Kategorie
Rodzina

Zielnik! Magiczna księga roślin

Kto w dzisiejszych czasach, w dobie Internetu, robi jeszcze zielniki? I po co niby, skoro wujek Google wie wszystko o roślinach? Są tacy zapaleńcy!

Kto w dzisiejszych czasach, w dobie Internetu, robi jeszcze zielniki? I po co niby, skoro wujek Google wie wszystko o roślinach?
Są tacy zapaleńcy!

Mogłoby się wydawać, że to rozrywka dla oderwanych od rzeczywistości botaników-pasjonatów – w końcu wszystko zaczęło się na uniwersytetach. Jednak kto spróbuje stworzyć swój własny zielnik, może się spodziewać istnych czarów: zieleń będzie mu się mienić mnóstwem odcieni, otoczą go rozmaite zapachy, a powstająca stopniowo księga roślin może być naszą księgą zaklęć. Te czary przemienią zwykły spacer w wyprawę odkrywców, a nas – w poszukiwaczy skarbów.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Suche ogrody

Moda na tę formę zbioru roślin zaczęła się w XVI wieku (Luca Ghini opublikował pierwszy zielnik w 1544.r.). Zielniki nazywane były najczęściej ‘suchymi ogrodami’. Dziś wszystkie uniwersytety mają pokaźne zbiory zasuszonych roślin, których choćby dotknięcie jest elektryzującym spotkaniem z historią, bo niektóre arkusze liczą sobie setki lat.

Dla botaników herbarium to forma dokumentacji naukowej, złożona z ususzonych i opisanych roślin. A czym jest zielnik dla wszystkich pozostałych?
Źródłem wiedzy o tym, co nas otacza, i świetną zabawą. Po prostu.

Przecież trzeba najpierw wyjść z domu, dojść do zbiorowiska roślinnego, wyszukać rośliny, pozyskać (metody są różne), oznaczyć, opisać, wysuszyć, oprawić. A wiedza sama, zupełnie niechcący wchodzi do głowy. Nie tylko o tym jaka to roślina, ale też gdzie występuje, jaką ma fizjologię i co jest w niej wyjątkowego.

Jak zrobić zielnik?

Tworzenie zielnika to prawdziwa sztuka. Oczywiście można zrobić zielnik byle jak, tylko po co?

1. Wybieramy temat – na przykład “drzewa polskie”, “rośliny ogrodowe”, “rośliny borów” – zawężenie czy podzielenie zbioru pozwoli nam usystematyzować zbiory.

2. Wybieramy metodę – można wykonać tradycyjny zielnik (niesamowite znaczenie sentymentalne), czyli wykopywać całe rośliny zielne wraz z korzeniami i suszyć metodą tradycyjną, lub obcinać pędy drzew, dbając o to, by w miarę możliwości każdy gatunek miał owoc, kwiat i liście (ale zbiór samych liści wykonany z dzieckiem też jest czymś ciekawym).

Można też przygotować zielnik fotograficzny i wydrukować w postaci fotoksiążki. Ma to swój zasadniczy plus – nie niszczymy roślin, ma też drugi – w takim zielniku możemy także umieszczać rośliny chronione, ale ma i minus – brak części duchowej.

Poza typowym zielnikiem ciekawym zbiorem może być taki, który zawiera fragmenty pędów drzew i krzewów w stanie bezlistnym – taki zbiór nazywany jest pędownikiem i może być równie fascynujący jak zielnik zwykły, a rozpoznawanie drzew po pąkach to wyższa szkoła jazdy.

Można też bez szkody dla przyrody zebrać liście jesienią i stworzyć całkowicie ekologiczny zbiór.

3. Inwestujemy (lub wypożyczamy z biblioteki) w dobry i dość okazały atlas roślin i klucz do oznaczania.

  • Ruszamy w teren, wyszukujemy rośliny i staramy się oznaczyć je na miejscu (później może to się stać drogą przez mękę). Jeżeli przygotowujemy tradycyjny zielnik, powinno się równo rozłożyć rośliny między gazetami od razu w lesie.
  • Porządkujemy zbiory, opisujemy je (data i miejsce zbioru, rodzina, gatunek, kto zebrał) i  suszymy dokładnie.
  • Układamy rośliny w formie zielnika i jesteśmy dumni z dobrze wykonanej pracy!
  • Co jakiś czas wyjmujemy, przeglądamy i chwalimy się światu.

Suszenie

Samo suszenie to temat na grubszy esej, ale spróbujmy w skrócie.
Bierzemy delikwenta (pojmaną roślinkę), oczyszczamy z ziemi i innych nieproszonych gości z królestwa zwierząt (owady!). Rozkładamy na arkuszu papieru, i – to jest bardzo ważny moment: to, w jaki sposób ją teraz ułożymy, decyduje o jej dalszym losie – czy zostanie miss piękności czy wręcz przeciwnie (nie wspominając o wartości naukowej).

Arkusze z roślinami oddzielamy od siebie kilkoma kartkami gazet. Taką kanapkę (zawierającą maksymalnie kilkanaście roślin) pakujemy między 2 kawały sztywnego, ażurowego kartonu (można wyciąć szerokie podłużne pasy w kartonie, by powietrze mogło cyrkulować). Całość spinamy gumką lub wiążemy sznurkiem i kładziemy w przewiewnym miejscu.

Początkowo zmieniamy papier przynajmniej 2 razy dziennie, później rzadziej, aż do wyschnięcia.
A jak już rośliny wyschną, otwiera się pole do popisu dla artystycznych zdolności, bo przecież nasze karty zielnikowe mogą być prawdziwymi arcydziełami.

Rośliny przyklejamy przy pomocy papierowych pasków do kartki – najlepiej, żeby była z papieru bezdrzewnego i bezkwasowego (wtedy zielnik przetrwa wieki), ale jeśli nie zależy nam na trwałości, wystarczy zwykły blok techniczny.

Pod rośliną umieszczamy etykiety z opisem.

Koniec!

Teraz możemy się beztrosko cieszyć dziełem i wyglądać już prapraprawnuków, którym pokażemy z dumą, jak to kiedyś siłowaliśmy się, by wykopać mniszka lekarskiego z całym korzeniem albo usiłowaliśmy odnaleźć owoce konwalii majowej czy też przemoczyliśmy buty fotografując rosiczkę długolistną.

Autor/ka: Anna Makowska

Leśniczka, przyrodniczka, pasjonatka, weganka, matka dziecku i portalowi www.tropyprzyrody.pl. Prowadzi warsztaty w szkołach i przedszkolach i uwielbia to.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.