Do dziś wielu z nas kojarzy babcie z pysznymi domowymi ciasteczkami, które zawsze stały kuchennym stole. Ich ilość była nieskończona, nawet jeśli kilkoro wnuczków ochoczo pałaszowało znaczną część słodkości. Podobnie było z dziadkiem – nie potrzebowaliśmy słów, by się porozumieć. Naszym punktem wspólnym było zbieranie owoców. Dziadkowie mieli przy domu sad, niewielki, raczej wyłącznie na ich potrzeby. Dziadek wsadzał mnie do taczek z wiaderkami na owoce. Woził po kolejnych alejkach, a my wyjadaliśmy świeże wiśnie prosto z wiaderka. To była świetna zabawa. Dziadkowie pozwalali wspinać się po drabinie, biegać boso po trawie i błocie, budować skrytki w nieoczywistych miejscach. Bycie z dziadkiem miało zdecydowanie słodki, owocowy smak.
Współczesne dzieci nie odczuwają zazwyczaj bariery językowej między sobą a dziadkami. Jednak nadal istnieje między nimi ten spokojny rodzaj miłości, która wcale słów nie potrzebuje. Mają swoje tajemnice, tylko swoje sprawy. Babcia wspólnie z dzieckiem ogląda kilka bajek z rzędu, dziadek przygrywa na akordeonie. Mimo, że nie zawsze dużo ze sobą rozmawiają, to buduje się między nimi silna więź. Ciche porozumienie, które czasem charakteryzuje spotkania wnuka z dziadkami, buduje w dziecku poczucie, że jest wśród ludzi, którzy je kochają. A nas, rodziców, fascynuje. Bo gdzie byli ci ciepli, cierpliwi dziadkowie, a nasi rodzice, kiedy my byliśmy dziećmi? Dzień Babci i Dziadka niebawem, a to okazja, by nieco zwolnić, zauważyć, że miłość jest tym, co nas łączy. Słowa są opcjonalne.
Foto: flikr.com/ericsanchez