Kategorie
NATULI

Magda Karpienia – Rozmowa o mleku mamy i mleku modyfikowanym

Rozmowa z Magdą Karpienia – mamą trójki dzieci, jedyną aktywną w Polsce Liderką międzynarodowej organizacji non – profit La Leche Leauge, światowego autorytetu w dziedzinie karmienia piersią

Rozmowa z Magdą Karpienia – mamą trójki dzieci, jedyną aktywną w Polsce Liderką międzynarodowej organizacji non – profit La Leche Leauge, światowego autorytetu w dziedzinie karmienia piersią.

karmienie-piersia1

Dzieci są ważne: Jaki pokarm jest najlepszy dla niemowlęcia?

Magda Karpienia: Jak dla każdego małego ssaka najlepszym pokarmem jest mleko jego mamy. Tylko kobiece mleko jest w 100% przystosowane do potrzeb dziecka. Jest najlepiej przyswajalne i trawione bez obciążania niedojrzałego układu trawiennego dziecka, a jednocześnie zawiera wszystkie składniki potrzebne na danym etapie życia malucha. A przede wszystkim jest substancją żywą, więc zmienia się w zależności od potrzeb.

Uwaga! Reklama do czytania

Poród naturalny

Świadome przygotowanie się do cudu narodzin.

Karmienie piersią

Twoje mleko to cudowny dar. Naucz się nim dzielić.

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

DsW:Czy mama może nie mieć pokarmu, może mieć go za mało albo złej jakości? Co robić jeśli jest któryś z tych problemów? Czy zawsze można wyjść z takiej sytuacji?

MK: Nie ma czegoś takiego jak pokarm „złej jakości”. Nasze piersi nie dostają certyfikatów i norm jakościowych, bo nie muszą. Natura świetnie wie, co robi, pokarm produkowany przez kobiece piersi jest zawsze najlepszej jakości dla konkretnego dziecka konkretnej mamy. Co do ilości pokarmu, istnieje prosta zasada – jeśli dziecko dostaje pierś wtedy, kiedy potrzebuje, i tak długo jak potrzebuje, pierś nie jest zamieniona na smoczek i/lub butelkę, a dziecko nie ma problemów ze ssaniem, to i braków w mleku nie będzie.

Piersi są jak fabryka, jest popyt, zatem jest podaż. Dziecko ssie = piersi produkują. Mleko tworzy się w organizmie od ok 16. tygodnia ciąży. W chwili gdy łożysko oddziela się od jamy macicy, organizm dostaje sygnał, że „ruszamy z produkcją”. Nie ma znaczenia, czy łożysko oddzieliło się w skutek porodu naturalnego, czy przez cesarskie cięcie. Mleko jest w piersiach już od dawna, a organizm matki jest nastawiony jest na produkcję. Niezmiernie rzadko zdarzające się zaburzenie hormonalne czy krwotok przy porodzie mogłyby spowodować opóźnienie w „starcie” produkcji mleka „pełną parą” po narodzinach dziecka. Ale to też nie oznacza wcale, że mama nie może karmić piersią. Produkcja trwa jeszcze długo po tym kiedy dziecko przestanie być karmione. Laktacja może wygasać nawet 2 lata, więc nie trzeba się obawiać, ze mleko z dnia na dzień się skończy.

Ostatnio w międzynarodowym gronie Liderek LLL rozmawiałyśmy o statystycznych procentach kobiet, które fizycznie nie są zdolne do karmienia piersią. Niedawno mówiło się, że tych kobiet jest na świecie mniej niż 1%. Teraz jest teoria, że może to być około 2-5%. Zdecydowana większość z nich może jednak karmić za pomocą SNS (system wspomagający karmienie. Do sutka przyczepiona jest rurka, której drugi koniec umieszczony jest w butelce z pokarmem. Dziecko ssąc pierś pobiera równocześnie mleko z piersi mamy i  butelki. To zapewnia odpowiednią stymulację piersi, niezbędną bliskość, a dziecku wystarczająca ilość pokarmu). Pewnie, zdarza się, że mama na swojej mlecznej drodze spotyka różne przeszkody. Nie zawsze jest łatwo, lekko i tak po prostu… Znam mamy, które karmią jedną piersią pomimo mastektomii. Znam mamę, która mimo że od porodu karmiła dziecko swoim odciągniętym mlekiem i ani razu nie miała go przy piersi, to po 4 miesiącach przeszła na wyłączne karmienie piersią. Znam mamy adopcyjne, które wzbudziły sobie laktację. Znam cudowną, wspaniałą historię mamy, która zapadła w śpiączkę po porodzie i…. karmiła piersią! Przystawiano jej dziecko przez kilka tygodni. I to karmienie najprawdopodobniej pomogło jej się ze śpiączki wybudzić. Wspaniałe, budujące historie, nawet jeśli czasami jest naprawdę beznadziejnie trudno. Zawsze kiedy pojawiają się jakieś schody czy wątpliwości, warto skorzystać z pomocy lub wsparcia. Można kontaktować się z wolontariuszkami La Leche League, można z Certyfikowanymi Doradcami Laktacyjnymi. Każda z tych osób ma, a przynajmniej powinna mieć, wiedzę i umiejętność, by pomóc mamie i dziecku. Tu zahaczamy o kolejny temat, wsparcia dla młodej mamy. No ale to o tym pewnie innym razem…

Wiadomo, że dobry poród to jeden z gwarantów dobrego mlecznego startu, jego przebieg ma wpływ na rozpoczęcie karmienia piersią. Mam takie przemyślenia, że te statystyczne zmiany w procentach wynikają z tego, że jesteśmy pokoleniem mało/krótko karmionym piersią. Ludzie, którzy byli karmieni piersią mają więcej receptorów oksytocynowych niż ci, którzy nie byli. Zastanawiam się więc, czy pokolenie ludzi, którzy jako dzieci nie byli karmieni piersią, nie byli wychowywani w bliskości, byli zostawiani do wypłakiwania się, czasem byli zostawiani w tygodniowych żłobkach (i te wszelkie inne kwestie, które wpływają na produkcję oksytocyny) mają większe problemy z naturalnym porodem i  karmieniem piersią? To tylko taka luźna myśl, niepoparta żadnymi badaniami. Jednak ciekawa, prawda?

DsW: W jakich sytuacjach powinno się dokarmiać dziecko po porodzie jeszcze w szpitalu? Czy nie uważasz, że robi się to zbyt często?

MK: Uważam.
Uważam za skandal to, co robi się w szpitalach, odbierając mamom pewność siebie i rzadko kiedy ofiarowując prawdziwe wsparcie. Nie mówię, że w ogóle wsparcia nie ma. Ale jest zdecydowanie za rzadko.

Każde zachowanie dziecka, które jest inne niż byśmy chcieli interpretuje się jako powód do dokarmiania. Dziecko płacze po trudnym porodzie lub z tysiąca innych przyczyn – mama słyszy, że to wina jej mleka. Dziecko chce być przy piersi cały czas, by zapewnić sobie bliskość mamy – znów sugestia, że to wina mleka, że dziecko się nim nie najada. Dziecko śpi – źle. Nie śpi – źle. Ma żółtaczkę – też mleko mamy winne. Na niemal każda sytuację rozwiązanie jest jedno – dać mieszankę. Czasami odnoszę wrażenie, że chodzi tylko o to, żeby dziecko trzymało się w wymyślonych przez kogoś normach i tabelkach, a nic innego się nie liczy.

W ogóle nie bierze się pod uwagę warunków, w jakich dziecko przyszło na świat, jaki był poród, czy dziecko było z mamą od razu i długo, czy je rozdzielono. Jak reaguje na sztuczną witaminę K, szczepienia czy inne zabiegi medyczne. To są tematy, których się nie rusza zwalając wszystko na to nieszczęsne mleko mamy.

Czasem dokarmiać trzeba, jasne. Są wcześniaki oddzielone od mamy i szpital, który jakby programowo nie daje kobiecie szansy choćby spróbować karmić piersią. Mimo że mleko, które ona produkuje, jest idealnie do wcześniaka dostosowane. (Co ciekawe, nasz rząd refunduje mleko modyfikowane, a laktatorów już nie, hmm…). Czasem mama po trudnym porodzie jest w takim stanie, że bez pomocy, nazwijmy to, logistycznej nie daje sobie rady, a tej pomocy nie ma. Czasem dziecko ma wadę anatomiczną, np. krótkie wędzidełko podjęzykowe, którego w szpitalu nie zauważono, maluch „leci‟ na wadze itd. Tylko dlaczego dokarmiamy od razu butelką z mlekiem modyfikowanym? Dlaczego nie odciągniętym mlekiem mamy albo mlekiem z banku mleka? Dla mnie to jest skandal. Przekonano nas, i przekonuje się cały czas, że mleko modyfikowane to najlepszy zamiennik kobiecego mleka, że jest niemal tak samo dobre. A to nie jest wcale prawda. Szpitale odsyłają mamy do domu z darmowymi próbkami mieszanek! Pomijając łamanie Kodu WHO, to to jest w moim poczuciu absolutnie niedopuszczalne!

karmienie-piersia2

DsW: Ile czasu (średnio) kobiety karmią piersią w Polsce? Jak sytuacja wygląda na świecie?

MK: To tak naprawdę trudno zbadać. Nie opłaca się nikomu przeprowadzanie takich badań na szeroką skalę. W Polsce badano mamy w jednym województwie i karmienie piersią powyżej 6 miesięcy to tylko 14%.

Analizowałam ostatnio bazę WHO i Childinfo w kontekście tego, jak długo karmi się piersią w różnych krajach, rozmawiałam tez z Liderkami LLL na świecie. Są to dane statystyczne, wiadomo, niektóre sprzed 10 lat. Dla wielu krajów europejskich brak jest danych. Generalnie mam taki wniosek, że im bardziej kraj opanowany przez cywilizację zachodnią, tym odsetek karmienia piersią jest niższy. Np. w Nepalu, Afganistanie, Bangladeszu ponad 90% dzieci jest karmionych piersią w wieku 2 lat. U nas jest to bodajże 4%. Generalnie Polska blado w tych statystykach wypada i tak patrząc na nie i porównując dochodzę do wniosku, że wpływy koncernów produkujących mleko modyfikowane są okropnie silne.

I w ogóle z tych statystyk wynika, że na całym świecie tylko ok. 39% dzieci jest wyłącznie karmiona piersią w pierwszych 6 miesiącach życia. Wiem, że statystyka ma swoje prawa, ale smutne to strasznie. Przecież karmienie piersią to najbardziej naturalna i najzdrowsza czynność!

DsW: Dlaczego kobiety rezygnują z naturalnego karmienia na rzecz sztucznych mieszanek?

MK: Trzeba by się tych kobiet zapytać. Z mojego doświadczenia najczęściej ze strachu i niewiedzy. Z przekonania, że z ich mlekiem coś jest nie tak. Że dziecko jest głodne, że nie umieją karmić, że piersi nie takie jak trzeba. Czasem ze zmęczenia, no bo po mieszance czasem śpi dłużej (no czasem śpi. Bo organizm wyłącza wszelkie funkcje i skupia się na trawieniu, mleko modyfikowane mocno obciąża układ trawienny małego dziecka.). I znów uogólniając – z braku odpowiedniego wsparcia. Podkopuje nam się tę wiarę w swoje możliwości już od samego początku. Te wszystkie kolorowe gazetki, pokazujące śpiące słodko w swoim łóżeczku niemowlę i szczęśliwą, wypoczęta mamę. Te porady „jak karmić‟ typu: „zrelaksuj się przed karmieniem, otocz się tym co lubisz‟ itd. A tu nagle rzeczywistość, nieprzespane noce, nieprzewidywalny noworodek, który chce być przy piersi 28 godzin na dobę, teściowa, która mówi, że mleko pewnie słabe i dziecko głodzą, położna, która ściska piersi i twierdzi, że „nie leci‟, a w tle głowy myśl, że przecież mm „jest niemal tak samo dobre jak mleko mamy‟.

Kobieta chcąca jak najlepiej dla swojego maleństwa, słuchając co wieczór płaczu, który może być tak naprawdę komunikacją zupełnie innych potrzeb albo odreagowaniem bodźców, sięga po sztuczne mleko, no bo przecież jest tak samo dobre.

Są też kobiety, które wracają do pracy po urlopie macierzyńskim i uważają, że wtedy już się nie da karmić piersią. Albo czują presję społeczną, bo to już „takie duże dziecko‟… Słowem, wiele może być powodów, tak jak wiele jest matek. I mianownik często jest wspólny – brak wsparcia.

DsW: Czy powody zmieniły się w ostatnich dziesięcioleciach?

MK: Trudno powiedzieć, bo nie badałam powodów do przechodzenia na mieszankę kilkadziesiąt lat temu. Nasze pokolenie było karmione z zegarkiem w ręku, bo takie był zalecenia. Zalecano także wprowadzenie soku jabłkowego i marchewkowego w drugim miesiącu życia (brrrr…). Kobietom siadała laktacja, to prawdopodobnie był najczęstszy powód.

DsW: Kiedy powstały mieszanki? Czy przed tym okresem każde dziecko było karmione piersią? Czym karmiono dzieci w przypadku, gdy nie były karmione naturalnie przez matkę?

MK: Mleko modyfikowane powstało jakieś 150 lat temu. Przed tym czasem dzieci były karmione piersią. Wśród ludów pasterskich, w których hoduje się dojne zwierzęta, dzieci piją wyłącznie mleko mamy. Nie ma jednak wątpliwości, że to te ludy zaczęły wykorzystywać mleko zwierzęce, np. do karmienia osieroconych noworodków.

Historia powstania mleka modyfikowanego jest niezmiernie ciekawa. Po internecie krąży rzewna opowieść o tym, jak niemiecki chemik chcąc ratować dzieci, które nie mogły być karmione piersią, a które karmiono niepasteryzowanym mlekiem kozim i krowim, stworzył mieszankę dla dzieci. I że dzięki tej mieszance uratował życie noworodka, który odmawiał piersi. Tylko gdy przyjrzymy się tematowi uważniej, to się okazuje, że to była mieszanka mąki pszennej, grochowej i trochę mleka krowiego. To musiał być naprawdę zdrowy noworodek, że ten eksperyment wytrzymał. Oczywiście nie dziwi fakt, że nazwisko owego chemika pokrywa się z nazwą czołowego koncernu produkującego mleko modyfikowane. Pomijam już fakt, że to mleko końskie i kozie, obok szympansiego, są najbliższe składem mleku ludzkiemu.

A jak podrążyć temat jeszcze trochę, można znaleźć informację o nadwyżkach w mleczarniach i poszukiwaniach nowych rynków zbytu, tak samo jak o nadwyżkach roślin strączkowych (stąd mleko na bazie soi)

DsW: Czym różni się mleko mamy od mieszanek dla dzieci?

MK: Najprostsza odpowiedź to…wszystkim. Przede wszystkim mleko kobiece jest substancją żywą. Często powtarzamy to zdanie, ale nie mam pewności, czy jest jasne, o co naprawdę w tym chodzi. Wyobraźmy sobie dziecko, które chodzi po podłodze czy podwórku i, jak to jest w jego naturze, bierze do buzi wszystko, co znajdzie. Kamień, patyk, koci żwirek, piasek, trawkę itd. Wskutek tego w jego buzi pojawiają się bakterie. Kiedy dziecko zostanie przystawione do piersi po wesołej zabawie te bakterie przekazuje mamie. I ona NATYCHMIAST wytwarza odpowiedź immunologiczną, czyli ochronę na te konkretne bakterie. I przekazuje je od razu w mleku, które dziecko właśnie pije. Znasz jakiś inny preparat, który tak działa? Bo ja nie. To jest tylko jeden przykład. Mleko mamy zmienia się w trakcie jednego karmienia, w zależności od pory dnia, roku i pogody za oknem. Dziecko potrzebuje protein? Proszę bardzo – w mleku jest odpowiednia ilość protein. Więcej tłuszczów? Uprzejmie proszę – już organizm mamy odpowiada na te potrzebę. Więcej witaminy B w stosunku do np. witaminy A? Nie ma problemu – mleko się dostosuje. Powiem więcej – kiedy mama karmi tandem, czyli starszaka i malucha, jej organizm (poza okresem noworodkowym) dostosowuje mleko w zależności od potrzeb dzieci. Dla jednego tak, dla innego inaczej. Organizm mamy to precyzyjna fabryka, w której wytwarzana jest najdoskonalsza substancja.
Mleko modyfikowane jest zawsze takie samo, zmienia się je tylko w miarę jak dziecko rośnie, czyli mleko początkowe, mleko następne itd. Nie jest dostosowane do indywidualnych potrzeb.

Nie chcę tu teraz mówić o zanieczyszczeniach w mleku modyfikowanym, o błędach w produkcji itd, bo kto dociekliwy to sam te informacje znajdzie. Natomiast nieprawdą jest mówienie, że mleko modyfikowane jest najdoskonalszym odpowiednikiem mleka kobiecego. Nie jest. I nigdy nie będzie.

I jeszcze jedna kwestia – ja świetnie rozumiem, że są sytuacje, kiedy wprowadza się mleko modyfikowane do diety dziecka. Sama byłam karmiona piersią 2 miesiące, całe swoje niemowlęce życie spędziłam na mieszance. Wiem o tym, że są np. dzieci adoptowane, których mamy nie mają siły wzbudzać u siebie laktacji. Są sytuacje, kiedy dziecko ma niezdiagnozowane za krótkie wędzidełko podjęzykowe (niestety z diagnostyką wędzidełka w naszym kraju jest naprawdę kiepsko) i po prostu musi być dokarmiane, mama nie ma wsparci,a by znaleźć w sobie siły do odciągania, a, jak wiemy, banki mleka to w Polsce rzadkość.

Uważam, że mleko modyfikowane powinno się traktować jak antybiotyk, czyli używać w razie wyjątkowej potrzeby, kiedy wszelkie inne metody zawiodą. A nie jako rozwiązanie wszystkich problemów, bo przecież „to takie dobre i doskonałe”.

DsW: Ile czasu optymalnie powinno się karmić piersią?

MK: Optymalnie? Tyle, ile dziecko chce. Dzieci naprawdę same wyrastają z karmienia piersią i naprawdę nie jest tak, że im dziecko starsze, tym trudniej będzie je odstawić. Samo się odstawi.
Człowiek to jedyny ssak, który na siłę odstawia swoje dziecko, zanim będzie na to gotowe. Wyrastanie z piersi wiąże się z wieloma kwestiami, takimi jak: dojrzewanie układu nerwowego, umiejętność samoczynnego obniżania poziomu kortyzolu (hormon stresu) w mózgu itd.

Nie trzeba dziecka odstawiać, ono z karmienia piersią wyrośnie. W krajach cywilizacji zachodniej dzieje się to najczęściej między 3 a 4 rokiem życia. Ale już np. w Mongolii karmi się piersią ośmiolatki i nikogo to specjalnie nie dziwi.
Mam też świadomość, że karmienie piersią to wspólna droga mamy i dziecka. I że może przyjść taki moment, kiedy to mama ma dość. Warto się temu bliżej przyjrzeć, ponieważ nieraz może się okazać, że to nie karmienie piersią powoduje zły stan mamy, tylko np. brak pomocy, zmęczenie, nadmiar stresu na głowie, przytłoczenie odpowiedzialnością za drugiego, małego człowieka itd.

Tak naprawdę karmienie piersią to najlepszy sposób na zaspokojenie wielu potrzeb: choćby bliskości, bezpieczeństwa, odżywienia, działania prozdrowotnego. Kiedy odstawimy dziecko, zanim samo z tego wyrośnie, będziemy musiały te potrzeby nadal zaspokajać, tylko nie będziemy miały już pod ręką najprostszego sposobu, czyli karmienia piersią. Bo odstawić od piersi jest bardzo łatwo. Tylko później okazuje się, że nasze problemy nadal pozostają nierozwiązane, a do karmienia wrócić znacznie trudniej.

DsW: Czy warto stopniowo rezygnować z naturalnego karmienia na rzecz gotowych mieszanek, czy może – jeżeli jest taka konieczność – zastępować mleko mamy czym innym?

MK: Nie warto. Po prostu. A jeśli mama czuje taką wyjątkową konieczność przy odpowiednio dużym dziecku, to mleko kozie ma zbliżony skład. Poza tym można robić mleka roślinne, nie wymaga to wiele pracy, niektóre mamy bardzo je sobie chwalą.

DsW: Co sądzisz o takim pojęciu jak „terror laktacyjny”?

MK: Czy to coś co uprawiam w trakcie tego wywiadu? [śmiech]

Z moich doświadczeń kontaktów z mamami wynika, że każdy to pojęcie rozumie inaczej. Najczęściej na terror laktacyjny narzekają mamy, którym albo nie udało się karmić, albo programowo nie chciały, albo szybko odstawiły, itd. Narzekają, że na nie naciskano, zmuszano je do karmienia, itp. Rozumiem, że to jest ich subiektywny odbiór, bo za terror laktacyjny można również przyjąć mówienie, że mleko modyfikowane nie jest idealnym zamiennikiem mleka mamy. W świecie, w którym średnio 39% dzieci jest karmionych piersią, „terror laktacyjny‟ to dość zabawne określenie. Prawdą jest jednak, że kobietę po porodzie, często zdezorientowaną, zostawia się samej sobie. Personel medyczny ma przeważnie nikłą wiedzę o karmieniu piersią, równie często przekazuje jakieś mity i stereotypy, i rzeczywiście kobieta może czuć się sterroryzowana. Chce, próbuje, nie wychodzi, bo nie ma wzorców, a pomocy żadnej lub niewiele. I znów wracamy do tematu wsparcia.

Ostatnio w ramach spotkań LLL rozmawiałam z mamami o ich doświadczeniach porodowych. Niezmiernie mnie poruszyło to, co mówiły. Każda z nich, gdyby mogła, zmieniłaby w swoim porodzie mniej lub więcej. I każda z nich po porodzie kwalifikowała się do porażki na polu karmienia piersią. Oddzielenie od dziecka, brak wsparcia ze strony personelu medycznego, pomocy niewiele, mnóstwo stereotypów i nacisków na podawanie mleka modyfikowanego. Wyłącznie samozaparcie tych kobiet, plus wsparcie bliskich, spowodowało, że karmią z sukcesem, niektóre już długie lata. W ogóle niewiele się mówi o tym, jak doświadczenie porodowe wpływa na rozpoczęcie karmienia piersią. A jest to ze sobą mocno związane.

Jest taka ogólnodostępna strona w internecie, na której każdy lekarz, niezależnie od specjalizacji, może wypromować swój gabinet zostając „specjalistą od żywienia niemowląt‟. Czy to chirurg, czy pediatra, czy dentysta. Strona nie ma nigdzie dużymi literami napisane, że jest prowadzona przez producenta mleka modyfikowanego. A jest. I ci lekarze zostają odpowiednio przeszkoleni. I później mama słyszy, że np. po 6 miesiącach jej mleko nie ma wartości i polecamy markę XY. Z każdej gazety dla rodziców, z każdego telewizora, często w czasie najlepszej oglądalności, wlewają nam się do oczu i uszu mniej lub bardziej subtelne reklamy, które mają podkopać naszą wiarę w naturę i zapewnić, że w laboratorium wiedzą lepiej, robią lepsze cuda. Więc o jakim „terrorze laktacyjnym‟ tu mówimy?!

Mamy, które karmią piersią raczej narzekają, że czują się sterroryzowane przez wszechobecne butelki, smoczki i nacisk, że już powinny odstawić, bo to lub tamto. A dajmy im święty spokój!

W tych wszystkich sporach o prawo kobiety do NIEkarmienia piersią zapominamy o najważniejszym – o dziecku. Ono jakby nie ma prawa głosu. A to jego przyszłość się waży tak naprawdę. Nie odbieram kobietom prawa wyboru. Tylko uważam, że żeby wybierać trzeba znać wszystkie za i przeciw. A producenci mleka modyfikowanego manipulują nami naprawdę po mistrzowsku!

DsW: Co sądzisz o działaniach marketingowych producentów mieszanek? Czy wprowadzają mamy w błąd?

MK: To już chyba wynika z tego, co mówiłam wcześniej. Jakiś czas temu spędziłam upojny wieczór czytając porady dotyczące karmienia piersią na stronach producentów mleka modyfikowanego. Toż to czysta finezja!  Pozornie nie ma się do czego przyczepić. Wspieramy, propagujemy, mleko mamy to najlepszy cud natury. Jednak jeśli poczytać dokładniej, znajdzie się liczne porady, które mają wprowadzić w błąd. Np. takie niepozorne zdanie „Matka powinna się nauczyć rozróżniać oznaki głodu i sytości dziecka, by karmić je wyłącznie wtedy, gdy jest głodne‟. A przepraszam, jak dziecko chce się napić albo przytulić to co? Nie wolno? A jak ma ochotę być przy piersi, bo się boi albo mu się nudzi, to już zabronić? Albo: „Mleko mamy zaspokaja potrzeby nawadniania dziecka przez pierwsze 6 miesięcy życia i nie trzeba go dopajać‟. No fantastycznie. Ale jak ma 6,5 czy 8 to już nie zaspokaja, tak? Czy sztandarowe „Mleko matki jest najlepsze dla dziecka przez pierwsze 6 miesięcy życia‟. Rozumiem, że po sześciu miesiącach to już po zabawie? Mleko zamienia się w wodę i trzeba sięgnąć po cud z laboratorium?

Uwaga! Reklama do czytania

Życie seksualne rodziców

Wasz związek jest dla dziecka modelem. Buduj autentyczną relację.

Cud rodzicielstwa

Rodzicielstwo to nasza życiowa misja. Słuchajmy dzieci!

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

To są takie niuanse, które mają spowodować, że zwątpimy w naturę i w nasze instynkty. Musimy sobie uświadomić, że producentom mleka modyfikowanego nie zależy na tym, by wesprzeć kobiety w karmieniu piersią. Dla nich każda karmiąca z sukcesem mama to mama, na której się nie zarobi.
Do tego dokładają się popularne poradniki o wychowaniu. Hasła o tym, że ośmiotygodniowe dziecko trzeba nauczyć samodzielnie zasypiać, że półroczniak musi przesypiać noc i nie zasypiać przy piersi i tym podobne bzdurki. Nie wspomaga to karmienia piersią w żaden sposób.

DsW: Gdzie mogą szukać pomocy mamy mające pytania dotyczące laktacji lub problemy z nią związane?

MK: Nieodpłatnie pomocy udzielają Liderki La Leche League. Oczywiście dobrym źródłem są też Certyfikowani Doradcy Laktacyjni. Tylko niezmiernie ważne jest, by upewnić się, że doradca ma certyfikat. Niestety pojawiają się osoby, które są np. po weekendowym kursie, nie mają prawa nazywać się doradcą laktacyjnym, a tego określenia używają.

DsW: Dziękuję!

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

106 odpowiedzi na “Magda Karpienia – Rozmowa o mleku mamy i mleku modyfikowanym”

Bardzo prosze o pomoc. Po b długim porodzie nie potrafiłam nakarmić syna i musiałam podawac mm. Z pomocą przyszła koleżanka ktora dała mi nakładki przez ktore karmie do dzis. Niestety syn przytyl tylko 600 g w 3 miesiącu i w kolejnym juz tylko 200. Kazano mi dokarmiac. Teraz przytyl juz 300 g w 2 tygodnie i kazano mi podawac juz 2 butelki. Ale ja bardzo nie chce… Moj syn chce jesc co godzine i nigdy rzadziej. Co powinnam zrobic zeby mógł tyc normalnie? Nie dbam o nieprzespane noce, nigdy nie chciałam podawac mm… I tak bardzo walczę o karmienie piersia, a wszyscy dookoła mowia, żebym dała sobie spokój… Bo głodne dziecko, biedne. Jako ze mieszkam w Anglii, próbowałam tutejsze LLL. Wydalam fortunę na rachunek telefoniczny a za każdym razem odbierali mężczyźni i mówili ze zony nie sa dostępne… Nie chce krzywdzic syna i juz ręce mi opadają, nie mam w ogole wsparcia…

W szpitalu w którym rodziłam była konsultantka laktacyjna która
kompletnie ignorowała pacjentki :( jedyna jej rada to przystawiać do
piersi . Moja córka nie chciała ssać piersi z pomocą przyszła położna
starsza doświadczona Pani dała mi smoczek z butelki który przyłożyłam do
piersi i mała piła. mimo nawału lekarze kazali dokarmiać małą. (czego
nie zrobiłam) do 6 miesiąca karmiłam z nakładkami potem udało się
odstawić nakładki i córka pije już bez :) co mnie bardzo cieszy Moja
córka też miała okres kiedy pila co godzine a nawet częściej, martwiło
mnie to że mam za mało mleka i się nie najada. Nie słuchałam „dobrych
rad ” aby dopajać dziecko. słuchałam własnego instynktu i męża który
mnie wspierał :) Gdzieś przeczytałam ze mleko produkowane w nocy jest
bardziej pożywne niż te produkowane w dzień wiec dzielnie karmie w nocy
mimo nieprzespanych nocy. Córcia trzymała się dzielnie w środkowych
wykresach siatki centylowej.:)
Piłam też herbatki dla kobiet karmiących (ziołowa z anyżkiem, koprem,kminkiem, melisą ) i dużo wody.
Czy
ta herbata jest l”laktacyjna” trudno oceniać na pewno mnie uspokajała. a
spokojna mama to spokojne dziecko:) Ja tylko z rocznego doświadczenia
karmienia piersią ( mam nadzieje ze to jeszcze nie koniec) z szczerego
serca trzymam za ciebie kciuki, :) słuchaj swojego instynktu i
nie słuchaj „cioć dobra rada”…

Dziękuje za dobre słowo i ciesze sie ze nadal karmisz corcie. Mam nadzieje ze i ja pokarmie aż dziecko mnie odstawi hihih ;-)

Ika Sko, wyglada na to, ze masz takie same problemy z karmieniem jakie ja mialam, tez mieszkam w Anglii i wszedzie prosilam o pomoc. W koncu pomogla mi konsultantka NCT – one dzialaja bezplatnie w calym kraju, moga nawet odwiedzic Cie w domu jesli tak chcesz. A gdzie mieszkasz dokladnie? Mam kolezanki w NCT, jak chcesz to moge postarac sie o kontakt.

Moim zdaniem – najważniejsze, że dziecko przybiera na wadze. Może jest drobne i nisko na siatce centylowej – mniej masy mięśniowej do odżywienia – i nie będzie wiele przybierał i już. Coś ponadto z nim się dzieje? Bo nie rozumiem określenia „biedne dziecko” – jeść dostaje, mama jak widać chce dla niego jak najlepiej. Je nawet co godzinę! I nie rozumiem – czemu ma jadać rzadziej… Może chce się tylko napić troszkę, poprzytulać… Moja trzecia pociecha potrafi w nocy co godzinę domagać się piersi, a ma już 7 miesięcy. Potem zasypia z powrotem. Potrzebne jej to i koniec. Jak jej nic nie dolega – zęby nie idą, to śpi. I i zmiana na mleko mm nie ma z tym nic wspólnego (wiem, bo jak mnie dwie doby nie ma całe, to tym też musimy się posiłkować). Jeśli chodzi tylko o tycie – nie martwić się. Póki tyje. I nadal podawać pierś kiedy tylko chce. Nie dokarmiać, chyba że sytuacja jest podbramkowa (nie ma Pani z jakiegoś powodu przy dziecku, a osoba zastępująca zużyła zapas odciągniętego mleka – jeżeli było na stanie). Takie jest moje zdanie. Mam nadzieję, że się specjaliści również wypowiedzą :)

Moje dziecię też mało przybierało na wadze. Jak się okazało – mało wg siatek polskich. Wg siatek WHO okazało się, że .. jest w 50centylu. I poza momentami, kiedy chorowało – najczęściej po szczepieniach i przy okazji wychodzących zębów – tegoż właśnie centylu się równiutko trzyma. Przyrosty wagi są u dzieci skokowe – jednego miesiąca będzie to 600g, by następnego było to 900g. Dokładnie tak u mojego dziecia było… w ciągu kilku dni potrafiło odrobić nawet 500g…

Moja córeczka nie wiem ile czasu – jadła co godzinę, przez godzinę. Tyła powoli, ale pani pediatra powiedziała, że to nic złego, ważne, że jest na piersi. Bolało mnie to strasznie, jakby ktoś mnie nożem kłuł, nie mogłam zdjąć nakładek przez sześć miesięcy ( po szóstym przestało boleć a ilość mleka zdecydowanie się zwiększyła, gdy dziecko zaczęło naturalnie ssać) ale zaparłąm się aż stuknęło nam 28mcy i Bubal sam zrezygnował. Życzę Ci powodzenia, nie poddawaj się i słuchaj przede wszystkim swego serca. Mnie moje zawsze mówiło: karm, nawet gdy mi wszyscy bzdurzyli o słabym mleku. Puszkę mm miałam w kuchni – zakupiona z powodu paniki w jaką wpędziła mnie rodzina swoimi stroskano – wszechwiedzącymi spojrzeniami w czasie gdy Bubal darł się wniebogłosy. Z czasem nauczyłam się walczyć o swoje i pyskować, gdy mi ktoś zwracał uwagę jaka to ze mnie zła matka, ze nie noszę ze sobą butelki z wodą (2mce), lub mówił : co Ty, nie wiesz, ze po 6-ciu miesiącach mleko nie ma wartości i (tu perełka) każdy lekarz ci to powie. Eeehhh ta podbudowująca rodzina…

jak dobrze, że podczas naświetlania żółtaczki znalazło się dwóch lekarzy,którzy byli pewni, że mam bez obaw karmić piersią:)

czyli ksarmienie mm jest złe i okropne tak?A ja uwazam ze w PL jest terror latacyjny…. Wymaga sie od matek karmienia piersia bo zdrowe bo och ach….ale to czy karmimi piercia czy sztucznie to chyba sprawa indywidualna kazdej matki prawda??

To sprawa matki, tylko że matki coraz rzadziej kierują się dobrem dziecka a coraz cześciej swoja wygodą.I nie jest napisane, że mm jest złe tylko, że jest gorsze.

To prawda, ja znam wiele mam, które karmią mm z wygody, bo chcą przesypiać noce. Jasne, mają prawo, tak jak nikt nie moze zakazać palić matce przy dziecku, mam też i takie kolezanki i one tez maja swoje argumenty, jak np spokojna mama to szczesliwa mama – to jest dobry aforyzm ktorym wiele mozna wytłumaczyc, ze jak mama jest nieszczesliwa to dziecko tez- czyli musimy siebie uszczesliwiac :D. Ja pracuje, jestem sama i karmie – nie widze by praca była problemem. W mojej rodzinie mam ciocie która zaadoptowała i karmiłą małe – 6 miesieczne piersia – wywolala laktacje – bo chciała. Tylko mamom coraz rzadziej sie chce. Ja gadam z kolezankami, ot tak po ludzku, to walczyły moze max miesiac wiekszosc – my karmiace tez mialysmy popekane piersi, zatkane, czopy do przebijania, taki bol, ze lzy ciekly. Dlatego warto powiedziec prosto z mostu; nie karmie bo nie chce, bo mnie stac – a nie zaslaniac sie „krotka proba”. Tez czesto slysze o terrorze – zwlaszcza od mam mm, no ale wlasnie cos slaby ten terror, skoro coraz wiecej mam karmi tym mm i karmi – poza tym wyglada na to, ze te 16 procent naprawde jest bardzo terroryzujace – bo tyle mam karmi po 6 miesiacu :D…nie musi sie ktos tlumaczyc, ale najbardziej denerwuje mnie to, ze te mamy nie przyznaja sie, ze robia to z wygody tylko mowia „nie mogłam”, pytam, ale co pokarmu nie miałas, u doradcy byłas?, a one „nie byłam, pokarm był, ale słaby – no i poszłam po mieszanke” – a skad wiadomo ze słaby? moze coś źle było skoro u doradcy nie odbyła sie wizyta..ktos powie – doradca kosztuje, trzeba znaleźć…drodzy moi – mm kosztuje wiecej :D – dlatego chodzi o wygode – a co do producentow, co jakis czas znajduje sie plesn w takich pojemnikach, bywa ze mleko jest nieszczelnie zamkniete – bakterie sie w nim rozwina, dziecko dostanie alergi, a tu jeszcze cukier, brak przeciwcial, probiotykow – ktore sa w mleku mamy. A post jest a propo mam karmiacych z wygody, a nie tych dzieci ktorych mamy umarly, lub siedzialy iles na oiomie (choc mam kolezanke z dzieckiem po oiomie i tez karmila :D)

To nie jest sprawa tylko matki. To także sprawa dziecka. Mając dostęp do pełnejinformacji na temat różnic między mlekiem matki a mm warto to mieć na uwadze. Decydujemy nie tylko o własnym ciele/samopoczuciu/komforcie etc., decydujemy też o zdrowiu/kondycji/przyszłości dziecka. Terroru laktacyjnego nie doświadczyłam, natomiast braku zaangażowania i wiedzy na temat laktacji a także promowania mm w szpitalach i poradniach „D” owszem :-(

Gudina, przecież w artykule nie jest napisane że mm jest okropne i złe. Czytając twoją odpowiedź mam wrażenie że nie przeczytałaś artykułu. Autorka nie pisze o kp że jest och i ach, lecz podaje konkretne argumenty. Chętnie przeczytałabym jak się do nich ustosunkowujesz.

terror polega na tym że kobietom wmawia się że powinny karmić piersią bo tak trzeba, bo tak jest od zawsze. Ale kurde czasy się zmieniają, nie żyjemy 150 lat temu tylko teraz i tu. Uważam że każda mama jeśli chce może spróbować karmić piersią, ale niech nie czuje przymusu. Tylko niech to będzie jej wybór, jeżeli zdecyduje się na butelkę nie ważne z jakiego powodu to przyjmijmy to do wiadomości bez zbędnego komentowania.

też uważam, że nie powinno się zmuszać kobiet do karmienia piersią, bo jeżeli którejś nie wyjdzie, to cała presja otoczenia, że powinna karmić piersią doprowadza niejednokrotnie do depresji. Sama coś podobnego przechodziłam. Starałam się karmić piersią jak tylko mogłam ale mój syn sam odrzucił pierś, nie chciał w ogóle ssać, nie pomagało ciągłe przystawianie, nakładki itp. Nie chciał i już. Może to dlatego, że miałam cc i dziecko dano mi dopiero po 24 godzinach a wcześniej było dokarmiane. Po powrocie do domu systematycznie starałam się odciągać mleko żeby dziecko dostało to co najlepsze czyli mój pokarm ale chyba tak zasmakował w modyfikowanym, że nie chciał w ogóle go jeść a jak mu podałam mm to niemalże smoczek z butelki chciał odgryźć. Starałam się jak mogłam, żeby karmić ale to nie ja zrezygnowałam z karmienia tylko mój syn, nie chciał i już i co mam go zmuszać? Wlewać mu to mleko do gardła jak nie chce? I niby co jestem ta zła i niedobra, wyrodna matka bo nie karmię piersią tylko mm? Moim zdaniem to takie zmuszanie na siłę, przystawianie, i bierne patrzenie jak dziecko zanosi się od płaczu bo jest głodne a piersi ssać nie chcę jest większym „okrucieństwem” niż podanie mm. Spotkałam się ze stwierdzeniem nawet, że karmienie piersią to obowiązek każdej matki..no ludzie, jak można mieć takie podejście do sprawy? A autorce tego tekstu to moim zdaniem przydałoby się więcej pokory i tolerancji dla innych matek, które nie karmią piersią…bo to nie przestępstwo jak się podaje mm z własnej czy innej woli…

a mi się wydaje, że Magda nikogo nie zmusza… po cesarce może położna dziecko przystawić, matka może być nieprzytomna, a swoją drogą są szpitale, w których można karmić dziecko 15 min od zakończenia operacji… może gdyby synek nie dostał mm tylko pierś, nie byłoby problemów? a 24 godziny to bardzo dużo :(

może rzeczywiście trochę się uniosłam i przesadziłam z tym ostatnim zdaniem, ale non stop natrafiam na artykuły w których wielbi się pod niebiosa mleko matki (i słusznie bo jest najlepsze) ale jako ta która chciała bardzo karmić ale nie wyszło (może brakło też silnej woli i samozaparcia by walczyć o to karmienie) czuje się okropnie i przez ta wszechobecną nagonkę na matki karmiące mm a nie piersią ciężko jest się nie załamać i nie czuć jak wyrodna matka… :( ja wiem, że mleko matki najlepsze ale to nie moja wina, że w szpitalu tak postąpili…tam nikt nie chciał mi przystawić dziecka do piersi, nikt nawet mi tego nie zaproponował no a sama to cóż mogłam poradzić jak do łóżka przykuta byłam przez ta dobę :( Tak więc to, że kobieta karmi mm a nie piersią nie zawsze świadczy o tym, że robi to bo jej tak wygodniej nie raz nie jest to z jej wizy, a nawet jeśli sama zrezygnowała z karmienia bo np. ją to męczyło i przez to nie czuła się szczęśliwa to nie ma w tym nic złego bo chyba lepsza butla podana z miłością niż pierś z przymusu czyż nie prawda?

Asia, no przecież jest napisane chyba kilka razy, że można karmić jak się chce i to, że matki nie karmią to nie wynik ich egoizmu tylko w większości przypadków właśnie braku pomocy, wsparcia personelu i/lub rodziny (teściowe czasami na tym polu po prostu osiągają największe sukcesy) i wielkiej manipulacji, której nawet nie jesteśmy świadomi. Ja czasem myślę, że służba zdrowia jest specjalnie szkolona do tego jak robić na złość pacjentom i tylko ludzie o czułym sumieniu (jest ich jakieś 5%) chcą pomagać a nie trzepać kasę.

Szczerze to w szpitalu większą pomoc co do przystawiania dziecka do piersi otrzymałam od…kobiety, która robiła zdjęcia noworodkom, taka pamiątka. Kobieta, która nic wspólnego nie miała ze służbą zdrowia więcej mi pomogła niż te wszystkie położne itp. a co do tych teściów to najszczersza prawda. W moim przypadku nie zawaham się użyć stwierdzenia, że to między innymi teściowa przyczyniła się po części do tego, że nie karmię piersią. Może udałoby mi się gdybym miała większe wsparcie ale słyszałam na okrągło od teściowej jak synek płakał a ja próbowałam go przystawić do piersi – daj mu butelkę (i to jeszcze z wyrzutem i rozkazem) bo co będziesz dziecko głodzić…i skończyło się tak jak skończyło… :(

właśnie o to chodzi, a nagonka jest na wszystkie matki, te co karmią, bo karmią za długo i uzależniają (!!) dzieci od siebie, a te co nie karmią, to źle, że nie karmią i karmią za krótko, albo za długo, albo nie wiem, co jeszcze… i każda robi źle, a o realną pomoc trudno… nasz personel niestety ma może nawet dobre chęci, ale wiedzę kiepską…

ja po porodzie zostałam rozdzielona z Córeczką-wcześniaczkiem na 4 długie dni, laktację zaczęłam pobudzać dopiero dobę po porodzie , a Małą przytuliłam dopiero po 4 dobach od porodu – do tego czasu dawano jej tylko mieszanki i czasem moje mleko, gdy coś utoczyłam – jednak po tak długiej rozłące przyssała się pięknie i już nigdy nie chciała mieszanek – aż do dziś, gdy skończyła roczek i nadal podjada wieczorami, nocami i w weekendy – więc rozłąka i brak mleka mamy przez kilka dni to – jak widać – nie przeszkoda :)

drogie Mamy wcześniaczków – nie poddawajcie się :)

Mój syn w maju skończy 2 lata a ja go nadal karmię i w niczym mi to nie przeszkadza ( przebywam z nim prawie cały czas bo jestem na urlopie wychowawczym ). Poza piersią oczywiście je wszystko to co my ;-) Jest okazem zdrowia, nigdy nie chorował. Ciesze się że w szpitalu trafiłam na „panią od laktacji”, dzięki której zdecydowałam się karmienie piersią i mimo pewnych problemów na początku nie poddałam się.
Dodam że nie jestem ” z ciemnogrodu” ;-) mieszkam w dużym mieście, mam wyższe wykształcenie, ale niestety…jestem jedyną spośród moich znajomych które karmią dziecko ponad rok. pozdrawiam

Bardzo ciekawy artykuł.Mój syn skończył dwa lata w listopadzie i nadal karmię go piersią.Jest trzecim dzieckiem,poprzednie karmiłam 14 i 18m-cy,Odstawiałam z powodu mojego zabiegu chirurgicznego i zagrożonej kolejnej ciąży,mam nadzieje,że teraz nic nie przeszkodzi nam w naturalnym zakończeniu karmienia(liczę ,że syn kiedyś sam się odstawi) mam koleżanki,które karmiły ponad dwa lata,jedna nawet trzy.Bardzo popieram karmienie piersią,jednak szanuję wybór kobiet-uważam,że można być wspaniałą mama nie karmiąc (ale może jednak coś się traci?).Moim problemem są komentarze na temat długiego karmienia,bo sama nie komentuję sposobu karmienia innych mam.

Na wspomnienie naszego (mojego prawie 4 letniego synka i mnie:)) pobytu w szpitalu po porodzie w kontekście karmienia piersią dosłownie mam „świeczki w oczach”… Brak jakiegokolwiek wsparcia…przeciwnie – w odpowiedzi na rozpaczliwą prośbę o pomoc w przystawieniu synka do piersi dostałam OPR, żeby nie płakać, nie denerwować dziecka, po czym po stwierdzeniu że mleko jest (po ściśnięciu brodawki) kazano mi usiąść i nakarmić dziecko przygotowana mieszanką, no bo teraz jest głodne i nie ma czasu na naukę karmienia piersią – może później….i co jeszcze większy „dół”, bo wiadomo, że człowiek skołowany całą sytuacją….a jak okazało się że mały musi w inkubatorku poleżeć (żółtaczka) powiedziano mi, że będzie przywożony na karmienie i co, kiedy szłam się upomnieć o karminie okazywało się, ze „właśnie zjadł mleczko z butelki”…i tak to z grubsza wyglądało…Porażka, pobyt w szpitalu po porodzie dał mi co najmniej pół roku deprechy … ale karmiłam, krótko bo 5 miesięcy ale to dłuższa historia, dobrze, że w ogóle po pobycie w tym pie…. szpitalu…..gdyby tak można jeszcze raz….

Cudny wywiad. Bardzo mi się podoba. Prawda jest taka…że niby każdy prosi o to by karmić do 6 mca (wpajają nam to od pierwszych dni życia naszego dziecka) a w sumie…po tych 6mcach – mają to w nosie bo mieszanki są wygodniejsze i fajniejsze.
Ja miałam ciekawy przypadek w szpitalu, jako nieobeznana świeżo upieczona mama…miałam mega zastój, piersi bolały – nie wiedziałam co robić, panie po cichu bez mojej wiedzy nakarmiły syna mieszanką wieczorem po kąpieli – dlaczego? „bo urodził się malutki”. Byłam bardzo poirytowana tym faktem…miałam masę mleka swojego, nie wiedziałam jak sprawić by mnie nie bolało a by syn się najadł? Powiedziano że widocznie taka natura że musi boleć a przede wszystkim nie powinnam odciągać mleka bo będzie gorzej i samo ustąpi jakoś, a mogę go próbować przystawiać ale proponują że będą go dokarmiać rano i wieczorem – nie chciałam, powiedziałam że nie widzę sensu mieszanek tym bardziej że nikt się ze mną nie skonsultował czy wyrażam na to zgodę! Urodziłam w niedzielę, w poniedziałek po południu przyszła pani z poradni laktacyjnej i to ONA mnie uświadomiła że nie ma nic zdrożnego w tym bym jednak trochę odciągnęła mleka bo syn ma zbyt krótkie wędzidełko podjęzykowe i ciężko mu złapać pełną pierś. Nie było łatwo bo i tak bolało z powodu wędzidełka, jednak obszukaliśmy odpowiedniej pozycji do karmienia i było o niebo lepiej :). Wychodząc ze szpitala (karmiąc na żądanie syn nie stracił ani trochę na wadze … i przy okazji ominęliśmy praktycznie żółtaczkę bo miał odnotowaną niewielką w 3 dobie) tylko usłyszałam od Pani z poradni, że mam się nie poddawać i karmić. Jak syn miał 2 miesiące poszliśmy do chirurga z prośbą o podcięcie wędzidełka bo męczył się przy jedzeniu…i tak minęły 2 lata i 2mce.

Świetny wywiad! Daje odpowiedzi na wiele pytań, wyjaśnia wątpliwości. Niestety, komentarze niektórych osób świadczą o tym, że tekst nie został przez nie zrozumiany – one widocznie mają swoje zdanie i nie chcą go zmieniać. Według mnie, karmienie piersią to nie tylko sprawa matki – powinno liczyć się przede wszystkim dobro dziecka. Jeśli kobieta ma tego świadomość, to wcale nie musi się poświęcać, a zrobi wszystko, by karmić piersią. Karmienie ma zresztą korzyści dla obu stron, więc nawet egoistki mogą być w tym dobre ;-)

…taaak wszystko ładnie pięknie jak się ma zdrowe dziecko urodzone o czasie i odrazu przystawione do piersi…a co mają powiedzieć matki których dzieci dajmy na to są wcześniakami tak jak moje dziecko!?Mój synek urodził się w 7 hbd. ledwo przeżył dwa miesiące leżał na neonatologi i tam niestety nie było szansy karmić go piersią(z resztą jak twierdziły pielęgniarki nie miał odruchu ssania)więc ładowały przez te dwa miesiące sondę do gardła i lały ile się dało(aby szybko urósł)nie patrząc na odruchy wymiotne u dziecka. I szczeście w nieszczęściu miał operację w innym szpitalu i tam rodzice mogli zajmować się dziećmi więc zaczęliśmy trenować. Była to droga przez mękę ponieważ 20-30 ml mleka(odciągniętego) pił przez 1h co chwilkę zasypiał zmęczony tym trenowaniem.Ale wolałam to niż kolejną sondę…w sumie schudł po tym pobycie w szpitalu ale nauczył się ssać. Niestety próby karmienia piersią kończyły się fiaskiem. Gdy wrócił na stary oddział to pielęgniarki były zdziwione, że w tydzień nagle pojawił się odruch ssania. Niestety dziś mój synek ma dwa latka wcale nie ssał piersi bo nie chciał!!! Na dodatek pozostało powikłanie po sondzie, czyli bardzo wrazliwy przełyk i częste wymioty w trakcie posiłu lub zaraz po. Przez rok odciągałam swój pokarm(ale laktator to nie dziecko nie da sygnału czego dziecko potrzebuje)wiec to było tylko przepajanie a nie karmienie…i tak naprawdę synek żyje dzięki MM. Być może mieszanki są beee ale co ma zrobić matka która mnie ma innej opcji poza mieszanką i butelka!?

ja wszystko rozumiem. 7 HBD – to 7 tydzień ciąży, mieszanki są po to, żeby pomóc kiedy nie da się inaczej, kiedy nie ma WYBORU.

odruch ssania pojawia się ok 37 tyg ciąży.

Jako matka karmiąca od 13 miesięcy, mimo wszystkim połoznym mówiącym, że mój wcześniak ssać nie będzie a ja po cesarce pewnie i tak mieć mleka nie będę….DZIĘKUJĘ ZA TEN WYWIAD :)

„Terror laktacyjny” to np Pani stwierdzenie: „Zastanawiam się więc, czy pokolenie ludzi, którzy jako dzieci nie byli karmieni piersią, nie byli wychowywani w bliskości, byli zostawiani do wypłakiwania się, czasem byli zostawiani w tygodniowych żłobkach”…. no tak, bo jeżeli kobieta nie karmiła piersią to napewno nie wychowywała w bliskości, zostawiała dziecko do wypłakiwania się i oddawała do żłobka. To jest własnie terror laktacyjny w Pani wykonaniu. Według Pani kobieta która nie karmiła piersią jest odrazu złą matką.

brawo !zgadzam sie w zypelnosci! Debilka! po prostu i tyle! tak jak napisalam juz w komentarzu ja nie bylam karmiona piersia 30 lat temu i kazdemu zycze takiej bliskosci jak mam i mialam cale z zycie z mama!

Kapitalny wywiad. Żałuje ze nie było mi dane spotkać się z nim przed porodem. Rodziłam przez CC i dopiero na 8 dobę po ciężkiej pracy z laktatorem, przystawieniem małego z uporem maniaka co 2 a w nocy co 3 godziny będąc w pół przytomna, w końcu dostałam pokarm. To co przeżyłam nie mogąc nakarmić maleństwa własna piersią nie jest w stanie zrozumieć nikt inny. Na szczęście udało się choc nie wiele brakowało do tego by się poddać.I tutaj ukłon w stronę położnej środowiskowej. w dużej mierze dzięki niej dzisiaj z powodzeniem karmie piersią. To ona stanowczo mówiła że bierze na swoje barki to że będę karmić czym zdjęła ze mną sporo odpowiedzialności i stresu. O tym mówi właśnie ten wywiad. W szpitalu niestety nie otrzymał wsparcia a wręcz przeciwnie…gdy nie zgadzałam się na dokarmianie chciano wzywać psychiatrę bo chce zagłodzić dziecko. Dlatego wsparcie jest tak ważne ! dzisiaj mam taka produkcje mleka że nie wiem co z nim robić. Dla mnie to najwspanialszy dar, gdy karmię czuje niesamowita więź z moim synkiem. Ogromnie się wzruszam zwłaszcza w nocy gdy słodko podsypia. Patrze na śpiącego męża i synka czuję się szczęśliwa.

Bardzo dobry artykuł. Karmienie piersią to posag na cała życie. Jestem mamą pięciorga dzieci i każde z nich karmiłam naturalnie. Miałam to szczęście, że nikt mi nie przeszkadzał w realizacji mojego zamiarzenia. Trzecia z moich córek urodziła się 6 tygodni przed czasem za pomocą cesarskiego cięcia (odklejające się łożysko). Otrzymała 2 pkt. Apgar. W pierwszej dobie życia byłą dwukrotnie reanimowana i przetransportowana 50 km do szpitala wojewódzkiego. W wyniku tych perturbacji wystąpiło u niej wodogłowie pokrwotoczne, które zoperowano w 23 dobie jej życia. W tamtym czasie przy życiu trzymała mnie świadomość, że jestem potrzebna Marysi i jej starszym siostrom. Po kilku godzinach od operacji to maleństwo zaczęło ssać pierś, czy wprawiło w zdumienie personel medyczny oddziału chirurgii dziecięcej. Po kilku dniach wyszłyśmy ze szpitala i kontakt ze służbą zdrowia miałyśmy jedynie z racji wizyt kontrolnych, niezbędnych w przypadku dziecka z taką historią. A Marysia pierś ssała do ukończenia trzech lat. Zaczęła siadać o czasie, chodzić o czasie, choć nikt nie dawał nam na to większych szans. Dziś jest zdrową piętnastolatką. Jej dwóch młodszych braci karmiłam 4,5 roku i 4 lata. Każda kobieta ma prawo do decydowania o sobie i o swoim dziecku i wierzę, że robi wszystko, co najlepsze dla jej dziecka. Nie oceniam matek, które nie karmią swoich dzieci piersią, ale nie rozumiem dlaczego niektóre tak histerycznie reagują, gdy inne matki podejmują inne decyzje. Jeżeli drogie Panie podjęłyście takie, a nie inne decyzje, nie potępiajcie się za nie i nie reagujcie, jak te nożyce, co odzywają się po uderzeniu w stół. Dla mnie karmienie piersią było czymś naturalnym, zdrowym pięknym i bardzo, bardzo praktycznym. Najstarsza córka za miesiąc skończy 20 lat, najmłodszy synuś ma 4,5 lat, a ja zaczynam myśleć: może jeszcze raz……?

A czy mogłaby Pani wyjaśnić, jak to jest z korelacją: karmienie piersią/żółtaczka? Lekarze mówią, że podgrzewanie albo odstawienie na dzień działa na bilirubinę? Moje dziecko było mega żółte, w 10 dniu miało bili 18 i trafiło do szpitala na naświetlania. Nie poddałam się i karmiłam non stop, ale kilka tygodni później, po naświetlaniach bilirubina ciągle była na poziomie 11 i dziecko było żółte do około 3 miesiąca, rzekomo właśnie z powodu żółtaczki pokarmu kobiecego….

A co z dziećmi które mają nietolerancje laktozy???? Czy wtedy też sztuczna mieszanka jest dla nich jak antybiotyk?..Terorr laktacyjny- tak pielęgniarka, która informuje „że każda matka jest w stanie wykarmić swoje dziecko”….otóż nie!!!!-nie każda- i miejmy tego świadomość, że są dzieci, które muszą być karmione mlekiem specyficznie zmodyfikowanym……………bo jak się okazuje natura nie jest zawsza taka idealna

Taa, jasne, każda może wykarmić, natura tak wyposażyła ble ble ble i inne rzewne opowieści, jaka to natura jest idealna. Produkuje idealną wartość mleka dla dziecka i 2 kilowego i 4 kilowego, i nawet wie, że matka ma bliźniaki i podwaja ilość mleka. A bajka o tym, że mleko produkuje przeciwciała na bakterie zawarte w buzi dziecka i automatycznie dziecko uodparnia się na te bakterie jest po prostu chore! Wpędza matki w depresję, bo mają wielkie dziecko a mało pokarmu (kolejna bajka, że pokarm zawsze jest w wystarczjącej ilości – to ta sama cudowna natura kobiety w to wyposażyła, ta sama która dała też raka piersi… Taka nieomylna natura…) albo dziecko ze skazą białkową, nietolerancją laktozy, które nie chcą żyć rok tylko na indyku i wodzie, bo wszystko inne zawiera białko chociaż w minimalnej ilości. Co to dziecko ma wtedy z tego mleka – nie ma białka, które jest np. w chlebie i jest ok, nie boli go brzuch ale nie ma też innych elementów, witamin które w tym chlebie są a nie są dostarczane, bo matka nie może go jeść. Zamiast chleba wstawcie cokolwiek innego, z czego trzeba rezygnować.

Oczywiscie, ze piers wie ze mama ma blizniaki. Wie tez czy dziecko jest obzartuszkiem czy niejadkiem. A to za ta prosta przyczyna, ze dziecko ssac „programuje” piers, zeby ta wytwarzala wiecej mleka. Czyli jak przystawi sie blizniaki to one tak dlugo beda meczyly piers mamy az sie wyprodukuje mleko w odpowiedniej ilosci. To bardzo proste, dziala jak za przeproszeniem, spluczka w toalecie oproznianie-napelnianie z tym, ze plywak jest na zmiennej wysokosci. Ot i cala tajemnica. Ale skad masz o tym wiedziec, jezeli nikt Ci nigdy nie wytlumaczyl? I o tym problemie, braku wiedzy, braku wsparcia, braku dostepu do informacji jest wlasnie ten artykul.

PS. ilosc laktozy w pokarmie nie ma nic wspolnego z jej zawartoscia w diecie mamy wiec znow pudlo…

Oczywiście że MOŻNA wykarmić, szczerze gratuluję mamie trojaczków ale MOŻNA też nie mieć takiej możliwości. Pokarm matki jest naprawdę fajny, jeśli jest w wystarczającej ilości. Skąd wiesz, że nikt nigdy nie wytłumaczył – tłumaczył tak jak Ty piszesz, po prostu piszesz bez poparcia jakimikolwiek dowodami, pokarm zawsze jest i tyle, jak go nie masz to znaczy że się nie starasz. Artykułów mam przeczytanych wiele, wiele spotkań z doradcą laktacyjnym, położnymi itp. wiedzy mi nie brak, ale to niestety czysta teoria osób, które najczęściej problemów z karmieniem nie miały. Gdyby przyjąć, że natura już nie jest niestety taka nieomylna, wiele kobiet nie wpadałoby w depresję gdy muszą przejść na mleko modyfikowane. Co poradzić, kiedy noworodek wypija 120ml mleka mając 2 tygodnie i dalej mu mało? W piersi tyle nie ma wtedy, noworodek wisi na niej 3h i płacze z głodu i zmęczenia, bo nie może zasnąć. Dochodzi depresja matki („bo co to za matka, która nie wykarmi swojego dziecka”) i laktacja może jest ale niewystarczająca. I dokładnie wiem o tym, że laktoza nie ma związku z dietą mamy, laktoza zawsze jest a dziecko z nietolerancją laktozy co ma pić? Nie zawsze pomaga odciągnięcie pierwszych 30ml pokarmu bo czasem tylko te 30ml w piersi jest. Pozostaje Nutramigen, w cięższych przypadkach Neocate. Czy Wy naprawdę myślicie, że kobiety wprost kochają płacić 150 zł za puszkę mleka bez refundacji (którą czasem zdobyć to jak Mount Everest), bo nie chcą karmić? Opanujcie trochę osądy i jak mantrę powtarzane – natura wie co robi, pokarm zawsze jest.

dokladnie!ja bylam taki przypadkiem!3 dni mialam ijadlam po 150!!w zyciu by mnie matka nie ykarmila dobrze ze byla madra mama i w pore zorientowala sie ze wyje z GLODU!! i zaczela mi dawac mleko krowie ( teraz mam 30 lat) PAMIETJACIE MATK!!WASZE DZIECI WYJA BO SA GLODNE!!! nie dlatego ze maja zly charakter…najpierw dajcie im jesc tyle ile chca anie tyle ile macie w cycku!

Ehhhh… Mądra mama, która się zorientowała, że wyjesz z głodu.. Ciekawa jestem skąd Twoja mama wiedziała, że TYLKO 150 ml jadłaś? Bo tyle upuściła mleka z laktatora??? bądź ręcznie? czy, bo tyle wagowo przybrałaś w ciągu dnia? (co jest akurat mocno nieadekwatnym miernikiem, choćby z tego względu, że w międzyczasie dziecko robi kilka-kilkanaście razy siku i kilka razy kupkę).

Moje dziecię też wyło jak miało 3 dni, że ma mało mleka. Po czym jak się rozpoczął nawał – to mleka leciało i leciało – dziecko miało go aż za dużo, a ja nie nadążałam .. po kilka butelek w ciągu dnia ściągałam 200ml (ponad to co dziecko zjadło). Więc nie gadaj głupot…

w piersi jest tyle… mój syn miał 2 tygodnie i wypijał 120ml mleka i dalej chciał… i dostał to ode mnie

mleko produkuje się podczas ssania, ludzie złoci…

odciągnęłam swego czasu z obu piersi ponad 120ml, już nic nie leciało… dziecko się obudziło głodne, przystawiłam… najadło się.. z „pustych piersi”

Bart, człowieku o wąskich horyzontach myślenia. Czy Twój syn był
karmiony piersią, czy od razu polecieliście z butelki? Bo jeśli Twoje
dziecko nie było karmione piersią, to skąd możesz wiedzieć jak to
wygląda? Wyobraź sobie, że tak to właśnie działa – dziecko 2kg, czy 8kg
dostaje ODPOWIEDNIĄ dla niego ilość mleka. Reguluje to czasem ssania i
częstotliwością.

Jak nie wiesz, to się nie odzywaj.

A w
kwestii raka piersi – to rak piersi jest wynikiem tego, co NIENATURALNE
(sztuczne hormony, nadmiar leków, wysoko przetworzone jedzenie oraz
jedzenie w nadmiarze, słaba odporność wynikająca ze stresu, z
zanieczyszczeń, etc). Nie znasz mechanizmów, to znów – nie udawaj
eksperta i nie neguj tego, co Ci nie pasuje do Twojego światopoglądu.
Młody jeszcze jesteś, toś głupi.

Przykład białka – znów podałeś
wyjątkowo głupi. bo nietolerancja białka dotyczy tych pochodzących od
kury, krowy. Dziwnym trafem nie dotyczy innych białek. A teraz pytanie –
CO powoduje, że się pojawia skaza białkowa? A może stąd, że kury i
krowy są hodowane w .. sztucznych warunkach, faszerowane dziadowskim
żarciem – które buduje ich masę mięśniową? Kiedyś skaza białkowa była
wyjątkiem. Dziś – staje się regułą. Dlaczego? Natura wie co robi –
reaguje na to, co szkodzi, do czego organizm nie jest przyzwyczajony,
żeby jeść, czego.. nie powinien jeść. A białko w mleku nie pochodzi
bezpośrednio z jedzenia. Białko, które otrzymuje dziecko – pochodzi z
organizmu kobiety, który TWORZY odpowiednie białko. Białko takie, które
jest niezbędne dla rozwoju dziecka. I dziecko nie potrzebuje nie wiadomo
jakich jego ilości. Za to niezbędne są odpowiednie SKŁADNIKI mineralne i
WITAMINY. W mleku krowim masz głównie białko do tworzenia kopyt i masy
kośćca u cielaka, który jest nieporównywalnie większy niż dziecko.
Człowiek nie potrzebuje tyle kazeiny, co cielak. Natomiast cielak nie
potrzebuje innego rodzaju białka, które jest z kolei niezbędne do
PRAWIDŁOWEGO rozwoju dziecka.

I jeśli myślisz, że w chlebie,
jakie obecnie można kupić (sztuczne, chemiczne, nadmuchane, z wysoko
przetworzonej mąki) masz jakiekolwiek witaminy, to się gruuubo mylisz
(no chyba, że suplementują czymś, ale sztuczna witamina podana bez
właściwych substancji będzie równie mało wartościowa, o ile nie
szkodliwa wręcz, co jej brak). Chleb, jaki spożywa przeciętna kobieta
nie jest aż tak wartościowy jak próbujesz to przedstawić. A całe 'dobro’
jest zawarte w … tym co jest odrzucane w procesie mielenia ziarna…

Weź
się Bart doucz, poczytaj coś więcej niż tylko te strony, które lubisz,
bo takie pierdoły, jakie gadasz, to normalnie myślącego człowieka
zadziwiają…

najgorsza jest tez dieta matki poporodzie ktora musi karmic. Ja naprzykald ledwo zylam mialam anemie taka ze nie bylam w stanie chodzic bo taka bylam slaba!!przysiegam! i co?? teraz mam nie jesc polowy rzeczy i sie glodzic bo cozywwiscie nie wolno wszytskiego co dobre bo zaszkodzi dziecku bo musze go karmic …paranoja po prostu!!

Dzieci z pierwotną nietolerancją laktozy w ogóle trudno jest karmić piersią, niezależnie od tego, czy je się indyka, czy cokolwiek innego – wszystko zależy czy i ile enzymu trawiącego cukier mleczny dziecko wytwarza
ale to mimo wszystko są rzadkie przypadki, większość ciąż przebiega bez powikłań, większość dzieci rodzi się zdrowych, większość mam bez problemu może karmić piersią i… większość wyszukuje wymówek, by karmić jak najkrócej, albo nie karmić w ogóle – taka ciekawostka statystyczna ;)

No ale zasad żywienia nie opracowuje się w oparciu o przypadki, tylko w oparciu o ogół – a ogólna zasada jest taka, że każda ZDROWA mama jest w stanie wykarmić swoje ZDROWE dziecko
przy czym pozwoliłam sobie podkreślić kluczowe słowo ;)

Dziecko z pierwotną nietolerancją laktozy wymaga specyficznego postępowania, nowością ostatnich lat jest mleko kozie lub mleko klaczy jako alternatywa dla mieszanek hydrolizatów, które wcześniej były praktycznie jedyną opcją żywienia takich dzieci.
W wywiadzie Magda przecież o tych mlekach wspomniała :)

Ta pani zamiast nawracać mamy karmiące mm i pisać jakie mleko kobiece jest cudowne i wspaniałe, powinna się zająć tymi które karmią, a piją, palą i Bóg wie co jeszcze robią, a niestety jest takich coraz więcej, sama byłam świadkiem nie jednej takiej sytuacji kiedy to piersiowa mamuśka wypaliła papierosa po czym przystawiła dziecko do piersi lub jeszcze inna która wypiła butelkę piwa po czym stwierdziła że za godz i tak procenty wyparują i będzie mogła nakarmić haha i co ten pokarm też wtedy jest taki wspaniały??? więcej robi szkody niż pożytku, tylko szkoda że ta cała Pani Magda w ogóle nie wspomniała o tym w swoim wywiadzie!!!

urodziłam synka przez cc, ważył 4800… położne na oddziale zaczęły mi wmawiać że za duży i nie wykarmię go. no i miałam problemy z karmieniem, mały był nieustannie głodny i chciał być przy piersi (a może chciał się poprzytulać?..) łatwiej było tym położnym dać Małemu butelkę z mm niż pokazać mi jak go prawidłowo przystawić do piersi. ale dzięki mojej cudownej „osobistej” położnej która odwiedziła mnie w szpitalu karmię synka nadal, a ma już 9 m-cy i nawet nie chce widzieć butelki z mm :-) nie można dać sobie wmówić że się nie da bo da się a satysfakcja i radość z bliskościz dzieckiem nie do opisania :-)

Super wywiad, zgadzam się z każdym słowem! Jak również z częścią komentarzy – w polskich szpitalach ciężko o wsparcie laktacyjne. Polecam książki „Piersią spoko” Okrzesików i „Sztuka karmienia piersią” – nie pamiętam autorki – zawarta w nich wiedza pomogła mi się oprzeć przestarzałym teoriom teściowej, która – a jakże – chciała odciągać moje mleko do kieliszka „czy tłuste”. Z moich doświadczeń –

noworodek nawet najedzony może wisieć 23h/dobę przy cycku :)

Szanowne Panie komentujace ponizej:

W ciagu 5 sekund jestem w stanie obalic kazdy przytoczony tutaj argument na karmienie piersia bowiem sama nie bylam karmiona od poczatku!tylko mlekiem krowim oraz moja corke prawei 6 miesiecy ma obecnie rowniez nie karmie piersia od pierwszego dnia Z WYBORU!!. i tak : ja nie mam alergii, wogole nie choruje i nigdy nie chorowalam jako dziecko moja najwieksza choroba byl katar… mam swietny zgryz choc ponoc od butelki powinnam miec do dupy ze swoja mama mam tak swietny kontakt ze kazdemu takiego zycze, mialam byc gruba a figure mam jak modelka:)moja corka tez nie jest karmiona jak wspomnialam i byla to najmadrzejsza decyzja w moim zyciu!rozwija sie swietnie!nie choruje OD URODZENIA MI JESZCZE NIE ZAPLAKALA!! taka jest prawda caly dzien sie cieszy. dlaczego?? bo po pierwsze jest wyspana przesypia noce od bardzo dawna juz i nie jest ciagle glodna tak jak to dzieci matek piersiowych..caly czas trzeba je karmic bo dziecku z piersi ciezko jest ciagnac wiec najada sie tylko na chwile i przez to co chwile chce jesc…ciagle jest glodne i dlatego placze! a moje juz je wszystkie stale pokarmy o regularnych porach i to z super apetytem nie tak jak te piersiowe wiecznie grymaszace… jaka jest jedyna zaleta karmienia piersia? otoz taka ze jest to za darmo:) ale jak to mawia moja mama co tanie to drogie:) drogi jest czas nerwy frustracje oraz chroniczne zmeczenie ktore towarzyszy karmieniu piersia! a terror laktacyjny w tym kraju obecny jest na kazdym kroku!jak sie ktos dowie ze masz dziecko to cie tylko pyta czy karmisz a jak slyszy ze nie to od razu patrzy na ciebie z wyrzutem! nie mowiac juz o tym ze w szpitalu musialam podpisac specjalna deklaracje ze wiem co robie jak nie karmie piersia i decyduje sie na to ze moje dziecko bedzie opoznione alergiczne i chorowite!DRAMAT!!
tak ze apeluje do matek ktore nie chca karmic: nie bojcie sie!zrobcie to a wam i waszym dzieciom wyjdzie to na zdrowie! NIE MA BOWIEM ZADNYCH DOWODOW NA TO ZE DZIECI KARMIONE PIERSIA SA LEPSZE!A JA I MOJA CORKA ORAZ KILKA INNYCH DZIECI JAKIE ZNAM SA NA TO NAJLEPSZYM DOWODEM!

acha!zaomnialam dodac najlepszy argument za karmieniem butelka otoz TATUS ROWNIEZ KARMI!DZIELI TO Z MAMA! i jest piekne:) a dla mnie najwazniejsze!rowniez wstaje w nocy i tym samym jest w 100 procentach zaangazowany w wychowanie!tylko mi nie piszcie ze przeciez tatus moze robic wiele innych rzeczy anie karmic…przewijac kapac..ble ble ble..guzik prawda!mezowie matek piersiowych nie umieja potem zostac z dzieckiem sami na dluzej!taka jest prawda bo jak maja umiec skoro kobita siedziala i karmila 24 godzin na dobe wiecznie glodne dziecko? a moj maz od pierwszego dnia w szpitalu karmil corke i teraz doskonale sie nia zajmuje tak ze nawet moge spokojnie wyjechac a wiem ze sobie swietnie da rade!ha!

ha! mój mąż też karmi nasze dziecko bo odciągam pokarm i świetnie sobie radzą we dwoje, nawet na cały dzień ich zostawiam

to wprost cudownie gratuluje!a pomyslalas ile czasu z tego co odciagasz moglabys poswiecic dla swojego dziecka meza lub nawet dla siebie??? lezalam z laska taka w szpitalu po porodzie jak nie karmil to odciagala i tak wkolka cala dobe…porazka podczas gdy ja i dziecka spalysmy i odpoczywalysmy:)

jak widzisz poziom Twoich argumentów jest tak zatrważająco niski, że nikt nawet z Tobą nie dyskutuje :) A to, że Ciebie mama woziła 30 lat temu w aucie bez fotelika i nic ci się nie stało jest dowodem na to, że przewożenie dzieci bez fotelika jest bezpieczne? Bo przecież JA jeździłam bez fotelika i żyję…

Bezsensowne to jest podawanie dziecku gorszego jedzenia (MM), skoro można lepsze i to całkowiecie za darmo i bez wysiłku :) A o tym czy ty lub córka będziecie takie zgrabne, bez cukrzycy i alergii to przekonasz się dopiero za 10, 15 lub 20 lat, więc nie mów HOP :p

no to super:) a zastanawialas sie ile czasu dziennie marnujesz na to zeby odciagac pokarm i jest to czas ktory moglabys poswiecic dziecku mezowi albo sobie!miszalam z taka laska w szpitalu po porodzie: jak nie odciagala to karmila i tak cala dobe…masakra!to raz! a dwa:nie chodzi o to zeby odciagac i maz zeby karmil jak wychodzisz tylko robil to codziennie w dzien i w nocy bo to w koncu tez jego dziecko sam je zrobil wiec powinnien sie nim zajmowac po rowno takie jest moje zdanie a przy karmieniu piersia no sorry dziecko uwiazane i cycka matki na zadanie wiec tata raczej zadko moze sie dopchac…

no marnuję całe 30 minut dziennie, podczas których oglądam ulubiony serial :) dziecko śpi a mąż jest obok :)
odciągam raz dziennie aby mieć porcje na weekendy kiedy jestem w szkole lub wychodzę na dłużej, współczuję znajomej, to naprawdę musi być uciążliwe ale też ją podziwiam, że to robiła dla swojego dziecka, ogromny szacunek jej się należy :) a jeżeli wg Ciebie karmienie piersią jest takie straszne bo tata nie może cały czas karmić to… nie mam więcej pytań :)
moje dziecko nie wisi na mnie 24 godziny na dobę i jego tata może się dopchać do niego, uwierz ;)

naprawde duzo bym dala zeby to zaobaczyc! :) nie chodzi o to zeby tata CALY CZAS KARMIL..( uwielbiam ludzi ktorzy przeinaczaja czyjes swola tak BTW) tylko zeby zajmowal sie na ROWNI Z MAMA. a to co innego. i przy karmieniu piersia jest to niemozliwe. Ponadto dzieki butelce mozna podzielic sie tez w nocy dyzurami dzieki temu tata OD POCZATKU czuje co to znaczy wstac do dziecka w nocy i podzial obowiazkow jest rowny ( w koncu to tez jego dziecko) tym samym BARDZO SZANUJE POTEM SWOJA ZONE. a nie mowi jej ty siedzisz w domu nic robisz wiec wstawaj w nocy bo karmisz bo ja pracuje…dzieki temu tez mama ktora pracuje czyli ja ( chociaz mam wolny zawod i pracuje jak chce )moze tez sie wyspac! no ale …co ty mozesz o tym wiedziec…

Akurat moje dziecko przesypia już noce ale na początku mąż wstawał, przewijał, podawał mi dziecko do karmienia i później odkładał do łóżeczka, więc nie uważam aby mnie nie szanował :)

Ale tak jak napisałam już w poprzednim komentarzu nie będę dalej z Tobą dyskutowała ;)
Trzymaj się swojej wersji, że MM jest cudowne, KP okropne i cześć ;)

nie przeinaczaj moich slow! nigdzie nie napisalam ze mleko matki jest ble niedobre tylko ze karmienie piersia jest dla mnie bezsensowne w dzisiejszych czasach przez poswiecenie matki ktora musi znosic wiele rzeczy w imie pustych idei! a samo mleko na pewno i jest dobre:) i nigdzie tez nie napisalam ze mleko mod. jest super!na pewno nie jest tak boskie jak matki ale jest w dzisiejszych czasach bardzo dobrze dopracowane i nie ma zadnej roznicy w ,,jakosci” dzieci karmionych tym czy tym!

p.s. moje dziecko nie mialo zadnych problemow z trawieniem mleka modyfikowanego!ani pol kolki! jest to kolejny mit ktory wy matki cyckowe rozpowszechniacie!

matko i córko o czym Ty piszesz kobieto? dziecko nie wyspane? ciągle głodne? nie wiesz o czym piszesz… moje dziecko również nie płacze.. jedynie jak coś je boli… głodne raczej nie bywa… karmione piersią w wieku 2 tygodni przespało ciągiem 8 godzin ;]
i nie wiem o jakich nerwach i frustracjach piszesz :) jestem wyspana, szczęśliwa i zadowolona… moje dziecko karmione wyłącznie moim mlekiem również

a rozumiem:) i jak plakalo to jak rozumiem powiedzialo ci wtedy ze jej cos boli takie jest juz inteligentne bo w koncu te piersia karmione tak maja:) czy sama sobie to dopowiedzialas ze skoro placze to jej cos boli??:) bo oczywiscie wy matki cyckowe zawsze mowicie PLACZ MALEGO DZIECKA NIE OZNACZA GLODU moze oznaczac tysiac innych rzeczy cos je boli chce sie przytulic ble ble…guzik prawda!! ale mysl se co chcesz mamusio synusia. fajny nick tak a propo mam nadzieje ze synus nie wyrosnie na takiego…

nie martw się o to jaki mój syn wyrośnie i tak.. potrafię poznać czy moje dziecko jest głodne czy płacze bo go coś boli… Ty byś nie potrafiła???

chociaż nie.. pewnie Twojego dziecka nic nie bolało nigdy, prawda? :) no bo jest na cudownej, idealnej mieszance :) a moje dziecko miewało ból brzuszka bo karmię go trucizną :)

i naprawdę uważasz, że dzieci płaczą TYLKO z głodu? współczuję Twojemu dziecku :)

Ja też współczuję jej dziecku, jeżeli jego matka nie wie jak ono płacze z bólu (nie szczepi? Nie chodzi do lekarza?), współczuję, bo nie mając żadnego porównania (wcześniejsze, odchowane dziecko na KP) wypowiada „prawdy absolutne i niepodważalne”. Cywilizacja zafundowała nam raka, jedna osoba na trzy zachoruje na raka a staty są coraz gorsze. Tiaaaa, pakujcie w dzieci chemię od narodzin…

moja nic nie boli wiec wybacz nie mam dowiadczenia w tym wzgledzie:) a twjoego co? brzuszek boli? moze mleko bylo za slone:P

no tak, bo mm jest takie cudowne i lekkostrawne :)
wybacz ale nie będę dalej prowadziła ten bezsensownej dyskusji :)

pisalam ale napisze raz jeszcze: jak rozumiem samo ci powiedzialo jak plakalo ze go cos boli?? w koncu jak sie domyslam takie jest super inteligentne juz po tym cycku:)) wy matki cyckowe zawsze macie wytlumaczenie na placz dziecka placze bo ma zly humorek cos go boli ma niedobry charakter po tatusiu…tymczasem dziecko glodne!i taka prawda… i to przykladanie do cycka na zadanie co 10 minut…bo zaplakalo znaczy szybko cycka…generalnie porazka!!
a tak w ogole fajny nick mamusia synusia mam nadzieje ze na cycku synek na maminsynka nie wyrosnie!

W artykule wspomina Pani ze miedzy innymi mleko kozie jest najblizsze skladem mleka ludzkiego:”to mleko końskie i kozie, obok szympansiego, są najbliższe składem mleku ludzkiemu.”Czy to oznacza , ze mozna zastapic mieszanke np mlekiem kozim?

chcialabym wiedziec, gdyz przestalam karmic piersia moja corke 3 tyg temu (karmilam 8 miesiecy) i chetnie zdecydowalabym sie na taka zmiane mleka wiedzac ze jest skladnikowo lepsze od mieszanki!czy sa jakies informacje na ten temat?

Bez dwoch zdan mleko mamy jest najlepsze i najbardziej naturalne; niestety swiat w korym zyjemy sie zmienil. Karmienie jest bardzo wymagajace, w zasadzie w pierwszych tygodniach nalezy sie poswiecic tylko temu a nie zawsze jest to mozliwe. Moj partner musial wracac do pracy po dwoch tygodniach, pierwszego dnia jak wrocil z pracy zastal mnie tak jak zostawil – na kanapie z dzieckiem przy piersi. I we lzach bo przez 7h mala chciala sobie ssac a ja prawie caly dzien nie jadlam ani nie bylam w toalecie. Nie mam w poblizu zadnej rodziny, nikt nie przyjdzie pomoc, poskladac prania, przyrzadzic posilku, zrobic herbaty. Owszem, mialam wsparcie z poradni laktacyjnej, laktator wypozyczony za darmo (nie mieszkam w PL) ale doradca przychodzil raz na kilka dni na pol godziny. Kiedys kobiety w pologu mialy wsparcie babc i ciotek z calej rodziny, teraz realia sa inne. Zeby podtrzymac laktacje laktatorem trzeba odciagac 8-10 razy dziennie, w tym przynajmniej raz w nocy; a potem jeszcze nakarmic. A w mysl eko-rodzicielstwa z tym niemowleciem przy cycku prawie cala dobe musialabym jeszcze prac pieluszki i przygotowywac domowe posilki z organicznych produktow. Dodam ze do dzisiaj nosze w sobie wine ze nie dalam rady karmic dluzej piersia, cierpialam z tego powodu i przeplakalam wiele godzin – czy takie powinno byc macierzynstwo…?
Dodam jeszcze ze to wlasnie pani z grupy wsparcia poinformowala mnie ze jak coreczka nie najada sie do konca tylko popija po trochu to moze miec bole brzucha z nadmiaru laktozy, ktorej w mleku ktore wyplywa na poczatku karmienia jest duzo.

Córkę karmiłam zaledwie 3 tygodnie. Żałuję. Czasu nie cofnę. Na szczęście Mała rozwija się prawidłowo. Przy następnym dziecku mam zamiar przyłożyć się bardziej i nie poddawać. Moim błędem było to, że słuchałam „dobrych rad” ze wszystkich stron, nie posłuchałam tylko mojego instynktu. Najgorsze było jak Mała szukała piersi, a ja robiłam Jej mieszankę. Głupota-wiem. Na swoje usprawiedliwienie mogę mieć tylko to, że … po prostu zagubiłam się w TYM WSZYSTKIM…Nikt mi mądrze nie poradził, nie dodał otuchy…Wszystkim Paniom, które są świeżo upieczonymi mamami bądź lada moment zostaną nimi z całego serca radzę – słuchajcie swojego wewnętrznego głosu,a wszystkim obok którzy będą Wam wmawiać że Wasze mleko jest bezwartościowe po prostu powiedźcie „Jestem mamą, a mama ma zawsze rację”…

Wspaniały wywiad. Wszyscy, którzy mają jakiekolwiek ale dotyczące karmienia powinni go przeczytać. Mam mnóstwo znajomych, od których ciągle słyszę „przestań już karmić, ona jest taka duża” (a ma zaledwie 11 miesięcy) albo „twoje mleko nie jest już dobre, mała się nim nie najada”, A co może być lepsze dla dziecka od mleka mamy, przecież ono nie ma daty ważności.Moja córka po zjedzeniu mojego mleka jest szczęśliwa, bo dla dziecka jest to coś w rodzaju marihuany też
:)

Madziu dziekuje za ten wywiad.Ja karmie mala juz 11 miesiecy i jak na razie nie mam w planach aby tego zaprzestać.Córcia nie dostaje innego mleka,jedynie pierś i kaszki np Sinlac,czy z Bobovity-Kaszka 7 zbóż z jabłkami i śliwkami.Karmie w nocy piersia rano wieczorem i w ciagu dnia ,kiedy chce lub kiedy nie jestem w pracy..Pozdrawiam

Cudny artykuł. Brakuje mi w nim tylko sugestii jak radzić sobie z negatywnymi komentarzami na temat ZBYT długiego karmienia. Bo my, Polacy tak już mamy…

Do 6 miesiąca TRZEBA karmić i to OBOWIĄZEK każdej matki a potem wręcz zboczenie jak się karmi. A takiego dwulatka, chłopca to już jest chore.

Spotkałam się niestety z takimi opiniami. LEKARZ mi powiedział, że karmiąc tak długo (rok wtedy!) zrobię z synka mamisynka. Syn ma teraz 3,5, karmiony 2 lata, od 1,5 roku chodzi do przedszkola i nad wyraz jest rozwinięty i super samodzielny. Odważny, otwarty na nowości, chętny na różne zmiany i wyzwania. Nie zna antybiotyku. Lubi kosztować różnych nowości. W Przedszkolu dostał dyplom dla dziecka z najwyższą frekwencją. 96%, opuścił tylko 7 dni przez cały rok!!

Córka ma 5 miesięcy i już 4 razy zadano mi pytanie czy ja DALEJ karmię.

Już mi smutno jak pomyślę że się kiedyś odstawi.

Syn zrobił to sam. Jej też w tym nie pomogę ;)

mój syn ma 4 miesiące i też ciągle jestem pytana o to, czy NADAL kp…
a pierwszy raz zadano mi to pytanie gdy miał… miesiąc

Serce mi się kraje gdy czytałam ten wywiad…Przed porodem OCZYWISTE dla mnie było, że będę karmiła piersią -i to co najmniej rok! Chociaż rodziłam synka przez CC, trafiłam na wspaniały szipital – synek pięknie się przystawiał, pieknie ssał. Żadnych problemów z brodawkami – i co?I już w szpitalu pojewił się problem, bo mały dużo za duzo stracił na wadze, chociaż ssał. A mnie pokarm leciał – aale przez pierwsze 5 minut. Potem NIC! W domu przez ponad miesiąc przeżywaliśmy horror prawdziwy! Synek strasznie plakał – nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że jest głodny – myślałam, że kolki – nosiłam, przytulałam i płakałam razem z nim. Przez ponad miesiąc nie wstawałam z synkiem z łóżka – karmienie na żądanie, stymulacja laktatorem, herbatki laktacyjne, hektolitry wody, wizyty w poradni laktacyjnej i wydane pieniądze na prywatnych doradców laktacyjnych…Tak baaaardzo zależało mi na karmieniu piersią!!! Teraz niestety- karmie po 5 min.z każdej piersi, nadal stymuluje laktatorem, bo synek strasznie się denerwował przy piersi…a przez pierwszy mc. przybrał jedynie 250 g… Nie chce z całego serca stosować mleka mod.Marze o karmienu piersią wyłącznie…ale nie mogę! Jak to jest? Wszystkie moje koleżanki karmią piersią, a ja wciąż czuje się złą, wyrodną matką – ze może jeszcze mogłam coś zrobić, że gdzieś popełniłam błąd…tylko gdzie? Staram się juz wyluzować, karmic piersią ile się da, a resztę mieszanką…ale takie artykuły znów mnie załamują…

a ja powiem tak..mam osteoperozę..NIE MOGLAM karmić, choc probowalam..najpierw załatwilimnie lekarze, bo zostawili łożyska kawałek i przez tydz nikt się tym nie interesował mimo, iż zgłaszałam,że coś jest nie tak, pozniej miałam drgawki,gdy dziecko „ciągało” za pierś..cieszę się, że Pani karmi, ale nie każdy może..jak widać lekarze nie chcą/ nie umieją/ nie interesuje ich pomoc, więc denerwuje mnie cos takiego matka nie karmi, bo jej się nie chce..ja wiem, że gdymym karmiła mogłabym umrzeć, bo w tym kraju o pomoc nawet przy zakazeniu okołoporoowym jest ciężko jak widac a codopero jak ma się osteoperozę a wszpitalu każdy naciskał KARM MUSISZ, moje dzieckorozwija się dobrze, jest duże, je ładnie TRUDNO nie mogę karmić,ale ocenianie kobiet nie karmi to jejsię nie chce jaktu w tym artykule każda matka ma pokarm, może i tak,ale jak widać nie każda może nim karmić

Moja córka ma dwa miesiące od początku była karmiona piersią i cały czas miała problemy z brzuszkiem i potrafiła nie robic kupki przez dwa dni. Byłam na diecie bezmlecznej żeby tylko karmic w końcu zrobiono badania i okazało się że ma nietolerancje laktozy. Lekarz przepisał nutramigen i była natychmiastowa poprawa zero płaczu normalne kupki. Ale niestety ze mną gorzej ja bardzo chciałam i chce karmic dlatego wbrew zaleceniom lekarza daje piers na zmiane z modyfikowanym i tak zle się z tym czuje i potrafię przepłakać cały dzień bo uwielbiam karmic piersią może macie jakąś rozsądną radę.

Bardzo dziękuję za ten wywiad. Ja już ponad dwa tygodnie wprowadzona jestem w terror NIEZASYPIANIA przy piersi, co było dotychczas super rozwiązaniem i dla mnie i dla malucha. Na szczęście już teraz nie musimy się martwić, że to robimy :). Jeśli chodzi o moje doświadczenie (mama 3,5 miesięcznej Małgosi, karmionej wyłącznie piersią) – w szpitalu faktycznie nikt nie pomagał, a robiłam wszystko, żeby nie musieć podawać mieszanki (nie rozumiem, czemu natura wymyśliła kryzys pokarmowy 2 doby…), na szczęście trzecia doba z pełnią mleka – sukces. Nieśmiało przyznam, że kiedy mój maluch jadł co godzinę do 2 miesiąca, to byłam naprawdę zmęczona (i też radami o wprowadzeniu smoczka), ale na szczęście wytrwałam i teraz już maluch je co ok. 3 godziny (czasem częściej), do tego raz w nocy (też nie stosuję żadnego wybudzania, wstaje kiedy chce zazwyczaj 2-3 w nocy) i jestem szczęściarą, że moja córka pięknie przybiera na wadze. Jedynym moim zmartwieniem było przysypianie przy piersi – a teraz już ciężar spadł mi z serca. Mam nadzieję, że moja przygoda z piersią sprawi, że kiedyś będę mogła pomagać innym mamom. DZIĘKUJĘ!!!

Mnie w szpitalu powiedzieli, ze te dwie doby nic się nie stanie, jeżeli dziecko nie zje więcej niż kilka kropel, bo jego brzuszek startuje dopiero. Rodziłam w szpitalu, w którym na dokarmianie musiałaś mieć na piśmie zgodę pediatry, inaczej za nic w świecie nie podaliby mu mieszanki ( jeżeli musieli to podawali z kubeczka)

Z uwagą przeczytałam ten artykuł. Jestem mamą trójki dzieci karmionych piersią, ale i pielęgniarką neonatologiczną. Pracuję na oddziale noworodkowym. Z przykrością muszę się zgodzić z zarzutami dotyczącymi dokarmiania dzieci, jednak z perspektywy lat widzę dużo pozytywnych zmian jakie zachodzą, przynajmniej, na moim oddziale.Kontakt skóra do skóry, przystawienie dziecka do piersi zaraz po porodzie(nawet zabiegowym) stwarza niesamowitą więź między matką, a dzieckiem co sprzyja kontynuacji karmienia. Jestem głęboko przekonana, że gdyby na każdym oddziale noworodkowym był Certyfikowany Doradca Laktacyjny zmieniłoby to z czasem podejście personelu do karmienia. Jestem osobą głęboko przekonaną do karmienia naturalnego i widzę tego efekty. Czas na zmiany.

Nie mozna krytykowac kazdej mamy ktora siega po mleko modyfikiwane.Przed porodem mialam nawal mleka,dziennie sie ze mnie lalo.porod odbyl sie przez cc bo synkowi w czasie akcji porodowej spadalo tetno.stres z tym zwiazany oraz fakt przyjecia 4 kroplowek oksytocyny odbil pietno na pozniejszym karmieniu.syn urodzil sie 42 tygodniu stad przyjmowanie oksytocyny w szpitalu w ktorym spedzilam 2 tygodnie przed porodem.od samego poczatku bardzo pragnelam karmic go piersia po cc zaraz przystawiono mi go do piersi ale nie umial ssac,pomagaly mi polozne,mimo pogryzionych brodawek walczylam.w domu karmilam go na zadanie nakladajac nakladki i nic.pokarmu nie bylo wiele.walczylam 1,5 miesiaca by dostawal moj pokarm jednak mimo przystawiania na zadanie syn byl glodny a pokarmu bylo coraz mniej.w.koncu nie mialam wyjscia i zaczelam podawac mm. Dzis syn ma prawie 18 miesiecy jest zdrowym,fajnie rozwijajacym sie dzieckiem.nie zaluje ze podaje mu mm bo skoro jest w sprzedazy to ktos to przebadal i dopuscil do sprzedazy. Gdyby bylo cos nie tak who nie pozwoliloby podawac tego mleka maluchom.kazda mama sama decyduje w jaki sposob karmi.czasem tak jak u mnie nie mialam wyboru a dziecku trzeba mleko podac.

Bardzo dobry artykuł.Mój synek skończył właśnie 2 latka- jest dzielnym złobkowiczem. I tu pojawia się problem. Czuję się przymuszana aby odstawić go od piersi.Cały czas słyszę – jeszcze Pani karmi? Przecież on jest juz taki duży?Po co to Pani- popsuje mu się zgryz itd. Zauważylam że zaczynam sie wstydzić i nie bardzo mam odwage aby powiedzieć tak jeszcze go karmię. Przyznam jestem zmęczona natłokiem bliskości z moim synkiem w weekendy kiedy sprawgniony mojej bliskości trochę mnie „wykorzystuje” nie tylko wtedy kiedy jest głodny ale wtedy kiedy jest mu zle albo po porstu chce sobie przy mnie pobyc. Nie wiem co mam robić- zaplanowałam sobie odstawienie na ten tydzien- mam w planahc zakup golfów oraz bandaża. Boję się jednak że dla mojego synka mimo że ma 2 latka to za wcześnie- tylko pytanie kiedy sam się odstawi jeżlei wiedze ze przytulenie się do mnie jest dla niego takie ważne. Pozdrawiam serdecznie. Rzenka_s

Swietny artykul. Przez 6 pierwszych tygodni karmilam swoje dziecko sciagnietym mleczkiem – wiele razy mialam dosc i coraz czesciej myslalam o mm. Jednak pewnego pieknego dnia mala zalapala piers :) od tego czasu nie uzywam laktatora a mala pieknie ssie cycusia :) bardzo sie ciesze ze sie nie poddalam i teraz czerpie niesamowita przyjemnosc z karmienia piersia mojej coreczki :)

Karmienie piersią, po początkowych starciach, daje wiele satysfakcji. Każda kobieta i każdy noworodek muszą się go nauczyć – niestety niewiele młodych mam ma od razu rzekę mleka a niewiele noworodków ma umiejętności efektywnego ssania. Potrzeba czasu, cierpliwości, opanowania i wsparcia. Karmiłam 20 miesiecy (ostatnie pół roku jedynie na noc!) i uważam, że dużo ułatwiłam sobie tym życie. Synek nie chorował (i nadal nie jest chorowity), zaczął szybko mówić, rewelacyjnie się rozwija. Poza tym mleko miałam zawsze „pod ręką” więc czas karmienia mogliśmy spędzać aktywnie. Dużo podróżowaliśmy – bez butelek, smoczków, laktatorów, mleka, wody, podgrzewaczy.. Wiele osób z mojego otoczenia rezygnuje gdzie ok 3-6 miesiaca w momencie „dołka odpornościowego” bo dziecko „i tak choruje”. A wtedy własnie mleko jest najbardziej potrzebne, bo koncza sie przeciwciala dane dziecku przez czas ciazy. Stop w karmieniu w tym czasie to strzal w kolano… Sama bylam karmiona piersia 2,5 roku. Pamietam smak mleka matki, pamietam jej cierpliwosc i ..zostalo mi to przemycone w mleku. Pozdrawiam wszystkie mamy!!!

Nie ze wszystkim sie zgodze, moj synek spadl za dduzo na wadze i mial niska glikoze wiec jakby nie zostal gokarmiony to by z glodu padl.

Jak ja słysze ze matka dokarmia dziecko modyfikowanym „bo ma za malo wartosciowy” i ciagle dziecko glodne, i placze, to mi sie wlos jeży na glowie. Przystawiaj, przystawiaj, przystawiaj, nie dokarmiaj, nie przepajaj.. to trzeba wypracowac, i to jest ciezka praca czasami. Kazdy łyk wody dla dziecka burzy harmonie produkcji mleka. Powiedz szczerze kobieto, ze Ci sie nie chce karmic piersią, wolisz dac butle i niech spi 3godz, zamiast ma wisiec przy cycku. Ja karmiłam na żadanie, o malo garba nie dostalam, bo mam bardzo male piersi, i musialam sie nachylac, zeby sutka mógl zlapac, pierwsze tygodnie były koszmarne, ale warto było:) Karmilam ponad 2 lata, z rozczuleniem wspominam tamten etap… synek ma 7 lat, nigdy nie byl chory, jest zdrowy jak kon, i bardzo ze mna emocjonalnie zwiazany, czego zazdroszcza mi inne matki.

Wiekszych bzdur jak zyje nie czutalam.Do tych biednych meczenniczek ktore garba od dawania sutów nie dostały.Mleko matki jest dobre.ale nie znam nawet 1 dziecka chorego po mm.Kolejne Norwescy naukowcy dowiedli ze zdrowie (chorowitosc )dziecka nie ma nic wspolnego z karmieniem rok dwa czy trzy piersi…Moglabys dawac piers do usranej smierci a genetyka zrobi swoje.Logika nakazuje..Nie dbalas w ciazy ,nie karmilas sie bardzo zdrowo i odżywczo to nagle Twoj Cyc powoduje ze jest zdrowy jak koń…Niestety to są mity.Przypominam w latach 90 lub 80 malo ktora matka karmila..Znam lekarzy prawnikow i duzo bardzo intelig. osob ktore nigdy nie byly karmione piersią.Jak czytam o tym waszym męczennictwie karmienia piersią to aż dziwie sie ze takie strony powstają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.