Kategorie
Archiwum

Czy w Polsce rodzi się po ludzku? Rozmowa z Darią Omulecką

Rozmowa z Darią Omulecką – rzecznikiem prasowym fundacji Rodzić po Ludzku.

Dzieci są ważne: Czy w Polsce rodzi się po ludzku?

Daria Omulecka: Jeśli „rodzenie po ludzku” zdefiniujemy według naszego Dekalogu Rodzenia po Ludzku, to w części placówek jak najbardziej można rodzić w taki sposób. W części niestety nadal te standardy nie obowiązują. Dużym sukcesem jest to, że porody rodzinne, w obecności osób bliskich, są już dostępne we wszystkich szpitalach w Polsce w ramach powszechnego ubezpieczenia. Zostały dosłownie dwa oddziały na naszej liście, które nadal pobierają za to opłaty. Zniesiono również rejonizację, dzięki czemu kobieta może sama wybrać miejsce, w którym przywita na świecie swoje dziecko. Wspieramy kobiety w podejmowaniu tej ważnej decyzji prowadząc portal GdzieRodzic.info. Można tam znaleźć informacje o wszystkich polskich oddziałach położniczo–noworodkowych. Wybór odpowiedniej placówki wydaje się być w dzisiejszych czasach najważniejszy, bo poziom opieki jest bardzo zróżnicowany.

Kierując się kolejnymi punktami naszego Dekalogu, zwracamy uwagę na te szpitale, w których w pierwszym okresie porodu kobiety poruszają się spontanicznie, kucają, korzystają z piłek, siedzą na workach sako, używają drabinek, a nawet wchodzą do wanny z ciepłą wodą, żeby ulżyć sobie w bólu. Drugi okres porodu coraz częściej odbywa się w pozycji wertykalnej. Niestety są również miejsca, w których nadal trzeba położyć się na łóżku, w pozycji „na żuczka”, z nogami do góry i przeć na komendę, chociaż, jak wiemy, są to bardzo niekomfortowe i niesprzyjające postępowi porodu warunki.

daria-omulecka

W niektórych szpitalach podchodzi się do tego wydarzenia rodzinnego z odpowiednią pieczą i szacunkiem – jest to przecież wydarzenie na wskroś intymne, w którym tak ważna jest troska i empatia oraz życzliwe traktowanie. Wciąż jednak są miejsca, w których kobiety czują się upokarzane, traktowane przedmiotowo, nadal piszą do nas i cytują obraźliwy i wulgarny język, którego były adresatkami i który odbierał im siłę, moc i godność. Pocieszające jest to, że, jak wynika z naszego ostatniego monitoringu, większość personelu medycznego docenia, jak ważny jest pierwszy, magiczny, niepowtarzalny moment, kiedy mama i dziecko się poznają, patrzą na siebie, przytulają. Kontakt „skóra do skóry”, nieprzerwany przez co najmniej dwie godziny i rozpoczęty od razu po porodzie, jest najlepiej znanym wśród personelu medycznego zapisem Standardów Opieki Okołoporodowej.

D. s. W.: Dlaczego w ogóle powstała akcja Rodzić po Ludzku?

D. O.: Akcja miała na celu upublicznienie powszechnej traumy wokół narodzin. Kobiety przez lata nie mówiły o tym, jakim trudnym i pełnym cierpienia doświadczeniem był dla nich poród, jak źle były traktowane, jak czuły się samotne i upokorzone, kiedy nie było prawa do odwiedzin, a ich dzieci, szczelnie zawinięte w becik, leżały na oddzielnej sali, za szybą.  „Wnosimy ich doświadczenia do przestrzeni publicznej, ponieważ uważamy, że stosunek społeczeństwa do narodzin i macierzyństwa jest miarą wrażliwości społecznej”. To zdanie z naszej misji ciągle nam przyświeca.

D. s. W.: Jak ocenia Pani zmiany, jakie zaszły na polskich porodówkach przez ostatnie kilkanaście lat?

D. O.: Kilka edycji Akcji Rodzić po Ludzku rozpoczęło falę zmian, o których mówiłam na początku. Jesteśmy teraz w fazie przejścia – część szpitali bardzo się zmienia, personel medyczny się szkoli, śledzi najnowsze badania naukowe. Obserwujemy też coraz większą otwartość na współpracę z nami, co oznacza, że dla ordynatorów w centrum zainteresowania jest kobieta. Istnieje jednak duża grupa szpitali, w których nadal króluje betonowe położnictwo, a pacjentki mają bardzo niski poziom satysfakcji z porodu, często są straumatyzowane, przez wiele miesięcy, a nawet lat nie umieją sobie poradzić ze skrajnie negatywnym doświadczeniem.

D. s. W.: Wiele zmian mamy jeszcze przed sobą. Kiedy kobiety mówią o swoich porodach, rzadko wspominają warunki lokalowe czy ogólnie komfort szpitala, częściej natomiast mówią o ludziach, którzy uczestniczyli w porodzie. Położne, lekarze… Tutaj ciągle potrzebne jest inne podejście do rodzącej kobiety i jej dziecka.

D. O.: Bardzo frustrujący jest dla nas fakt, że od tylu lat mówimy o wadze zwykłej życzliwości i empatii, a prawa pacjenta, w tym prawo do poszanowania intymności i godności, nadal są łamane. Liczymy tu na wsparcie samych kobiet, bo bez ich zaangażowania bardzo trudno nam jest działać i prowadzić kampanie rzecznicze u decydentów. Dlatego tak ważne jest, aby kobiety oceniały szpitale i opisywały swoje porody na Gdzierodzic.info lub wysyłały skargi do Rzecznika Praw Pacjenta jeśli czują, że ich prawa zostały złamane. Ta zmiana jest też w rękach kobiet. Wspólnymi siłami możemy zdziałać więcej i lepiej.

D. s. W.: Moje trzecie dziecko rodziłam niespełna 2 lata temu. Rodziłam ze swoją położną w szpitalu – w pozycji wertykalnej, bez kroplówki (rutynowej przy trzecim dziecku), bez przedwczesnego odcinania pępowiny. 3 godziny po porodzie byłam już w domu… Dlaczego personel szpitala patrzył na mnie jak na wariatkę?

D. O.: O to należałoby spytać personel medyczny, który Pani w porodzie towarzyszył. Z mojej perspektywy wygląda na to, że była Pani świadomą swoich praw, decyzyjną i aktywnie wydającą na świat swoje dziecko mamą.

Foto: flikr.com/ppym1

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.