Kategorie
Wychowanie

Zaufajmy kompetencjom – dziecka i swoim (inspiracja Jesperem Juulem)

Wychowanie często rozumiane i traktowane jest jako proces, w którym wychowawca, pedagog, rodzic uczy wychowanka, ucznia, dziecko umiejętności niezbędnych do życia w świecie i kształtuje tzw. pożądane postawy. Uczy, czyli dobiera środki umożliwiające mu osiągnięcie założonego celu.

Idea przewodnictwa

Takiego procesu doświadczyłam. I wyrosłam na ludzi. Mówię „dzień dobry”, posługuję się nożem i widelcem, przepraszam za popełnione gafy i robię mnóstwo innych rzeczy, które ułatwiają mi życie w społeczeństwie. A mimo to wybieram inną definicję wychowania w relacji z moimi córkami. Tę, która mówi, że jest to bycie, towarzyszenie, pytanie i odpowiadanie. Która przenosi ciężar z nauczania na uczenie się. Od siebie nawzajem. Tę definicję, która mówi, że to, czego dzieci potrzebują, to przewodnictwo (a nie nauczanie ex cathedra). Przyjazne, empatyczne, bliskie, pełne zaufania przewodnictwo oparte na więzi.

Życie seksualne rodziców

Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem

Jak zrozumieć się w rodzinie

Jak dostrzec potrzeby innych i być wysłuchanym

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Lubię spojrzenie Jespera Juula na wychowanie

Lubię jego pewność, że „tym, co naprawdę wychowuje nasze dzieci, jest to, co robimy, jak się zachowujemy i kim jesteśmy ze sobą nawzajem, z nimi”, z innymi ludźmi, także tymi spotkanymi tylko raz. Lubię pewność Marshalla Rosenberga twierdzącego, że ludzie są równorzędni, podobnie jak to, czego chcą. I jest coś, co łączy Juula i Rosenberga – ich deklaracja, że to, w co wierzą, o czym piszą i mówią, nie jest obowiązującym modelem, właściwą ideologią, religią czy poglądem filozoficznym. Jest częścią nurtu, w którym chodzi o widzenie człowieka. Po prostu.

A oto moja subiektywna lista elementów, które sprzyjają „wychowaniu dzieci” w tymże nurcie. Lista inspirowana tym, o czym pisze Juul:

1. Ufność w kompetencje

Własne i dziecka. Zaufanie kompetencyjności dziecka oznacza widzenie, że to, co ono robi w określonym czasie i w konkretnej rzeczywistości, to 100% jego umiejętności i możliwości. Dostrzeganie tego oznacza patrzenie na jego dokonania przez pryzmat wieku rozwojowego, posiadanych zasobów, stanów aktualnych i czynników zewnętrznych. I to obowiązuję także w widzeniu kompetencyjności rodzica. Zaufanie swojej kompetencji, mimo popełnianych błędów, wymaga zobaczenia, że wybrana strategia, ta w poniedziałek o 8.12, była najlepszą z możliwych, a na pewno najlepszą z dostępnych.

2. Posługiwanie się językiem uczuć i potrzeb

Językiem osobistym, czyli językiem zorientowanym na osobę i na potrzeby. Językiem pozytywnego działania.

Mówienie, czego się chce, a nie czego się nie chce, pozwala doświadczyć zarówno dziecku, jak i rodzicowi dwóch ważnych rzeczy: bycia widzianym ze swoimi pragnieniami, marzeniami i bycia uwzględnionym w strategiach realizujących potrzeby.

Kiedy mówię, że potrzebuję kilku minut odpoczynku, a nie że moje dzieci mają przestać się kłócić i nie biegać po pokoju, to wówczas zapraszam je do swojego świata, a jak wiadomo zaproszenie jest milej widziane niż wezwanie.

Ogromną wartością posługiwania się w komunikacji z dziećmi takim językiem jest werbalne wspieranie ich świata uczuć, doznań i potrzeb. Dzieci od samego początku doświadczają całej palety uczuć, od samego początku czegoś chcą, tylko potrzebują czasu, by to wyrazić. Czasu i przyjaźnie nastawionego do ich przeżyć dorosłego.

3. Mówienie “tak” lub “nie” to pierwszy krok do pokazywania własnych granic i respektowania granic innych

„Nie” ma w moim domu zupełnie inny wydźwięk niż „nie” wypowiadane w domu, w którym się wychowywałam. Chciałabym, by argumentacja: „nie, bo nie”, „nie, bo ja tak mówię”, „nie, bo wiem lepiej” nie istniała w relacji rodzic–dziecko. Marzy mi się, by „nie” było wyrazem braku ochoty czy gotowości, brakiem możliwości czy sposobności. By dzieci słyszały: „nie, ponieważ ważne jest dla mnie, aby…”, „nie, bo potrzebuję teraz czegoś innego”. Takie „nie” nie narusza ich integralności, ponieważ jest mówione strategii, a nie potrzebie dziecka. I to działa także w drugą stronę. Kiedy dziecko mówi „nie założę tych butów”, „nie chcę jechać do cioci”, to nie dlatego, że chce nam zrobić na złość, wyprowadzić z równowagi, ale dlatego, że troszczy się o jakąś potrzebę. Ponieważ chce nie tylko słyszeć „nie”, ale i je bezpiecznie wypowiadać.

Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik świadomego rodzicielstwa

Cud rodzicielstwa

Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

4. Wspieranie integralności dziecka, czyli traktowanie jego granic z szacunkiem i uważnością

Uznanie granic fizycznych i psychicznych dziecka nie jako fanaberię, ale jako fakt. Kiedy maluch nie chce podać ręki, zjeść całego kotleta, zaśpiewać publicznie piosenkę czy tłumaczyć, dlaczego pobił się z Tomkiem, to dlatego, że chroni jakąś ważną dla siebie część. Chroni z jakiegoś ważnego dla siebie powodu. Naciskanie, by zrobił to, co my dorośli uznajemy za logiczne, sensowne, adekwatne, nie tylko narusza jego integralność, ale i daje mu komunikat: to, co ty chcesz, nie jest ważne. Więcej: ty nie jesteś ważny. I choć nie jest to naszą intencją, to tak czyta nasze słowa i wywieraną presję dziecięce serce.

Integralność to fundament zdrowia fizycznego i psychicznego człowieka. To podwaliny poczucia wartości i pewności siebie.

5. Widzenie dzieci, obok integralności, zdaniem Juula, wpływa na poczucie wartości

Dostrzeganie i akceptowanie dziecka takim, jakie ono jest, a także docenianie tego, co i jak robi, docenianie, a nie ocenianie stanowią podstawę nie tylko dobrego samopoczucia, ale przede wszystkim harmonijnego życia. Z sobą, z drugim człowiekiem, ze światem.

Widzenie dzieci to nie to samo, co patrzenie na nie. Podobnie jak usłyszenie nie jest tym samym, co słuchanie. Widzenie oznacza nie tylko przeniesienie wzroku znad książki, komputera, telewizora, twarzy sąsiadki na tę małą postać wołającą: „mamo, mamo, patrz”, ale także na świadomym przeniesieniu swojej uwagi (uważności) z jednej aktywności (czytania, pisania, oglądania, rozmowy) na drugą – widzenie tego, co chce pokazać nam dziecko. Tylko tyle albo aż tyle.

6. Strategia “wygrany – wygrany”

– to doskonałe narzędzie do wspierania współzależności, wspólnoty i współdziałania. Strategia, która pozwala nie tylko oswoić konflikt, ale i nadać mu zupełnie nowe brzmienie. Zobaczyć w nim szansę na współistnienie różnorodności. Dla mnie „wygrany – wygrany” to coś więcej niż strategia, to postawa, jaką chcę przyjmować wobec drugiego człowieka. Postawa wychodzenia z własnej strefy komfortu na rzecz szukania rozwiązań, które uwzględnią potrzeby obu stron.

7. Odpowiedzialność wobec dziecka, a nie za dziecko

– pozwala zrezygnować z tzw. władzy rodzicielskiej na rzecz pieczy, czyli opieki rodzicielskiej.

Odpowiedzialność wobec dziecka oznacza z jednej strony wzięcie odpowiedzialności za własne uczucia i potrzeby, za dokonywane wybory, wybierane strategie, a z drugiej – zgodę na wrodzoną odpowiedzialność dziecka. Za uczucia, które się w nim pojawiają. Potrzeby, które chce zaspokoić. Za odbiór tego, czego doświadcza, co go spotyka.

Odpowiedzialność wobec dziecka oznacza poważne traktowanie go. Patrzenie na niego jak się patrzy na przyjaciela, co do intencji którego nie mamy żadnych wątpliwości. Taka odpowiedzialność przewiduje uznanie prawa dziecka do takiego świata uczuć i potrzeb, jaki jest mu bliski, nawet jeśli nie po drodze mu z dorosłą logiką.

Avatar photo

Autor/ka: Monika Szczepanik

Mama dwóch dziewczynek, trenerka empatycznej komunikacji, pedagog. Autorka książki "Jak zrozumieć się w rodzinie". Organizuje zimowe i letnie obozy rodzinne w duchu Porozumienia bez Przemocy. Wierzy słowom Rosenberga, że "wystarczy, aby jedna osoba znała język PbP, i to już zwiększa zrozumienie i więź w komunikacji". Współorganizatorka Konferencji Empatii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.