Kategorie
Archiwum

Edukacja żywieniowa dziecka zaczyna się w domu. Rozmowa z Michaliną Ściborską

Rozmowa z Michaliną Ściborską – promotorką zdrowia i autorką bloga kulinarnego dzikinasladowca.blogspot.com

Rozmowa z Michaliną Ściborską – promotorką zdrowia i autorką bloga kulinarnego dzikinasladowca.blogspot.com.

dziki-nasladowca

Izabela Czarko-Wasiutycz: Michasiu, jak weszłam pierwszy raz na twojego bloga Dziki Naśladowca, chciałam tam pozostać już na zawsze. Pyszne wegańskie (i nie tylko) przepisy, ciasta bez cukru i białej mąki, pyszne zupy, informacje związane z żywieniem dzieci w żłobkach i przedszkolach. Dla mnie, mamy piątki dzieciaków, od zawsze dbającej o to, co wkładam do garnka… raj. A na dodatek piękna i apetyczna oprawa graficzna…

Powiedz, proszę, skąd pomysł na bloga o zdrowym gotowaniu, skąd taka pasja, a nie np. zbieranie znaczków?

Michalina Ściborska: Iza, w pierwszej kolejności bardzo dziękuję za tyle miłych słów i zaproszenie do Dzieci są ważne, miejsca, które niejednokrotnie odwiedzałam w celu poszerzenia swojej wiedzy nt. odżywiania, nie tylko dzieci.

Opowiem wszystko po kolei. Znaczki kiedyś zbierałam… ale to było dawno temu. A skąd pasja do zdrowego gotowania? Zaczęło się od tego, że kiedy wyszłam za mąż, a byłam wtedy jeszcze na studiach i zaczęłam swoją własną przygodę z gotowaniem, w ciągu roku przytyliśmy wraz z mężem w sumie 18 kg i stanowiliśmy znakomity przykład ofiar syndromu młodej pani domu. W domu mojej mamy nigdy nie zajmowałam się gotowaniem, dlatego było to dla mnie nowe odkrycie. Będąc przykładną żoną, starałam się, żeby na stole codziennie znalazł się obiad z dwóch dań, deser, obfite śniadanie i kolacja. Kiedy postanowiłam, że czas się za siebie wziąć, okazało się, że tak naprawdę to ja nie mam zielonego pojęcia, jak powinno się zdrowo jeść i co to w ogóle znaczy. Schudnąć było łatwo, ale utrzymanie wagi oraz zdrowia to był całkiem inny temat (zdrowe odżywianie nie ma nic wspólnego z ciągłym odchudzaniem się). Tak zaczęła się moja przygoda ze zdrowym jedzeniem, która zamieniła się w pasję i miłość do tworzenia zdrowych i odżywczych posiłków. Gdy zaczęłam się dowiadywać coraz więcej na temat tego, jak powinniśmy jeść oraz co się kryje w żywności gotowej, sprzedawanej w marketach, nie było już odwrotu.

I. Cz.-W.: To, że biały cukier i biała mąka są niezdrowe i zakwaszają organizm, wie już wielu ludzi. To, że nawyki żywieniowe kształtują się od pierwszych podawanych zupek przecieranych i wyglądu talerza, też wiemy. A jak ty zachęciłabyś mamy, które często kupują w pośpiechu słoiczki, mamy, które mają na głowie pracę zawodową, pranie, ukochanie i sprzątanie przy małym człowieku, do zrobienia czegoś zdrowszego niż szybki kotlet z ziemniakami?

M. S.: Myślę, że czytelniczki Dzieci są ważne to wiedzą, ale co z innymi? Z moich doświadczeń i obserwacji nawet najbliższego otoczenia wynika, że wiedzieć nie znaczy przejmować się i praktykować. Mało kto myśli o tym, że przyzwyczajenia żywieniowe dzieci kształtują się w pierwszych latach ich życia, że jedzenie, które podajemy im dzisiaj, kiedy mają zaledwie parę miesięcy lub lat będzie tym, które świadomie wybiorą w wieku dorosłym. Pośpiech i stres to obok cukrzycy i dolegliwości sercowych najpowszechniejsze choroby naszych czasów, ale jak powiedzieć mamie pracującej na cały etat, mającej na głowie dom i wychowującej dziecko, że jest „chora” i powinna zwolnić? Czasem się po prostu nie da. Czasem nie da się zrobić wszystkiego i z tym także warto się pogodzić – zdarzy się dzień, że ten słoiczek uratuje nam życie.

dziki-nasladowca2

Jednak w pozostałe dni pomóc nam może dobrej jakości sprzęt domowy, który może nie jest tani, ale uwierzcie mi, że bardzo ułatwia życie, a możliwości ratalne w tej chwili są naprawdę duże. Dlatego zamiast w nowy telefon czy telewizor warto zainwestować w sprzęt, który wpłynie na skrócenie czasu poświęconego na własnoręczne przygotowywanie jedzenia. Obecnie na rynku jest mnóstwo garnków, wysokoobrotowych maszyn miksujących, które mają m.in. możliwość gotowania na parze itp. A wtedy możemy dużo mniejszym kosztem sami przygotowywać słoiczki z warzyw czy owoców zrobionych na parze i trzymać je lodówce.

I. Cz.-W.: Jak duże według ciebie w żywieniu znaczenie ma jego wygląd i pasja, jaką w nie wkładamy? Według mnie pasja w gotowaniu to 100% sukcesu. Co ty na to?

M. S.: Hmm, ciężko powiedzieć. Wydaje mi się, że nie każdy musi czuć pociąg do gotowania, aby to robić. Poniekąd wiem, że niektórych z nas ono kompletnie nie interesuje i nie mają z niego żadnej satysfakcji. I to wcale nie jest złe, tak po prostu jest.

Obecnie obserwujemy dwa nurty. Z jednej strony młodzi ludzie „wracają” do kuchni i wszystko robią samodzielnie, co nie mieści się w głowach choćby ich rodzicom, którzy kiedyś byli zmuszeni do tego, aby przygotowywać wszystko od podstaw – taka kostka rosołowa w latach 80., kiedy w Polsce nie było niczego, była dla naszych mam wybawieniem. Podobnie ze słodyczami oraz innymi gotowcami, jak zupki w proszku lub gotowe sosy. Pamiętasz boom na zupki chińskie? Czy był w Polsce ktoś, kto ich nie jadł? Wtedy nikt nie mówił o tym, że są niezdrowe, ważne było to, że można zrobić coś szybko i z niczego. Podobnie było w Stanach Zjednoczonych w latach 60. – gotowe jedzenie odgrzewane w mikrofalówkach i trend jedzenia przed telewizorem był luksusem klasy wyższej. Dopiero teraz wiemy, co sobie zafundowaliśmy, żyjąc w ten sposób.

Z drugiej strony jest duża grupa osób, które poświęcając większość swojego czasu pracy oraz życiu poza domem, we własnej kuchni używają tylko czajnika, a nawet kawę serwują sobie w drodze do firmy. Dlatego tak ważne jest, żeby i te osoby mogły zjeść zdrowo i świadomie na mieście, a w markecie kupić może i gotową, ale nie naszpikowaną chemią i sztucznymi dodatkami żywność. Myślę, że wszystko rozbija się o edukację żywieniową, która w naszym kraju, ale zresztą na świecie również, jest praktycznie żadna. Uważam, że już w podstawówce powinno się nas uczyć, jak jeść. Może wtedy więcej z nas odczuwałoby radość z gotowania…

I. Cz.-W.: Co z białym cukrem i białą mąką? Są droższe od mąki razowej i ksylitolu. A warzywa naświetlane w supermarketach, tańsze od tych z pobliskiego bazarku? Te w molochach sprzedażowych są przy okazji czystsze, czyli dla wielu osób zdrowsze, bo umyte.

M. S.: Prawd jest tyle, ile sytuacji. W supermarketach dużo częściej mamy do czynienia z żywnością GMO, a poza tym, tak jak mówisz, w supermarkecie zakupy robi się dużo szybciej i łatwiej. Wiele osób kończy ponadto pracę dawno po zamknięciu bazarków, które nie są dla pracujących na pełen etat. Jaka jest moja recepta? Metoda mniejszego zła. Jednym słowem, lepiej jeść warzywa i owoce z supermarketów, niż w ogóle ich nie jeść. Często są to mimo wszystko produkty dobrej jakości, tyle że mniej świeże od tych z warzywniaków. Drugi sposób jest taki, żeby odszukać na trasie do domu warzywniak, który jest otwarty dłużej i można w nim na przykład płacić kartą. Jest ich wbrew pozorom coraz więcej! Mnie udało się znaleźć taki, który nie dość że jest czynny do 20 i można płacić w nim kartą, to w ciągu dnia można zadzwonić, a pani odłoży produkty, które z reguły znikają już przed południem, np. owoce sezonowe, a nawet dowiezie je pod drzwi, jeżeli będziemy tego chcieli. Coraz więcej takich miejsc zaczyna uprawiać lokalny marketing, ponieważ ludzie prowadzący tego rodzaju biznes rozumieją, że muszą dostosowywać się do realiów panujących w życiu ich klientów.

A ceny białego cukru i białej mąki? Są wyższe, ale mnie nie jest to wytłumaczenie nieużywania zdrowszych odpowiedników. Po pierwsze można przez internet kupować większe ilości np. ksylitolu, którego cena w ostatnim roku bardzo spadła. To znak, że coraz więcej ludzi z niego korzysta i jest coraz bardziej dostępny. Osobiście nigdy nie kupiłam ksylitolu w markecie, zawsze zamawiam przez internet, wtedy jest dużo tańszy. A co do mąki pełnoziarnistej, to tak jak mówiłam – zamiast następnej zabawki dla dziecka lub nowego sprzętu RTV warto kupić (nawet na raty) dobry sprzęt kuchenny, który z ziarna sam zrobi nam mąkę za 1/3 jej ceny sklepowej. Niech argumentem będzie też to, że pieniądze dziś wydane na zdrowe jedzenie w przyszłości zaoszczędzimy na lekarstwach. Zapobiegajmy, zamiast leczyć.

I. Cz.-W.: A gdyby dyrektor jakiegoś przedszkola zaprosił cię do ustalenia menu na cały tydzień dla przedszkolaków, przepisy na jakie dania, które kochasz, byś zaproponowała? Tak, żeby ich przygotowanie nie przekroczyło ograniczonego budżetu takiej placówki i żeby maluchy były zadowolone i zdrowsze?

M. S.: Zaczęłabym od zdrowych i sycących zup pełnych warzyw, które można przygotować małym kosztem. Zupy, w szczególności w naszym klimacie, to bardzo niedoceniane danie, które w rzeczywistości dostarcza mnóstwa siły, energii oraz wewnętrznego ciepła. Możliwości i pomysłów na nie jest mnóstwo. Następnie postawiłabym na strączki, z których można wyczarowywać najróżniejsze potrawki, a z warzyw zrobiłabym sycące i zdrowe kotleciki. Na podwieczorek podałabym owoce przygotowywane na parze zamiast tych okropnych i wychładzających jogurtów, które serwowane są maluchom. Zamiast ciast naszpikowanych białą mąką, cukrem i drożdżami podawałabym desery na bazie kaszy jaglanej, która nie jest droga, a można z niej wyczarować dosłownie wszystko. Jako przekąskę serwowałabym dobrej jakości pieczywo, które można wypiekać samemu małym kosztem, z różnymi pastami, na które jest nieskończenie wiele pomysłów.

I. Cz.-W.: W placówkach dla dzieci wiele posiłków jest przygotowywanych z produktów poddawanych głębokiemu mrożeniu. Czy według ciebie jest przewaga świeżych warzyw nad tymi z zamrażalnika? Korzystasz z mrożonek?

M. S.: Żywność głęboko mrożona wbrew powszechnym opiniom jest pozbawiona witamin oraz tzw. energii życiowej. To jest duży problem w placówkach dla dzieci. Z jednej strony mamy osoby odpowiedzialne za żywienie, które naprawdę często starają się, żeby nasze pociechy dostawały to, co najlepsze. A mrożonki zdecydowanie tym nie są. Z drugiej mamy rodziców, którzy kiedy po raz trzeci w ciągu tygodnia widzą w jadłospisie np. w zimie kapustę kiszoną czy ogórki kiszone, to odczuwają niezadowolenie. A bardzo duże znaczenie w zdrowej kuchni ma sezonowość produktów. Dlatego powinniśmy zaakceptować to, że żyjemy w takiej, a nie innej strefie klimatycznej i w lecie możemy poszaleć sobie ze świeżymi owocami oraz warzywami, natomiast zimą warto postawić na potrawy bardziej dostępne i ogrzewające nasz organizm od środka. Nie podawajmy naszym dzieciom zimą lodów, jogurtów, owoców cytrusowych, ponieważ nie wzmocnią ich organizmu ani nie dodadzą im sił życiowych. I nie wymagajmy więc od placówek zbiorowego żywienia podawania np. truskawek zimą. Myślę, że gdyby zrozumieli to sami rodzice, łatwiej byłoby tym, którzy karmią nasze dzieciaki. Ale tutaj znów wracamy do podstaw, czyli edukacji żywieniowej od wczesnych lat dziecięcych – skąd mamy o tym wszystkim wiedzieć, jeżeli nikt nas tego nauczył?

dziki-nasladowca3

Ze sklepowych mrożonek nie korzystam, natomiast zdarza mi się zamrażać np. szparagi zamoczone we wrzątku na parę minut we własnej zamrażarce, która mrozi do -18°C, a nie -40°C, to jest całkiem inne mrożenie.

I. Cz.-W.: Brałaś udział w szkoleniach dotyczących żywienia dla pracowników placówek przedszkolnych i żłobków. Jak widzisz efekty i co mówiło się w kuluarach tego wydarzenia?

M. S.: Po udziale w każdym byłam mile zaskoczona. Po pierwsze dlatego, że tematy poruszane podczas nich wykraczały poza standardową wiedzę o odżywianiu, a uczestnicy byli nimi żywo zainteresowani. Poza tym coraz więcej jest sytuacji, w których omawiane są tzw. case studies, czyli pojawiają się placówki, które już wprowadziły bardzo duże zmiany i doradzają innym, jak to zrobić. Podkreślam, że bardzo ważna jest współpraca na linii kuchnia – opiekun – rodzic. To są naprawdę czasem trudne sytuacje. Co z tego, że kuchnia poda na obiad zdrową kaszę, jeżeli później rodzic słyszy od opiekuna, że jego dziecko znów nic nie zjadło, bo była ta niedobra kasza. Tutaj musi być współpraca! To jest wielkie zadanie organizacyjne i komunikacyjne, żeby przekaz był spójny. Nie zapominajmy też, że często placówki, które chcą coś zmienić, najtwardszy orzech do zgryzienia mają właśnie z rodzicami, którzy mają pretensje, że ich dzieci domagają się w domu sałaty i warzyw, a oni takiego jedzenia nie praktykują… Każdy kij ma dwa końce. Uważam, że najważniejsza jest edukacja i jeszcze raz edukacja.

I. Cz.-W.: Jak według ciebie można dotrzeć do świadomości dyrektorów placówek przedszkolnych i żłobków, aby zmieniać ich świadomość na temat tego, czym się żywią nasze dzieci?

M. S.: Ogólnoświatowy problem otyłości wśród dzieci związany jest nie tylko z jedzeniem, ale także ze stylem życia. Zmusza rodziców oraz dyrektorów placówek do przyjrzenia się temu zjawisku. Np. we Wrocławiu powoli zachodzą w placówkach zbiorowego żywienia zmiany. Moim zdaniem powinno się to odbywać ze zrozumieniem dla ludzi, którzy są za to odpowiedzialni. Naprawdę łatwo kogoś obwiniać i wymagać natychmiastowych zmian. Tymczasem wydaje mi się, że zmiany należy wprowadzać powoli i z głową. Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Poza tym co z tego, że nasze dziecko w przedszkolu dostanie zdrowy posiłek, skoro w domu czekają na nie czipsy i pizza na kolację? Weźmy odpowiedzialność za to, co robimy. Edukacja żywieniowa dziecka zaczyna się w domu, nie zapominajmy o tym od pierwszych miesięcy życia dziecka.

I. Cz.-W.: Podaj nazwy kilku potraw, na które przepisy są u ciebie na blogu.

M. S.: Gdybym miała wymienić kilka ulubionych, nadających się także dla najmłodszych, postawiłabym na rozgrzewający gulasz dyniowo-ciecierzycowy, owsianko-jaglankę Beaty Pawlikowskiej, chlebki jaglane, sernik jaglany, dziką granolę oraz szarlottę dzikiego. A rodzicom, którym potrzebny jest zastrzyk energii oraz coś ciepłego, polecałabym kawę według pięciu przemian. Ponadto zapraszam do zapoznania się z zakładką Produkty Dzikiego. Czeka tam na was mała niespodzianka. Zdradzę tylko tyle, że moja działalność nie ogranicza się do dzielenia się zdrowymi przepisami oraz prowadzenia wykładów.

I. Cz.-W.: Bardzo ci dziękuję.Wszystkiego smacznego, gotuj dla nas i nadal inspiruj w tak kreatywny sposób…

M. S.: Na zakończenie dodam, że według mnie największą wartość mają proste dania, przygotowywane z sezonowych produktów w domowym zaciszu. Pamiętajcie, że to, co przygotujecie, jest najwłaściwszym jedzeniem dla was i waszej rodziny. Jeżeli na początku swojej drogi ze zdrowym odżywianiem czujecie się zagubione, nie wiecie co z czym i jak, nie przejmujcie się. Nie ma jednej diety dla wszystkich, każdy z nas jest inny, inaczej reagujemy nawet na produkty powszechnie uznane za zdrowe. Jest w sieci wiele miejsc takich jak np. Dzieci są ważne oraz moja strona, gdzie znajdziecie mnóstwo informacji, inspiracji do dalszego działania. Jeżeli macie jakieś pytania, z chęcią pomogę – piszcie, dzwońcie, razem damy radę w drodze ku lepszemu samopoczuciu.

MICHALINA ŚCIBORSKA – promotorka zdrowia, absolwentka Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Wrocławskiego, kierunku public relations, z pasji i zamiłowania ekspertka zdrowego żywienia. Do niedawna pracująca w korporacji, obecnie zajmuje się prowadzeniem bloga kulinarnego dzikinasladowca.blogspot.com, gdzie promuje zdrowy styl odżywiania oraz swoje domowe produkty spożywcze przygotowywane na zamówienie. Współprowadzi wykłady i warsztaty gotowania, promuje i wspiera naturalny oraz ekologiczny styl życia oraz odżywiania.

Avatar photo

Autor/ka: Iza Kopp

Żona, mama piątki dzieci. Dyplomowany terapeuta Ustawień Hellingerowskich i coach rozwoju osobistego. Od 4 lat mieszka pod Wrocławiem. Uczyła się od wielu terapeutów i coachów z Polski i zagranicy. Pasjonatka coachingu holistycznego. Od ponad 10 lat pisze opowiadania dla dzieci i artykuły dla kobiet o naturalnych metodach leczenia i rozwoju. Kocha pracę z ludźmi, towarzyszenie im w stawaniu w pełni swoich sił i możliwości, taniec, żagle na pełnych ciepłych morzach, świetną jakość i pracę z najlepszymi. Na stałe związana z Integrative Medical Center założonym przez dr Preety Agrawal we Wrocławiu.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

3 odpowiedzi na “Edukacja żywieniowa dziecka zaczyna się w domu. Rozmowa z Michaliną Ściborską”

Jaka jest różnica między mrożeniem -18 a -40 w odniesieniu do utraty,,energii życiowej”? Przy -18 mrożenie jest ok, a przy -40 już nie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.