Kategorie
Macierzyństwo i ojcostwo Porozumienie bez przemocy (NVC) Rodzicielstwo

Jak porozumieć się w kwestii wychowania dzieci, jeśli każde z rodziców wyznaje inne wartości?

Rozmowa z Joanną Nowicką – mediatorką i trenerką w duchu Porozumienia bez Przemocy

Czy „wspólny front” w wychowaniu to rzeczywiście coś, o co trzeba zabiegać? 

Już sam zwrot kojarzy mi się z walką, barykadami i zmaganiem. Sztuką jest dialog między rodzicami w dochodzeniu do wspólnego zdania. Warto podkreślić, że jest to proces, bo przecież rodzice, jak wszyscy ludzie, ciągle się zmieniają – zmianie ulega też ich postrzeganie wielu spraw i podejście do różnych sytuacji. Dostrzeganie i docenianie różnic między sobą, wzajemne poznanie swoich wartości i potrzeb – to właśnie jest dobry kierunek, zamiast tzw. “wspólnego frontu”.  Ten „wspólny front” rodzice często też starają się osiągnąć za wszelką cenę, zgodnie ze stereotypem, że tak będzie lepiej dla dziecka. Tymczasem jest wręcz przeciwnie – taka “strategia” może być wręcz szkodliwa zarówno dla dziecka, jak i dla rodziców; może być niszcząca dla wspólnych rodzinnych relacji.

Uwaga! Reklama do czytania

Poród naturalny

Świadome przygotowanie się do cudu narodzin.

Karmienie piersią

Twoje mleko to cudowny dar. Naucz się nim dzielić.

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Bliższe mi jest budowanie relacji na akceptacji, autentyczności, wzajemnym szacunku, zrozumieniu  i miłości. Czym więc jest “wspólny front”? Jeśli chodzi o taki sam pogląd na wszelkie możliwe tematy – taka sytuacja nie jest możliwa. Jeśli idzie zaś o ustalenie jednej, rodzicielskiej wersji przekazywanej potem do upublicznienia, czyli przeznaczonej dla dzieci, to warto się zastanowić: czy to jest możliwe? Jakie konsekwencje niosą za sobą tego typu ustalenia? I, co najistotniejsze, jaki obraz pokazujemy naszemu dziecku za pomocą takiego wspólnego, nienaturalnie osiągniętego zdania i czego ono się uczy obserwując naszą postawę?

Ale czy to znaczy, że wspólne zdanie rodziców z punktu widzenia dziecka nie jest konieczne i ważne?

Fajnie jest zgadzać się z drugim człowiekiem. Cudownie jest słyszeć “tak” w odpowiedzi na nasze prośby i widzieć aprobatę w oczach ludzi, na których opinii szczególnie nam zależy. Co jeśli tak nie jest? Jeśli partner ma inne zdanie? Marshall Rosenberg w NVC mówił, że konflikt jest przejawem życia; że tam, gdzie jest dwoje ludzi, którzy o czymś marzą, pojawia się konflikt, który nie jest końcem kontaktu, a często jest wręcz początkiem relacji. Nawykowe dochodzenie do kompromisu, to rozwiązanie prowadzące do niepełnego zadowolenia zainteresowanych stron. Można wypracować konsensus – mówię “wypracować”, bo to proces często niełatwy i niemożliwy do szybkiej realizacji, ale bardzo rzetelny, bo bierze się w nim pod uwagę potrzeby zainteresowanych.

Jeśli więc spojrzymy z punktu widzenia dziecka, to, co rzeczywiście jest ważne, to komunikacja między rodzicami, wartości, które uosabiają swoimi postawami. Ważne jest to, jak siebie wspierają, w jaki sposób odnajdują się w konflikcie i jak dochodzą do porozumienia. Świat naturalnie jest różnorodny, każdy człowiek jest inny. Ma inne uwarunkowania, przekonania, doświadczenia, a różnorodność punktów widzenia jest na wagę złota, szczególnie jeśli chodzi o uczenie się dzieci. Ważny jest też sposób, w jaki komunikujemy nasze zdanie dziecku: czy pokazujemy, że mimo innego zdania czy punktu widzenia na różne tematy, nadal darzymy się miłością i odnosimy do siebie z szacunkiem. Taki obraz uczy szacunku dla odmienności, wolności wyboru i decydowania o sobie. Uczy kontaktu z samym sobą i identyfikowania swoich granic, a więc i uważności na drugiego człowieka.

Wróćmy do tego, jak się porozumieć, gdy mamy inne zdanie?

Przede wszystkim musimy usłyszeć siebie samych i siebie nawzajem. Czasem to trudne, szczególnie, gdy spór dotyczy kwestii kluczowych, jak na przykład edukacja dziecka, wybór szkoły, czy sposobu leczenia.

Najpierw w tym sporze warto wysłuchać siebie – o co mi chodzi? Co jest dla mnie ważne? Kiedy już wiem na pewno, co jest ważne i wiem, jakie potrzeby chcę zaspokoić, mogę przyjrzeć się możliwościom ich zaspokojenia i zobaczyć, o co chodzi partnerowi. Mogę też i wesprzeć go w dotarciu do tego, co dla niego ważne, pomagając odnaleźć takie strategie współdziałania, które wezmą pod uwagę zdanie każdego z nas z osobna. Na poziomie serca, czyli tego, co ważne w życiu, rozwiązania znajdą się same.

Czasem sytuacje bywają naprawdę bardzo trudne, bo dotyczą fundamentalnych spraw, takich jak np. zdrowie, bezpieczeństwo dziecka, dyscyplinowanie, kary i nagrody… Co robić gdy partner nie rozumie albo krytykuje nasze wybory, decyzje, podejście? 

Nie ma gotowej recepty. Nie istnieje matryca do odwzorowania. Zawsze mamy wiele możliwości. Gdy na życie patrzymy tylko w paradygmacie “albo-albo”, to świat może wydawać się niesprzyjający, życie brutalne a sytuacje bez wyjścia. Gdy jednak dostrzeżemy całą tęczę kolorów poza białym i czarnym, wszystko się zmienia.

Po pierwsze – wszystko cokolwiek ludzie robią, robią po to, aby zaspokoić swoje potrzeby, a nie po to jedynie, by zadziałać przeciwko sobie. Gdy przyjmiemy takie założenie, zaczniemy widzieć potrzeby, które kryją się za działaniami podjętymi zarówno przez nas samych, jak i przez innych. Nawet te działania, co do których pozostajemy sceptyczni, zostaną wtedy przez na dostrzeżone i obiektywnie potraktowane. Każda krytyka, osąd, atak i gniew jest wyrazem niezaspokojonych potrzeb. Nie tylko nie przybliżają do zaspokojenia potrzeb, które chcemy zrealizować, ale zupełnie blokują stworzenie prawdziwej relacji i nawiązanie kontaktu z drugim człowiekiem. Kto bowiem chce spełniać prośby, czy nawet przebywać w towarzystwie osoby, która krytykuje, atakuje i osądza?

Czy dziecko może, czy raczej nie powinno być świadkiem trudnych rozmów dotyczących kwestii wychowawczych?

To zależy jakiego rodzaju trudna rozmowa to jest i czego dotyczy. Przychodzi mi na myśl powiedzenie: ”nic o nas bez nas”. Warto się zastanowić: jakie kwestie możemy przedyskutować bez udziału dziecka? Czego dziecko może się nauczyć będąc świadkiem takich trudnych rozmów? Co dostajemy zapraszając je do rozmowy? To za każdym razem decyzja rodziców. Dziecko może być świadkiem rozmów dotyczących kwestii wychowawczych zawsze wtedy, kiedy jest na to gotowe, a my chcemy wziąć jego zdanie pod uwagę. Istotna dla mnie jest kwestia, co dzieje się, gdy mówię sobie, że dziecko nie powinno być świadkiem jakiejś sytuacji, a jednak dzieje się tak, że znajdzie się na linii ostrej wymiany zdań pomiędzy rodzicami, czy też innymi członkami rodziny? A tak się przecież czasami dzieje.

Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka

Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie. 
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.

CHCESZ? KLIKNIJ!

Mogę zdecydować, że chcę, aby dziecko nie uczestniczyło w rozmowach np. na temat jego rozwoju i zaraz potem zadać sobie pytanie, na ile mam faktycznie wpływ na to, aby inni członkowie rodziny nie poruszali tego obszaru przy dziecku czy nie rozmawiali na ten temat z nim bezpośrednio. Otóż nie mam wpływu. Mam natomiast wpływ na to, co zrobię, gdy moje dziecko zostanie w jakiś sposób zaangażowane w taką dyskusję.  Mogę przyjrzeć się powodom, dla których zależało mi na tym, aby dziecko nie brało udziału w rozmowie i mogę wspierać dziecko będąc z nim w kontakcie, usłyszeć to, co dla niego ważne w tej sytuacji i co czuje w związku z zaistniałą sytuacją. Często zdarza się, że to, co wydaje się trudne nam dorosłym, dla dzieci takie nie jest i one same znajdują rozwiązania.

Czasem jest też tak, że partnerzy jako rodzice docierają się, tworząc swoje własne porozumienie. Określają swoje granice w tym obszarze i nieźle w takich okolicznościach funkcjonują. Jednak pojawiają się naciski czy komentarze z zewnątrz. Jak reagować na krytykę rodziców/teściów albo przyjaciół?

Jestem zwolenniczką kwestionowania wszystkiego. Warto słuchać i słyszeć potrzeby ukryte za każdym komentarzem. Bardzo często strategia nacisku, krytyki czy dobrej rady, jest tylko formą przykrywki dla szczerej troski. Warto pamiętać, że można wyrazić siebie i być w empatycznym kontakcie pomimo krytyki z drugiej strony – to jest możliwe. Dostrzeżenie potrzeb, które kryją się za krytycznymi komunikatami i pozostanie w relacji mimo trudności, to idea NVC Marshalla Rosenberga, do której zgłębiana zachęcam. Warto poznawać ten obszar poprzez warsztaty, budowanie społeczności, uczestniczenie w grupach, wyjazdy rodzinne.

Czy można współpracować przy całkowicie odmiennym podejściu rodziców i dziadków, z którymi utrzymujemy bliskie kontakty lub którzy pomagają w opiece nad dziećmi? 

Bardzo często spotykam się z historiami konfliktów powstałych na tle odmiennego podejścia rodziców i dziadków. Tutaj się zatrzymam, bo gdy uświadomimy sobie, że każdy z nas ma odmienne podejście do wielu spraw, to z tej różnorodności możemy zrobić atut. Możemy uczynić zeń albo szansę na rozwój, albo zarzewie konfliktów – czyli postrzegać różnice jako zagrożenia. Dlaczego tak łatwo przychodzi nam stwierdzenie, że różnorodność może zagrażać? Czemu zagraża – wolności, autonomii, przynależności, bliskości? Kiedy spróbujemy zobaczyć, że każdy ma te potrzeby, łatwiej będzie nam być w relacji z kimś, kto ma inne poglądy i pomimo trudności w kontakcie z nim. Każdy chce zaspokoić swoje potrzeby na bardzo różne sposoby. Sztuka polega na tym, aby te sposoby, które wybieramy, respektowały uczucia i potrzeby także innych zaangażowanych osób.

No tak, ale jak wyznaczać granice z zachowaniem szacunku dla drugiej strony? Jak reagować, gdy te granice są łamane?

Nikt nie jest w stanie “łamać” moich granic, jeśli ja na to nie pozwolę lub do tego nie dopuszczę. Granice są zawsze, choć elastyczne i codziennie inne. Wyznaczają pewien mój wizerunek, zmienny i zależny od wielu różnych okoliczności, a przede wszystkim od tego, na jak dużo pozwolę w kontakcie z otoczeniem. Gdy mam kontakt ze sobą i świadomość siebie, mam do dyspozycji także wiele możliwości reakcji. Gdy zaś nie mam kontaktu ze swoimi uczuciami i potrzebami, emocje mogą mnie zalewać w sposób niekontrolowany, a ja nie będę potrafiła zaspokoić moich potrzeb. W efekcie będę reagować radykalnie i na bazie paradygmatu “albo-albo”. A więc, gdy dojdę do wniosku, że ktoś łamie moje granice, będę zachowywać się zgodnie z  jedną z trzech strategii, tzw. 3F: fight, freeze or fly – atak, zastygnięcie, albo ucieczka.

Gdy wiem, o co mi chodzi, co jest dla mnie ważne i czego potrzebuję, powiem “nie” i poszukam strategii biorących pod uwagę potrzeby wszystkich, również dziecka. “Nie” dla czyjegoś pomysłu jest powiedzeniem “tak” moim wartościom i nie jest końcem, a początkiem dialogu. Jak reagować? Niezmiennie odpowiadam: w czterech krokach Porozumienia Bez Przemocy, czyli wyrażając siebie w obserwacjach, uczuciach, potrzebach i prośbach, i słuchając uczuć i potrzeb drugiego.

Nasze dzieci zawierają przyjaźnie z rówieśnikami i choć dzieciom udaje  się zbudować szczerą, zażyłą relację, zdarza się, że rodzice niekoniecznie dogadują się między sobą. W takich sytuacjach często czujemy się zmuszeni do kompromisów, narażeni na krytykę lub bronienie swoich racji. Czy istnieje jakiś „złoty środek” porozumienia się z szacunkiem?

(*Tu mam przed oczami dwie skrajne sytuacje: jedna, gdy inne dzieci w towarzystwie nie mogą robić czegoś, co może robić nasze dziecko [na przykład chodzić boso po trawie czy się brudzić] i druga, gdy inne dzieci robią coś, na co my, jako rodzice, nie wyrażamy zgody [np. jeździć na rowerze czy rolkach bez kasku]. Albo różnice w kwestiach takich, jak stosowanie kar, time out, klapsów? – takie różnice doprowadzają do rozmów z dziećmi [ “one mogą a ja nie”] albo z rodzicami [ “państwa dzieci dają zły przykład”])

Tak, istnieje złoty środek – dla mnie to idea Porozumienia Bez Przemocy. Jeśli zaistniała taka sytuacja, w której muszę pójść na kompromis lub bronić swoich racji, to faktycznie zamiast dostrzec potrzeby, będę słyszała krytykę. Wtedy trudno mi będzie zbudować relację z rodzicami kolegi mojego dziecka.

“Inne dzieci mogą…” – “Tak, inne mogą i Ty też możesz, ale zastanów się  jakie mogą być tego konsekwencje. Ja nie zgadzam się na jeżdżenie bez kasku na rowerze. Powiedz mi, proszę, co słyszysz…”Jednocześnie warto podkreślić, że obraz dzieci jeżdżących bez kasku na rowerze to konsekwencja realizacji przyzwolenia ich rodziców.  To jest ich umowa i ich decyzja. My zawieramy swoje umowy i wspólnie podejmujemy własne decyzje.

Uwaga! Reklama do czytania

Smok

Czy zawsze trzeba się dzielić? NIE!

Błoto

Czy dziewczynkom nie wolno tego co chłopcom? NIE!

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Odnośnie stosowania kar i klapsów – (w Polsce obowiązuje prawny zakaz stosowania kar fizycznych wobec dzieci, zrównujący nietykalność dzieci i dorosłych) mogę rozmawiać i swoją postawą prezentować moje przekonania, ale jednocześnie stanowczo reaguję na przejawy przemocy. Wyrażam sprzeciw i stosuję siłę ochronną, by zatrzymać przemoc. Staram się także dostrzegać bezsilność i ukryte potrzeby, jakie kryją się za podjętą strategią przemocy. Daję mojemu dziecku miłość, zrozumienie i empatię, i tym pokazuję moc porozumienia.

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.