Skąd tak powszechne dziś umiłowanie do stosowania antybiotyków?
Nie mam pojęcia, ja tego umiłowania nie prezentuję, nie mają go również pacjenci, którzy do mnie trafiają. Co więcej, widzę, że coraz częściej kwestię nadużywania antybiotyków podejmuje się na forum społecznym. Będąc ostatnio w przychodni medycyny pracy, zauważyłam plakat, który zachęcał do rozważnego stosowania antybiotyków, czyli m.in do wykonywania antybiogramów przed zastosowaniem leku. Dlaczego lekarze przepisują tak często antybiotyki bez zlecenia odpowiednich badań to istotne pytanie, ale należy je skierować do środowiska medycyny klinicznej.
Czy podawanie dziecku antybiotyku ma w ogóle sens?
Z punktu widzenia medycyny klinicznej – oczywiście. Jeśli lekarz jest pewien, że ma do czynienia z infekcją bakteryjną, czyli zrobił konieczne badania: morfologię z rozmazem, antybiogram, to przepisanie antybiotyku jest w takim tradycyjnym ujęciu niezbędne. Rozmaz jest o tyle ważny, że daje nam obraz tego, z jaką bakterią mamy do czynienia. I jeśli wychodzi z niego, że jest to np. gronkowiec złocisty bądź inna, groźna bakteria, to wówczas użycie antybiotyku wydaje się zasadne. Choćby dlatego, że jeśli nie zostanie on podany, a infekcja będzie się przedłużać, wówczas może dojść do poważnych powikłań. Tak jest np. w przypadku anginy, po której powikłaniem może być gorączka reumatyczna – wówczas może dojść do zaatakowania serca, nerek, stawów. To są sytuacje określane w medycynie jako lege artis, czyli zgodnie ze sztuką leczenia, i lekarz jest zobligowany postępować zgodnie z przyjętą procedurą. Może ona ulec zmianie jedynie przy odmowie pacjenta. Jednak z taką sytuacją w praktyce spotykamy się raczej rzadko.
Są dzieci, którym przepisuje się antybiotyk raz w miesiącu. Jakie konsekwencje może mieć dla nich taka terapia?
Jeżeli dziecku podaje się antybiotyk raz w miesiącu, to mam ogromną wątpliwość, czy sytuacja właśnie tego wymaga. Dość prawdopodobne, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest rozregulowany układ odpornościowy. Z punktu widzenia medycyny klinicznej mówi się wtedy o alergii lub nietolerancji albo nawet o deficycie odporności. Znajdowane wówczas w wymazie bakterie nie należą do tych „niebezpiecznie patogennych” albo nieżyt czy infekcja diagnozowane są jako wirusowe i wówczas podawanie antybiotyku raczej nawet osłabia organizm, niż przyczynia się do wyleczenia.
Czy homeopatia wyraża jasne stanowisko względem leczenia antybiotykiem?
Nie istnieje jedno stanowisko homeopatii względem farmakoterapii ani antybiotykoterapii. Homeopatia ma swoje leki i procedury postępowania, które też różnią się od siebie w różnych „szkołach”. Priorytetem jest bezpieczeństwo pacjenta. Lekarz bierze na siebie odpowiedzialność za proponowane leczenie.
Czy homeopatia może być alternatywą dla antybiotykoterapii w przypadku ostrych stanów chorobowych?
Owszem, jest nią, chociaż należy tu zrobić pewne zastrzeżenia – lek homeopatyczny trzeba dobrać indywidualnie do pacjenta i aktualnej choroby, co wymaga wiedzy i doświadczenia.
Co się dzieje, kiedy do lekarza homeopaty przychodzi rodzic z małym pacjentem w bardzo złym stanie i chce całkowicie zmienić sposób jego leczenia, z medycyny konwencjonalnej na homeopatię – już, teraz, natychmiast?
Odpowiedź na to pytanie jest uwarunkowana wieloma czynnikami. W zależności od stanu zdrowia, diagnozy, od ilości podawanych leków farmakologicznych należy podjąć różne działania. Można podać lek homeopatyczny równolegle do stosowanych środków farmakologicznych albo leczyć pacjenta wyłącznie lekami homeopatycznymi.
W przypadku chorób przewlekłych, np. alergii, które leczone były farmakologicznie, sytuacja jest dość skomplikowana. Jeżeli przez wiele lat tłumiliśmy objawy choroby za pomocą tradycyjnych leków, to bardzo trudno o szybkie efekty, a leczenie jest zazwyczaj wieloetapowe. Omówmy to na przykładzie dziecka, które w wieku kilku miesięcy miało skazę białkową, potem zaczęło chorować na zapalenie krtani i leczono je sterydami, a potem w wieku 5 lat ma nawracające zapalenia ucha, a do tego zdiagnozowane AZS. W takim przypadku nie można liczyć na to, że podanie mu jednej dawki leku doprowadzi do wyzdrowienia. Leczenie homeopatyczne będzie polegać na tym, żeby najpierw działać na te stany infekcyjne lekami ostrymi, czyli np. Belladona, Apis, Hepar sulfuris itp. Jeśli uda się to opanować, wówczas kontynuujemy leczenie konstytucjonalne, czyli podajemy leki, które pasują nie tylko do objawów, ale też do osobowości pacjenta. Po kilku miesiącach takiej terapii można się spodziewać, że to dziecko będzie w kompletnie innej kondycji zdrowotnej. Alergia być może nie zniknie, ale znacznie złagodnieje, a infekcje albo nie będą występować, albo będą pojawiać się rzadziej i przebiegać łagodniej. Bo układ odpornościowy zacznie lepiej sobie z nimi radzić.
Mówi się często, że homeopatia, nawet jeśli nie zadziała, to z pewnością nie zaszkodzi. A jednak mamy w Polsce całą grupę lekarzy aktywnie zwalczających homeopatię i nieuznających jej jako alternatywnej metody leczenia. Skąd się to bierze?
Nie jest prawdą, że homeopatia, nawet jeśli nie zadziała, to nie zaszkodzi. Nie ma takiej substancji, która byłaby skuteczna, a zarazem kompletnie nieszkodliwa. To jest mit o homeopatii, z którym ja się nie zgadzam. Można leki homeopatyczne źle dawkować, można je też przedawkować ze szkodą dla pacjenta. Dlatego uważam, że podawanie ich powinno być zarezerwowane dla osób, które się na tym znają. Na całym świecie jest tak, że homeopatią zajmują się lekarze i terapeuci homeopatyczni, wykształceni w specjalnych szkołach.
Z mojego punktu widzenia najczęściej powtarzany błąd polega na tym, że leki homeopatyczne podawane są niezgodnie z zasadami homeopatii, czyli trochę tak, jakby były nieszkodliwym substytutem leków farmakologicznych. Tak się ich nie powinno stosować, ponieważ może to być szkodliwe, a z pewnością nie jest skuteczne.
Również mnie zadziwia polskie środowisko medycyny klinicznej, które tak bardzo nie akceptuje medycyny naturalnej, a w szczególności homeopatii. Bo o ile bez ironii i sarkazmu jakiś lekarz potrafi podejść do tego, że jego pacjent stosuje medycynę chińską, ajurwedę albo ziołolecznictwo, to informacja o stosowaniu homeopatii spotyka się często z bardzo ostrymi reakcjami.
Czytałam ostatnio oświadczenie Krajowej Rady Lekarskiej na temat homeopatii, które „obwieszczało jej nieskuteczność”. Niestety osobom wypowiadającym się na ten temat brakuje wiedzy o metodzie.
Z jednej strony mamy w Polsce wielu lekarzy homeopatów, mamy studia podyplomowe na Śląskim Uniwersytecie Medycznym kształcące lekarzy i farmaceutów w dziedzinie homeopatii oraz leki homeopatyczne w aptekach, do niedawna na receptę, z drugiej zaś – Naczelną Radę Lekarską, która wygłasza oświadczenia o jej nieskuteczności.
W perspektywie najbliższych dziesięcioleci przerażający w ujęciu medycyny konwencjonalnej może być fakt, iż bakterie coraz częściej uodparniają się na antybiotyki. Czy sądzi pani, że może być to furtka dla alternatywnych metod leczenia, by dostrzec w nich wreszcie potencjał i potraktować je poważnie?
Mam poczucie, że temat bakterii odpornych na antybiotyki to woda na młyn dla przemysłu farmaceutycznego, który będzie produkować coraz więcej nowych, ulepszonych antybiotyków. Ale z takimi bakteriami mamy przede wszystkim do czynienia w szpitalach.
Stany zapalne powodowane są zazwyczaj tym, że nasz układ odpornościowy osłabił się na tyle, że jakiś mikroorganizm był w stanie się rozmnożyć i wywołać specyficzne dla siebie objawy. Z punktu widzenia homeopatii jest więc tak, że przyczyną choroby nie jest bakteria, ale osłabienie układu odpornościowego.
Rzeczywiście obserwuje się wzrost zainteresowania medycyną naturalną we współczesnym świecie. Jest ona widoczna przede wszystkim w społeczeństwach pierwszego świata, nasyconych wszelkimi dobrami konsumpcyjnymi, łącznie z farmakoterapią. To właśnie tu następuje zwrot ku naturze i poszukiwanie alternatywy. Warto po nią sięgać. Metody alternatywne istnieją i będą istnieć równocześnie z medycyną kliniczną. Są sytuacje, w których skuteczniejsza jest medycyna naturalna, a też takie, kiedy ratunkiem dla zdrowia lub życia jest medycyna kliniczna. I to mój przekaz, daleki od szukania lepszych i gorszych medycznych rozwiązań.