Kategorie
Recenzje

Jej zadaniem jest być posłuszną… Recenzja spektaklu „Grzeczna” w Teatrze Baj

Lusia nie jest przebojowa, nie wygłupia się, nie psoci, nie brudzi. Lusia ograniczyła swoje bycie do spełniania oczekiwań rodziców i nauczycieli. I nic ponad to. W ich świecie nie ma miejsca na próby, błędy, potrzeby, marzenia. Jeśli Lusia myśli o marzeniach, to bardzo cicho, niezauważalnie.
Oni lepiej wiedzą, co ma robić. Jej zadaniem jest być posłuszną.

Przeczytajcie recenzję spektaklu “Grzeczna”, który powstał na podstawie książki autorstwa Gro Dahle pod tym samym tytułem, wystawionego w warszawskim Teatrze Baj. O wrażeniach po premierze piszą mama Katarzyna i jej 10-letnia córka Emilia.

Idealna i grzeczna

Polska adaptacja “Grzecznej” w Teatrze Baj zaczyna się od “idealnie”. Mama i tata idealnie zgodni, ćwierkający słodko, trzymający się reguł. Widzimy ich neurotyczną krzątaninę, przyklejone jak maski idealne uśmiechy. Reżyserka wykorzystuje tu elementy teatru lalkowego: przerysowane, mechaniczne ruchy, wyolbrzymione gesty, nienaturalność uśmiechów, mimiki. Wszystko to narasta, podkreślając dramaturgię przedstawienia.

Dziecku trzeba mówić, że się je kocha, chwalić je, więc… rodzice Lusi mają to wpisane w plan dnia. Bo rodzice muszą być niezwykle kompetentni. Na potwierdzenie ich kompetencji mamy idealnie ułożone dziecko – córeczkę Lusię. Zachowuje się, jakby jej w ogóle nie było. A im mniej kłopotów z dzieckiem, tym lepiej dla rodziców. Grzeczne dziecko jest wisienką na torcie ich sukcesu, odhaczoną w Excelu życiowych wyzwań. Życie tej rodziny przypomina luksusową klinikę zdrowia fizycznego i psychicznego. Wszystko jest pod kontrolą. O nic nie musimy się martwić, jeśli tylko razem trzymamy się swojego neurotycznego snu o idealnym świecie.

“Czy powiedziałeś jej, jak bardzo ją kochasz?” – dyskretnie sprawdza swojego posłusznego męża i jego zaplanowane kompetentne wypowiedzi mama Lusi.

Cichy dramat

Przez pierwszą godzinę spektaklu stajemy się coraz bardziej przejętymi świadkami cichego dramatu tej małej, zahukanej, przykładnej i transparentnej dziewczynki. Niezauważanej przez rodziców, kolegów i nauczycieli.
Lusia nie ma lekko także w szkole – podczas konkursu talentów czuje się jeszcze gorzej. Jej piosenka o wiośnie nie przystaje do obowiązującego hip-hopowo-raperskiego nurtu. Jeśli nie potrafisz się przebić, nie ma cię – zdają się mówić do nas aktorzy, odwołując się do współczesnego systemu edukacji.

Lusia nie wytrzymuje psychicznie i znika w ścianie…

Gdzie jest Lusia?

Rodzice wydają się niczego nie zauważać. Przecież wszystko sprawnie działa. Czegoś im jednak brakuje.

Kiedy Lusia próbuje się wydostać ze ściany, bezgłośnie, zarys jej twarzy, rąk widziany poprzez miękki materiał robi elektryzujące wrażenie. W pewnym momencie pojawia się… ludzka czaszka. Lusia umiera. Niczym larwa w kokonie potrzebuje zniknąć, aby narodzić się na nowo. Potrzebuje doświadczyć wewnętrznej pustki, umierania, śmierci, aby móc odrodzić się do życia.
Jej głos – oznaka życia – przebija się przez ścianę. Lusia wychodzi odmieniona, już teraz ożywiona, głośna, śpiewająca nie do rymu. Inna! Świetny pomysł odwrócenia scenografii podkreśla rewolucyjną zmianę bohaterki. Lusia teraz jest gotowa odegrać swój show. Wszyscy dołączają do niej; stajemy się świadkami wielkiego rodzinnego przedstawienia, w którym to ona ustala reguły, a rodzice zamieniają się w całkiem zadowolonych kompanów.

Sztuka wykorzystuje elementy, rapu, hip-hopu, co na pewno zwiększa jej atrakcyjność dla nastolatków. To poruszający spektakl, pobudzający do myślenia, zadawania sobie pytań.

10-letnia Emilia powiedziała po premierze:

Najbardziej podobała mi się scena, gdy Lusia wychodzi ze ściany i zaczyna krzyczeć, kładzie się na podłodze i mówi, co teraz będzie robić zamiast tylko się uśmiechać. Po tej sztuce zwróciłam uwagę na to, że nie chciałabym, aby moje dzieci tak się zachowywały – krzyczały, biegały, tupały, “pierdziały buzią” itp., ale też nie chciałabym, aby były takie, jaka Lusia była na początku – skryta, cicha i smutna…
Chciałabym, aby moje dzieci umiały się bawić, ale żeby były spokojne. Chciałabym też, aby miały możliwość wyrazić swoje emocje i żeby ktoś je usłyszał”.

“Kiedy skupimy się tylko na tym, co powinniśmy robić, stajemy się ślepi na znaczenie więzi z naszymi dziećmi oraz na jej niedostatki. Rodzicielstwo jest przede wszystkim relacją, a nie umiejętnością do opanowania. Przywiązanie nie jest zachowaniem do wyuczenia, ale bliskością, o która trzeba zabiegać”
– Gordon Neufeld (“Więź. Dlaczego rodzice powinni być ważniejsi od kolegów”)

“Grzeczna” na podstawie książki Gro Dahle w Teatrze Baj

  • Adaptacja: Malina Prześluga
  • Reżyseria: Maria Żynel
  • Scenografia: Marcin Bikowski
  • Muzyka: Michał Siwak

Autor/ka: Katarzyna Auli Barszczewska

Niezależna doula, terapeutka prenatalna. Przygotowuje do porodu, aby narodziny były pięknym wydarzeniem dla mamy i dziecka. Używa metody m.in Birth into Being (od 2009) oraz m.in autohipnozy, terapii głosem wg. Lebouyer’a, aromaterapii, metod oddechowych, oraz innych, które pomagają uświadomić sobie wewnętrzny potencjał ciała i intuicji.

Asystuje przy porodach, podążając za wolą kobiety. Prowadzi warsztaty i sesje indywidualne. Od 2009 organizuje kręgi opowieści porodowych, w ramach jej projektu artystycznego ,,Opowieści z Brzucha”. Wspiera działania na rzecz świadomego życia, narodzin i zrównoważonej edukacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.