Kategorie
Wychowanie

Zmora zajęć dodatkowych

Początek nowego roku szkolnego to w wielu rodzinach czas ogólnej mobilizacji. Pora porzucić wakacyjny luz i wejść w codzienny szkolny (lub przedszkolny) schemat: poranne pobudki, lekcje i zajęcia dodatkowe. Szczególnie te ostatnie to dla rodziców wyzwanie – co wybrać, ile wybrać i jak to wszystko pogodzić?

Kalendarz wypełniony od kołyski

Niemowlaki zmieniają się każdego dnia, uczą się bardzo szybko, choć wcale nie trzeba im w tym pomagać. Najczęściej same z siebie, w odpowiednim czasie zaczynają turlać się, siadać i biegać. Uczą się też mówić i operować przedmiotami. Nauka wielokrotnie próbowała zgłębiać fenomen niemowlęcego mózgu, zastanawiając się nad sensem dodatkowej stymulacji, która mogłaby pomóc maluchom wyrosnąć na geniuszy. Jednak czy zapisywanie kilku- czy kilkunastomiesięcznych dzieci na zajęcia „rozwijające” jest potrzebne? Nadmierne stymulowanie maluchów w ciągu dnia może negatywnie wpływać na ich sen, a ten jest niezbędny, aby przetworzyć i utrwalić to, czego nauczyły się w ciągu dnia.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

„Specjaliści są zgodni co do tego, że tworzenie silnej więzi z jednym opiekunem lub paroma stanowi kamień węgielny rozwoju dziecka i jego dalszej nauki. Może również dziecko uodpornić na stresy na całe życie” (Carl Honoré „Pod presją. Dajmy dzieciom święty spokój”, Wydawnictwo Drzewo Babel, Warszawa 2011).

A zatem nie chodzi o to, aby spędzać całe dnie z dzieckiem zamkniętym w domu, jednak zapisanie go na wszelkie zajęcia dodatkowe „stymulujące mózg” i „wspierające rozwój” może być wręcz swego rodzaju strzałem w kolano, powodującym problemy ze snem i rozdrażnienie. Dobrze jest też pamiętać, że każde dziecko rozwija się swoim tempem, jest inne i nie ma potrzeby ustawiać go na linii startu w wyścigu umiejętności i kompetencji, wtłaczając je tym samym w wszechobecną kulturę współzawodnictwa.

Przedszkole, gdzie dzieci na pewno się nie nudzą

Poszukując przedszkola dla swojego dziecka, rodzice często pytają o ofertę zajęć dodatkowych. Nikogo już nie dziwi angielski, rytmika czy ceramika. W wielu miejscach można też znaleźć wschodnie sztuki walki dostosowane do maluchów, balet, taniec czy różnego rodzaju zajęcia „rozwijające”. Do tego wszystkiego jeszcze dołączone są podstawowe zajęcia z kartami pracy czy podręcznikiem, ćwiczenie szlaczków czy nauka literek. Taki przedszkolak musi się nieźle napracować każdego dnia. Są też specjalne przedszkola, do których nie można zapisać się ot tak. Aby się do nich dostać, trzeba spełniać określone warunki i przejść rozmowę kwalifikacyjna. Trudno nie mieć wrażenia, że to taka replika najlepszych uczelni, przyspieszone dojrzewanie, a czasem wręcz „wyścig szczurów” ledwo po wyjściu z pieluch. A przecież, jak powiedział profesor Gerald Hüther: „Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie”.
[reklama_col id=”57471, 57533, 57531″]
Przedszkolaki jak powietrza potrzebują swobodnej zabawy, a po czasie spędzonym w przedszkolu najważniejsze jest pielęgnowanie relacji rodzinnych. Można rozważyć zajęcia, w czasie których można bawić się wspólnie z dzieckiem. Warto też pamiętać, że żadne zajęcia dodatkowe nie przyspieszą rozwoju naszego dziecka, a podobnie jak u niemowląt – nadmiar bodźców i nadmierne zmęczenie mogą ten rozwój utrudnić.

Uczeń na dwa etaty

W wielu rodzinach oboje rodzice pracują zawodowo na pełny etaty, dzieci, szczególnie w pierwszych latach szkoły podstawowej, sporo czasu spędzają wtedy w szkolnej świetlicy. Czasem jest to miejsce wspólnych zabaw rówieśniczych, czasem możliwość odrabiania zadań domowych, a coraz częściej przestrzeń na różnorodne zajęcia edukacyjne. (Dla zapracowanych rodziców zdecydowanie wygodniejsze jest na przykład kółko szachowe, które może odbyć się w tym samym budynku zaraz po lekcjach, niż szermierka na drugim końcu miasta). Zdarza się jednak, że oferta szkolna jest mało atrakcyjna lub niewystarczająca (dla dzieci lub rodziców. Wtedy zaczyna się życie na dwie, a czasem i trzy zmiany.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Myśląc o przyszłości swojego dziecka, rodzicom trudno jest czasem nie ugiąć się pod wszechobecną presją zajęć dodatkowych. Może z języka obcego – bo przecież się przyda, a poza tym w szkole to różnie z tym bywa… Może zajęcia wyrównawcze z przedmiotów, które potem będą punktowane przy wybieraniu kolejnej szkoły… No i basen – bo to ważna prewencja wad postawy itd… I tak dochodzimy do etapu, kiedy po ciężkim dniu pracy (bo tak jak my, dorośli, chodzimy do pracy, tak nasze dzieci pracują na co dzień w szkole), fundujemy dzieciom drugi etat zajęć (plus praca w domu nad zadaniem domowym).

Jeśli zajęcia dodatkowe wybierane są przez samo dziecko z powodów czysto towarzyskich (bo koleżanka/kolega chodzi i mówi, że jest fajnie) – wszystko jest w porządku. Wiek szkolny to czas na budowanie relacji z rówieśnikami oraz poszukiwanie odpowiedzi na pytanie „kim ja jestem?”. Dlatego nie ma nic złego w tym, że dzieci próbują różnych propozycji, czasem rezygnując z nich po krótkim czasie. Odkrywając, co jest interesujące, a co nie, mają okazję lepiej poznać swoje możliwości i talenty. Być może szybko znajdą taką przestrzeń, która wciągnie je bardzo mocno. To sygnał, że warto być wtedy dobrym wsparciem, pomagać w chwilach kryzysów i zwątpienia, jednak nadal z nadrzędną troską o dobrostan naszego dziecka i bez naciskania na wyniki.

„Każda pasja ma swoją wartość. Bardzo fajne jest granie na instrumencie, jazda konna, ceramika, basen i wiele innych. Ich pozytywne efekty są widoczne nawet wtedy, kiedy dziecko zajmowało się daną aktywnością przez jakiś czas i nie wiązało z nią poważnych planów.
Przez dość długi czas dzieci bardziej zbierają różne aktywności, wypróbowują je, poznają, niekoniecznie poważnie angażując się w jedną dziedzinę. Taka jest natura tego etapu rozwojowego i tak właśnie powinno być”
(Agnieszka Stein „Dziecko z bliska idzie w świat”, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2014).

Należy także pamiętać, że nie ma zajęć bardziej czy mniej rozwijających. Kluczową kwestią jest, czy są interesujące dla uczestników. Wiemy już, że dzieci uczą się najlepiej wtedy, kiedy chcą. Zmuszanie ich tłumaczeniem, że „kiedyś ci się to przyda” niewiele tu pomoże.

Przede wszystkim zabawa!

Nadgodziny nie są niczym przyjemnym, nikt ich nie lubi, podobnie jak zabierania pracy do domu. Nikt też nie jest w stanie być skupionym non stop i ciągle pracować. Dlatego warto zastanowić się, jakie nawyki chcemy utrwalać w życiu najmłodszych. Czy ciągła praca: w szkole, po szkole i w domu, a często także w weekendy to właśnie ścieżka, jakiej życzymy sobie dla naszych dzieci? Wiemy już, że aby praca była efektywna, potrzebne są regularne przerwy, zdrowy sen i regularny odpoczynek. A dzieci przede wszystkim potrzebują swobodnej zabawy, współdziałania z rówieśnikami w przestrzeni bez nadzoru dorosłych oraz kontaktów z przyrodą.

„Przyroda uczy dzieci zauważać – wiedzieć – że nie są same na świecie i że istnieją inne rzeczywistości i wymiary niż tylko ich własne” (Richard Louv „Ostatnie dziecko lasu”, Wydawnictwo Mamania, Warszawa 2014)

Jak w wielu aspektach życia w dobieraniu zajęć dodatkowych warto zachować umiar. Kluczem do sukcesu jest znalezienie takich aktywności, które będą interesujące dla dziecka, dostosowane do jego wieku i możliwości. Warto też czasem iść na wagary i wspólnie się ponudzić. Bo nuda może być bardzo kreatywna i rozwojowa, szczególnie ta na świeżym powietrzu. Nie ma potrzeby, aby każde popołudnie koniecznie zagospodarowywać. Balans to słowo klucz łączące zajęcia dodatkowe, relacje rówieśnicze, więzy rodzinne i regenerację.

Avatar photo

Autor/ka: Kinga Pukowska

Prezeska Fundacji Polekont - Istota Przywiązania. Od 2004 roku wspiera młodych rodziców na początku ich drogi w zakresie Rodzicielstwa Bliskości oraz Slow Parenting. Trenerka rozwoju osobistego i kompetencji miękkich, coach i mediatorka. Działa również jako doula Stowarzyszenia Doula w Polsce, doradczyni chustowa oraz specjalistka w zakresie żywienia dzieci i dorosłych. Prywatnie żona i mama trójki dzieci w Edukacji Domowej. Swoje doświadczenia opisuje na blogu Pozytywy Edukacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.