleić- tak do nocy
Lubimy przy stole sprawy
No bo ileż tu zabawy!

Naszego synka od początku angażowaliśmy w domowe czynności, oczywiście w te w których mógł uczestniczyć i na które miał ochotę, o dziwo Antoś z wielkim entuzjazmem pomagał nam w przygotowywaniu posiłków, o dziwo, bo zarówno dla mnie jak i męża było to raczej musem a nie jakąkolwiek przyjemnością, na szczęście zmieniło się to gdy synek przekształcił gotowanie obiadu w niesamowitą frajdę dla siebie a i my przy tym poczuliśmy się jak dzieci… Nie liczyło się dla nas to,że obiad szykujemy kilka godzin w kompletnym bałaganie, ani to, że to co ulepiliśmy wcale nie przypomina pierożków, czas spędzony wspólnie przy stole wzmocnił nasze relacje, i choć nie zawsze mamy czas by poświęcić cały dzień na kucharzenie, to staramy się spędzać przy stole choć parę chwil które poświęcamy na tworzenie śniadaniowej kolorowej jajecznicy, lub kolacyjnych super-kanapek. Nasz stół przeżył już z nami wiele i mamy nadzieję, że wspólne gotowanie to będzie nasza wspaniała rodzinna tradycja…

Najczęściej jest tak… Zapowiada się fajnie, potem dzieje się 1000 nieoczekiwanych rzeczy, potem jest nerwowo bo: jedno nie jest akurat głodne, drugie jest ale chciałoby coś innego, do trzeciego ktoś właśnie zadzwonił, no i zostaję sobie ja sama:)

A u nas stół jest okrągły bo wszystkim kręci się wokół niego, a czasami i pod nim kiedy wywróci się do góry nogami żeby przykryć kocem i zrobić namiot. To stół zmobilizował nas do kupienia krzeseł a jak są krzesła to można usiąść i porozmawiać oraz napić się kawy przy stole ale jeszcze fajniej ją rozlać i udawać że plama ma kształt smoka, który zje tatę jeśli jej nie wytrze. Gdy nasz syn zaczynał przygodę z jedzeniem zaczynał ją właśnie przy stole. Może być kwadratowy, zielony lub żółty z powyłamywanymi nogami ale być musi choćby po to żeby walnąć pięścią w stół gdy trzeba bez stołu jest tak pusto…

Czas przy stole moje dzieciaczki spędzają głównie na malowaniu, rysowaniu, wycinaniu i klejeniu, brokatowaniu, kłótni o kredki, kartki i pisaki. Ja sobie też siedzę i piję kawę/herbatę, z doskoku czytam coś w necie i dokańczam obiad, a także załagadzam spory. Zjadamy też przy stole wspólne rodzinne śniadania w składzie 2+2, obiady w składzie 1+2 i kolacje w jednym lub drugim składzie:) W weekendy spędzamy więcej czasu na wspólnym jedzeniu: długie i różnokolorowe potrawy rano, w południe i wieczorem. Przygotowujemy ciasta, ciasteczka i inne różności, ciągle się coś dzieje, bez stołu nie dałabym rady:)

Dzień z życia wzięty…

6:42 dzwoni androidowy budzik z opcją „inteligentnego budzenia”… dziwne, miał wybudzać ze snu a zrywa na nogi momentalnie…
6:43 przetreć oczy, wstawić wodę na kawę…
6:45 2 kubki gorącej kawy lądują na stole. Żeby nie było – nie byle jakim stole. Duży, rozkładany, drewniany… zakupiony jako jeden z pierwszych mebli w mieszkaniu, razem z kilkoma krzesłami.
~6:57 Przeciągłe „Mamusiu, Tatusiu” roznosi się po mieszkaniu… Córeczka obwieszcza nam, rodzicom, że własnie wstała… buziaki… potem gramoli się do stołu… „Co dziś dostanę na śniadanko?” pyta słodkim głosem…
7:05 My popijamy kawę, wciąż jeszcze przysypiając… Młoda wcina płatki z mlekiem. Przy czym „je” to skromnie powiedziane. Łyżka czasem trafia do buzi a czasem zrzuca ładunek niczym nowoczesne B-54. Dobrze jeśli jest to stół… ale czasem i krzesło i podłoga… Dziwnym trafem włosy również chcą płatków… przecież nawet Kleopatra twierdziłą że kąpiel w mleku jest wspaniała!
7:15 Sztab generalny obraduje przy stole, kto odwozi dziecko, kto co dziś ma zrobić, kto odbiera, kiedy… „Rodzice a dzisiaj jest basen?” – narada przedłuża się o wątki dygresyjne…w końcu plan dnia nakreślony – ubierać się i w drogę!

~17:00 Cześć Dziewczyny! Co dziś na obiad? Siadam przy stole, większość blatu zawalona wycinankami, laurkami, gazetkami małej księżniczki… Długa opowieść o tym co w przedszkolu… „A wiecie że Zuzia przyniosła nową lalkę?” „A wiesz że tatuś przyniósł Ci kilka kasztanów?” szybko zmieniam temat… oczywiście to preludium, robimy ludziki, potem „tato zrób mi wycinankę” a na koniec „Tato ja chcę taką samą lalkę jak Zuzia…” …
17:30 Talerze pełne pyszności zaraz wylądują na stole. Zaraz bo wpierw trzeba ogarnąć stół… tony papieru podlegają posegregowaniu, pisaki do kubełków, klej i nożyczki na półkę…
17:35 Obiad!!! Przez chwilę słychać tylko szum śmigajacych sztućców… kolejne smakołyki znikają ze stołu… „Mamusiu ale ja nie lubię cukini” przerywa ciszę… norma… zjedz resztę…
18:00 „Tatusiu ja chcę bajeczkę”. Laptop ląduje na stole, mimowolnie zerkam przez ramię na Koziołka Matołka… klasyka gatunku, „teraz Kucyki, ja sama” Córeczka obsługuje touchpada sprawniej niż ktokolwiek…
18:30 starczy tego, teraz planszówka na stół… ulubiona z księżniczkami, znalazłem swojej buciki, moja lepsza połowa ma już diadem i apaszkę… klasycznie jednak nim uzbieramy wszystkie elementy Córa ma już cały ekwipunek i jest na zamku… w końcu „kto pierwszy ten tańczy z księciem”…
~19:30 Coś na ząb, „dostanę serek? ja chcę truskawkowy…” wiadomo, w lodówce zawsze czeka truskawkowy dla naszej Księżniczki. Drobny posiłek na stole, jemy, żartujemy, śmiejemy się… potem kąpiel, bajeczki na dobranoc i „Śpij dobrze kochanie”
21:00 Chwila dla nas, lampka wina, domowa naleweczka, co jutro robimy? jak minął dzień? co za ogłoszenia w przedszkolu? Stół po raz ostatni dzisiaj pełni rolę trochę centrum logistycznego, a trochę strefy relaxu… Dobra, czas spać – jutro znów „inteligentny budzik” zrzuci nas z łóżka…

Przy stole naszym wciąż jest wesoło,
rano śniadanie
po nim zabawy w wyklejanie,
następnie odbywa się wielkie kredkami rysowanie,
potem przychodzi czas na sprzątanie
i stołu do obiadu przygotowanie,
a po obiedzie zabaw ciąg dalszy,
w ruch idą farby, pędzle i kartki,
często też ręce,
toż jest zabawa,
no a wieczorem gdy czas kolacji
wszyscy przy stole naszym siadamy
i o dniu całym sobie opowiadamy,
a kiedy dzieci idą już spać,
to wtedy mama przy stole naszym
szyje nam lalki no i misiaczki.

jak spędzamy czas przy stole?
Razem. Głośno.
Powrót z przedszkola, wspólny obiad.
Stolik okrągły.
Miejsca podpisane. ” tadziu” „stasiu” „jurek”.
Rodzice nie muszą mieć podpisów, bo nie biją się o miejsca. jeszcze: )
Krzesła też najlepiej jak by były podpisane, bo przecież zawsze krzesło na którym siedzi brat jest lepsze.
Staś roznosi widelce, Tadziu tależyki. jureczek malutki wychodzi ze swojego fotelika by usiąść na ” zwykłym” dorosłym krześle.
Pierwszy upadek. Pierwszy płacz między nalweaniem zupy a rozkładaniem łyżek.
Pierwsze otarte łzy.
jureczek ma nowego dziś guza. Starsi synowie oglądają” łaał, duży”.
Tata przttula, mama nalewa zupę.
Jest.
Pomidorowa.
Albo grzybowa.
i tak w koło:)
:Smacznego, dziękuję, ja będę pierwszy, nie ja, nie ja! ”
Pierwsze rozlane krople zupy. Trzymamy łyżkę prawidłowo. Nie pokazujemy jak połykamy, naprawdę nie trzeba, Tadziu.
Mamo piiiic.
Wody. soku, mleka. :)

Drugie danie.
To juz za wiele dla chłopaków. juz się rozpierzchli. Pierwszy głód zaspokojony. Staś pod stołem z resorkami, Tadziu jeździ nowym wyścigowym wokoło talerza taty.
jureczek namalował na białym stole obraz. Pomidorowy.

kotlecik i ziemniaczki.
I buraczki.

Chłopaki zrezygnowali juz ze sztućców. kotlet w rękę, na dwa gryzy i już ich nie ma. Kto pierwszy w pokoju. Tylko umyjcie ręce i buzie i rękawy,podwińcie rękawy!

A my, przy stole, sami, w końcu widzimy siebie i uśmiechamy się. Względna cisza( nie licząc dzwięków z pokoju dzieci) jest taka piękna. Dwie minuty. Może trzy.Już ekspres nagrzany, kawa zrobiona. Jest dobrze. Jakaś ukryta biała czekolada zjedzona ukradkiem.

Nasz obiad rodzinny, codzienny, o 16.

Ps. Może jak byśmy mieli Tripp Trappa to Juro nie uciekał by juz z niego i w końcu przestał by nabijać sobie guzy:)

Czas przy stole to czas dla nas. Nie jest cicho, nie jest czysto jest przyjemnie. Każdy z każdym wymienia poglądy, każdy z każdym rozmawia. Dla każdego zawsze jest miejsce…

Mamy okrągły, stary, drewniany stół- łączy wszystkich nie tylko swoim kształtem ale też wszystkim co przy nim robimy. Wiąże się z jedzeniem, wycinaniem, rysowaniem, klejeniem, spotkaniami z przyjaciółmi, oglądaniem książek, poważnymi rozmowami i rodzinnymi żartami. Jest zalewany, wycierany, klejący, obsypany brokatem, albo ścinkami, pełen toreb z zakupami, notatek przed ważnymi egzaminami, talerzy pełnych i za chwilę pustych! Jest nasz po prostu!

Stół a przy nim moja rodzina spędzająca czas razem. Czasem w biegu, czasem w ciszy. Przy muzyce i przy śpiewie. Tańce wygi bańce i czas w zadumie. Ale to tam jesteśmy najczęściej razem. Przy stole. Toczą się rozmowy, zapadają decyzje i śmiech rozbrzmiewa. Jemy razem a słońce ogrzewa blat i nasze serca. Jest tam miejsce i dla mnie i dla niego, dla dzieci i dziadków, dla rodzeństwa i dla przybysza z drogi. Zapraszam.

Stół. Centralne miejsce w samym centrum Domu. Zajmuje 1/4 jadalni;) Jeszcze mieścimy się wokół nierozłożonego- 8 zajętych krzeseł. Każdego dnia:) Rozpoczynamy przy nim dzień śniadaniem, uczymy się(ED), gramy, tworzymy. Dzielimy się tym co ważne dla każdego z nas i szukamy porozumienia. Wokół niego gromadzimy się z rodzina, przyjaciółmi i znajomymi. To wokół niego powstaje nasz rodzinny krąg.

Nasz stol jest miejscem dla nas, dla naszej rodziny i nie tylko. Jest maly, przy nim tylko 2 krzesła, mieszczące momentami ogrom ludzi. Corka ma przy nim swoja „grzadke”, czyli mise w której siada na parapecie polaczonym z jedna strona stolika. Taki maly, z miejcem dla baka naszego i jeszcze zdola pomiescic tyle sokowitosci, kredek,
zwierzakow, lalek…………………….. KAZDEGO DNIA

STÓŁ-miejsce szczególnie ważne w naszych domach.Takiego czasu potrzebuje każda rodzina. Dobrze gdy ten czas spędzamy przy stole. Jest to miejsce, które jednoczy naszą rodzinę.Miejsce szczególne nie tylko do spożywania posiłków, ale także gdzie rodzina może dzielić się radością z życia i czerpać radość okazywaną przez naszą rodzinę.

Nasz stół jest niewielki ale daje nam to, co największe w życiu – radość ze wspólnie spędzonego czasu. Przy nim się bawimy, gramy, dmuchamy świeczki na tortach, malujemy pisanki i dekorujemy pierniczki świąteczne – to jest nasz cement, nasze lepiwo, które pozwala utrzymać rodzinną skomplikowaną układankę w całości.

Aby rodzina była szczęśliwa, nie wystarczy sama
miłość – trzeba ją jeszcze pielęgnować, mieć czas dla siebie nawzajem,
rozmawiać, słuchać tego, co mówią inni, troszczyć się o najbliższych.
W każdym domu potrzebne jest miejsce szczególne, gdzie rodzina spotyka
się razem. Idealnie, gdy jest to stół, przy którym można nie tylko
zjeść, ale przede wszystkim dzielić się radością życia.
My
przy stole jemy wszelkiego rodzaju posiłki zaczynajac od śniadania :)
rysujemy ,malujemy farbkami,lepimy z ciastoliny ,gramy w róznego rodzaju
gry,budujemy z klocków .
Pod stołem bawimy się w dom…Gonimy się
dookoła stołu .Gdyby w domu stołu nie bylo nie było by tylu wariacji
,miłosci i chwil spędzonych razem.
Rozmiawiamy ze sobą i dziećmi ,dzielimy wszytskie radości i smutki .

S-SPEDZANE RAZEM CHWILE
T-TAK TO MY RAZEM
Ó-ÓSEMKA MOŻE NAS KIEDYŚ BĘDZIE PRZY STOLE :)))
Ł-ŁATWO NAM ZE WSZYSTKIM KIEDY JESTEŚMY RAZEM PRZY NASZYM STOLE :))

Zacznę do tego, że pojawiła się w naszej rodzinie mała dziewczynka. Ma już cztery miesiące i staje się coraz aktywniejsza w ciągu dnia ;) Bardzo chce uczestniczyć we wszystkim co robimy. Jak wiadomo wiele czynności domowych wykonuje się przy stole. Agatka ma starszego brata Antosia, który uwielbia gotować z mamą i
tatą. Pieczemy razem ciasteczka, ciasta, naleśniki, czy też wspólnie przygotowujemy kanapki, sałatki. Niestety Agatka jest za mała żeby posadzić ją na krześle czy nawet w typowych krzesełkach do karmienia. Dlatego krzesełko Stokke umożliwi nam wspólne pichcenie ;) i wspólną zabawę. Oczywiście przy stole trzeba zjeść to co wspólnie upieczemy lub ugotujemy, a następnie pograć w gry, porysować, polepić z ciastoliny i Wasze niezwykle funkcjonalne krzesełko umożliwi naszej Agatce w tym wszystkim uczestniczyć. Do tej pory ktoś z nas musi trzymać Maleńką na rękach i wówczas nie może w pełni uczestniczyć w procesach twórczych. Gdy krzesełko Stokke trafi do nas, nasza Agatka będzie w pełni uczestniczyć we wspólnych zabawach i celebrowaniu życia również przy stole ;)

Wspólny czas przy stole jest bezcenny.
Widzimy sie, rozmawiamy i patrzymy na siebie. Czas się zatrzymuje na
chwile , by za zaraz znów nas „porwać” w różne strony.
Czas ucieka, dni mijają a Nasz stół stoi i czeka na wspólne
chwile. Siadając razem do posiłku, do zabawy czy do wspólnej
rozmowy jesteśmy szczęśliwi że ktoś siedzi na przeciw, a miejsce
obok jest zajęte. Moje dzieci są małe więc siedząc obok mogę im
pomóc przy jedzeniu i przy wspólnym tworzeniu rzeczy małych, ale
ważnych. Siedząc obok przy moim mężu mogę na niego patrzeć i
nawet w milczeniu zjeść posiłek. Pomimo, że często na stole jest
tłoczno od papierków, zabawek i różnych różności, to zawsze
jest wolne któreś z krzeseł. „Przecież bez krzeseł nie ma
kompletu” – mawia mały Mateusz. No tak i najważniejsze, by
każdy miał swoje, w odpowiednim miejscu, aby wspólnego posiłku
nie zacząć od wojny.

my stołu nie mamy jeszcze…..ale w nowym mieszkaniu stanie na centralnym miejscu, ten wypatrzony stół! Odczarowujemy stół! kuchenny stół zostanie miejscem nie tylko posiłków, ale zabawy, mazania na blacie, odrabiania lekcji przez starszaki. Mamy nowe dziecko,nowe mieszkanie, nowy stół „na oku” i krzesło malucha: kolubryniastą zawalidrogę z plastiku – o takim pięknym zamarzyłam :D

W naszym domu stół jest jak prawdziwa kwoka, która przygarnia wszystkie swe pisklaki. Czy to po przyjściu z przedszkola, szkoły, czy to z pracy, po ciężkim dniu. Siadamy przy tym drewnianym Przyjacielu i opowiadamy swoje smutki, radości, wątpliwości. Dzielimy się tym, co leży nam na sercu. Rozmawiamy, razem spożywamy posiłki, jesteśmy szczęśliwi z przebywania w rodzinnym gronie. Maluchy wdrapują się na stół, by jeszcze silniej zaznaczyć swoją obecność, przy wtórze śmiechu, wiercą się i machają rączkami. W dni powszednie leje się pot młodziaków odrabiających lekcje. W sobotnie wieczory gramy w gry rodzinne, czytamy a dzieciaki malują kwiaty i kolorowy dom. Nawet babcia dołącza się do naszych zwariowanych zabaw w kalambury. Z przyjemnością mogę stwierdzić, iż nie przeszkadza Jej szum i zgiełk, za to mogę spokojnie napisać, że Ona żyje i kwitnie wśród nas. Wiem, to zasługa naszego stołu oraz Jego magicznych właściwości. To one jakby przyciągają i jednoczą, nakładają uśmiech na nasze usta i nie pozwalają o Nim zapomnieć. Może to ma związek z tym drewnem, z którego wykonano owe cacko za czasów mojej pra, pra babci. Jedno jest pewne, gdyby zabrakło tego mebla w naszym domu, to jakby chłód zastąpił miejsce ciepła, a totalny smutek – radości. To byłaby klęska…

Stół w naszym domu, znajduje się
w centrum a w okól niego krąży energia poranków, popołudnia, wieczoru,
spoczynku w nocy. Przy stole zasiada mama w zadumie z ulubionym kubkiem pysznej
porannej herbaty, obierając jabłka na kompot. W południe razem z tatą tworzymy zdrowe
i smaczne dania, napełnione miłością. Córunia nasza kochana nie umie jeszcze
siedzieć samodzielnie przy stole, ale uczestniczy we wspólnym obcowaniu przy
nim, bawiąc się marchewką, kubeczkiem, miseczką, łyżeczką, ucząc się nowych kształtów,
smaków, zapachów. Przy stole jesteśmy razem jedząc, rozmawiając, czasem
milcząc. Stół w naszym domu zaprasza gości, z którymi miło jest przy nim
siedzieć, śmiać się, dzielić smakołykami, poglądami. Niebawem pewnie będziemy przy
nim tworzyć z córcią piękne malowidła, stawiać pierwsze klocki, układać puzzle.
Przy stole jest dużo uśmiechów, bo wszyscy są razem i są pełne brzuszki J

Moja rodzina to jak przedszkole,
co dnia zasiadamy razem przy stole,
jemy, śpiewamy, rysujemy, tworzymy
na swoje zdolności wciąż patrzymy !
Jest nas sporo bo aż jedenaścioro
za to zawsze jest nam wesoło !
W sumie to dwanaścioro będzie wkrótce,
bo dziecko urodzi się córce !

Co w tak licznym gronie przy stole robimy?
Po prostu ze sobą świetnie się bawimy !
CO dnia wspólne śniadania, kolacje, obiady
wysłuchiwane dziadka długie wykłady,
trochę historii, takie tam opowiadania

dziadek zawsze ma wiele do gadania !
Są dni kiedy wzajemnie po sobie malujemy,
na twarzy , rękach tatuaże rysujemy,
to doświadczenie które nas zbliża do siebie
dzięki któremu czujemy się jak w niebie.

Przy stole również śpiewamy piosenki ,

opowiadamy kawały, odgrywamy scenki.
Ale i poważnie rozmawiamy na różne tematy
nie oczekując za to żadnej zapłaty !
Ostatnio wspólnie puzzle układaliśmy

wielką radochę przy tym dostaliśmy !
U nas w domu stół to ludzi zjednoczenie
na nim nie tylko bywa jedzenie !

W naszym domu już od pokoleń istnieje tradycja , że spotykamy się w szerszym gronie i wspólnie wszystko robimy . Czy pomagamy w odrabianiu lekcji, czy jemy, czy śpiewamy, czy bawimy się, wyklejamy, układamy puzzle, gramy , tworzymy – zawsze pilnujemy tego by było to wspólnie, nie odpychamy nikogo na bok, u nas każdy ma swoje miejsce (oprócz tego maleństwa które dopiero w drodze) . Przy stole spędzamy ze sobą cudowne chwile, godzinami rozmawiając o wszystkim i o niczym, przy stole się po prostu jednoczymy ! To ważne !

Moja rodzina to jak przedszkole,

co dnia zasiadamy razem przy stole,

jemy, śpiewamy, rysujemy, tworzymy

na swoje zdolności wciąż patrzymy !

Jest nas sporo bo aż jedenaścioro

za to zawsze jest nam wesoło !

W sumie to dwanaścioro będzie wkrótce,

bo dziecko urodzi się córce !

Co w tak licznym gronie przy stole robimy?

Po prostu ze sobą świetnie się bawimy !

CO dnia wspólne śniadania, kolacje, obiady

wysłuchiwane dziadka długie wykłady,

trochę historii, takie tam opowiadania

dziadek zawsze ma wiele do gadania !

Są dni kiedy wzajemnie po sobie malujemy,

na twarzy , rękach tatuaże rysujemy,

to doświadczenie które nas zbliża do siebie

dzięki któremu czujemy się jak w niebie.

Przy stole również śpiewamy piosenki ,

opowiadamy kawały, odgrywamy scenki.

Ale i poważnie rozmawiamy na różne tematy

nie oczekując za to żadnej zapłaty !

Ostatnio wspólnie puzzle układaliśmy

wielką radochę przy tym dostaliśmy !

U nas w domu stół to ludzi zjednoczenie

na nim nie tylko bywa jedzenie !

W
naszym domu już od pokoleń istnieje tradycja , że spotykamy się w
szerszym gronie i wspólnie wszystko robimy . Czy pomagamy w odrabianiu
lekcji, czy jemy, czy śpiewamy, czy bawimy się, wyklejamy, układamy
puzzle, gramy , tworzymy – zawsze pilnujemy tego by było to wspólnie,
nie odpychamy nikogo na bok, u nas każdy ma swoje miejsce (oprócz tego
maleństwa które dopiero w drodze) . Przy stole spędzamy ze sobą cudowne
chwile, godzinami rozmawiając o wszystkim i o niczym, przy stole się po
prostu jednoczymy ! To ważne ! e-mail ( w zalogowaniu pomyłka ) : edka767@gmail.com

04.11.13r. Karolek skończy miesiąc, a już od 2 tygodni jest bardzo zaangażowany w życie rodzinne, a przede wszystkim w życie kuchenne. Jest tak do mnie przywiązany,że przygotowywanie posiłków odbywa się w jego towarzystwie. Bez Karolka jest mi ciężko cokolwiek zrobić.Wczoraj np. kleił z nami(tzn. ze mną, babcią i ciocią) pierogi. Było bardzo wesoło, śpiewanie piosenek przy tym, no i Karol słuchał naszych głosów i czuł się przy tym bardzo bezpiecznie. Pomaga mi przy tym zawsze poduszka ciążowa rogal. A potem musimy przestawić się na krzesełko.

Jemy, gadamy, śmiejemy się. Potem sprzątamy. Albo i nie. Wtedy Stół co jakiś czas jęczy:
– Ej, ej, nie przechodź tak tędy! Zabierz te talerze, hej, słyszysz mnie?
Potem poczta. Rachunki! Awizo; zaraz zaraz, co to miało przyjść pocztą? O, zawiadomienie o segregacji śmieci, i dodatkowe worki na liście (jesień przecież).
– Maaaamoooo! Poproszę kartkę. I długopis. Będę rysować. Szkołę będę rysować. I kredkami. Nie! Farbami będę smarować.
– Smarować? – Pytam z przerażeniem.
– Malować będę. – Odpowiada dziecię ze stoickim spokojem.
Potem zakupy. Jedna torba, druga torba, trzecia torba (mała, w serduszka), klucze, portfel, portfelik…
– Litości! – woła Stół.
Potem gotowanie, pieczenie. Wieczorem przychodzą sąsiedzi. Świeczki, kwiaty, kolorowe podkładki, kieliszki. Stół promienieje.
Jemy, gadamy, śmiejemy się…

Życie płynie nam przy stole. Blat kuchenny jest zbyt mały by pomieścić 3 pary rąk chętnych do pomocy w gotowaniu. Rozsuwamy wtedy blat stołu, każdy ma swoje miejsce i razem kroimy, wałkujemy, tniemy, zagniatamy i lepimy. Poza tym przy stole malujemy, rysujemy, wydzieramy wydzieranki, wycinamy. Przy stole rozmawiamy, jemy, śmiejmy się a czasem niektórzy płaczą.

Nie byłoby naszego domu bez tego stołu!

Najlepsze spotkania są zawsze przy stole. Spotykamy się, by porozmawiać, pośmiać się a także przekąsić posiłek. Przy stole uczymy się a nawet bawimy, wszystko zależy co komu pasuje. Nie wyobrażam sobie nie spotkać się przy stole z rodziną, nie zamienić paru zdań – nawet gdy ktoś z nas spieszy się do pracy czy szkoły. To centrum naszych spotkań i w każdym domu rodzinnym stół powinien być i zajmować centralne miejsce!

Oj stół to nie tylko mebel na którym można coś zrobić…my robimy najfajniejsze rzeczy pod stołem :) tworzymy bazę, bierzemy koce i robimy namiot, wrzucamy pod spód poduszki, przytulanki, jakieś smakołyki i obowiązkowo zabieramy latarkę. Taka zabawa sprawia największą frajdę naszej 2,5-latce :) Oczywieście nie zmienia to faktu, że przydałoby się krzesełko Tripp Trapp do robienia wyjątkowych rzeczy na stole :)
Pozdrawiam
Alicja Mikołajczak
alicja7-84@o2.pl

Stół

Przy stole siedzą dzieci

wszystko im ze stołu leci

siedzą na krzesełkach mamy

a na krzesłach dla wygody

koc pod pupę , słownik nowy, stosik gazet

i poduszki

wszystko w zgrabne duże kupki

by wygodnie miały pupki

jedno dziecko pod stół wpadło

w czasie lotu miskę skradło

a poduszki pospadały

co wygodę dawać miały…

Stół zawsze odgrywał bardzo ważną rolę w moim domu rodzinnym. Mimo, że rodzina pięcioosobowa, a mieszkanie w bloku, to rodzice „poświęcili” jeden pokój i powstała duża kuchnia z jadalnią, gdzie centralne miejsce zajmował stół. Stolarz zrobił go na zamówienie, bo musiał być duży. To właśnie głównie przy tym stole toczyło się nasze życie rodzinne. Wiadomo, że domownicy wracają o różnych porach ze szkoły, pracy studiów, więc stół to świetne miejsce żeby wszyscy razem się spotkali. Czasem się zdarzało, że ktoś jadł kolację, ktoś jeszcze obiad, a ktoś inny pił herbatę – ważne, że byliśmy razem. Przyjaciele, osoby często nas odwiedzające zawsze po wejściu do naszego domu kierowały swoje kroki nie do pokojów, nie do salonu, tylko właśnie do tej dużej kuchni, bo tam było życie tego domu.

Niedawno w moim własnym domu pojawił się stół z prawdziwego zdarzenia, nie byle jaki, nie tymczasowy, tylko duży, rozkładany, solidny stół. Wraz ze stołem pojawiły się wygodne krzesła, żeby nikt nie chciał od tego stołu zbyt szybko wstawać. Bardzo bym chciała, żeby również moim dzieciom przebywanie przy stole kojarzyło się z przyjemnością, dlatego towarzyszą nam przy wspólnych posiłkach od pierwszych miesięcy życia.

Ale stół, to nie tylko posiłki i towarzyszące im rozmowy, to także miejsce na prace twórcze. Farby, wyklejanki, szycie na maszynie i inne prace ręcznie są mile widziane przy naszym rodzinnym stole.

Stół… Dotychczas wszystkie posiłki spożywane w pośpiechu, zazwyczaj przy niskiej ławie. Bo żal, że nie mamy swojego miejsca, by w spokoju usiąść, zjeść obiad, porozmawiać. Karmienie synka przy plastikowym, niewygodnym krzesełku – katorga! I dla Nas i dla maluszka. Dlatego śpieszymy się, uciekamy od radości ze wspólnych posiłków… Odkąd w Naszej rodzinie pojawił się wymarzony synek – marzy mi się stół taki duży, bukowy… Najlepiej w kuchni. Bo to serce domu… By wspólnie celebrować każdy posiłek zjedzony w rodzinnym gronie. By wspólnie przy nim rozmawiać, śmiać się. By lata przy nim leciały. By każda na nim rysa w przyszłości sprawiała, że wspomnienia powrócą jak nowe… By brakowało przy nim miejsca, by było ciasno! Pozostało mi tylko wierzyć, że wkrótce marzenia się spełnią i taki duży, rodzinny stół pojawi się w Naszym domu…

Właśnie patrzę na stół…stoi na nim pusty kubek Zosi, miseczka po płatkach z mlekiem, miska z bananami, które babcia kupiła wnuczce w zeszłym tygodniu i nikt od tego czasu ich nie ruszył, kurteczka Maryni,nebulizator, no i komputer męża i na przeciwko mój. Właśnie spacyfikowałam dziewczynki, wykąpane, nakarmione w łóżeczkach leżą i czekają aż zmorzy je sen. Jakieś pół roku temu byłam Perfekcyjną Panią Domu. Ale wtedy właśnie urodziła się Marynia. Jak moja rodzina spędza czas przy stole? Zosia rysuje, zjada posiłki ,bawi się. W między czasie jej zajęcia przerywam bo akurat na szybko mąż wrócił z Marynią ze spaceru, no i na szybciutko trzeba ja przewinąć…trudno, podkład na stół i już zmiana bo zaraz delikatna pupina się odparzy. Zmywamy, coby zachować pozory higieny. Dobra, Zofia może kontynuować swoje prace, ale po kolacji szybciutko kąpiel i do łóżeczka. Dzieci śpią….Stół należy do mnie :D na szybciutko zsuwam ich rzeczy na bok rozkładam komputer, robię herbatę. Teraz godzinka dla mnie. Po całym dniu ta godzina przy stole jest tylko moja. Sprawdzam zaległą pocztę, czytam cóż się wydarzyło w świecie (i tak mam zawsze wrażenie, że w moim świecie dzieje się dużo więcej). Po około godzinie podniosę się, zacznę sprzątać ze stołu, układać w mieszkaniu, zmywać naczynia. Kiedyś wydawało mi się, że piękny stół, zadbane krzesła, tudzież inne meble to świętość w domu, ale wiecie co? Czysty, nieporysowany stół nie uśmiechnie się bezzębnie w taki sposób, że miękną kolana, zadbane obicie na krzesłach nie powie ci, że właśnie narysowało ci laurkę z serduszkiem i następnym razem postara się przy tym pomalować farbą stołu. To daje mi szczęście. Jeśli w przyszłości okaże się, że nie stać mnie żeby zakupić nowe meble, to z przyjemnością nakryję nasz obecny stół czystym obrusem i zaproszę moje dorosłe córki, żeby usiadły, zrobię im herbatkę, podam ciasto i z radością wspominać będę ich dzisiejsze stołowe wyczyny.

Czy naprawdę trzeba jeszcze komuś powtarzać oklepane frazesy jakim to ważnym miejscem jest stół?
Nawet Tomuś to wie.
Teraz tęsknimy i z niecierpliwością czekamy na koniec remontu (gniotąc się i cisnąc u dziadków). Wtedy w naszym kuchniosalonie zamieszka stół i to nie byle jaki: apostolski – na 12 osób. Wreszcie wszystkie autka zmieszczą się na jednym parkingu, a wszelkie próby plastycznych możliwości nie będą ograniczone przez wiecznie uciekające kredki. Nie możemy się doczekać wspólnie spędzonych tam godzin i tego co jeszcze nam się przy tym stole przydarzy.
A chwilkę po pojawieniu się stołu – następna niespodzianka – na świat przyjdzie siostrzyczka. Dla niej też znajdzie się miejsce przy naszym mega-stole, bo jakżeby inaczej. Tomuś będzie ją uczył jedzenia, rysowania, ściągania wszystkiego na siebie, jeżdżenia autkami, stukania sztućcami, gniecenia papierków…rozrabiania i rozbrajania rodziców, płakania i rozśmieszania, przytulania i wściekania…

Przepełnia mnie uczucie szczęścia…radości…to bardzo miłe chwile.Jest ich wiele w ciągu dnia ale tych parę jest innych…takich wyjątkowych… To kiedy jesteśmy razem WSZYSCY – Mama, Tata, starszy Brat, no i Ja..
Czasem przyjedzie przyrodnie Rodzeństwo albo Dziadkowie! Wtedy jest gwarno :) Ale ja to bardzo lubię! Co to jest? nie wiem… czuły głos Mamy, Tata głaszcze, Brat wciska się Mamie na kolana przez co dostaję czasem kuksańca :) Rozmowy, śmiechy, ja jednak póki co doświadczam tego tylko częścią zmysłów. Ale już JESTEM, uczestniczę w tym jednak jeszcze troszkę inaczej niż inni…. Choć siedzę w BRZUSZKU u mamy to na swój sposób „delektuję się” wspólnym posiłkiem lub radośnie „podskakuję” przy wspólnych zabawach :) Co to jedzenie posiłków? Malowanie? Wycinanie? Układanie klocków? Nie wiem jeszcze wielu rzeczy i czeka mnie wiele nowego jednak już WIEM, że te wspólne chwile są piękne :) Niedługo zobaczę nasz mały-wielki świat a w nim STÓŁ stojący na środku pokoju.To przy nim siedzimy podczas tych chwil razem… Niepozorny, nie za duży…a pomimo to przyciągający. Przy stole równie niepozorne drewniane krzesła w tym jedno inne niż reszta. To mojego Brata, pewnie jedna z rzeczy której po nim nie odziedziczę…Czy znajdzie się tam jeszcze miejsce dla mnie? Bardzo tego chcę! Najpierw wtulona w objęciach Mamy, jednak z czasem na swoim własnym miejscu! Gdzieś koło Brata. Razem będziemy się uczyć trudnej sztuki używania sztućców, tworzenia a pewnie też niszczenia! Czuję, że nasz stół chętnie pomieści nas wszystkich. Odkryję, że można na nim robić wiele a jeszcze więcej pod nim! Ograniczać nas z Rodzeństwem będzie tylko nasza wyobraźnia.

Witam serdecznie wszystkich :)
Gdybyż to Stół umiał mówić! Pewnie opowiedziałby wiele. Wszyscy usiedlibyśmy wokół niego, a On rozpocząłby swoją historię – historię o codzienności, naszej codzienności. Czy zastanawialiście się kiedyś co mógłby opowiedzieć o Waszej rodzinie wasz Stół? Ja nie, nigdy wcześniej, aż do teraz.
Myślę, że mógłby na wstępie zwrócić naszą uwagę na zachowanie najmłodszych członków naszej rodziny. Jest cierpliwy, ale czy obtłukiwanie go grzechotkami, smakowanie różnych jego części częściowo bezzębnymi jeszcze buziami jest właściwe? Oj… Zaprotestowałabym!:
-„Stole drogi! Toż to niemowlaki jeszcze! Muszą Cię dobrze poznać, by Cię szanować i pokochać jak my!”
-„Tak, tak… Wiem, ten okres szybko minie. Niech więc poznają przy mnie ten piękny smak wspólnego przebywania i jedzenia w ogóle” – optymistycznie zakładam właśnie taką jego odpowiedź ;)
Myślę, że On lubi jak nasza starsza Latorośl ćwiczy przy nim swoje umiejętności manualne w różny sposób. Najbardziej chyba odpowiada mu malowanie. Czuje wtedy delikatne „mazanie” pędzelkiem po kartce. I nic nie szkodzi jak czasem pędzelek Go „maznie”. Dzięki temu jest bardziej kolorowy. „No dobrze, drogi Stole, nie będę tak szybko Cię myć po malowaniu Małej” – pomyślałabym.
-„A lubisz, jak przygotowujemy na Tobie różne potrawy?”
-„Tak, lubię… Choć boję się krojenia – czasem nóż gdzieś ucieknie i wtedy boli. Wy od razu przyklejacie sobie plasterek, a ja? Cierpię”
-„Przepraszam, od dzisiaj będziemy Cię bardziej ochraniać. Nie chcemy Cię ranić!” – jak mogłam to przeoczyć!?!
Stół kocha „najazdy gości” jak to nazwał – bo dużo gwaru, dużo historii różnych, śmiechu co niemiara. Lubi zabawy „w namiot”, za to nie lubi jak Go przykrywamy obrusem, nic wtedy nie widzi. Zdziwiłabym się kolejny raz. Z obrusem nasz Stół wygląda tak dystyngowanie, tak odświętnie!
Uwielbia wspólną naukę, wiele wtedy się dowiaduje! A jakie mądre pytania zadaje ta nasza najstarsza! Bardzo Mu się to podoba ;)

Być może tak wyglądałaby nasza rozmowa z naszym Stołem, być może inaczej. Jedno jest pewne i niezmienne. Bez Niego – ani rusz! Byłoby pusto, byłoby trudniej. Nasza codzienność toczy się przy nim, na nim, obok niego, często również pod nim. Jest dosłownie podporą, jest takim łącznikiem różnych pokoleń, różnych osobowości, różnych pomysłów, dyskusji, nawet kłótni… Również ozdobą. I na pewno jest naszym towarzyszem, jakkolwiek to brzmi.
Z pozdrowieniami, Aleksandra :)

Czytając post o krzesełku Tripp Trapp jako klasyce skandynawskiego dizajnu uśmiechnęłam się ze wzruszeniem. Kilka miesięcy temu zamieszkaliśmy w Norwegii licząc, że właśnie w Skandynawii znajdziemy nową ojczyznę dla nas i córki, która miała przyjść na świat w lipcu. Prosty, drewniany stół był jednym z pierwszych mebli, które kupiliśmy urządzając wynajęte mieszkanie. Szybko stał się on centralnym miejscem domu Przy nim nie tylko jemy posiłki obserwowani z ciekawością przez naszą teraz już 4-miesięczną córcię, ale także rozmawiamy z dziadkami na skypie, a wieczorami gdy mała już śpi, gramy z mężem w scrabble. Tu także uczę się wieczorami norweskich słówek nasłuchując jak moja rodzina za scianą zgodnie posapuje przez sen. Wydawać by się mogło, że spełnilismy swoje marzenia. Jednak któregoś dnia, zupełnie niezależnie, doszliśmy z mężem do wniosku, że chociaż Norwegia jest krajem wspaniałym pod wieloma względami, to jednak nasze miejsce jest w Polsce. Chcemy aby przy stole, mogli usiąść nasi rodzice i przyjaciele – już nie tylko wirtualnie. Marzę też, że będą na nim rozrzucone książeczki z historiami, których ja sama słuchałam w dzieciństwie, a malutka będzie łasuchować w miseczce z ptasim mleczkiem i krówkami. Tęsknota za krajem wydawać się może ckliwa i niemodna, ale dopiero na dalekiej północy zrozumieliśmy, czym jest dla nas ojczyzna. Wracamy już niebawem i stół jedzie oczywiście z nami:) Mam nadzieję, że postawię przy nim kawałek Norwegii w postaci krzesełka Tripp Trapp, a któregoś dnia stanie się on pretekstem do opowiedzenia córci o przepięknym kraju fiordów, w którym spędziła pierwsze miesiące życia:)

Stół stary, orzechowy, okrągły, na czterech nogach wygiętych, masywnych jak łapy lwa. Na środku salonu stoi tuż pod skandynawską, białą lampą, pamiątką, prezentem ślubnym i klasyką Habitatu w jednym. Na stole obrus. Biały len a na nim wzory ręcznie namalowane przez Tiu Tiu pracownię rysunku. Przy kwiatku z plamą po barszczu siedzi Kasia. Pije kawę, jest zmęczona ale uśmiechnięta. Obok Danek wsuwa spaghetti. Spaghetti Hanuli już w brzuchu. Brudny talerz bardzo koresponduje z brudnymi śladami na obrusie. Olek je powoli, ale za to czysto. Tylko Kalina przy stole nie siedzi, bo leży w koszu obok stołu. Ale już za parę miesięcy i dla niej znajdzie się miejsce przy starym orzechowcu. A że okrągły, z dostawieniem krzesła problemy nie będzie…

Przy stole przede wszystkim jemy ale i bawimy, rozmawiamy. Stół nakryty kocem to świetny namiot. Mniejszy stolik ozdobiliśmy zdjęciami dzieci metodą decoupage.

Zdawałoby się, że dla trzymiesięczniaka stół jest meblem niepotrzebnym. Nic bardziej mylnego! To prawda, Mała jest jeszcze za mała, by przy nim jeść to, co rodzice, ale nie za mała, by cieszyć się rodzinnym śniadaniem, czy to ssąc pierś, czy własne rączki, siedząc na leżaczku. Stół jest też miejscem ćwiczeń na brzuszku, dużo ciekawszym niż podłoga. Z tej wysokości widać całą kuchnię, a na dodatek można popatrzeć jak Mama przygotowuje obiad. Wreszcie, gdy Mama pracuje przed komputerem, jest czas na zabawę. Żeby córa była cały czas na oku, ulubioną pszczółkę wieszamy na brzegu stołu. Czas przy stole to czas rodziny, a rodziną się jest od pierwszego dnia życia.

Nasza codzienność przy stole się skrywa. On właśnie zajmuje centralne miejsce w salonie, nieco poobdrapywany,lecz najlepszy na świecie. On właśnie służy nam, rodzince która to posiadła go
pewnego dnia od pewnych znajomych. Lata mijają i pojawiają się kolejni członkowie rodziny, najpierw futrzak potocznie zwany psem, następnie owoc naszej miłości który z nami gości kolejny już rok.

Stół był i jest świadkiem naszej codzienności, sekretnikiem i towarzyszem chwil dobrych i złych. Przy nim świętowaliśmy nasze małe i duże rocznice, chrzciny, urodziny czy imieniny. Niekiedy stał usłany rózami, a raz czy dwa oblany soczkiem wiśniowym mej sprytnej latorośli. Przykryty pięknymi obrusami, które teraz w szafie samotnie lśnią. Ha… ze względu bezpieczeństwa i zachowania równowagi psychicznej rodzicielki. Raz już dopatrzyłam na moim koronkowym obrusie śladów czekoladowych rączek. Było słodko, lecz tylko mojemu synkowi. Moje żałosne lamenty było słychać ulice dalej.

Teraz on jest świadkiem obiadków rodzinnych mej familii, rysunkowej kreatywności najmłodszego członka rodziny czy merdania ogonem futrzaka. Dziś stanowi doskonałą podkładkę pod książkę czy
laptopa, idealne miejsce na zbożową kawę czy na spory talerz ciasta marchewkowego.

Dziś nie zamienię go na innego, nawet nówka nie działa na mnie tak emocjonująco jak nasz staruszek. Staruszek stół na dobre i złe!

Ni to stolik, ni to ława
przy nim jednak jest zabawa!
Ni to krzesło , ni to pufa
dziecko ciągle coś tam huha !

Ni samemu, ciągle wspólnie
przy stoliku tak ogólnie,

malujemy, rozmawiamy, się śmiejemy
układamy, tworzymy, głupiejemy ;)

Śpiewamy, gramy i piszemy

pocałunki sobie ślemy.
Wszystko razem tu robimy
tym to właśnie się cieszymy !

Bo stół jednoczy rodzinę
siedzimy przy nim dłużej niż godzinę!
Dajemy czasu, wspólnie debatujemy
w krainę marzeń odlatujemy :)

Stół wiele dla nas znaczy. W zabieganym współczesnych życiu jest to nasza oaza. Miejsce spotkań, wspólnych posiłków. Daje nam wytchnienie i czas na bycie razem. Mój syn wkracza w życie przedszkolaka i stół to miejsce ,które otwiera go na samodzielność. Pierwsze samodzielne posiłki, pierwsze małe „dzieła sztuki”, nauka pisania. Stół daje nam wiele możliwości. Przy dobrej herbacie otwieramy nasze serca do szczerych rozmów, godzimy spory, rozwiązujemy problemy i bawimy się z dzieckiem w gry planszowe. Wokół stołu toczy się nasze życie , pętla zatacza kręgi jak okrągły jest nasz rodzinny stół.

Nasza Rodzina spędza czas przy stole śmiejąc się i jedząc. Rysując, rozmawiając, płacząc i siedząc w ciszy. Stół w naszym domu jest miejscem centralnym. To przy nim dzieją się wszystkie rzeczy. Przy nim cała nasza rodzinka składająca się z 4 osób ma chwilkę by się sobą nacieszyć, by się na siebie napatrzeć, porozmawiać czy pokłócić. Nie ma dnia byśmy choć przez moment nie siedzieli przy nim wszyscy razem. Najczęściej zjadamy przy nim posiłki lub pijemy herbatę czy kawę. Zdecydowanie najbardziej lubimy dni wolne, kiedy wszyscy razem mamy możliwość nacieszenia się sobą na wzajem grając w gry lub tworzenia czegoś kreatywnego , co dodatkowo scala naszą rodzinę. Cieszę się, że to właśnie stół jest miejscem który widzi naszą rodzinkę prawie zawsze całą w komplecie. Podejrzewam że widział już on o wiele więcej niż nie jeden człowiek :)

Przy stole spędzamy razem rodzinny czas. Córa już korzysta z tego świetnego krzesełka, a lada moment będzie nam potrzebny drugi dla jej brata. BLW rulez !♡¡

Stół to jeden z najważniejszych mebli – jednoczy całą rodzinę, a nie ma nic ważniejszego. W chwilach, kiedy wszyscy wracają z pracy i zasiadają do wspólnego posiłku – czas zamiera. Nieważne staje się to, co na zewnątrz: zawierucha wydarzeń, gonitwa świata, wyścig szczurów i wszelkie problemy świata. Ważne staje się to, co między nami – nasze relacje i szczere rozmowy, o wydarzeniach dniach, planach, pomysłach, o tym, co leży na sercu… i na wątrobie. Chwile spędzane wspólnie przy stole to chwile tylko dla nas – nie oglądamy wtedy telewizji, nie słuchamy radia, wsłuchujemy się w siebie, jak bije serce naszej rodziny…

Jak nasza rodzina spędza czas przy stole?
A dlaczego tylko PRZY stole? Oczywiście, przy stole – tym kuchennym, drewnianym, gromadzimy się wszyscy, by zjeść wspólnie obiad i kolację, a rano Tosia z mamą jedzą razem wesołe kanapki przygotowane przez tatę! Przy stole spotykamy się, by rysować, kleić i wycinać, by bawić się fasolkami i kasztanami, by układać z liści dekoracje, albo malować łapkami pierwsze dziecięce malowidła. Przy stole pojawiają się też wszyscy (łącznie z 2-miesięczną Blanką w chuście), by przygotować pyszną sałatkę albo wykrawać śmieszne ciasteczka z okazji urodzin albo świąt albo… bez okazji!! A przy stole w Tosinkowym pokoju spotykamy się, by malować, grać, albo po prostu bawić się światłem: pam i jest jasno, pam i jest ciemno! Ale, ale, my nie chcemy spędzać czasu razem tylko PRZY stole! Dlatego POD stołem bawimy się w poszukiwaczy przygód, którzy chowają się przed potwor-mama-ami albo urządzamy naradę wszystkich misiów i lalek (tak tak, to zadanie naszej dowódczyni Antoniny). A NA stole – tym mniejszym, niższym, salonowym – bawimy się w gwiazdy rocka albo przynajmniej piosenki dziecięcej, stajemy z mikrofonem i śpiewamy i tańczymy – dziś „boogie-woogie” a jutro „Take another piece of my heart”, każdy po kolei może być gwiazdą (no, może oprócz Blanki, ale ona za to gra zawsze wspaniale rolę prawdziwej fanki, piszcząc pod sceną), bo przecież stół wytrzymuje, musi wytrzymać, ten ogrom
rodzinnej energii i miłości! No i wreszcie OBOK stołu… obok stołu dzieje się wszystko inne – kulamy się na dywanie, pluskamy w misce z wodą, czytamy książki, sprzątamy razem, wreszcie leżymy przytuleni wszyscy, cała czwórka… bo
taki jest urok małych mieszkań – wszyscy i wszystko jest blisko siebie, a stół, tak, stół jest przecież w centrum, bo nie wiem, czy wiecie, ale właśnie od stołu zaczęło się rodzicielstwo bliskości :-)

Stół- u mnie w domu to takie centrum naszego rodzinnego wszechświata. Tu dzieją się ważne, w dziejach istnienia mojej rodziny rzeczy, które często decydują o dalszym jej życiu. To właśnie przy stole moja córeczka przygotowywana jest do dalszej, samodzielnej egzystencji:) Chodzi mi tu o naukę samodzielnego jedzenia czy picia, ale nie tylko. To także miejsce gdzie się bawimy, rysujemy, malujemy, po prostu spędzamy razem czas. Stół, który znajduje się w centrum naszego mieszkania to także powiernik naszych smutków, o których rozmawiamy siedząc właśnie przy nim. To także miejsce, gdzie planujemy rodzinny budżet: rachunki, pieniążki, które przeznaczymy na rodzinne wakacje czy inne wspólne przyjemności. Nie ukrywam, że stół to swego rodzaju pomocnik: jest duży więc idealnie nadaje się do lepienia pierogów czy drobnych napraw, które wykonuje mój mąż. Ale pomimo tego wszystkiego, nie tym wyróżnia się nasz stół. Wspaniałe w nim jest to, że każdy członek rodziny ma przy nim swoje miejsce, które sprawia, że czujemy się wyjątkowi. A nawet nasz stół gotowy jest przyjąć nowego członka rodziny lub też sporą masę gości.

Czas przy stole to dla nas wyjątkowe chwile, o które należy szczególnie dbać. Współne posiłki, rozmowy budują bliskość i więź między nami. Jest to dla nas intymny czas, kiedy możemy być tylko dla siebie. Wtedy czas zatrzymuje się i nic nie może zburzyć tego stanu. Magia tkwi we wspólnym śniadaniu czy obiedzie. Moja córka uwielbia te chwile i z wielką przyjemnością zasiada do stołu. Ma swoje własne miejsce, o które bardzo dba. Zabiera swoje lale, sadza je na krzesełkach, aby również uczestniczyły w „naszym” czasie. Należy pamiętać, że jest to czas dla rodziny, który trzeba pielęgnować od narodzin dziecka, by wyrobić w nim dobre nawyki żywieniowe. Kuchnia to centralne miejsce w naszym domu, gdzie wspólnie przygotowujemy posiłki, moja córka ostatnio sama robiła placki z jabłkami:) Pozdrawiam Iza

Dzień zaczyna się u nas wcześnie, ostatnio w okolicach piątej, przecieramy zaspane oczy i losujemy ochotnika do robienia kawy. Dla latorośli – mleko. Mniej zaspany rodzic karmi, drugi szczęściarz dostaje zastrzyk kofeiny. Filiżanki zostawiają ślad na czytanej do późna gazecie. Trudno, potem się sprzątnie. Dziecko ląduje na dywanie i z niepojętym dla rodziców entuzjazmem budzi sąsiadów waląc grzechotką w podłogę. Po 7 miesiącach bycia rodzicem nie robi to już na nas wrażenia. Dopijamy spokojnie nasz życiodajny płyn i zaczynamy codzienne krzątanie. Kiedy jest już jasno jemy śniadanie. Dziecko zagląda nam w talerze i niezmordowanie co dnia walczy o frankfuterkę czy jajko. Gdyby mógł mówić pewnie rzekłby poważnym tonem: kaszka? serio? W ciągu dnia każdy ma swoje zajęcia ale jakoś tak się dzieje, że conajmniej jedno miejsce przy stole jest zawsze zajęte. A to wpadnie Babcia na plotki, innym razem Ciotka z prezentem, nagle jest popołudnie i pora obiadu. Znowu spotykamy się wszyscy, czasem wpadnie ktoś z ciastem na deser. I tak mija nam dzień, wieczorem kiedy zasypia dziecko siadamy z laptotem i jak codzień obiecujemy sobie, że tym razem położymy się wcześniej. Na stole pobojowisko, książki, czasem kwiaty chociaż koty regularnie walczą z tym nawykiem obryzając demokratycznie i goździki i róże. Czasem wspominamy, przeglądamy zdjęcia, planujemy wakacje, płacimy rachunki i marzymy jak będzie pięknie za jakiś czas kiedy na stole będzie stał jeszcze jeden mały kubeczek, rozrzucone kredki, kolorowanki i puzzle. Pewnie wciąż jedno miejsce będzie ciągle zajęte.

Stół. U nas stary, drewniany i porysowany. Śniadanie gdzieś tam między gazetami i kubkiem gorącej kawy, do obiadu zawsze ładnie nakryty, kolacja wśród kredek, kartek zamalowanych kolorową tęczą i lasem. Nasz stół tętni życiem i radością. Każdy ma przy nim swoje ulubione miejsce. A pod stołem pies :-)

Stół w naszym domu jest nagminnie eksploatowany,świadczy o tym zniszczony blat na którym zawsze coś leży dzieciowego(piórniki,kredki,farby,plasteliny itp).Stół jest centralnym miejscem w naszym domu,który użytkuje trójka dzieci i my rodzice.Spędzamy przy nim czas razem przy wspólnym posiłku,grach planszowych,robieniu orygami,niebawem ozdób świątecznych,jak i każde z osobna na robieniu lekcji,rysowaniu,malowaniu,lepieniu z masy solnej,budowaniu z klocków.A nieraz po prostu siedzimy i rozmawiamy o minionym dniu :)Dodam że niedługo pojawi sie kolejna nasza pociecha i krzesełko bardzo by nam sie przydało. :)

Ma metr na metr i jest jedyny taki w całym domu i chociaż fornir z
niego odłazi, gromadzimy się wokół niego jakby to było ognisko dające ciepło i
przytulność. Ale nie ten kawałek płyty i stabilne nogi sprawiają to, że czujemy
się tak wyjątkowo, tylko wspólne działania i obecność naszej rodzinki czyni ten
mebel tak wyjątkowym , że chce się do niego wracać.

A wciąż przychodzimy do niego by rozpocząć jakąś
historię z udziałem niesfornego trzylatka i kilku małych pluszaków, które jedzą
z nami obiad, a następnie biegając nieskładnie po stole wpadają w końcu do talerza z zupą. Czasem się
uśmiechamy, a czasem kończymy historię. Ale tylko na chwilę bo rozpoczyna się
nowa historia z udziałem rocznej Łucji,
która chce zobaczyć, z perspektywy nam nie znanej, co dzieje się tam za
krawędzią stołu. Widząc ledwie zarys przedmiotu, chwyta do rączki, nie bacząc
na niebezpieczeństwa, łyżeczkę od herbaty i wpełza pod stół. To tam znajduje
się jej tajna baza, gdzie chowa wszystko.

Stół jest świadkiem wielu wydarzeń od rana do wieczora. To przy nim widzimy
uśmiechy upaciane kaszą na śniadanie. To na jego blat spadają łzy, gdy tłumaczy
się, że nie miś na obrazku nie będzie się ruszać. To tu powstają kolorowe
obrazki prosto z wyobraźni.

I tak akcja za akcją aż do wieczora, kiedy po kolacji stół stoi opustoszały,
taki zwykły i pozbawiony tego czegoś, co daje tylko wspólne przy nim
przebywanie.

Stół, musi pachnieć drewnem, musi być duży i musi być pełen
ludzi! W naszym niewielkim domu stoły są aż trzy! Ten pierwszy, najważniejszy
stoi w salonie. Dzieciaki jedzą, piją, tworzą swoje pierwsze „artystyczne”
projekty, dzięki czemu drewno zabarwiło się już różnymi kolorami farb, kredek
czy pisaków, miliony razy próbowałam go doczyścić, aż w końcu zrozumiałam, że
właśnie w takiej formie jest uroczy. Nie muszę być „perfekcyjną panią domu”,
muszę być mamą, która dba o rozwój swoich dzieci i cieszy się ich szczęściem. Wracając
do tematu stołu. Stół nr 2 to mebel, który pomieści w porywach i 20 osób. Na co
dzień stoi na tarasie. Pamięta wszystkie ważne wydarzenia naszego domu. Chrzciny,
roczki, rocznice, setki grilli, dziesiątki wieczornych zwierzeń przyjaciół,
kilka kłótni i tyle samo przytuleń w ramach „przepraszam”. Bywa też groźny ;)
Siniaki na moich nogach, guzy na czołach kilkulatków, nie może być inaczej,
skoro koncentruje przy sobie letnie życie. Ten stół, to jedyny mebel, który
zabiorę ze sobą do nowe go domu. Trzeci stół, to właściwie nie stół a ława, ale
też ważna. Liczy się zwłaszcza w niedzielę. Kiedy po całym tygodniu gonitwy za
prozą życia (no to poleciałam pompatycznie;)) robimy sobie z mężem kawę, kroimy
ciasto, siadamy na sofie i… milczymy. Słuchamy co mówią dzieci, wsłuchujemy się
w odgłosy domu i wiemy po co tu jesteśmy.

całą rodziną zasiadamy do obiadu, później szybciutko sprzątamy i rozmawiamy oraz gramy z dziećmi w różne gry, rysujemy i najważniejsze co robimy to rozmawiamy ze sobą. Beata

Dla naszych dzieci czas spędzony przy stole często jest czasem spędzanym na stole. Najczęściej młodsza córka (15 mies.) gramoli się po krześle i nie patrząc na to gdzie, sadza swoja szanowną pupcię na stole i czyta książeczki, których zawsze kilka leży na stole. Oczywiście nauczyła sie tego od starszego brata (29 mies.) dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Czasem oboje jednocześnie potrafią stać na naszym stole i tańcząc zwracaja na siebie nasza uwagę. Poza tymi ekstremalnymi sytuacjami, które mrożą krew żyłach juz tylko naszym gościom, a dla nas sa na porządku dziennym, korzystamy ze stołu w cywilizowany sposób ;) Zasiadamy przy nim kilka razy dziennie w różnym składzie, ale do obiadu zawsze razem. Nasz stół to owalny staroć z giętymi nogami ze sklepu z antykami. Jest cudowny, choć zanim dzieci sie pojawiły był w zdecydowanie lepszym stanie. Stół otwiera swoje serce, w którym skrywa dwa dodatkowe blaty, więc po rozłożeniu jest gigantyczny. Przy stole stoją drewniane krzesła po moich dziadkach, a syn dostał w spadku stare drewniane krzesełko do karmienia z czasów mojego dzieciństwa. Tylko córce brakuje do kompletu drewnianego krzesła. Razem stworzymy cudowny komplet :)

Stół to po łóżku drugi nasz mebel kupiony do domu. Przypomina mi dzieciństwo, gdy niedzielne śniadania i obiady zjadaliśmy przy stole, przy nim toczyło się życie towarzyskie moich rodziców. Dziś to ważny punkt centralny w moim domu. Przy stole jadamy posiłki, pijemy kawę, rozmawiamy, uczymy, planujemy. Dla syna to baza pod zabawę i centrum dowodzenia, dla mnie odskocznia od codzienności i chwila z filiżanką kawy, dla męża miejsce pracy, dla naszej 6 miesięcznej córci po prostu duża zabawka.

Może dla niektórych zabrzmi to dziwnie, ale w naszym domu jest tylko jeden stół. Nie mamy jadalni, a kuchnia jest niewielka, więc całe życie rodzinne i towarzyskie kręci się wokół stołu w dużym pokoju.

Jak spędzamy czas przy tym stole? Wesoło!

Przy nim jemy i pracujemy tworząc dziecięce arcydzieła. Na nim gramy w różne gry i układamy puzzle. Przy tym stole jem z mężem romantyczną kolację (gdy dzieci smacznie już śpią), albo też lepię z ciastoliny „prezenty dla babci” z moją czterolatką. Przy stole maluję z 2,5 letnim synkiem i odrabiam zadania na angielski z córeczką.

To właśnie stół jest świadkiem każdej uroczystości w rodzinie – jest tylko jeden, więc towarzyszy nam przy wszystkim, co ważne w domu. Podejmowaliśmy przy nim kluczowe decyzje dla naszej rodziny, płakaliśmy przy smutkach i śmialiśmy się przy sytuacjach zabawnych.

Tak sobie teraz pomyślałam, że to taki członek rodziny, bo jest z nami zawsze od zawsze (czyli od kiedy się pobraliśmy, poprzez te kilka lat, gdy pojawiły się na świecie dzieci i dom zaczął tętnić życiem).

Niby taki nieistotny mebel, a bez niego nie bylibyśmy spędzać czasu razem. Tak – stół to prawdziwy skarb! Brakuje tylko krzeseł, bo póki co, nawet obiad jemy siedząc na kanapie i pufach, bo na duże krzesła nie ma miejsca. A krzesełko Stokke mogłoby się z naszym stołem zaprzyjaźnić.

Moja rodzina składa się z sześciu osób,
Czas przy stole spędzamy w różny sposób.
Rankiem wspólnie śniadanie przy nim jemy,
Rodzinną atmosferą się delektujemy.
Rozmawiamy, żartujemy i się uśmiechamy,
Dobry humor na cały dzień sobie zapewniamy.
A kiedy mąż jest w pracy, ja z dziećmi zasiadam,
Różnego rodzaju puzzle i klocki układam.
Uczę ich czytania, pisania, myślenia logicznego,
Rysowania i sprzątania po sobie tak ważnego.
Gdy obiad z córkami przygotowuję,
Na nim ciasto na zamianę każda wałkuje.
Ubaw wszystkie mamy przy tym po pachy,
Gdy nad stołem unoszą się obiadu zapachy.
Później stół synowie szybko sprzątają,
Szklanki, sztućce i talerze do posiłku rozkładają.
Gdy mąż wraca z pracy do jedzenia zasiadamy,
to co robiliśmy od rana mu opowiadamy.
Wieczorem znów przy stole siadamy,
I w karty sobie tak rodzinnie gramy.
Z dziećmi zadania domowe odrabiamy,
A później znów do gry zasiadamy.
Później już tylko kolacja przy stole nas czeka,
Ach jak przy tym stole miło czas ucieka!
Tak właśnie ten stół nasz wspaniały,
Towarzyszy nam przez dzień cały.
A teraz kolejny maluszek już w drodze,
pora przygotować mu przy stole własną loże :)

Ze stołem wiążą się moje ważne wspomnienia z dzieciństwa i okresu dorastania: moi rodzice w ważnych sprawach rodzinnych organizowali „narady przy okrągłym stole” gdzie każdy członek rodziny mógł się wypowiedzieć na dany temat. Czułam się wtedy naprawdę pełnoprawnym członkiem rodziny, czułam się ważna, czułam, że moje zdanie ma znaczenie. Tak – przy stole w naszym rodzinnym domu naprawdę dzieci są ważne! Z moim Synkiem – już przedszkolakiem – bardzo lubimy gotować i jeść, jednak wstyd przyznać, przy stole spędzamy wspólnie niewiele czasu, więcej na podłodze czy na łóżku… Może wygrane krzesełko komfortowo to zmieni? Do naszej rodziny dołączyła niedawno Julijka – moja mała siostrzenica. Ona osobiście mogłaby przetestować to krzesełko od początku do końca :-) Wiem, że na takim krzesełku nasze dzieci poczułyby się naprawdę ważne – jak ja przy okrągłym stole, wiele lat temu :-)

Zasłyszane przy stole:
– Ti amam stol mama, tata (tłum. Tosia je z mamą i tata przy stole). Tu moja mama Ziuzia, tu mój tata Malcin, tu duzia Tosia (tłum. Tu siedzi moja mama, tu siedzi mój tata a tu duża Tosia. *Tak naprawdę Tosia jest mała, ale od dwóch miesięcy jest szczęśliwa posiadaczką siostry i od tego czasu jest już „duzia”)
– Ti amam jajo, kolo, budyn. (tłum. Tosia je jajko, oliwki i budyń)
– Ja Ti seść (tłum. Ja Tosia mam dwa lata) .
– Ja mam dije nóź (tłum. Ja mam widelec i nóż)
– Ssio kot to muje amam, kot gonek fuj (tłum. Odejdź kocie to moje jedzenie, zabieraj ogon z talerza)
– Ja Ti mam ti, aaa aa a kot (tłum. Ja Tosia mam kredki i rysuję kota. *Wszystko zawsze przypomina kota).
– Dinia Tata Malcin Ti nóź (tłum. Tosia z tatą wycinają dynię, nożem)
– Mama to pacie (tłum. Mamo Blanka [młodsza siostra płacze)
– Nie amam, baba (tłum. Nie chcę jeść, chcę bajkę ewentualnie chce zadzwonić do babci)
– Duzia Tosia baba baba (tłum. Duża Tosia chce obejrzeć bajkę ) [nie Tosiu jeszcze za wcześnie na bajkę]. Tosia prosie ciasio (tłum. Tosia prosi o ciasto, *Tosia wie, że ciężko odmawia się dwa razy z rząd)

Itd. Itd.
Można by tak pisać długo, gdyż dużo czasu wspólnie spędzamy przy stole a jest nas coraz więcej.

Stół pojawił się u nas mniej więcej w momencie narodzin córki. Do tej pory we dwójkę jakoś sobie radziliśmy – choć teraz pisząc te słowa zastanawiam się jednocześnie jak to było w ogóle możliwe?! Na początku naszej przygody ze stołem pamiętam wspólne posiłki – my jedliśmy, a Maja ochoczo rzucała jedzeniem w różnym kierunkach i była z tego powodu przeszczęśliwa (wiedziała, że mama lub tata przyjdą z pomocą i podniosą to co tak fajnie leciało). Potem zaczęły się wspólne rozmowy – gaworzenie, pierwsze słowa, a potem przyszedł upragniony czas na krótkie zdania. Teraz widząc córkę uśmiechniętą, zajadającą zupę, klepiącą się po brzuszku i mówiącą do mnie „mniam mniam” przyznam, że trochę rozklejam się z radości. Oprócz wspólnego jedzenia, rozmów (czasem do późnych godzin), śmiechów – stół stał się naszą małą przestrzenią twórczą – rysujemy, malujemy farbami (czasem kartkę, czasem stół, a czasem ręce), lepimy jeże z masy solnej, stemplujemy marchewkami lub ziemniakami, robimy zwierzyniec z rolek po papierze toaletowym i świetnie się przy tym bawimy. Najważniejsze, że razem! A do tego nasz stół jest naszym małym prywatnym miejscem do: poznawania siebie, wspólnego świętowania, spotkań z rodziną, przyjaciółmi czy sąsiadami, fotografowania chwil, rozwałkowywania ciasta na pierniczki, pisania pracy dyplomowej, czytania ulubionej książki i picia porannej kawy, rozkoszowania się widokiem jesiennych liści za oknem, czasem słodkiego leniuchowania i nic nie robienia, a czasem wręcz przeciwnie do aktywnego myślenia, całowania, śmiania się do łez i wytężonego wysiłku umysłowego podczas gry w planszówki :) I chyba mogłabym tak jeszcze pisać i pisać, bo „stołowych” wspomnieć z ostatnich dwóch lat mamy naprawdę wiele.

Niby nic – deska, cztery nogi – zwyczajny mebel. A jednak … Jednak stół to miejsce, które nas jednoczy. Nad przesoloną pomidorową jesteśmy ze sobą i dla siebie.

Krzesełko Tripp Treapp sprawi, iż najmłodszy członek rodziny nie będzie oddzielony żadną tacką, własnym „mini stołem”, lecz od samego początku zostanie włączony w przestrzeń naszego rodzinnego stołu.
Niby nic – deska, cztery nogi. A jednak to przy stole najpełniej jesteśmy Rodziną.

Przepis na dobrą atmosferę przy stole

Przepis na dobrą atmosferę przy stole prosty jest szalenie.
Pierwszy i najważniejszy składnik to, oczywiście, jest JEDZENIE:
smaczne i urozmaicone, w kolorach tęczy, że tak powiem,
przygotowane z sercem oraz dbałością o rodzinki zdrowie.
Drugi element – CELEBRACJA. Niech się posiłki stają świętem,
a zawsze będą wokół stołu widoczne buzie uśmiechnięte.
Niech ładny obrus na stół wskoczy, serwetki, sztućce oraz kwiaty,
może się znajdzie gdzieś w kredensie ozdobny dzbanek do herbaty?
Po trzecie – ZMIANY! Niech rotują pomysły na dania, wystroje,
niech się zmieniają nieustannie – takie jest skromne zdanie moje.
Po czwarte – niech się domownicy razem w pichcenie bawią, a nie
tylko czekają na posiłki – liczy się ZAANGAŻOWANIE!
Po piąte wreszcie – KONWERSACJA. Niech telewizor siedzi cicho,
znikną komórki i tablety czy inne nowoczesne licho…
Posiłek ma być takim czasem, gdy sobą cieszy się rodzinka,
czasem rozmowy i wspólnoty rodziców, córki oraz synka.
Wszystkie składniki te miksować trzeba codziennie. Wciąż od nowa!
A wtedy co dzień atmosfera przy stole będzie wyjątkowa! :)

Pozdrawiam!
Nulek
anulawawrzyniak@gmail.com

W mojej trzyosobowej rodzinie czas przy stole spędza się w różny sposób –
każdego dnia inaczej :) Wraz z mężem mamy wiele pomysłów na to jak
wspólnie organizować sobie czas zasiadając przy tym do stołu. Nasza mała
pięcioletnia córeczka uwielbia te nasze „stołowe schadzki” – tak
nazwaliśmy nasze wspólne spędzanie czasu przy pięknym drewnianym stoliku
w kolorze orzechowym umiejscowionym w jadalni. Wiadomo jak każda
kochająca się rodzina trzy razy w ciągu dnia zasiadamy do stołu do
wspólnych posiłków: śniadania, obiadu i kolacji. Nie są to tylko
odbębnione minuty podczas, których wpatrujemy się w talerze i czekamy z
niecierpliwością, aby szybko odejść do stołu. Wręcz przeciwnie. Jedząc
również rozmawiamy, żartujemy, a co najważniejsze cieszymy się swoją
obecnością ! Jest naprawdę wspaniale ! W ciągu dnia często jeszcze
zasiadamy do tego stołu, w którym każdy ma swoje wyznaczone miejsce.
Jako, że mój mąż i córka uwielbiają układać puzzle, sklejać modele
samolotów codziennie towarzyszę im przy takowej zabawie, która i mi
sprawia wiele frajdy. Czasem lubimy pograć sobie w karty z córką, lub
gdy ona smacznie śpi, sami we dwoje popijając przy tym lampkę wina. Stół
ten przeznaczony jest również do nauki. Uczymy przy nim córkę pisania,
czytania i malowania, a czasem pokuszę się także o tworzenie z nią
różnych postaci z modeliny i plasteliny. Sprawia nam to naprawdę wiele,
wiele radości. Kiedy odwiedzają nas przyjaciele z nimi również ochoczo
zasiadamy do owego stołu, przy którym zawsze jest wspaniała atmosfera.
Stół w domu to naprawdę rzecz święta, o której każda rodzina musi
pamiętać. Z własnego doświadczenia wiem, że wspólne zasiadanie do stołu
jednoczy rodzinę.
moniaaa777@gmail.com

Moje pierwsze wspomnienia dotyczące spędzanego wspólnie czasu przy stole dotyczą świąt, weekendów i wakacji spędzanych w domu dziadków. Byłam wtedy jeszcze dzieckiem, ale doskonale pamiętam długi, rozkładany stół w salonie u dziadków. W centralnym miejscu, u szczytu stołu siedział dziadek. Po bokach, moi rodzice, ciocie, kuzynki, a pod nogami biegał psiak. Spędzałam tam dużo czasu, czasem się śmialiśmy, czasem kłóciliśmy, jedliśmy, graliśmy w gry i oglądaliśmy filmy pokroju „Dynastii” ;) przy których babcia mówiła zawsze „cicho, cicho” ;)
Z biegiem lat gdy dziadkowie byli coraz starsi sprzedali dom i przeprowadzili się do bloku (bo to mniej obowiązków na stare lata) wszystko zaczęło się zmieniać. Stół zrobił się mniejszy i rodzina się skurczyła. Zmarł mój tato, ktoś się rozwiódł, dzieciaki podrosły i już nie tak chętnie spędzały weekendy u dziadków. Wszystko zaczęło się wykruszać i psuć.

Dziś nie ma już stołu u dziadków, bo została sama babcia. Dziś jest stół w domu mojej mamy, gdzie niestety nie ma tej atmosfery, nie ma tych szczęśliwych ludzi. Jest milion problemów, każdy ma swoje życie, każdy ma swojego smartphona. Tak, tak specjalnie o tym piszę bo mimo, iż jestem wielką fanką nowych technologii widzę jak one zaburzają relacje pomiędzy ludźmi (chociaż potrafią być też bardzo pomocne). Myślicie, że się mylę? To teraz pomyślcie ile razy siedząc w domu/ kawiarni/ restauracji przy stole* (niepotrzebne skreślić) zamiast rozmawiać ze swoimi współtowarzyszami wpatrywaliście się w telefony/ipady/laptopy* (niepotrzebne skreślić).

Obawiam się, że częściej zapominamy jak ważny był stół i dom w naszym życiu, i zapominamy o prawdziwym pojęciu tych słów. Bo stół i dom, to nie są rzeczy to jest multum emocji, które się tam rodzą, żyją i czasem tam umierają.

U nas przy stole siedzi ich troje. Ja, małżonka i nasz syn (wiek 18 miesięcy). Właściwie to rzadko siedzimy przy stole, praktycznie tylko wtedy kiedy jemy razem wspólnie posiłki, kiedy próbujemy nakarmić syna z mniejszym lub większym sukcesem. Synek woli biegać, szaleć i skakać po kanapie zamiast siedzieć przy stole, no może ostatnio siedzi trochę więcej bo zaczyna się interesować rysowaniem kredkami świecowymi. Codziennie wracam późno z pracy. Żona sama siedzi z dzieckiem przy stole. Jednak w weekendy zawsze jemy wszystkie posiłki razem przy stole, bez telefonu, bez telewizora ale z towarzyszącą nam muzyką z radia. Dawno temu do nauki jedzenia kupiliśmy synowi krzesło zmywalne. Dość długo spełniało swoją funkcję ale zaczyna się u nas „bunt dwulatka” i synek protestuje, nie chce już w krzesełku siedzieć mimo, że wygląda ono na wygodne. Wystarczyło, że raz u babci posiedział na dużym krześle ponieważ babcia nie ma krzesełka dla dziecka i tak mu się spodobało, że…no właśnie, chce być dorosły i już. Tripp Trapp oj przydałbyś się dla Jasia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.