Jak każda umiejętność, i ta kształtuje się stopniowo
Najpierw jest to kontakt w relacji dziecko–dorosły (najczęściej mama), czyli jeden na jeden. Potem pojawiają się kolejni dorośli, często rodzeństwo, ale znów to jest kontakt jeden do jednego. Dopiero z czasem dziecko buduje relacje z większą grupą – przedszkolną czy szkolną.
A ponieważ dzieci uczą się głównie na drodze doświadczenia, nie zaś dzięki rodzicielskim pouczeniom, to zdarza się, że ich wzajemne relacje bywają trudne i pełne napięć. Dzieci wymyślają pewną teorię, weryfikują ją na drodze eksperymentów, a następnie wyciągają wnioski na podstawie swoich porażek i sukcesów. Dotyczy to zarówno wchodzenia na drabinki, pływania, jazdy na rowerze, jak i zawiązywania pierwszych przyjaźni, regulowania emocji czy doboru sposobów na zaspokojenie swych potrzeb.
Uwaga! Reklama do czytania
Cud rodzicielstwa
Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie.
Rodzeństwo…
Pierwszym wyzwaniem dla dziecka i jego rodziców w budowaniu relacji z innymi dziećmi jest często pojawienie się rodzeństwa. Doświadcza wtedy znacznej straty: traci połowę tego, co do tej pory należało w całości do niego: uwagę rodziców, ich czas, wyłączność, opiekę, zabawę. Nie traci co prawda miłości rodziców, ale wszystkim, co ważne w relacji, musi dzielić się z rodzeństwem. Trudno się odnaleźć w tej sytuacji, trudno tego nie przeżywać, trudno nie podejmować prób walki o przywrócenie swojego pierwszeństwa i jedynactwa.
Wielu dorosłych owe próby nazywa “zazdrością”, “niegrzecznością”, “złośliwością” itp. Oczekują, że starsze dziecko (nawet jeśli różnica wieku jest niewielka) powinno wszystko zrozumieć i zaakceptować. Nie tolerują kłótni, braku dzielenie się i wzajemnej pomocy. Tymczasem warto wówczas przyjrzeć się głębiej temu, co przeżywa nasze pierworodne dziecko. Dostrzec, że konflikty, dokuczanie, wyzwiska nie są przejawami przemocy czy nienawiści, ale sposobem sprawdzania, poszukiwania, budowania drogi wiodącej do ich własnej relacji.
Jesper Juul mówi, że doświadczenia te pozwalają rodzeństwu budować wzajemne zaufanie, lojalność i bliskość na długie lata. Jasnym jest, że jako rodzice wolelibyśmy, żeby wszystko toczyło się w całkowitej harmonii, wzajemnej życzliwości i łagodności. Im szybciej zmienimy jednak swoje wyobrażenia i oczekiwania, tym lepiej dla wszystkich członków rodziny.
Nie oznacza to oczywiście, że nie możemy reagować w sytuacjach bardzo napiętych czy niebezpiecznych albo że nie możemy wyrażać własnego zdania. Trzeba być jednak uważnym i delikatnym, by dzieci nie odebrały naszych słów jako krytyki – one nie potrafią oddzielić siebie i swojego zachowania, utożsamiają się z nim. Krytyka narusza integralność psychiczną dzieci. Lepiej więc mówić o tym, jak sobie pewne sytuacje wyobrażamy, za czym tęsknimy i co nas cieszy w ich wzajemnych relacjach.
Przedszkole…
Kiedy przebrniemy przez pierwsze lata wspólnego docierania się dzieci, przychodzi czas przedszkolny. I oto słyszymy, że nasze dziecko ugryzło Stasia, że Jaś uderzył naszą Kasię, Basia ciągnie za włosy inne dziewczynki, zaś Grześ kopnął nawet panią. I włosy dęba nam stają!
Zanim jednak wpadniemy w popłoch, będziemy chcieli przenosić dziecko do innej placówki, złożymy skargę lub okrzykniemy innych rodziców nieudolnymi wychowawczo, a ich dzieci najgorszymi łobuzami świata, weźmy kilka głębszych wdechów i sięgnijmy po artykuł z psychologii rozwojowej.
Zupełnie zdrowy rozwój dziecka uwzględnia takie reakcje u dwu- i trzylatków. W 80 proc. są to przejawy sympatii i miłości, ale bywają też oznaką frustracji, którą maluchy w tym wieku przeżywają niemal nieustannie. Dlatego tak ważne jest, by pamiętać, że nie są winne swojego zachowania. Ich reakcje nie są intencjonalne. Są próbą rozładowania wzbierających emocji.
Kiedy krzyczą, zamiast krzyczeć na nie, by natychmiast przestały, można powiedzieć: „Bardzo chcę cię zrozumieć. Teraz jednak nie wiem, o co ci chodzi. Pooddychajmy razem i sprawdź, czy możesz mi powiedzieć, czego chcesz”.
Kiedy jeden maluch ugryzł drugiego, zamiast ganić go, jak tak można i co się z nim właściwie dzieje, zapytajmy: „Chciałbyś pokazać Ani, że ją lubisz/że chcesz się z nią bawić/że się zdenerwowałeś, bo wzięła twoją ulubioną zabawkę?”. Gdy dziecko potwierdzi, pokażmy mu inny sposób przekazania tej informacji.
Kiedy dziecko używa pięści lub nóg, by wyrazić swoją złość, zamiast wrzeszczeć, by natychmiast przestało i straszyć karami, można powiedzieć: „Domyślam się, że jesteś wściekła; nie lubię, kiedy mnie bijesz (lub inne dziecko). Wiem, że nie chcesz zrobić mi krzywdy; ja bardzo chcę usłyszeć, co takiego zrobiłam lub powiedziałam, co wywołało twoją złość”. Może przyczyna złości leży zupełnie gdzie indziej, a my jesteśmy jej odbiorcami, bo dziecko nie umie sobie z nią poradzić. To nam ufa najbardziej i dzieli się złością, mając nadzieję, że zostanie z nią przyjęte i zrozumiane.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Po przedszkolu przychodzi wiek wczesnoszkolny
Tutaj sytuacje z punktu widzenia rodziców czasem wydają się jeszcze trudniejsze. Bo przecież starsze dzieci powinny już wiedzieć, że wyzwiska, złośliwości, poniżanie, ośmieszanie, a zwłaszcza bicie krzywdzą innych. Zapominamy jednak, że dzieci w tym wieku nadal uczą się regulacji emocji i tworzenia relacji rówieśniczych. Ich rozwój emocjonalny to długotrwały i niestabilny proces. Nie wymagajmy od nich umiejętności, których czasem brakuje niejednemu dorosłemu. Zmiana, której doświadczają idąc do szkoły (siedzenie w ławkach, zachowywanie ciszy, ograniczona zabawa, zdobywanie szkolnych umiejętności, dostosowywanie się do zasad itd.), w sposób znaczący wpływa na ich emocje i rozwój.
To, co nazywamy dużo znaczącym określeniem „dokuczanie”, może mieć wiele różnych przyczyn, od niedojrzałości emocjonalnej począwszy.
Wchodząc w świat relacji rówieśniczych, dzieci czerpią z matrycy, którą wyniosły z domu. Jeśli tam doświadczały przymusu, przewagi silniejszego, krzyku czy manipulacji, to na tej bazie będą próbowały budować swoje kontakty z kolegami. Szybko przekonują się, że inne dzieci także chcą mieć dominującą pozycję, zatem konflikty rosną jak grzyby po deszczu, a walka o wpływ i uwagę staje się codziennością. Wykorzystują wszelkie znane im sposoby.
Nie jest prawdą, że dzieci z tak zwanych „dobrych domów” nie dokuczają. Jeśli nie doświadczają bliskości, zainteresowania, bezwarunkowej akceptacji, szukają ich gdzie indziej, czasem kosztem innych dzieci. Nie jest prawdą i to, że dziecko ciche i tłamszone w domu, pozostanie takie także w klasie – zdarza się, że w nowym otoczeniu będzie próbowało zachować resztki swojej integralności i poczucie bycia kimś. A ponieważ dzieciom bardzo zależy na budowaniu relacji i współdziałaniu, osiągają je, choć często zajmuje im to kilka lat.
Wszyscy chcemy czuć się wartościowi!
Absolutnie kluczową potrzebą każdego człowieka jest bowiem pragnienie bycia kimś wartościowym dla osób, na których nam zależy. Chcemy okazywać innym pomoc, wsparcie, być dla nich inspiracją, towarzyszem, przewodnikiem… Chcemy czuć się ważni i potrzebni.
Kiedy kilkulatek „dokucza”, to wybiera najlepszy znany mu sposób na zaspokojenie tej potrzeby. Sposób tragiczny podwójnie – bo po pierwsze niejednokrotnie nie dostaje tego, czego mu brakuje lub dostaje na krótko, po drugie doświadcza krytyki dorosłych, co uderza w poczucie jego własnej wartości.
Porozumienie bez przemocy mówi, że ludzie działają zawsze po to, by zaspokoić jakieś swoje potrzeby. Nie po to, by innych krzywdzić, ale po to, by zdobyć to, czego nam brakuje.
Co dostaje dziecko, które dokucza innym? Na przykład:
- jest widziane – dostaje uwagę kolegów,
- jest brane pod uwagę – liczą się z nim, bo się go boją,
- ma poczucie wpływu i sprawczości – może o czymś zdecydować,
- dostarcza innym zabawy – jeśli śmieją się z tego, co robi,
- ma poczucie przynależności – inni też tak robią, jest częścią grupy.
Czasem dziecko nie dostrzega, że postępując w taki sposób, dużo więcej traci, niż zyskuje. Co robić w takiej sytuacji? Przecież chcemy, by wszystkie dzieci czuły się dobrze.
1. Pamiętać, że nie ma jednej „ofiary” dokuczania
Tak naprawdę dziecko, które dokucza, też potrzebuje pomocy i zainteresowania, bo rekompensuje sobie to, czego nie dostało od najbliższych, bo rozładowuje napięcie związane z trudnymi przeżyciami, bo na ten moment nie potrafi inaczej.
2. Rozmawiać z każdą ze stron
Z autentycznym zainteresowaniem pytajmy, czego dzieci chcą, co przeżywają, wspólnie szukajmy innych sposobów zaspokajania potrzeb.
3. Empatycznie słuchać
Bez pouczeń, moralizowania, dawania rad. Dzieci tęsknią za byciem wysłuchanym i zrozumianym – któż z nas nie tęskni – bez przerywania, bagatelizowania, porównywania. Dajmy im przestrzeń i całą naszą uwagę.
4. Mediować
Prostą i pomocną metodą są mikrokręgi. To uproszczona wersja – właśnie z myślą o dzieciach – Kręgów Naprawczych Dominica Bartera. Zajmują kilka minut – dzieci słuchają siebie nawzajem do chwili, aż każde powie wszystko, co chciałoby, żeby druga strona usłyszała i powtórzyła. Następnie razem szukają rozwiązań satysfakcjonujących obie strony. Dorosły może zrezygnować z męczącej roli sędziego i oddać dzieciom odpowiedzialność za odbudowanie kontaktu. Troszczy się jedynie o to, by każda ze stron miała szansę być wysłuchana. Dzięki temu we wzajemnych relacjach łatwiej zachować równowagę.
5. Ćwiczyć psychowzroczność
Nasz umysł tworzy mapy, które są zapisem życia mentalnego nas samych oraz uczuć, myśli i poglądów innych ludzi – im więcej tych map powstaje, tym lepiej rozumiemy innych, tym bardziej jesteśmy wrażliwi, empatyczni, współczujący i życzliwi. Najprostszym ćwiczeniem kształtującym psychowzroczność jest wyobrażanie sobie, co może czuć dana osoba – ta, którą mijamy na przystanku, ta, która sprzedaje nam pieczywo, czy ta, która płacze w piaskownicy.
Życie seksualne rodziców
Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem
Jak zrozumieć się w rodzinie
Jak dostrzec potrzeby innych i być wysłuchanym
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
6. Wspierać poczucie własnej wartości
Dziecko, które lubi siebie, zna swoje mocne strony, czuje się kochane i akceptowane, doświadcza tego, że jest darem dla swoich rodziców, a więc ma zapewnione bezpieczeństwo emocjonalne jest w stanie wspierać inne dzieci i wzbogacać ich życie.
Świat nie jest czarno-biały. Nie ma dzieci z natury złych i złośliwych. Budowanie relacji rówieśniczych bywa wyzwaniem zarówno dla nich, jak i dla rodziców. Wymaga czasu. Może warto się zastanowić, czy dzieciom nie byłoby łatwiej, gdyby od początku doświadczały relacji budowanych w oparciu o szacunek, współpracę i życzliwość.
1 odpowiedź na “Nie ma dzieci z natury złych i złośliwych!”
Wszystko świetnie, tylko z tego artykułu wychodzi, że dziecko, które dokucza innym ma jakieś „dysfunkcje” w domu. A co jeżeli tak nie jest? Mój ma poświęcone mnóstwo uwagi, wychowuje go autorytatywnie, liczę się z jego zdaniem, zawsze może mi wszystko powiedzieć. Generalnie staram się go wychowywać, jak dorosły świadomy i inteligentny Ojciec. A mimo to dokucza dzieciom. Nie bardzo wiem co mam z tym zrobić…