Nie prosimy o pomoc, bo nie wypada
Kiedy zdecydowałam się na to, by poprosić moich rodziców o pomoc w opiece nad dziećmi, telefon odwlekałam jak tylko mogłam. Gdyby nie to, że ich pomoc była nam potrzebna na już, przekładałabym to pewnie na kolejne tygodnie. Przecież nie wypada prosić o pomoc, to wyraz słabości. Nie chcemy sprawiać kłopotu, zawracać głowy.
Już w dzieciństwie uczymy się, że pomóc komuś – to akt piękny, heroiczny, wychwalany. Natomiast poprosić o pomoc i przyjąć ją – jest godne litości, wykorzystujące czyjąś dobroć. Pomagają lepsi, a proszą o pomoc gorsi. Zaczyna się od momentów, w których kilkulatki zawstydzane za płacz, chowają się ze swoimi łzami, bo przecież nie wolno. Kiedy rodzic ignoruje płacz dziecka lub je zawstydza – „Taka duża, a płacze” – uczy się ono, że z emocjami i problemami lepiej radzić sobie samemu. Uczymy się niemówienia o swoich trudnościach też w szkole – w kontakcie z oczekiwaniami dorosłych, żeby być dobrą uczennicą, nie przyznajemy się do tego, że nie do końca rozumiemy, jak zrobić zadanie domowe. Przecież jako dobre uczennice nie mamy prawa do błędu. A dobrym uczniom nie trzeba pomagać.
Uwaga! Reklama do czytania

Uwaga! Złość
Jak się złościć nie krzywdząc?!
Niezwykła książka o złości, akceptacji i trudnych momentach.
Udajemy, że nie potrzebujemy, by nie pokazać słabości
Jako rodzice mamy za sobą długie lata ćwiczenia się w samodzielności i samowystarczalności. I chociaż zmęczenie, szok, przytłoczenie walą nas po głowach bezlitośnie, nie tylko nie prosimy o pomoc, ale za wszelką cenę staramy się pokazać, że jej nie potrzebujemy. Uśmiechamy się na zdjęciach w mediach społecznościowych, rzucamy niedbałe – „Spoko, dam radę” – po raz kolejny przesuwamy termin badań, bo są ważniejsze sprawy, no i kto się zajmie dziećmi?
Chociaż ledwo żyjemy ze zmęczenia, w dorosłym życiu za nic się do tego nie przyznamy. Wolimy zagryzać zęby, płakać z wyczerpania, a nawet obrzucać się w myślach najgorszymi inwektywami przez swoją potencjalną słabość, byleby nie musieć prosić o pomoc. Mamy, ojcowie, wszyscy napinamy nasze możliwości do granic, po raz kolejny odmawiając sobie snu, odpoczynku, przyjemności, byleby pokazać, że potrafimy sami. Przyznanie się, że potrzebujemy snu albo – o zgrozo! – czasu dla siebie jawi się nam jako równoznaczne do popełnienia największej zbrodni. Złamania kodu męczennicy.
Narażamy się w ten sposób na wypalenie i coraz większą frustrację, a naszym dzieciom pokazujemy model męczennika – kogoś, kto nadludzkim wysiłkiem daje radę, ale jest wiecznie zmęczony i niezadowolony.
Proszenie o pomoc to przyznanie się do bycia nieperfekcyjnym
Być może proszenie jest tak trudne, bo w naszych głowach jest równoznaczne z przyznaniem się do porażki, przegranej? Czy tak postrzegamy proszenie o pomoc? Że nie daliśmy rady (a powinniśmy), że coś się nie udało?
Mam poczucie, że są momenty w życiu, gdy proszenie o pomoc jest szczególnie trudne. Jednym z nich jest właśnie rodzicielstwo. Czujemy, że nie możemy okazać słabości, bo dostaniemy etykietę tej i tego, którzy sobie nie radzą. A kto wie, jakie to może mieć skutki (żadne). Boimy się przyznać do niewiedzy, do tego, że nasze życie nie jest idealne. Boimy się odpuścić.
Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko
Podręcznik świadomego rodzicielstwa

Konflikty w rodzinie
Koniec z awanturami, czas na rozwiązania
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Przyjąć pomoc i współpracować – to ludzkie
Tymczasem przyjmowanie od innych pomocy i współpraca to coś zupełnie zwyczajnego. To ludzkie i naturalne. Pamiętam, jak bardzo zachwyciło mnie, gdy w przedszkolu mojej córki rozmawiano o sprzątaniu po sobie zabawek i że jeśli komuś bardzo się nie chce (czyli prawie każdemu pięciolatkowi), może poprosić koleżanki i kolegów o pomoc. Coś otworzyło mi się w głowie: jakie to przecież proste. Jakie fajne i sympatyczne. Jak buduje poczucie wspólnotowości i człowieczeństwa. Akceptacji tego, że każdemu z nas czasami się nie chce, czasami coś nie wychodzi, czasami po prostu nie umie czegoś zrobić.
Chciałabym o proszeniu o pomoc myśleć inaczej. Nie jak o byciu przegraną, ustawioną w pozycji zależnej od kogoś. Chciałabym o proszeniu myśleć jak o byciu częścią wspólnoty. Ludzkiej, rodzinnej, partnerskiej. Proszenie o wsparcie może budować wspólnotę między ludźmi. Prosząc i pokazując, że nie jesteśmy nadludźmi, stajemy się bliżsi innym. Pod warunkiem, że oni też znajdą miejsce na swoją nieidealność i słabość. Że okażą nam pomoc, nie oceniając nas i nie pokazując nam, że to jest naszą słabością. A czasem też o nią poproszą, nie traktując jej jako swojej porażki. Nigdy nie czułam takiej miłości od drugiego człowieka, jak wtedy, gdy w bardzo trudnym momencie w moim życiu przyjaciele bez mrugnięcia okiem pospieszyli mi z pomocą. Czemu więc nie chcemy odczuwać tej miłości i wspólnoty częściej?
Poprosić o pomoc to zaakceptować samego siebie
Popatrzmy na proszenie o pomoc jako na wyraz miłości do samej siebie. Zaakceptujmy, że czasem nie wszystko umiemy lub chcemy zrobić. Zaakceptujmy, że jak każdy człowiek, miewamy chwile słabości i bywamy w potrzebie. I to jest w porządku. Bo każdy z nas jest w porządku, niezależnie czy radzi sobie samodzielnie czy potrzebuje do tego drugiej osoby.
Dajmy ten dar też naszym dzieciom. Pozwólmy im też czegoś nie potrafić. Pokażmy im, że jesteśmy różni i każdy ma i mocne, i słabe strony. W ramach tej różnorodności możemy pomagać sobie nawzajem w rzeczach, które umiemy robić lepiej, w momentach, gdy ktoś tej pomocy potrzebuje.
Przyznanie się do słabości to akt odwagi, który buduje więzi i pomaga w rozwoju
Proszenie o pomoc i wychodzenie ze schematu silnej, niezależnej osoby jest częścią naszego rozwoju. To akt odwagi, który nie tylko buduje więzi międzyludzkie, ale też pomaga nam ruszyć z miejsca. Jak mówi w swojej książce Z wielką odwagą Brene Brown [1]: „Gdy nie godzimy się z tym, że będziemy popełniać błędy, wtedy nie ma mowy o nauce, kreatywności i innowacyjności”. Potraktujmy więc prośbę o pomoc jako akceptację swoich słabości, niedoskonałości i prawa do popełniania błędów. Dajmy sobie też szansę, by nauczyć się czegoś nowego, a w końcu, jak mówi Brown, wprowadzić nowe. Rozwinąć się.

Życie seksualne rodziców
Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem

Jak zrozumieć się w rodzinie
Jak dostrzec potrzeby innych i być wysłuchanym
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Jednak to wyjście ze schematu i pokazanie innym swojego „miękkiego podbrzusza” wymaga odwagi i siły. Czasami stagnacja i życie z dyskomfortem mogą się wydawać łatwiejszym wyjściem. Czasami łatwiej jest nam dosłownie budzić się z przerażeniem każdego ranka, że oto od nowa zaczyna się ciężka rodzicielska praca, niż wdrożyć zmiany, prosząc o pomoc.
Jednak warto zdobyć się na tę odwagę. Nie tylko dla samych siebie, ale także dla naszych dzieci. Dzięki zadbaniu o siebie i rozwiązaniu swoich problemów tworzymy bowiem przestrzeń dla dobrej relacji z dzieckiem. Kiedy otrzymamy wsparcie i czujemy się lepiej, możemy skupić się bowiem na dziecku i na naszej relacji. A nasze dzieci otrzymują cenny wzorzec: warto prosić o pomoc, nie jestem sama, sam na świecie.
O czym warto pamiętać prosząc o pomoc?
Gdy prosimy o pomoc, pamiętajmy, że:
- Proszenie o pomoc NIE znaczy, że jesteśmy gorsi czy słabsi. Wręcz przeciwnie, wykazujemy się odwagą, siłą i rozważnością.
- To, że coś nam nie wyszło, NIE odbiera nam rodzicielskich kompetencji. Nie ma idealnych rodziców. Proszenie o pomoc to wyraz odpowiedzialności.
- Proszenie o pomoc NIE nie znaczy, że nie kochasz dziecka. Wręcz przeciwnie – dbając o siebie, dbamy też o jego dobrostan.
- To, że ktoś odmówi udzielenia pomocy, NIE znaczy, że nas odrzuca. Być może nie ma zasobów, bo sam się z czymś zmaga.
- To, że nie poprosimy o pomoc i będziemy się męczyć, nie sprawi, że ktoś nas doceni. Sprawi, że nam będzie trudniej.
- Prosząc o pomoc i ją otrzymując, NIE zaciągamy długu. Możemy się odwzajemnić, jeśli jesteśmy w stanie, ale nie jesteśmy nikomu nic winni.
Jak prosić o pomoc?
Czasami trzeba przejść dłuższą drogę i uzbroić się w cierpliwość. Proszenie nie jest bowiem łatwe i wymaga siły oraz przyjęcia „nie”, czyli nieraz poradzenia sobie z własną frustracją i poczuciem odrzucenia. To zrozumiałe, że czyjaś odmowa, może wzbudzić naszą złość. Zwłaszcza jeśli ta prośba była dla nas aktem odwagi i przełamaniem dotychczasowych schematów. Warto objąć wszystkie uczucia, które nam się wtedy pojawią, uwagą. Zakwestionować swoje myśli mówiące nam „A nie mówiłam? Proszenie o pomoc to porażka”. A po złapaniu oddechu znów zebrać się na odwagę i znów prosić. Bo jeśli tego nie zrobimy, nic się nie zmieni.
Przede wszystkim warto prosić z założeniem, że prośbie można odmówić. Dajmy innym prawo do powiedzenia „nie”. Mają przecież swoje trudności i znają swoje możliwości. Danie sobie i innym przestrzeni na to, że prośba może nie zostać spełniona, jest wyzwalające.
Porozumienie bez przemocy może nam pomóc sformułować prośbę
Prosząc o pomoc, można oprzeć się na założeniach Komunikacji Bez Przemocy (NVC – non-violent communication). Warto zwłaszcza skorzystać z podpowiedzi o następujących 4 krokach [2,3]:
- Opisujmy fakty, ale bez oceny: Jestem w domu sama z dzieckiem (unikajmy przymiotników, stawiajmy na czasowniki)
- Powiedzmy o swoich uczuciach: Czuję się wtedy opuszczona i przytłoczona.
- Powiedzmy o swoich potrzebach: Chciałabym odpocząć i spędzić więcej czasu z innym dorosłym.
- Wyraźmy konkretną prośbę: Czy mógłbyś jeden dzień w tygodniu wracać szybciej z pracy?
To dobry punkt wyjścia do dalszej, otwartej na siebie rozmowy. Prosząc, mówmy o sobie i swoich potrzebach. Postarajmy się, by prośba była maksymalnie konkretna.
- B. Brown, Z wielką odwagą. Jak odwaga bycia wrażliwym zmienia to, jak żyjemy i kochamy, jakimi jesteśmy rodzicami i jak przewodzimy, tłum. A Owsiak, Warszawa, 2014.
- Marshall B. Rosenberg, Porozumienie bez przemocy. O języku serca, Wydawnictwo Jacek Santorski & CO, Warszawa 2003
- Marshall B. Rosenberg, Rozwiązywanie konfliktów poprzez porozumienie bez przemocy, Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 2008

Książeczki kontrastowe NATULI
Pakiet: Zupa + Pranie + Spacer
Proste i zabawne książeczki kontrastowe, które stymulują rozwój i naturalną ciekawość dziecka.
2 odpowiedzi na “„Dam sobie radę sama” – matka (nie) prosi o pomoc”
Tylko kogo prosić o pomoc?
Rodzice alkoholicy. Teściowa jak przyjeżdża to ustawia dom i krytykuje. Przyjaciele chodzą do pracy i mają swoje dzieci. Jedynie wynajęcie opiekunki, gdy ma się na to pieniądze wchodzi w grę.
Dużo zależy od reakcji osoby, którą prosimy o pomoc. Proszę moją mamę tylko w osteczności jak nie mam wyjścia, bo zawsze ma z tym problem, że musi pomóc.