Kategorie
Artykuł sponsorowany Rzeczy dla dzieci

Było sobie życie, czyli jak nasze dzieciństwo łączy się z dzieciństwem naszych dzieci!

Ile mieliście lat w 1988 roku? To właśnie wtedy TVP rozpoczęła emisję serialu dla dzieci Było sobie życie. Wciąż pamiętam te dziecięce emocje, które towarzyszyły czekaniu na kolejny z 26 odcinków, i smutek, że 25 minut tak szybko minęło…

Nasze dzieci nie znają już tego uczucia – nie muszą przecież czekać cały tydzień na kolejny odcinek! Okazuje się jednak, że znają sam serial i uwielbiają go tak samo jak ich rodzice. Szybki rekonesans wśród znajomych przekonał mnie, że Było sobie życie to absolutny must have wśród współczesnych polskich dzieci. Oznacza to, że kreskówkę Alberta Barillégo jako jedną z niewielu produkcji można określić mianem kultowej – bez wątpienia mimo upływu lat nie straciła na atrakcyjności. Dla kolejnego pokolenia, przyzwyczajonego przecież do innej techniki animacji, do innych kolorów i dużo bardziej dynamicznego tempa akcji – jest nadal hitem.

Czy jest w ogóle ktoś, kto nie wie, o czym jest Było sobie życie?

Przypomnę na wszelki wypadek. Akcja wszystkich odcinków toczy się we wnętrzu ludzkiego ciała. Widzowie poznają anatomię i fizjologię człowieka. Dzięki wprowadzeniu spersonifikowanych bohaterów, takich jak bakterie, krwinki czy wirusy, oraz utworzeniu w ciele człowieka logistycznego centrum dowodzenia z kultową postacią Mistrza – Albertowi Barillému udało się najbardziej skomplikowane mechanizmy działania ludzkiego ciała wytłumaczyć w naprawdę zrozumiały, a przede wszystkim bardzo atrakcyjny sposób. Cała fabuła filmu łączy elementy wiedzy o anatomii i fizjologii z fantastyką i pokazuje funkcjonowanie organizmu jako nieustającą walkę dobra ze złem. Dzięki temu wnętrze ludzkiego ciała staje się areną fascynujących przygód.

Było sobie życie to nie tylko kultowy serial, to także ciekawa historia z polskimi akcentami

Czy wiecie, że Albert Barillé był z pochodzenia Polakiem? Urodził się w Warszawie i jako kilkulatek wyjechał z rodzicami do Francji. To jeszcze nie wszystko. Wyobraźcie sobie, że przez wiele lat był producentem i dystrybutorem filmów dla dzieci i kupował dla francuskiej telewizji na przykład naszego Bolka i Lolka, a potem sam wyprodukował w Semaforze serial o misiu Colargolu. Chciałoby się powiedzieć: jaki ten świat jest mały…

Było sobie życie wcale nie jest pierwszym serialem w serii. Najpierw w 1978 roku powstał Był sobie człowiek – serial o historii naszej cywilizacji – a następnie w 1982 roku Był sobie kosmos  – o tajemnicach układu słonecznego. Potem dopiero pojawiły się najpopularniejsze chyba Było sobie życie (w 1987), Były sobie Ameryki (1988) – o historii Ameryki sprzed czasów Kolumba, Byli sobie wynalazcy (1996) – o najsłynniejszych naukowcach i wynalazcach, Byli sobie odkrywcy (1998) – o najsłynniejszych podróżnikach oraz Była sobie Ziemia (2008) – niezwykle ważny serial o zagrożeniach dla naszej planety, ekologii i zrównoważonym rozwoju. Wszystkie serie łączy postać Mistrza – białobrodego mędrca i przewodnika po świecie nauki.

Pochodzenie Alberta Barillégo i jego przygody z naszą animacją dla dzieci to nie jedyne polskie akcenty w historii serii. Otóż po wielu latach Janusz Feliks, ojciec wówczas ośmiolatki, pragnął pokazać swojej córce ukochany serial z dzieciństwa. Zadzwonił bezpośrednio do Alberta Barillégo i… otrzymał licencję na wszystkie jego seriale z serii Było sobie… Janusz Feliks założył firmę Hippocampus, ale nie poprzestał jedynie na dystrybuowaniu filmów Barillégo w Polsce. Fascynują go one do tego stopnia, że na ich podstawie wymyślił… gry planszowe. Przyznam szczerze, że byłam pewna, że to po prostu planszówki na francuskiej licencji, tymczasem to polski pomysł – właśnie Janusza Feliksa. Muszę przyznać, że gra Było sobie życie jest jedną z ulubionych planszówek moich dzieci, a i dorośli ją doceniają – za grafikę, ciekawą mechanikę, dopasowanie do graczy w różnym wieku. Jest naprawdę świetna. Teraz Hippocampus oferuje całą rodzinę gier dla dzieci oraz wszystkie filmy Barillégo.

Przyznam szczerze, że bardzo lubię wszystkie części serialu i nie wiem, czy potrafiłabym wskazać najlepszy. Do Było sobie życie z pewnością mam jednak największy sentyment…

Sentymenty sentymentami, ale jako rodzic widzę, że produkcje Alberta Barillégo i gry Janusza Feliksa to najbardziej udany mariaż edukacji i zabawy pod słońcem – musicie bowiem przyznać, że to połączenie nie zawsze się udaje i często zabawki edukacyjne to w rzeczywistości ani zabawa, ani edukacja. W tym przypadku to naprawdę działa, a ogrom wiedzy, jaki dzieci przyswajają dzięki Było sobie…, i przyjemność, jaką z tego mają, są nie do przecenienia.  

Avatar photo

Autor/ka: Joanna Adamska

Polonistka i pedagog. Tylko chwilowo na emigracji. Książki dla dzieci kupuje sobie, ale chętnie pożycza je swoim dwóm córkom. Pani (nie tylko) od książek w Natuli.pl.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.