Wyobraźcie sobie nastolatka… Prawdopodobnie macie teraz w głowach wizję niepokornego, pyskatego osobnika, siedzącego głównie przed komputerem albo piszącego sms-y do znajomych. Zamykającego się w pokoju z głośną muzyką, alienującego się i nie słuchającego rodziców. W rzeczywistości to dość zniekształcony obraz. Tak powszechny, że nawet specjaliści od rozwoju dzieci zaczęli uważać go za normę! Każdego rodzica zachęcamy zatem do zadania sobie pytania – skąd tak naprawdę wynika zachowanie młodzieży?
Autor: Joanna Bylinka-Stoch i Michael Stoch
Psycholożka i coach. Polsko-kanadyjskie małżeństwo, które cieszy się życiem, bliskością, córeczką i swoją pasją – odkrywaniem prawd życiowych. Realizują ją poprzez blog The Good Question. Założyli go dla ludzi, którym zależy na rozwoju, bliskich relacjach i szczęśliwym życiu. Poza blogiem prowadzą warsztaty i szkolenia. Zajmują się psychologią rozwoju dorosłych i terapią więzi rodzinnej. Jako pierwsi w Polsce bazują na rozbudowanej przez dr Gordona Neufelda teorii więzi oraz na propagowanym przez niego podejściu do wspierania potencjału rozwojowego człowieka (szkolą się w The Neufeld Institute w Kanadzie). Pracują również jako coachowie, szczególnie zdrowia i dla par. Poza pracą z ludźmi zajmują się naukową konsultacją przekładów książek, tłumaczeniami, pisaniem artykułów do czasopism (m.in. Magazyn Gaga, Zwierciadło) oraz pisaniem tekstów dla Fundacji Wiemy Co Jemy.
„No czemu ty jesteś nagle taki nieśmiały? Widzi go Pani? Przed chwilą nie można go było upilnować, a teraz taka trusia! No, idźże, przywitaj się z Panią!” Jeśli czytając te słowa poczuliście, że flaki wam się wywracają, to znaczy, że gotowi jesteście poznać prawdę. O tym, że onieśmielenie to jeden z większych darów natury, jakie otrzymał człowiek.
W kulturze zachodniej dzieci mają ogromną ilość zajęć do wyboru, dzięki którym nie powinna im grozić nuda. Od rana kilka godzin zajętych szkołą, później zajęcia dodatkowe, praca domowa, a w pokoju tysiące zabawek plus ta jedna, jedyna multizabawka – komputer. A jednak hasło “nuuudzi mi się” słyszane jest dziś przez rodziców zaskakująco często. Jak to możliwe, że tak zajęte dzieci odczuwają nudę, podczas gdy dzieci żyjące w mniej cywilizowanych częściach świata, bez dostępu do tych wszystkich “zdobyczy kultury” pojęcia nudy nie znają?
Dojrzałość w rodzicielstwie
Zalewa nas masa sprzecznych informacji. Takie czasy. Jedni są za feminizmem i gender, inni za tradycyjnym podziałem ról. Z lewej uchodźcy witani chlebem i solą, z prawej zaś bagnetami. Jedni mówią – “Szczepić, szczepić od rana do wieczora, na wszystko i wszędzie i w każdych okolicznościach, bo to ratunek ludzkości ta szczepionka!”. A drudzy – “Spisek, spisek przeciwko nam! Nie zaszczepię na nic, nie dam dziecka i nie dam się oszukać wrednym koncernom i szatańskiemu systemowi!”
Rodzice, dyscyplinując dziecko, wierzą, że dzięki temu stanie się ono dojrzałe i będzie się poprawnie zachowywało. Karzą, odsyłają do pokoju, „uziemiają”, odbierają przywileje, sadzają na „karnego jeżyka”, nie dają deseru… Wszystko po to, aby mały człowiek nauczył się, jak to jest być dobrym, szanującym zasady społeczne, empatycznym, wyrozumiałym i niezależnym dorosłym. Hm, czy wam też coś tutaj zgrzyta?
W lutowym wydaniu magazynu SENS ukazał się artykuł Małgorzaty Ohme – o randkowaniu matek-singielek. Kilka wątków stamtąd mocno nas poruszyło. Czy okłamywanie dziecka i przypisywanie mu złych intencji jest konieczne, żeby móc pójść z kimś na kolację?
Pozwólmy płakać dzieciom. I sobie!
Dzisiejsze czasy nie sprzyjają emocjom. Albo się je umniejsza (“Nic się nie stało!”), albo zabrania okazywania (“Jesteś już duża, nie płacz!”). Albo wypiera i zamiast się z nimi konfrontować, dziecko gra na komputerze, a my zajadamy paczkę ciastek. Albo nawet coś zdrowego, za to w zupełnie niezdrowych ilościach. Nie tylko nie okazujemy emocji, ale też często nie potrafimy ich nazwać. Żeby sprawę ułatwić zastanówmy się nad pewnym uproszczonym schematem.