Kategorie
Karmienie piersią

Radź sobie sama, matko. Czy lekarze wspierają karmienie piersią?

Koncerny produkujące mleko modyfikowane zbierają w Polsce wyjątkowo obfite żniwa. Najwięcej można ugrać na niewiedzy i powtarzaniu przestarzałych stereotypów. Te szerzą się również w środowiskach lekarskich

Koncerny produkujące mleko modyfikowane zbierają w Polsce wyjątkowo obfite żniwa. Najwięcej można ugrać na niewiedzy i powtarzaniu przestarzałych stereotypów. Te szerzą się również w środowiskach lekarskich.

karmienie-piersia2

„To już tylko woda, nie pokarm”. „Będzie Panią szantażować tą piersią”. „Długie karmienie piersią może jeszcze czemuś służy w Krajach Trzeciego Świata, ale nie w środku Europy!”. „Krzywdę mu Pani robi, uzależnia od siebie…”. To tylko wycinek tego, z czym na co dzień spotykają się matki, decydujące się na karmienie piersią swoich dzieci po ukończeniu przez nie pierwszego roku życia. Spora część z tych stwierdzeń pada również z ust lekarzy. Ten stan wiedzy w polskich placówkach zdrowia jest powszechny.

–  Panuje obecnie trend, że karmić trzeba długo – dwa, trzy lata. W Europie to pogląd niepotrzebny. Zbyt długie karmienie piersią prowadzi bowiem do tego, że dziecko zaspokaja głód metodą przyjemną. Szantażuje matkę, która karmi je dalej dla świętego spokoju. To jest uzasadnione w Krajach Trzeciego Świata, gdzie bardzo trudno jest przygotować mieszankę w sposób czysty i bezpieczny. Dwuletnie, trzyletnie… a widziałem nawet sześciolatki karmione piersią – to co najmniej niesmaczne – komentuje na łamach „Happy TV” dr Piotr Albrecht, pediatra, gastrolog pracujący w jednym z warszawskich szpitali klinicznych, ekspert miesięcznika „Dziecko”.

Wypowiedź wywołała spore oburzenie wśród matek, które zdecydowały się na kontynuowanie karmienia piersią. To trudna decyzja, bo o ile karmienie w ten sposób niemowląt jest w naszej kulturze akceptowane, o tyle dwulatek przy piersi wywołuje już spore poruszenie. Dlatego często kobiety wybierające długie karmienie przyznają, że bardzo ważne jest dla nich wsparcie środowiska, w tym specjalistów, od których chciałyby otrzymywać kompetentne informacje.

Kosztowna edukacja

Na brak podstawowej wiedzy medycznej o karmieniu piersią wskazują od lat polskie środowiska laktacyjne, które co jakiś czas organizują na ten temat zjazdy, konferencje i przygotowują publikacje do czasopism branżowych. Ich działania nie przynoszą jednak efektów na pożądaną skalę. – Nikt poza pacjentami nie weryfikuje niestety wiedzy na temat laktacji u przeciętnego pediatry, na egzaminach specjalizacyjnych bywa jedno pytanie na ten temat – komentuje dr n. med. Magdalena Nehring-Gugulska, dyrektor Centrum Nauki o Laktacji i dodaje, że na prowadzenie działań edukacyjnych w tym zakresie nie ma w Polsce środków rządowych. – Tymczasem badania pokazują, że uzyskanie wiedzy w zakresie laktacji na poziomie odpowiednim do zadań zmienia postawy personelu i motywuje do działania, co podnosi wskaźniki karmienia oraz zdrowotność populacji dziecięcej – mówi specjalistka. Inną przeszkodą, która stoi na drodze do szerzenia wiedzy na temat laktacji wśród środowisk lekarskich, są również działania koncernów zajmujących się produkcją mleka modyfikowanego, które próbują wpływać na lekarzy, stosując sztuczki marketingowe.

–  Nie otrzymałam od przedstawiciela żadnej z tych firm niczego o dużej wartości, ale przychodnia, w której pracowałam, była dosłownie zalana przeróżnymi gadżetami od firm produkujących mleko modyfikowane. Miałyśmy notesiki, długopisy, plakaty, kalendarze, kubki. Dostawałyśmy też różne rzeczy dla naszych pacjentów: naklejki, maskotki, śliniaczki, magnesiki na lodówkę, czy ich mam: próbki mieszanek i kaszek. Przyznam, że bardzo to lubiłam i nie byłam wówczas świadoma, jak duży wpływ może to mieć na moje późniejsze przekonania dotyczące samego karmienia – mówi lekarka, która kiedyś pracowała w jednej z poznańskich przychodni, Agnieszka Zdunek. Mimo iż od 1981 roku działa Międzynarodowy Kodeks Marketingu Produktów Zastępujących Mleko Kobiece, koncerny znajdują wciąż nowe sposoby na obejście odpowiednich przepisów.

Marketing kontra badania

Trudno odpowiedzieć na pytanie, ile kobiet w Polsce karmi dziś piersią dzieci powyżej roku życia. Od 15 lat, czyli od zakończenia realizacji rządowego ogólnopolskiego Programu Promocji Karmienia Piersią, nie są w naszym kraju prowadzone badania statystyczne obejmujące to zagadnienie. Jesteśmy jedynym krajem w Europie, który takich badań w ogóle nie ma. Analizy publikowane w ostatnich latach wskazują jednak, że sytuacja ta z roku na rok jest coraz gorsza. Współczesna cywilizacja nie sprzyja karmieniu, choć wydawałoby się, że o zaletach mleka kobiecego wiemy naprawdę wiele.

Do karmienia piersią nie tylko niemowląt, ale również dzieci starszych, przynajmniej do ukończenia drugiego roku życia i dłużej, nawołuje od lat Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) czy Amerykańska Akademia Pediatrii (AAP). Komunikat w tej sprawie wydało kilka miesięcy temu również polskie Ministerstwo Zdrowia, które zarekomendowało wyłączne karmienie piersią niemowląt do ukończenia 6 miesiąca życia oraz kontynuację karmienia piersią przy jednoczesnym podawaniu pokarmów uzupełniających nawet do ukończenia przez dziecko drugiego roku życia i dłużej. – Komunikat wystosowaliśmy, aby przeciwstawić się przekonaniu utrwalanemu przez marketing produktów mlekozastępczych, który oddziałuje nie tylko na kobiety, lecz często także na personel medyczny, o podobieństwie mleka sztucznego do kobiecego. Wiedza o znaczeniu laktacji zmieniła się na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, przy czym personel medyczny również potrzebuje wsparcia merytorycznego, by docenić wagę karmienia piersią, jego wpływu na zdrowie – tłumaczy Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia. Na tym kończy się jednak działalność polskiego rządu w tej sprawie. Tymczasem refundacja mleka sztucznego w samym 2012 roku kosztowała państwo polskie ponad 76 milionów złotych. – To suma, za którą można byłoby uruchomić wiele poradni laktacyjnych i wykształcić setki doradców. Ale nikt w tym kraju nie jest tym zainteresowany – podsumowuje Gugulska.

Mleko na wagę złota

– Wciąż nie rozumiem intencji lekarzy i tego rodzaju politowania pomieszanego ze wzgardą. To nie było nawet takie często spotykane podejście w stylu „a po co karmić, to już sama woda”, tylko autentyczne przekonanie, że ja dziecku krzywdę robię – wyznaje Joanna Bajk, mama Amelki, która w 19. miesiącu życia zachorowała na białaczkę. Swoją córkę karmiła 4 lata i, jak sama przyznaje, absolutnie nie żałuje tego czasu. – Był to dla mnie bardzo duży wysiłek, bo dużo czasu spędzałyśmy w szpitalach. A dla Amelki pierś była ukojeniem podczas dziesiątek narkoz, procedur pobierania szpiku, płynu mózgowo-rdzeniowego. Słowa aprobaty od lekarzy nigdy nie usłyszałam. Zdarzała się natomiast krytyka, że np. narażam ją na grzybicę jamy ustnej. Byliśmy z mężem załamani stanem zdrowia córki, a jedna z lekarek sugerowała mi, abym wzięła leki na wstrzymanie laktacji. Ja jednak widziałam, ile spokoju dawały jej te chwile przy piersi, jak zmieniała jej się twarz podczas karmienia. Dużo dawało mi wsparcie innych karmiących mam i doradców laktacyjnych. Bez nich pewnie nie dałabym sobie z tym wszystkim rady – tłumaczy Joanna.

Takie wsparcie w otoczeniu ma niewiele mam, które mogłyby kontynuować karmienie piersią dzieci, gdyby miały dostęp do rzetelnej informacji medycznej. Tej w Polsce brakuje, bo rząd woli wydawać pieniądze na refundację mleka sztucznego niż zająć się kształceniem personelu medycznego. Mieszanki dla dzieci, stworzone, by pomagać matkom, które swoich dzieci nie mogły karmić m.in. z przyczyn medycznych, stały się obecnie elementem wypierającym kulturę karmienia piersią na ogromną skalę. Do dziś pokutuje bowiem przekonanie, że mleko sztuczne jest dla dziecka równie dobre jak mleko matki. Majątek koncernów produkujących mleko modyfikowane wyceniany jest w samych Stanach Zjednoczonych na 3 miliardy dolarów.

Avatar photo

Autor/ka: Justyna Urbaniak

Piszę zawodowo, prywatnie jestem matką i kurą domową. Z wykształcenia - nauczycielką polonistką, z przekonania - antypedagogiem. Aktualnie, oprócz pisania, dokształcam się w zakresie edukacji alternatywnej, Porozumienia Bez Przemocy, gotowania. Ostatnio również bloguję: http://justynaurbaniak.natemat.pl/.

25 odpowiedzi na “Radź sobie sama, matko. Czy lekarze wspierają karmienie piersią?”

Moje pierwsze dziecko karmiłam tylko 5 miesięcy i to w dodatku na zmianę z mlekiem modyfikowanym. Odczułam to jako porażkę. Byłam zasypywana setkami rad, wypijałam litrami herbatki na laktacje i inne specyfiki, a w końcu zwykle kończyło się tym że „dziecko płacze bo za mało zjada więc trzeba je dokarmić”. Teraz z perspektywy czasu myślę że płacz był bardziej spowodowany moim stresem (jakim stało się dla mnie karmienie piersią) niż głodem. Od początku byłam wyposażona w butelkę, mleko modyfikowane, laktator, herbatkę na laktację co tylko upewniało mnie w przekonaniu że nie dam sobie rady. Obecnie karmie moje drugie dziecko 6-ty miesiąc. Dla wielu kobiet to pewnie krótki okres czasu jednak dla mnie to sukces. Nie mamy butelki, laktatora, zapasu mleka modyfikowanego, do tej pory nie wypiłam żadnej mikstury wzmagającej laktację a jakoś bez problemu przychodzi nam karmienie. Mały jest zdrowy i waży już ponad 8 kilo. Wszyscy są zadziwieni że dziecko karmione wyłącznie piersią może być tak duże. To pokazuje jakie szkody koncerny produkujące mleko modyfikowane wyrządziły ludziom. Człowiek ma zakodowane że zdrowe dziecko musi być dokarmiane albo wyłącznie karmione mlekiem modyfikowanym gdyż te karmione piersią są mniejsze, słabsze…?

Gratuluję. Mój synek przez 6 m-cy był karmiony wyłącznie moim mlekiem. Na pół roczku ważył 8,5 kg. Jest zdrowy i widzę jak wiele spokoju dają mu chwile przy piersi. Zamierzam karmić tak długo, jak synek będzie tego chciał. I jeszcze jedno – jestem lekarzem i, poza emocjonalnymi, szczególnie ważne są dla mnie kwestie zdrowotne związane z karmieniem piersią.

„Zbyt długie karmienie piersią prowadzi bowiem do tego, że dziecko zaspokaja głód metodą przyjemną.” Rozumiem, że zgodnie z tym co powiedział pan doktor dziecko nie powinno mieć przyjemności z jedzenia. To może rurki i kroplówki – będzie nieprzyjemnie :/
Według mnie lekarz, który wypowiada się na jakiś temat z takim przekonaniem, powinien przedstawić wyniki badań potwierdzających swoje zdanie. Jeśli badań nie posiada, a wypowiada tylko własne prywatne zdanie, bądź przekonanie nie powinien podpisywać takich wypowiedzi jako doktor. Stwierdzenie że kiedy dziecko kończy pół roku z piersi leci nam sama woda, którą nie powinnyśmy karmić dziecka może wyjść z ust jakiejś babci Gieni, która ma prawo nie mieć wiedzy na ten temat. Jednak lekarz nie powinien kierować się swoim przekonaniem, tylko wieloletnimi obserwacjami najlepiej potwierdzonymi badaniami. W przeciwnym wypadku zamieszczając takie wypowiedzi na łamach różnych pisemek wprowadza dezinformację i wpaja nierzetelną wiedzę, ponieważ wielu ludzi wierzy, że jak ktoś jest „doktor” to wie wszystko :(

Niestety, nie tylko polscy lekarze mają takie genialne „opinie”. Autorytet daje im dużą siłę przebicia, choć badania nie potwierdzają tych mądrości (o, np. prof Majewska i szczepionki). Ostatnio czytałam poradnik „Zdrowa ciąża”, Oza i Roizena i pisali kwiatki typu: Oczywiście w pierwszym rzędzie płacz w nocy będzie oznaczał sygnalizowanie głodu. Ale innym razem może to być tylko próba zwrócenia na siebie uwagi. Jeśli dziecko jest nakarmione, a jego płacz nie wynika z powodu jakichś dolegliwości, lepiej będzie, jeśli wyrobisz w nim nawyk samouspokojenia.

Moja córcia ma 14 miesięcy i nadal karmie ją piersią. Na każdym kroku słyszę, że 'to już duża dziewczynka i czas ją odzwyczajać bo będzie coraz ciężej’.. Przyznam, że presja otoczenia mnie zniechęca i czuję się jak bym robiła coś niestosownego i niewłaściwego. Jednak póki mogę sobie na to pozwolić (ponieważ nie pracuję) zamierzam ją karmić. To cudowne, zdrowe, przyjemne! Mamuśki nie rezygnujcie z karmienia piersią! :)

Nie stresuj się zupełnie presją otoczenia. Rób to co uważasz za słuszne i najlepsze dla was i ciesz się tym :-) To Ty i Twoja córcia będziecie wiedziały kiedy powiedzieć dość :-)

Ja myślę, że gdyby kobiety w ciąży były uświadamiane, że początki karmienia są trudne, bolesne i nie tak kolorowe, byłoby łatwiej „oprzeć się” atakom z zewnątrz. Jest w zasadzie szereg niedogodności, przez które początkująca mama musi przejść, a karmienie piersią plasuje się chyba na jednej z wyższych półek. Są trudne ze względu na dolegliwości organizmu, ale są trudne też ze względu otoczenie- na lekarzy, matki, teściowe i ciotki…oraz matki karmiące butlą, które bardzo często jawnie pogardzają matkami karmiącymi piersią.
W rezultacie wiele kobiet, chcących karmić piersią rezygnuje w przekonaniu, że są tym rzadkim przypadkiem kobiet, u których laktacji nie ma faktycznie, albo są zachęcane przez otoczenie:” nie wiąż sobie kolejnego kamienia na szyi i tak masz dość pracy przy dziecku, wsadzisz butlę i wiesz przynajmniej, ile zjadło”.

Panuje przekonanie, że modyfikowane jet tak samo dobre. Wszechobecne reklamy w telewizji, w gazetach dla mam…no i te „paczki ze szpitala”, które mamy otrzymują po porodzie… gdzie jest tyle próbek mleka modyfikowanego…

„… rząd woli wydawać pieniądze na refundację mleka
sztucznego niż zająć się kształceniem personelu medycznego..” To zwyczajnie boli.

Mimo wszystko karmienie piersią jest wspaniałe i warto to robić. Dla dziecka i dla siebie. Kiedyś koszmarny etap związany z dolegliwościami fizycznymi mija, a jeśli ma się wsparcie w partnerze reszta jest już nie jest aż tak ważna. Mój 1,5 roczniak też jest na piersi, aczkolwiek od jakiegoś czasu sam rezygnuje z takiego karmienia na rzecz kubka i „ja siam”. Więc skoro „siam” to ok

Przypomniało mi się zdanie: ” Jeśli wszyscy mówią Ci: to ci się nie uda, odwróć się i powiedz: no to patrz!” :)

Najważniejsze jest, żeby nie idealizować żadnego ze sposobów karmienia (według mnie karmienie mlekiem modyfikowanym jest trudniejsze, dla osób które chcą być aktywne, karmiąc naturalnie karmimy wszędzie, z mlekiem modyfikowanym wszędzie trzeba taszczyć butelki, ale jednak jest mniej czasochłonne), przeżyłam straszny szok na porodówce, kiedy okazało się, że po cc nie mam mleka (dopiero po 3 dobie było), maleństwo nie daje się przystawić, a jeśli już zaczęło ssać, to najzwyczajniej w świecie bolało…. Takiego opisu nie znalazłam, na żadnym portalu dot. karmienia naturalnego… Wszyscy wokół zachęcali do butli, ale wytrwałam :)

Karmiliśmy się 14 miesięcy, odstawiłam syna, żeby zajść w kolejną ciążę. Nadal nie miałam miesiączki, a ginekolog poradziła odstawienie, żeby łatwiej zajść w ciążę, uniknąć poronienia itp. Mimo, że odstawienie przeszło szybko, chociaż nie bez oporów cały czas zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam. Tematyka karmienia piersią w czasie ciąży jest znikoma, głównie rządzą własne poglądy oraz powielane stereotypy.,, No coż, szkoda, że czasu nie można cofnąć, bo tak dobrze nam było…

mi też doradzili odstawienie w czasie ciąży, bo przecież wyniszczę swój organizm jak będę w ciąży i karmić, no i potem jak będę karmić, dwójkę? teraz żałuję, bo odstawianie obie z córcią źle przeżyłyśmy :( Ostatnio dowiedziałam się, że nie musiałam tego robić i jest mi bardzo przykro :(

Ciężko jest znaleźć jednoznaczne opinie na temat karmienia w czasie ciąży. Mnie ginekolog postraszyła wydzielaniem się oksytocyny, która może powodować skurcze macicy. Ma ktoś może jakieś opracowania na ten temat, bo cały czas żałuję decyzji o odstawieniu.

Ja karmiłam córkę przez 4 miesiące będąc już w ciąży, zażywałam bardzo dużo magnezu- tak mi doradziła ginekolog, odstawiłam, bo było mi ciężko, a córka zaczynała płakać po opróżnieniu dwóch piersi i „szarpała” piersi, chciała jeszcze, a ja już tam nic nie miałam, poza tym smak mleka się zmienia, córce to odpowiadało, ale podobno nie każdemu dziecku to pasuje.

Teraz z własnej woli odstawiłam córkę po 6 miesiącach, zrobiłam to świadomie.

Wykarmiłam trójkę dzieci (syna karmiłam 11 miesięcy- musiałam odstawić, bo leżałam w szpitalu-poroniłam, pierwszą córkę 9 miesięcy, a drugą 6 miesięcy) i uważam , że powinno się jak najbardziej promować i pomagać kobietą w pierwszych chwilach po urodzeniu dziecka.

Uświadamiać, że początki są BARDZO bolesne! Ja przy każdym dziecku, przez pierwsze tygodnie, płakałam za każdym razem jak karmiłam, sutki mi krwawiły i było koszmarnie, ale taką mam „urodę” piersi, a właściwie płaskich sutków. Jak przetrwałam pierwsze tygodnie, potem było już z górki. Bardzo chciałam karmić i miałam duże wsparcie.

Karmiłam synka /skrajnego wcześniaka/ ponad dwa lata. A się nasłuchałam…. Najpierw ledwie wywalczyłam, aby w szpitalu nie dali mi leków hamujących laktację – bo jeśli przeżyje to i tak nie nauczy się ssać piersi. Później, gdy okazało się wbrew wszystkiemu, że jednak umie ssać pierś, że trzeba dokarmiać mieszanką, bo moje mleko po przedwczesnym porodzie jest niepełnowartościowe i dziecko nie będzie dobrze rosło. Po 6 miesiącu, że już przesadzam i mogłabym wreszcie dać dziecku coś normalnego do jedzenia ( nie w znaczeniu rozszerzenia diety lecz dania mu butli z mieszanką). Po roku dla większości karmienie piersią świadczyło o moim zboczeniu.
Mimo wszystko wytrwaliśmy. Zakończyliśmy wtedy, gdy obie strony były do tego gotowe… Maluszek urodzony z wagą 800g, siedzi teraz na 97 centylu – ot skutki karmienia niepełnowartościowym mlekiem mamy…

Początki były z pewnością trochę bolesne, ale byłam pewna, że chcę karmić i karmiłam swoją córkę 22 miesiące. Na koniec bez najmniejszego problemu powiedziałyśmy „papa cyca”.
Nikt mi nie wmówi, że ma rację mówiąc „Krzywdę mu Pani robi, uzależnia od siebie…” – to nie prawda.
Według mnie karmienie to najlepsze co można dać swojemu dziecku, buduje niesamowitą więź i przede wszystkim jest to wygodne i tanie rozwiązanie :-)
Cóż trudno, że firmy produkujące mleko na mnie nie zarobiły :-)

Rodziłam w szpitalu w Wa-wie na ul. Inflanckiej, zachęcona dobrymi opiniami tego szpitala. Jednak to co tam przeżyłam to jakiś koszmar, który do tej pory wspominam z dreszczami. Po porodzie wyszłam na żądanie po niecałej dobie, straszona oczywiście okropnymi konsekwencjami mojego nieodpowiedzialnego czynu. Z mężem byliśmy zupełnie zieloni w temacie noworodek i wtedy jeszcze ślepo ufaliśmy służbie zdrowia więc zjawiliśmy się na pobranie z piętki. A wtedy lekarka z przerażeniem stwierdziła ubytek 10% wagi mojej córki, dziwiąc się, że to chyba jakiś cud, że ona jeszcze żyje. Kazała natychmiast kupić mleko modyfikowane i dokarmiać, bo inaczej nie będzie czego ratować!!! Kiedy w końcu doszłam do siebie, pomyślałam, że to jakiś żart jest, miałam tak nabrzmiałe piersi, że ledwo wytrzymywałam, a oni kazali mi dokarmiać sztucznie. Nie poddałam się, choć nie było wcale lekko, ale silna chęć karmienia i wizyta doradcy laktacyjnego, pomogły mi przezwyciężyć trudy. Żałuję tylko bardzo, że pozwalałam szczepić moje dziecko :( Do dziś karmię piersią, córka skończyła właśnie 10 miesięcy, waży 12 kg, jest zdrowa i tryska energią :)

Ja urodziłam moją córeczkę na Madalińskiego w Warszawie i od pierwszych chwil był nacisk wręcz na karmienie piersią. Dokarmiają sztucznie tylko w wyjątkowych przypadkach. Moja córeczka często płakała chyba się nie najadała bo moje piersi były raczej miękkie przed karmieniem, powiedziano mi żeby kupić herbatki laktacyjne i często przystawiać dziecko i ją ważyć. Sztuczne mleko podać jeśli nie będzie przybierać na wadze. Udało się. Karmiłam prawie 16mcy, nie było problemu z 'odstawieniem” stało się to naturalnie. Moja córeczka zawsze była chuda i długa i pediatrzy nigdy mi nie mówili żeby dokarmić albo przejść na modyfikowane całkiem. Przez cały czas karmienia nie spotkałam się z odradzaniem karmienia piersią a tym bardziej z propagowaniem sztucznego karmienia.

Moja córka ma 14 m-cy i nadal karmię piersią. Zazwyczaj reakcją na tą informację jest pytanie połączone z zaskoczeniem „Jeszcze karmisz?”. Raz spotkałam się z radą, że nie powinnam tak długo karmić bo córcia będzie dochodzić do mnie, podciągać bluzkę i sama przystawiać się do piersi i nie dam sobie z tym rady i raz ze słowami „Jestem z Ciebie dumna, że nadal karmisz”. Jednak najbardziej przykro zrobiło mi się, gdy jakieś pół roku temu byłam u mojego ginekologa i w trakcie rozmowy powiedziałam, że nadal karmię i usłyszałam „Ale wie Pani, że z medycznego punktu widzenia karmienie dłużej niż 6 miesięcy nie ma sensu?”. Wtedy sobie pomyślałam, „to kto jak nie lekarze ma promować karmienie piersią? dlaczego mój lekarz, który jest zwolennikiem naturalnych porodów nie jest zwolennikiem karmienia piersią?” Nie wiem, nie zapytałam go o to. Może tak bardzo mnie to ruszyło, gdyż kilka dni wcześniej na Waszej stronie czytałam artykuł na temat długiego karmienia piersią i tego, że nie promuje się go w Polsce. Kiedyś trafiłam też na list matki karmiącej do jednej z gazet typu „dziecko”, (nie pamiętam dokładnie). Była to odpowiedź na krytykę w mediach kobiet które długo karmią swoje dzieci piersią. Zapamiętałam fragment w którym dziewczyna napisała tak: „Nie rozumiem całej tej medialnej nagonki na nas (kobiety karmiące piersią). Bo przepraszam, czy ja swoje dziecko krzywdzę? biję? znęcam się nad nim? gwałcę? Nie. Daję mu to co najlepsze mogę dać. Część siebie.” Pozdrawiam

To smutne, że część komentatorek doświadczyła braku wsparcia:( Ja jednak chcę podkreślić,że warto przedstawiać tę drugą stronę medalu, czyli mamy, które nie chcą karmić. Ja zarówno z pierwszym dzieciątkiem jak i z drugim byłam bardzo wychwalana, za to, że karmię piersią. Lekarze pielęgniarki bardzo aprobowali. O ile z pierwszym naprawdę mnie wspierano, o tyle z drugim nie przeszkadzano. Jakoś tak nie czułam zainteresowania jak tam sobie radzę, ale może to wynikało z tego, że sobie radziłam i nie wchodzili mi w paradę ze swoimi radami. Byłam świadkiem jak najpierw pielęgniarka namawiała kobietę, potem przyszedł lekarz i w końcu ordynatorka oddziału i nic, dziewczyna mówi nie i koniec. Lekarka więc wręcz ze złością wręcza papier i prosi o podpisanie oświadczenia, że matka dobrowolnie nie chcę karmić piersią i tak to. Zdecydowanie za mało mówi się o problemach na początku laktacji, ale i kobiety zbyt szybko rezygnują bo tak im wygodniej choć w rozmowach same siebie usprawiedliwiają, bo się nie najadał, bo ona miała wrażenie, że to, że tamto.
Jak ktoś chce karmić to będzie niezależnie jakich ludzi będzie spotykał wokół. A jak piersi mnie bolały, to niestety nikt nie da nam magicznego eliksiru w szpitalu, tak ma być. Wiedziałam, że do cycka do cycka i jeszcze raz do cycka i zaciskając zęby dzieciątko ,,wycmokało” mi rany na cycusiach po tym jak uczył się chwytać w pierwszej dobie. Tutaj trzeba wytrwałości i świadomości mam, że tak też bywa, pielęgniarka w żaden sposób mi by w bólu nie ulżyła, chyba, że ingerencyjnie, ale nie dziękuję, wszystko przebiegało naturalnie.Wiedziałam co należy robić, trzeba tylko było cierpliwości i wytrwałości, której niestety wielu mamom brakuje i właśnie w kryzysowym momencie mówią ,, nie chcę” bo to bo tamto. Warto dostrzegać tych dobrych ludzi w szpitalach,przychodniach, którzy starają się pomóc, ta taka ekologiczna nagonka na szpitale, lekarzy pielęgniarki bywa w swojej ocenie bardzo niesprawiedliwa, Ci ludzie też czytają nasze opinie. Dodam, że jak położyli mi synka na pierś to Ginekolog Położnik Mężczyzna jako pierwszy uśmiechnął się i powiedział ,, Proszę spróbować przystawić dziecko do piersi”.
Warto dostrzegać też ogromne dobro w ludzkich rękach, duszach, sercach na szpitalnych salach i korytarzach, do tego Was zachęcam!

Z dużym zainteresowaniem czytam Pań opinie, bo właśnie przygotowuję się do mojego pierwszego porodu. Jestem zdecydowana na karmienie piersią, jak długo tylko będzie się dało, ale wiem, że w życiu bywa różnie. Np. studia w weekendy sprawiają, że wiem, że bez odciągania pokarmu się nie obejdzie. Ale bardzo chcę karmić swoim mlekiem jak najdłużej. Słyszałam jednak wiele opinii też z drugiej strony barykady – od kobiet, które były bardzo namawiane na karmienie naturalne, a tego nie chciały, albo nie mogły – ze względu na brak mleka, czy jakieś dolegliwości. I czuły się też źle z tym, że są niejako „napiętnowane”, że chcą karmić dziecko mlekiem modyfikowanym.
Wydaje mi się, że rzeczywiście najbardziej brak nam wiedzy – i to od specjalistów – również w kontekście tego, że nie jest to łatwe, i wsparcia, ale przede wszystkim dobrego podejścia – że każda ciąża, każde dziecko jest inne, a mama naprawdę chce, żeby było zdrowe i szczęśliwe. Denerwujące bywają słowa osób, które swoje doświadczenie narzucają innym, w stylu: „ja tak robiłam, więc ty też powinnaś”.
Nie wiem, jak to będzie u nas. Mam nadzieję, że mimo studiów, a potem powrotu do pracy, nie poddamy się z córeczką… ale wiem, że to będzie trudne i bez odpowiedniego wsparcia się nie obejdzie. :)
Dziękuję za te wszystkie doświadczenia Pań – dużo mi dały!

Karmię córkę już 28 miesięcy i raczej nie zanosi się, że przestanę w ciągu następnych. Ostatnio miałam zapalenie zatok i konieczny był antybiotyk. Poszłam do lekarza i wspomniałam, że karmię tak duże dziecko, a lekarka zaskoczona nawtykała mi, że to jest nienormalne i że nie radzę sobie z własnym dzieckiem, i że najwyższy czas to zakończyć. Wydaje mi się, że nie jest od tego by prawic mi morały tylko dobrać taki lek żebym mogła kontynuować karmienie.

Jestem mamą 2 dziewczynek, starsza 3 latka 8 miesięcy i młodsza 8 miesięcy. Obie karmię piersią. Była to świadoma decyzja. Nie chciałam odstawiać córeczki od piersi podczas drugiej ciąży. Karmiłam przez całą ciążę, druga córeczka urodziła się zdrowa, a w ciąży nie miałam żadnych problemów. Teraz karmię starszą 3 razy dziennie i powoli chciałabym zakończyć karmienie jej, ale mam nadzieję że odstawi się sama na 4 urodziny :-) Do piersi jest bardzo przywiązana. Pierś zawsze ratowała nas podczas gorączek i każdej innej choroby. Jest jak ja to mówię: lekiem na całe zło. Domyślam się, że ludzie patrzą na mnie jak na dziwoląga, ale mam to w nosie, to moje dzieci i moja decyzja. Podobnie jest ze szczepieniami, młodszej córeczki nie szczepiłam jeszcze na nic i głęboko wierzę, iż jest to dobra decyzja. Jeśli chodzi o pediatrów to nikt mi w niczym nie pomógł, znalazłam co prawda pediatrę we Wrocławiu, który szczepi wybiórczo, ale też była zdziwiona jak nie chciałam szczepić przeciwko błonicy krztuścowi tężcowi, a ja za szczepionkę z aluminium dziękuję. Po prostu się boję. Pozdrawiam

Problemy laktacyjne, zakładając, że dziecko jest urodzone w terminie i nie zaszły inne okoliczności np. matka nie bierze leków hamujących…biorą się jak moja przedmówczyni napisała właśnie z 'głowy’, braku wsparcia i z niechęci karmienia, z wystawienia sobie krótkiej granicy długości karmienia.

Emocje, złe podejście, brak wiary w siebie, brak wsparcia społecznego…nie mówiąc o wsparciu lekarzy, zwłaszcza na początku gdy piersi bolą, rodziny a także nieodpowiednia dieta a nawet chęć szybkiego schudnięcia, i podobne czynniki wpływają na to, że matki decydują się na MM. Zawsze jest jakieś usprawiedliwienie. Pogryzione brodawki? Na początku tak, ale czy to oznacza, że trzeba skończyć zanim się rozpoczęło?

Co to znaczy karmienie pół na pół. Skoro mleko jest na 50% to może być na 100%. To kwestia decyzji a nie problem z fizjologią. Znam osoby, które w ciągu dnia ściągają mleko by było na noc by nie wstawać, by mąż karmił. Laktacja nie jest pobudzana w nocy…
Mleko uczula, oh na pewno mleko matki tak uczyla, że hej (sic!). Ulubiony absurdalny argument lekarzy, którzy zalecają MM. A co pani matka je albo czego nie je, że są kolki? Moje dziecko miało kolki sporadycznie i zazwyczaj wiedziałam po zjedzeniu którego produktu comwięcej produktu o jakim składzie…

…co do długości karmienia piersią. Można karmić tylko piersią i niczym innym nawet i przez rok. Znam całą rodzinę, która przez rok karmiła tak wszystkie dzieci i nie jest to odosobniony przypadek. Oczywiście kobieta jadła to co jest istotne a nie byle co. Są teraz w wieku 20-30 i są zdrowi. Po coś matka natura wymyśliła cycki…a my jakby nie mówić jesteśmy ssakami.

Czy karmić dłużej jako dodatek do już normalnej diety, to kwestia indywidualna. Natomiast z punktu widzenia zdrowia kobiety drugi rok to już granica z uwagi na jej zdrowie, bowiem dłuższa laktacja wiąże się z ciągłym gromadzeniem wody w organiźmie,( tak tak, stopy, ścięgna nie urosły w czasie ciąży lecz przystosowaly do karmienia, do gromadzenia płynów), co nie jest obojętne dla stawów.

Karmienie karmieniem, problem jest z wprowadzaniem pokarmów stałych. Są osoby i to wykształcone, obyte itd, które dają słoiki bo producent napisał, że można dawać od 4 mies. Dziecko w tym wieku nie jest fizjologicznie gotowe by jeść samo, musi więc być paszone. Niewiele osob zadaje sobie pytanie czemu i od kiedy są takie i owakie wytyczne i jakie interesy za tym stoją.
Ze zdziwieniem słchałam koleżankę, która chwaliła się, że jej dziecko w piątym miesiącu je już trzy dania i ileśtam mililitrów mm. Dziecko jak ludek miszelinek, ale lekarze przecież zalecaja wprowadzać jedzenie bardzo wczesnie a nieświadome matki (chcę bronić tych matek, bo niby skąd mają czerpac wiedzę)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.