Kategorie
Rodzina

Trochę inaczej niż u nas. O byciu rodzicem w innych częściach Europy

Choć dzieci na całym świecie mają takie same potrzeby, kultura, tradycja, religia, a nawet klimat miejsca, w którym żyją wpływa na ich rozwój i wychowanie. Zapytaliśmy zaprzyjaźnionych rodziców – cudzoziemców (mieszkających w Polsce) o ich obserwacje i refleksje na temat wychowania dzieci w naszym kraju oraz w państwach, z których pochodzą.

Claire – Francuzka, mama rocznej Evy; po ślubie z Piotrem przeprowadziła się do Polski

Claire zauważa, że mieszkając w Polsce, może spędzić z dzieckiem więcej czasu po jego urodzeniu. „We Francji mama musi szybko wrócić do pracy. Najczęściej zostaje z maleństwem przez pierwsze 6 miesięcy, a później zapisuje je do żłobka lub zatrudnia nianię”. W przeciwieństwie do większości polskich rodziców, francuscy bez obaw wysyłają swoje dzieci do żłobków. „Opłata za żłobek jest uzależniona od wysokości dochodów rodziców” – dodaje Claire. Kolejna znaczna różnica, o której opowiada nam mama-cudzoziemka, to długość okresu, w którym dziecko jest karmione piersią. Mamy we Francji bardzo szybko odstawiają dziecko od piersi. Z czego to wynika? „Chyba z tempa życia, natłoku obowiązków i luźniejszego podejścia do rodzicielstwa” – wyjaśnia Claire.

Uwaga! Reklama do czytania

Cud rodzicielstwa

Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Kiedy we francuskiej rodzinie pojawia się dziecko, od razu ma swój pokój (pięknie i starannie urządzony). Dzieci, nawet te najmniejsze, zwykle śpią same. „W Polsce jest inaczej. Nie wyobrażam sobie zamykać drzwi do pokoju dziecka i kłaść się spać, jak gdyby nigdy nic. Wolę zasypiać z Maleństwem, przytulać je i nie uważam, żeby była to niewłaściwa metoda wychowawcza”. Kolejna różnica, na którą zwraca uwagę Claire, również wiąże się z opieką nad dzieckiem. „Zauważyłam w Polsce tendencję do przegrzewania dzieci, ubierania ich za ciepło. We Francji dzieci są ubrane o wiele lżej i na pewno niejedna polska mama czy babcia nigdy nie pozwoliłoby na taki lekki strój. Ale z drugiej strony – kiedy na dworze jest temperatura poniżej zera, francuskie dzieci nie wychodzą na świeże powietrze, mało spacerują, dlatego pod tym względem Polacy są górą!”.

Claire dość krytycznie ocenia podejście francuskich rodziców do żywienia dzieci. Rodziny, także dzieci, często jedzą dania gotowe, kupione po drodze z pracy z restauracji. Najmłodsze dzieci jedzą „dorosłe” posiłki. „Ta różnica wynika głównie z zabiegania i złej organizacji dnia francuskiej rodziny”, wyjaśnia Claire. „We Francji odwozisz dziecko do szkoły na 8.30, po czym o 11.30 zabierasz je z powrotem na lunch. O 13.30 odwozisz znów do szkoły i odbierasz o 16.30. To kompletnie dezorganizuje rytm dnia. Matki czy opiekunki większość czasu spędzają w samochodzie, zawożąc do dzieci z przedszkola czy szkoły lub odbierając je stamtąd” – opowiada wzburzona Claire.

Ceni sobie jednak jakość francuskiej edukacji: „Bardzo podoba mi się nastawienie edukacji dziecka na myślenie, dzięki czemu dziecko nie zniechęca się w razie drobnych niepowodzeń. Wszystkie dzieci są traktowane jednakowo, a pod uwagę bierze się ich wysiłek i trud włożony w daną czynność a niekoniecznie sam efekt końcowy” – podkreśla Claire. Ceni sobie także mocno zakorzeniony w tradycji sposób spędzania czasu w rodzinie: „Kiedy rodzina francuska może spędzić czas razem, wykorzystuje go maksymalnie! Często organizowane są niedzielne rodzinne obiady, wycieczki czy spotkania ze znajomymi. Zamożniejsi Francuzi mają domek na wsi, z dala od zgiełku dużego miasta. Odmiennie niż w Polsce jest postrzegany ojciec – we Francji to on uwielbia się bawić z dzieckiem, a matka częściej pełni rolę głowy rodziny. W Polsce chyba jest odwrotnie”.

Claire wyjaśnia, że rodziny francuskie dostają realną pomoc od państwa na każde dziecko do 18 roku życia. Poza tym narodziny każdego dziecka skracają czas osiągnięcia wieku emerytalnego (o rok – pierwsze dziecko, o 1,5 – drugie, o 3 lata trzecie). Rodzice mogą liczyć także na spore ulgi podatkowe. Jeżeli ma się rodzinę wielodzietną, można liczyć na zniżki, np. na bilety do kina, na bilety komunikacyjne itp. To znacznie ułatwia podjęcie decyzji o posiadaniu dziecka.

Hugo – Szwed, tata 5-letniego Patryka i półrocznej Nikolii. W Polsce od 12 lat

Hugo studiował w Gdańsku, gdzie poznał swoją przyszłą żonę Anię.

„Szwedzki tata od początku jest bardzo zaangażowany w ciążę, a potem w opiekę nad małym dzieckiem. Obecność ojca przy porodzie to standard – jeśli z jakiegoś powodu nie ma go na porodówce, wszyscy się dziwią, dopytują i ubolewają nad tym, że nie przeciął pępowiny. Dlatego, mimo że żona rodziła w Polsce, nie wyobrażam sobie porodu bez mojego udziału” – opowiada Hugo. „Ja osobiście nie znam żadnego ojca, który by nie był przy urodzeniu swojego dziecka” – dodaje po chwili.

Jego zdaniem Szwecja teoretycznie dość dobrze rozwiązała kwestię opieki nad dziećmi w czasie pracy rodziców. Każde dziecko powyżej 18-go miesiąca życia ma prawo do żłobka. Czas, w jakim tam przebywa oraz wysokość opłat są uzależnione od statusu majątkowego rodziny. Są jednak i złe strony: – “Być może się mylę, ale w kręgu moich znajomych dominuje opinia, że szwedzkie przedszkola są przechowalnią dla dzieci. Nauczyciele przedszkolni w dużej mierze nie potrafią zająć się dzieckiem.” – wyjaśnia.

Hugo dodaje, że „szwedzkie dzieci są wychowywane w luźnej atmosferze, rodzice na wiele im pozwalają. Cenią ich prywatność, np. nie wejdą do pokoju dziecka bez pozwolenia”. Dzieci wychowuje się demokratycznie, wszyscy mają prawo głosu i większość w rodzinie decyduje. Zresztą dzieci w Szwecji dość wcześnie dowiadują się o swoich prawach. Doskonale wiedzą co wolno, a czego nie wolno robić dorosłym w stosunku do nich. Wiadomo, że nie wolno bić, straszyć, ani upokarzać dzieci. Hugo uważa, że „Szwedzi są w ogóle otwarci i tolerancyjni. Kiedy na podwórku dzieci zostawiają swoje zabawki, czy mają takie ogrodowe – inne dzieci bez pytania mogą się nimi bawić, a gdy się zmęczą, wejść do domu (obcego) i napić się wody przygotowanej w kuchni na stole dla gości. W Polsce jeszcze długo nie wyobrażam sobie takiej sytuacji”.

Hugo wymienia dalej: „Podoba mi się to, że ojcowie w Szwecji bez problemu kąpią swoje dzieci od pierwszych dni, gotują, karmią, zmieniają pieluchy, chodzą na wywiadówki, tulą i uspokajają, jeśli maluch płacze. Kiedy patrzę na moich znajomych, Szwedów, to niekiedy matkują swoim dzieciom bardziej niż… niektóre matki”.

W Szwecji, nawet kiedy związek rodziców się rozpada, ojciec nie staje się przez „niedzielnym tatusiem”. Jest w dalszym ciągu aktywnym rodzicem. W Polsce nadal mamy z tym problem, matki czują się samotne, nierzadko nie mogą liczyć na pomoc ojca dziecka. W Szwecji dość często po rozwodzie przyznaje się opiekę nad dzieckiem w 1/2 matce i w 1/2 ojcu.

Yvonee – Niemka, mama Marka. Od 8 lat w Polsce

Yvonee opowiada nam o różnicach w wychowywaniu dzieci w centralnych Niemczech i Polsce, gdzie urodziła i wychowuje Marka.

„Bliżej granic Polski mieszka dość dużo Polaków i tam te różnice nie są aż tak widoczne” – wyjaśnia Yvonee. „Moja siostra mieszka w Berlinie, ma dwoje dzieci. Wychowując swojego syna w Polsce, widzę sporą różnicę międzykulturową. Ja chyba już przesiąkłam polskością” – dodaje. „W niemieckim systemie edukacji podoba mi się to, że wiele niemieckich szkół zapewnia uczniowi osobiste wsparcie. Od 10 roku życia każde dziecko ma zapewnione indywidualne wsparcie pedagogiczne w oparciu o diagnozę jego uzdolnień i możliwości, z ukierunkowaniem na dalszy rozwój. W Polsce takie placówki nadal należą do rzadkości” – wyjaśnia Niemka. „Z miejscem w przedszkolu niemieckim jest podobnie jak w Polsce – tzn. jest o nie trudno, ich liczba jest ograniczona. Dlatego małym dzieckiem zajmuje się najczęściej mama lub niania”.

Yvonee wyjaśnia, że „w Niemczech kobieta, która samotnie wychowuje dziecko, dostaje przez wyznaczony okres pomoc socjalną, która wystarcza na zaspokojenie podstawowych potrzeb maleństwa i jego mamy. Koszty mieszkania i jego utrzymania też zwykle pokrywa państwo. Samotna matka dostanie tzw. Kindergeld, wszystkie świadczenia to w sumie ok. 1000 Euro, czyli dość wysoka polska pensja. Opieka medyczna oczywiście jest darmowa”.

„Poród w niemieckim szpitalu znam z opowiadań rodziny czy koleżanek. Ja rodziłam w Polsce i nie mam powodów do narzekania. W Niemczech normą jest poród rodzinny, dzięki szkołom rodzenia można wiele się nauczyć i zawrzeć wiele nowych przyjaźni” – opowiada Yvonee. „Tam jest więcej klubików popołudniowych, miejsc, gdzie można aktywnie spędzać czas mama nawet z maleńkim dzieckiem. W Polsce takich miejsc nadal brakuje” – dodaje. ”Przy niemal każdym większym osiedlu można znaleźć tzw. Mutter-Zentrum – czyli centrum matek. Mamy wraz z dziećmi spotykają się w jednym miejscu, rozmawiają, spędzają razem popołudnie. Jest kawiarnia i pokój zabaw dla dzieci. Zwykle są także ogródki, gdzie w ciepłe dni dzieci mogą bawić się w piaskownicy. Spotkania odbywają się raz lub dwa razy w tygodniu”. Yvonee ciężko ocenić, który system wychowania jest lepszy. Niektóre problemy lepiej rozwiązano w Niemczech, inne – w Polsce.

Dotyczy to prawdopodobnie każdego sposobu wychowania i opieki nad dzieckiem. Warto jednak, znając inne pomysły na wychowanie, czerpać z nich, to co dla naszych dzieci najlepsze – i w zgodzie w własnymi przekonaniami budować swój indywidualny mikrokosmos rodzinny.

Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik świadomego rodzicielstwa

Cud rodzicielstwa

Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.