Mama kąpiąca się z 5-letnim synem w wannie, tata myjący włosy 7-letniej córce – to normalne czy niesmaczne?
Dałaś grzeczne przykłady. Posuńmy się dalej – dziadek nakładający majtki jedenastolatce. Co widzisz, co o tym myślisz, co czujesz – zboczeniec, pedofil?
Albo ciocia kąpiącą dziesięciolatka czy tata zapinający stanik trzynastolatce…
Jakie masz w głowie myśli? Jakie emocje? Widzisz już dziecko wykorzystywane seksualnie albo doświadczające nadużycia? Może czujesz, że twoje granice są przekroczone?
A co się stanie, jeśli do tego obrazka dołożymy kolejny element – niech dziecko ma rękę w gipsie albo niech jest sparaliżowane od pasa w dół. I nagle atmosfera łagodnieje – opiekun, któremu przed chwilą przypisywaliśmy straszne intencje, okazuje się być dorosłym człowiekiem spełniającym swoje obowiązki.
Twoje pytanie to tak naprawdę pytanie o normy, a te w seksuologii są płynne. To, co jest normalne dla mnie, może być niesmaczne dla ciebie. Dodatkowo rzadko kiedy znamy pełny obraz sytuacji, a wydawanie wyroków na temat normalności wymaga zdecydowanie głębszej analizy. Popatrz: mama kąpiąca się z 5-letnim synem może po prostu kąpać się z dzieckiem. Skoro tak jest, zapewne to dla niej naturalne i normalne. Ale gdybyśmy dodali do tego, że ta mama jednocześnie czuje fascynacje budową ciała dziecka albo że biorą wspólną kąpiel, żeby zrobić na złość tacie, który tego nie akceptuje – wtedy wkrada się nam zupełnie nowy element tej układanki.
Uwaga! Reklama do czytania
Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka
Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.
Gdzie leży granica? Do jakiego wieku “wypada” to robić?
Seksualność jest wbrew pozorom dość skomplikowaną dziedziną. Niby wszyscy wiemy, o co chodzi w seksie, ale jednocześnie nad całym tematem krąży tyle niedopowiedzeń i mitów, że zaczynamy szukać potwierdzenia własnych przypuszczeń. Niestety, nie daje nam ich nauka. Zwykle w dyscyplinach naukowych określone są pewne wytyczne – normy. Weźmy dla przykładu choćby badanie krwi. Po pobraniu materiału i po jego dokładnej analizie wiemy, czy w naszym organizmie jest „odpowiednia”, czyli mieszcząca się w normie, ilość badanej substancji. W seksuologii tego rodzaju normy nie obowiązują. Co prawda możemy na podstawie badań statystycznych ustalić, jak często pewne zachowanie występuje w populacji, jednak sama częstość występowania nie decyduje o „normalności”. Dlatego mówiąc o seksualności, doświadczamy tylu trudności – brak nam klarownych punktów odniesienia.
Jednym z pewników jest norma prawna. Jeśli zachowanie łamie prawo obowiązujące w danym kraju, niewątpliwie jest zakazane i „nie wypada” go powielać. Jednak norma prawna jest tylko efektem kultury, w której się obracamy, usankcjonowaniem pewnych wzorców, ideałów, wartości. W naszej kulturze norma prawna jasno określa, czym są czyny pedofilskie oraz wykorzystanie seksualne dziecka. Jeśli jednak spojrzymy bardziej na wschód, zauważymy, że wiek, w którym można zawierać związki małżeńskie, mocno się obniża. Dziewczynki wychodzą za mąż za dorosłych mężczyzn, a co za tym idzie – uprawiają seks. Z punktu widzenia naszej kultury i naszej normy prawnej to przestępstwo. Większość z nas czuje głęboką niezgodę na takie praktyki. W tamtych rejonach świata to jednak pewna norma obyczajowa, choć oczywiście nawet tam będą osoby, które się z takim modelem nie identyfikują. Pokazuje nam to też, że nie wszytko, co uznawane za „normalne”, będzie akceptowalne dla wszystkich przedstawicieli danej kultury.
Wracając do mamy kąpiącej się z synem czy ojca myjącego włosy córce – oba te zachowania mieszczą się dla mnie w normie akceptowalnej, nie łamią też normy prawnej. To, że dla mnie są one akceptowalne, nie oznacza jednak, że będą takie także dla ciebie. Ty być może jesteś w stanie je tolerować, jeśli dołożymy do tego obrazka tę złamaną rękę. Ale gdybyś żyła w USA w stanie Teksas to wiedziałabyś, że te zachowania są niedopuszczone przez prawo i zamiast sama myć swojego syna musiałabyś poprosić o to wujka, ojca bądź sąsiada. Granice i normy są więc w seksuologii płynne. Dlatego jeśli pytasz mnie, „czy wypada”, odpowiedź będzie dotyczyła jedynie mojego systemu patrzenia na świat. Własne przekonania o seksualności tworzymy sobie od najwcześniejszych lat – obserwując zachowania naszych rodziców, słuchając tego, co mówią, czując, jak nas dotykają w czasie kąpieli. Potem nakładają się na to nasze przekonania religijne, oczekiwania względem związków, nasza świadomość norm prawnych i doświadczenia seksualnego. Z takiej mieszanki kształtuje się to, co dla mnie będzie wydawało się normalne w seksualności, i to, co będzie przekroczeniem moich wewnętrznych granic.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Mówiąc o sytuacji z dzieckiem, pamiętajmy też, że nie jest ono pozbawione swojego zdania. Młody człowiek tworzy od początku swój obraz zachowań normalnych i swojego podejścia do seksualności, dlatego dzieci wychowujące się w rodzinach, w których opiekunowie są akceptujący i otwarci na cielesność, będą dłużej czuli się komfortowo we wspólnej kąpieli. Dzieci, które mają za wzór skrytych, wstydzących się siebie i swojego ciała rodziców, szybciej będą powielać to zachowanie, a co za tym idzie, będą czuły się niekomfortowo w takich sytuacjach i będą ich unikać lub wyraźnie mówić, że ich nie chcą. Dziecięce „NIE”, jeśli idzie o wspólną kąpiel, jest wiążące i powinno być usłyszane oraz zaakceptowane przez rodzica (bądź rodzeństwo).
Większe przyzwolenie dajemy jednak kobietom: mama idąca z synem do basenowej szatni jest OK, widok ojca z córką nie wszystkim by się spodobał. Dlaczego?
To pokłosie naszej kultury, w której to kobiety są dziecięcymi opiekunkami. Dodatkowo zdecydowanie rzadziej słyszy się, aby kobiety popełniały przestępstwa seksualne, więc w opinii społecznej są niejako bezpieczniejszym towarzystwem dla nagiego dziecka. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z prawdą – kobiety tak samo jak mężczyźni mogą dopuszczać się nadużyć bądź wykorzystywania.
Czy robienie z nagości tabu może być krzywdzące?
Każdy z nas ma ciało. Dzięki niemu czujemy, doświadczamy, poznajemy świat, nawiązujemy znajomości. Co więcej, ciało w kulturze chrześcijańskiej uznawane jest za ubranie dla duszy. Przede wszystkim jednak utożsamiamy się z nim – ja i moje ciało to jedność. Mówiąc o moim ciele, mówisz o mnie. Oceniając je, oceniasz mnie. Kiedy moje ciało ci się podoba, wiem, że ja ci się podobam, a kiedy odrzucasz moje ciało, czuję, że odrzucasz całą mnie. Pomyśl więc, co się dzieje, kiedy nie zauważasz ciała.
Dodatkowo dziecko nie ma wyrobionych pewnych mechanizmów obronnych, którymi dysponujemy jako ludzie dorośli. Dlatego to, w jaki sposób podchodzimy do ciała dziecka, jest przez malucha interpretowane właściwie jako jednoznaczne przełożenie tego, jakie to jego ciało jest. Dalej na tej podstawie są tworzone pewne uogólnienia na temat ciała własnego i ciała innych ludzi.
Skąd w nas ten lęk przed nagością? Czy to dlatego, że za naszych czasów rodzice mocno oddzielali się od dzieci i nie rozmawialiśmy swobodnie na tematy związane z cielesnością?
To trochę konsekwencja tego, o czym wcześniej powiedziałam. Skoro dziecko chce być widziane i zauważane, a rodzice konsekwentnie pomijają cielesność, maluch traci orientację. Nie wiadomo już, czy ciało jest dobre czy złe, skoro jest niezauważane. Jednak gdy zaczynamy dorastać, dochodzi do nas z całą mocą przekaz, że na ciele spoczywa ogrom obowiązków: ma być dopasowane do norm, piękne, zadbane, pachnące, atrakcyjne. Zyskujemy świadomość tego, że jesteśmy oceniani przez wygląd (który dodatkowo nie zawsze jest tożsamy z tym, do jakich funkcji ciało jest przystosowane, np. w czasie wysiłku poci się, co w niektórych kręgach może zostać uznane za nieatrakcyjne). Jesteśmy więc rozdarci między niezauważaniem ciała i przecenianiem jego wyglądu. W efekcie każdy z nas tworzy system własnych interpretacji tego, czym dla niego jest ciało, co jest w nim ważne, co akceptowalne. A potem ten system pokazujemy, wchodząc w związek z drugim człowiekiem, który oczywiście ma swoje przemyślenia, swoje oczekiwania, swoje obawy.
W nagości czai się lęk nie tylko o samą atrakcyjność fizyczną, ale też o to, czy jestem widziany tak, jak chcę być widziany, czy jestem zauważany i akceptowany.
Uwaga! Reklama do czytania
Rozwój seksualny dzieci
Książka, która pomoże Ci świadomie wspierać kształtującą się seksualność dziecka.
Książka, która pomoże Ci świadomie wspierać kształtującą się seksualność dziecka
Nie potrafimy rozmawiać o seksualności z naszym dzieckiem. Nikt nas tego nie nauczył, nikt nie przekazał nam pozytywnego modelu seksualności. Seksualność od zawsze była tematem tabu.
To jednak na nas, rodzicach, spoczywa odpowiedzialność za kształtowanie seksualności naszego dziecka. Nie zostawiajmy tego instytucjom, internetowi, kolegom czy samym dzieciom.
Jak zatem rozmawiać z dzieckiem o intymności i cielesności, żeby wiedziało, że jest OK, jeśli biega na golasa przy mamie i tacie w czasie kąpieli albo ogląda w wannie swoje genitalia, ale że już niekoniecznie należy to robić w przedszkolu?
Mam dwie sprzeczne odpowiedzi na to pytanie. (śmiech) Z jednej strony – po prostu rozmawiać, ale nie chodzi tu o pokazywanie kontrastów – „wolno/nie wolno”, „wypada/nie wypada”. Raczej o opowiedzenie o tym, jakie mamy myśli dotyczące danej sytuacji, oczywiście ze zrozumieniem i ciekawością wobec potrzeb dziecka. Z drugiej strony – czasem lepiej nie mówić nic niż powiedzieć za dużo. Dzieci uczą się przez obserwację, modelujmy więc zachowanie maluchów poprzez dawanie przykładu oraz przez kontakt z kulturą, która jest nośnikiem norm. Kontakt ze społeczeństwem, ale też odebranie sygnału zwrotnego od świata i ludzi pozwalają nam nauczyć się, które zachowania są społecznie akceptowane i pożądane, a które są nietolerowane.
Jak to zrobić, by cielesność była normalnością?
Zacznijmy od siebie. Zadbajmy o dobry kontakt z własną cielesnością, akceptację siebie, potrzeb płynących z ciała, ale też funkcji, jakie ono spełnia. Rodzic, który jest zakompleksiony, niepewny siebie, żyje w zaprzeczeniu wartości ciała, nie przekaże swojemu dziecku akceptacji i radości płynącej z doświadczania cielesności. Jeśli chcemy, żeby cielesność była normalnością, przyjrzyjmy się ciału. Jeśli czujemy, że gdzieś tam jest problem, popracujmy nad tym – czy to z psychologiem seksuologiem, z dietetykiem czy z trenerem. Każdy sam znajdzie najlepszą dla siebie odpowiedź. Dzięki temu nie tylko poprawimy jakość własnego życia, ale przekażemy też nowe wzorce naszym dzieciom.
4 odpowiedzi na “„Czy to jest normalne?” Rozmowa z Karoliną Piotrowską o cielesności w wychowaniu”
Dziękuję za artykuł. Ważny, porządkujący, edukacyjny. Ciekawi mnie ta fascynacja ciałem dziecka przez matkę. Czy ocenianie ciała bobasa jako urocze, słodkie, jest już nie na miejscu? Jest ocenianiem ciała, więc chyba jest złe… Z drugiej strony to powszechne jak mamy są zapatrzone w swoje pociechy. Gdzieś tam jest granica, tylko gdzie?
Osobiście, codziennie myślę o tym, że mój 6 letnu synek słodko chodzi, śmiesznie macha rękami, ma taki przesłodki brzuszek ( bardzo mi się kojarzy z jego niemowlęctwem) i nóżki – takie małe paróweczki mu się porobiły z udek i jak się kapie i przychodzę umyć mu włosy albo wyłączyć wodę, to myślę właśnie o tym, że w zasadzie przez te 6 lat nadal jest słodki. Natomiast fascynację w tym złym kontekście rozumiem tak, że mama owego dziecka odczuwałaby przy tym niewskazane np. podniecenie albo fascynację 'chcę dotknac’ – tak, jak chcemy moc dotknąć bardzo przystojnego mężczyznę ;)
Niczego zdrożnego w tym nie widzę. Czym innym jest fascynacja matki bobasem (jako istotą), czym innym jest fascynacja seksualna… widziałem setki matek zafascynowanych swoimi dziećmi – także ich ciałem – a przecież nie było tam żadnego podtekstu seksualnego….
Gdy moje dzieci były niemowlakami pewnie zdarzyło mi się całować je nawet po pupie. Uwielbiałam każdy kawałeczek ich skóry a one całą powierzchnią ciała czerpały doznania – tulenie, głaskanie, łaskotanie, całusy. „Pierdzenie” ustami w pępek. Czy w uszy. Dzieci to uwielbiały. Ja też. Przytulaliśmy się skórą do skóry, dokąd miały po kilka lat. A najważniejsze – dokąd miały na to ochotę. Wspólna kąpiel z synkiem czy córką też były czymś normalnym, dopóki one uważały to za normalne. Nie widziały nic niestosownego ani w swojej ani w mojej nagości.
Co najważniejsze jednak, dzieci mają w tym względzie swoje zdanie, swoje granice i potrafią je wyrazić. Przyszedł taki czas, że widok mnie bez ubrania przestał być dla nich naturalny i neutralny i po prostu, automatycznie, zrezygnowałam z dawnego luzu, teraz dbam o to żeby być w pełni ubraną. Dzieci wiedzą również do kiedy nie wstydzą się własnej nagości i dają to jasno do zrozumienia. Potrafią dbać o własną intymność. Dla mnie to jest istotne w całej sprawie.