Kategorie
Niemowlę

BLW uratowało nas od żonglowania jedzeniem

Kilka tygodni temu moja koleżanka opowiedziała nam o BLW i na własne oczy zobaczyliśmy, jak jej kilkunastomiesięczna córka z apetytem pakuje sobie do buzi udko kurczaka i obgryza do samej kości! My też tak chcieliśmy!

Jeszcze kilka miesięcy temu z leniwym sobotnim śniadaniem czekaliśmy do porannej drzemki naszego ośmiomiesięcznego synka Grzesia. Jeśli towarzyszył nam przy posiłku, musieliśmy żonglować i jedzeniem, i synkiem: gdy jedno smarowało kanapkę, drugie z Grześkiem na kolanach robiło hopa-hopa albo podnosiło zabawkę, którą po raz nasty tego ranka zrzucił na podłogę. Taka sytuacja dawała nam się mocno we znaki…

Aż kilka tygodni temu moja koleżanka opowiedziała nam o BLW i na własne oczy zobaczyliśmy, jak jej kilkunastomiesięczna córka z apetytem pakuje sobie do buzi udko kurczaka i obgryza do samej kości!
My też tak chcieliśmy!

Pierwsza próba

Niedługo potem przystąpiliśmy do pierwszej próby. Niestety, zupełnie nieudanej. Wręczyliśmy Grzesiowi ugotowaną, miękką marchewkę. Natychmiast odgryzł kawałek, possał go trochę i… zakrztusił się – zaczął kasłać i zrobił się cały czerwony. Ten incydent odebrał nam cały entuzjazm i sprawił, że zaprzestaliśmy stosowania tej ‘zagrażającej życiu metody’ wprowadzania stałych posiłków.

Kilka dni później wpadła mi w ręce książka – biblia rodziców praktykujących BLW: „Bobas lubi wybór”. To z niej dowiedziałam się, że każde dziecko, które dostaje jedzenie w kawałkach, będzie się krztusić. Zrozumiałam, że jest to naturalny etap nauki jedzenia. Krztuszenie się jest tak samo zdrowe jak kichanie – to reakcja obronna organizmu.

I jeszcze raz…

Z bijącym sercem przystąpiliśmy do powtórki z debiutu. Nie pamiętam, co tym razem daliśmy Grzesiowi; wiem tylko, że się krztusił, ale przeżył :-) Co więcej, wydawał się bardzo zadowolony i zupełnie nie przejmował się, gdy jakiś kawałek za szybko przesunął się do gardła. Po prostu kaszlnął kilka razy, wypluwał jedzenie i sięgał po kolejny smakołyk.
Od tamtego czasu BLW na dobre zagościło w naszym domu, ku radości całej rodziny.

Grzesiek z pasją małego odkrywcy eksperymentuje z konsystencją, kształtem, zapachem i smakiem kąsków, które dla niego wybieramy. Widzę, jak rośnie jego ekscytacja, gdy przygotowujemy kolację, a kiedy siadamy do stołu, już nie może wytrzymać i głośno domaga się swojej porcji. Natychmiast gdy pojawi się przed nim jedzenie, rzuca się na nie i w wielkim skupieniu zaczyna obracać w rączkach, miażdżyć, rozsmarowywać, rozrzucać wokół siebie i oczywiście pakować do buzi.

Muszę przyznać, że po miesiącu ćwiczeń radzi sobie całkiem nieźle. Potrafi chwycić prawie wszystko, a gdy jakiś kąsek wyślizguje mu się z palców, pomaga sobie drugą ręką. Umie odgryzać kawałki nie za duże i nie za małe. Długo obraca je językiem w ustach i mieli swoimi bezzębnymi dziąsłami, aż w końcu wypluwa lub połyka. Smakuje mu absolutnie wszystko, a najbardziej cieszy się, gdy dostaje coś nowego.

To prawdziwa przyjemność patrzeć, jak samodzielnie, bez niczyjej pomocy, robi takie postępy w jedzeniu. BLW pozwoliło nam odsapnąć. Osiem miesięcy temu nasze życie przewróciło się do góry nogami, ale harmonia i spokój powoli powracają w nasze progi. Już po tak krótkim czasie od pojawienia się na świecie naszego synka możemy cieszyć się wspólnymi posiłkami, podczas których (wszyscy troje!) rozmawiamy, żartujemy i pałaszujemy różne smakołyki!

Z uśmiechem na ustach wspominam niedawną wizytę u dziadków, kiedy to poprosiłam prababcię Grzesia, by odłożyła mu trochę nieprzyprawionej jeszcze zupy kalafiorowej. Podczas obiadu, gdy nasz siedmiomiesięczny wtedy synek rozsiadł się na kolanach prababci i z wielkim apetytem zaczął konsumować kawałki ugotowanych warzyw i mięsa, okrzykom zdziwienia i wybuchom śmiechu rodziny nie było końca. “No, tego jeszcze nie widziałam!” – śmiały się babcie i jednocześnie prześcigały się w podawaniu mu co lepszych kąsków.  Grześ był w siódmym niebie. Zachwycona widownia to to, co lubi najbardziej!

Nie było łatwo

BLW to niestety bardzo brudna metoda. Na początku, nawet przez kilka miesięcy, dziecko raczej bawi się jedzeniem, niż je naprawdę zjada, i większość ląduje na podłodze lub krzesełku. Dlatego warto zaopatrzyć się w kilka śliniaków z rękawkami lub po prostu pogodzić się z plamami na ubraniach (także rodziców, jeśli zamiast krzesełka wolicie sadzać dziecko na kolanach). Lepiej też zwinąć dywan albo przynajmniej rozłożyć na nim gazety lub folię. A skoro jest lato, to chyba wszyscy będą najszczęśliwsi, gdy obiad zostanie podany w ogrodzie, na obrusie z trawy!

Foto

Autor/ka: Agata Ołówko-Bala

Eko-mama (Grzesia), prowadzi sklep z pieluszkami wielorazowymi www.pupus.pl a w wolnych chwilach zamienia się w lektorkę angielskiego. Planuje powrót na rodzinną Warmię i założenie gospodarstwa z sadem, kozami i gromadką maluchów.

1 odpowiedź na “BLW uratowało nas od żonglowania jedzeniem”

My teraz zaczynamy zabawę z BLW, tak zabawę, bo jestem szczęśliwa i zadowolona kiedy widzę spojrzenie odkrywcy u mojej pociechy, która jest podekscytowana kiedy sadzam ją w krzesełku do karmienia.
Odkrywamy na nowo wszystkie smaki, zarówno nasz Maluszek jak i my odkrywamy smaki jarzyn bez specjalnego przyprawiania. Wszystko inaczej smakuje. Frajdę sprawia mi gotowanie tego co zdrowe, dla całej naszej trójki.
Fakt, po każdym posiłku naszej pociechy trzeba zmyć podłogę w kuchni i przebrać Malucha…
ale myślę, że przy karmieniu łyżeczka jest podobnie…
ps. reakcje dziadków na samodzielność Wnuczęcia- bezcenna…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.