Więź
W życiu dziecka, od samych narodzin, najważniejszą kwestią jest relacja z opiekunami. Psychologowie zaczerpnęli z etologii, czyli nauki o zachowaniu zwierząt, pojęcie “przywiązania”. Odnosi się ono do zjawiska więzi, jaka pojawia się między dzieckiem a rodzicem. Więź ta uwarunkowana jest biologicznie, jednakże u ludzi kształtuje ją o wiele więcej czynników. Zachowanie dziecka względem rodzica warunkuje przede wszystkim jakość więzi pomiędzy nimi, nie zaś charakter dziecka lub rodzica. Jeśli więź ma się dobrze, doświadczamy szeregu korzyści: dzieci podążają za nami, wypatrują wskazówek, uznają nas za swoich przewodników po świecie, są wobec nas lojalne, chcą być pomocne, angażują się w życie rodziny, pragną spędzać z nami czas i dzielą się tym, co dla nich ważne. Aby tego doświadczać, konieczne jest dbanie o więź tak, jak dbamy o relację z każdym człowiekiem, na którym nam zależy.
Rodzaj preferowanych zachowań podtrzymujących więź zmienia się wraz z rozwojem dziecka. U niemowlęcia podstawą jest kontakt fizyczny – zapach, dotyk, noszenie na rękach. Z czasem dziecko staje się coraz bardziej niezależne fizycznie, ale wciąż potrzebuje ogromnego wsparcia emocjonalnego i psychicznego. Dbanie o więź zaczyna przejawiać się w dzieleniu się sekretami, potrzebie wspólnego spędzania czasu, rozmawiania. Tak naprawdę, dziecko gotowe jest do oddzielenia się od rodziców dopiero wtedy, gdy jest w stanie samo formułować sądy o świecie, pozostawać niezależnym i oddzielonym psychicznie oraz emocjonalnie od innych osób. Moment ten następuje zazwyczaj nie wcześniej niż w wieku 14-15 lat. Najczęściej później. A czasami wcale.
Pustka więzi
Doświadczenie tzw. pustki więzi, czyli braku przywiązania do kogokolwiek jest jednym z najtrudniejszych doświadczeń, z jakimi dziecko może się zetknąć. Jest tak trudne do zniesienia, że kiedy nie ma bliskiej więzi z rodzicami, dziecko zaczyna automatycznie poszukiwać kogoś, z kim mogłoby tę więź zbudować. Dla wrodzonych mechanizmów sprawa jest jasna – jeśli nie czuje się więzi z opiekunem, aby wyciszyć tzw. głód więzi i poczuć się bezpiecznie, trzeba znaleźć zastępczy obiekt przywiązania. Najczęściej wybór nieświadomie pada na rówieśników, bowiem to z nimi dziecko spędza najwięcej czasu i to oni wydają się autentycznie zaangażowani w kontakt. Oczywiście to żaden problem, gdy dziecko nawiązuje bliskie relacje z rówieśnikami. Wręcz przeciwnie, może to stymulować jego rozwój, czego dowodził już wiele lat temu wybitny psycholog rozwojowy – Jean Piaget. Niebezpieczna sytuacja ma miejsce wówczas, gdy więź z rówieśnikami zastępuje więź z rodzicami. Gdy to koledzy stają się głównym obiektem przywiązania i to wobec nich dziecko pragnie być lojalne, naśladować ich i spełniać ich oczekiwania.
Dzieci przewodzone przez rówieśników
Zjawisko to nazwane zostało przez dr Gordona Neufelda, psychologa specjalizującego się w rozwoju, przewodzeniem dzieci przez rówieśników. Największe zagrożenie, jakie się z nim wiąże polega na tym, że dzieci nie są na tyle dojrzałe, aby komukolwiek przewodzić. Ich zachowania bywają agresywne, ponieważ nie mają jeszcze wypracowanej samokontroli. Ich kora przedczołowa nie jest jeszcze w pełni aktywowana, w związku z czym świat jest dla nich czarno-biały. Dzieci przewodzone przez rówieśników pozbawione są najważniejszej relacji z kochającymi opiekunami – tarczy, chroniącej od doświadczeń przekraczających ich zdolność adaptacji.
Sytuacja, w której rówieśnicy stają się głównym źródłem więzi, zdecydowanie nie sprzyja rozwojowi. Są to warunki silnie obciążające, w których rozwój dziecka zostaje zahamowany a zdolność do uczenia się – zredukowana. Skoro środowisko, będące dla niego głównym punktem odniesienia jest niedojrzałe i impulsywne, to w jaki sposób ma ono dowiedzieć się, czym jest emocjonalna dojrzałość? Jak może stać się silne i niezależne, kiedy każdego dnia narażone jest na zranienia? Jego instynkt więzi podpowiada, aby naśladować osoby, do których jest przywiązane. Niestety, osoby te nie mogą nauczyć je niczego, poza lękiem społecznym czy zamrożeniem własnych emocji wobec doświadczeń przekraczających wytrzymałość.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć się w rodzinie
Książka, która pomoże ci mówić do siebie życzliwie, wyrażać swoje potrzeby i słuchać innych.
Autorka jak reżyser filmowy śledzi przebieg zwykłych rodzinnych wydarzeń, które często przeradzają się w małe dramaty, kłótnie bez celu, frustracje i nerwy. Nagle woła „STOP” i analizuje, co właściwie się stało. Dzięki temu możemy przyjrzeć się własnym zachowaniom i komunikatom, odkryć faktyczne potrzeby oraz prześledzić punkty, w których rodzi się konflikt i niezrozumienie.
Książka napisana jest prostym językiem, bo komunikacja w rodzinie powinna być prosta. Zamiast udawać, oczekiwać, robić uniki – lepiej nauczyć się mówić jasno o swoich uczuciach i potrzebach. Ważne, by umieć je również dostrzegać u innych.
Więź z dorosłymi jest niezbędna
Do prawidłowego rozwoju dzieci potrzebują więzi z dorosłymi. Potrzebują warunków, których nie jest w stanie zapewnić żadna grupa rówieśnicza. W kulturze, która niszczy nasze instynkty i oddaje dzieci w ręce niedojrzałych rówieśników ogromnie ważna wydaje się wiedza o tym, na czym polega zdrowa relacja pomiędzy rodzicem a dzieckiem.
Jak mawia dr Neufeld – sekretem rodzicielstwa nie są jakieś tajemnicze umiejętności, ale to, kim dla swojego dziecka jesteśmy. To, czy tworzymy z nim bliską i głęboką więź, słuchamy z uwagą, poświęcamy czas, wspieramy ekspresję emocji, pomagamy przez nie przechodzić i uczymy je nazywać. Czy chronimy dziecko przed własną niedojrzałością, a przede wszystkim – przed niedojrzałością innych. Wszystko to, to elementy kluczowe dla rozwoju naszych dzieci. Dostęp do nich mogą mieć jedynie poprzez bliską więź z troskliwymi opiekunami.
Zobacz także webinar: Kiedy dziecko rządzi w domu
Uwaga! Reklama do czytania
Granice dzieci i dorosłych
Prosta w zastosowaniu koncepcja granic osobistych pomaga porozumiewać się i współpracować z dzieckiem, unikać nieporozumień i codziennych dramatów.
1 odpowiedź na “Dzieci przewodzone przez rówieśników, czyli jakiej przyszłości nie chcemy dla naszych dzieci”
Znacie etymologię używanego przez was słowa „psycholożka”?
Opdowiedź jest oczywista – psycho + loszka. Gdzie są granice absurdu feminizmu?