Ekologia dzieciństwa – czym jest ta koncepcja?
Przede wszystkim to nie koncepcja ani metoda, ale postawa. I to jest punkt, który jest bardzo ważny. Postawa uwalnia od metod czy konceptów, jest otwierająca. Ekologia dzieciństwa jako postawa wychodzi od dziecka. W naszej kulturze istnieje zwyczaj wychodzenia od dorosłego – jego idei, konceptów, doświadczenia, ran, przyzwyczajeń. Ekologia dzieciństwa to odwraca.
Czym się ta postawa wyróżnia?
To jest postawa szacunku i zaufania wobec wszystkich dyspozycji dziecka. Dzięki nauce wiemy dziś, że dziecko przychodzi na świat z oceanem dyspozycji. To nowe spojrzenie, które może zmienić świat. Dotychczas myśleliśmy bowiem, że dzieci potrzebują pomocy dorosłego. Ale od jakiegoś czasu zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że wygląda to nieco inaczej. Że dzieci są po to, żeby się urodzić, a matki po to, by wydać je na świat. Dzieci same potrafią znaleźć pierś matki tuż po porodzie, żeby się posilić i przetrwać. Wiemy, że dziecko, które przychodzi na świat, jest kompetentne. Że jako dorośli możemy okazać mu takie samo zaufanie w momencie narodzin, jak na etapie nauczania. Jeszcze do niedawna wierzyliśmy, że dzieci z czasem stają się lepsze. Że dzięki spotkaniom i doświadczeniu stajemy się lepsi. Wierzono w to przez wieki – że dziecko nie jest idealne i że musi się takie stać. Ale nauka zmienia to spojrzenie, bo odkryła coś wręcz przeciwnego. Dzięki niej wiemy już, że ludzie przychodzą na świat jako bomby potencjału. Jesteśmy w stanie nauczyć się wszystkiego i stać się każdym. Ta wiara w to, że możemy być każdym, jest naszym potencjałem. Ile z niego pozostaje w dorosłych? Część naszych umiejętności jest rozwijanych, część nie. Te zaś, których nie rozwijamy, zanikają. Widać to świetnie na przykładzie różnych kultur. Na przykład w Amazonii dziecko bardzo szybko musi się nauczyć odróżniać 250 odcieni zielonego. W Warszawie ta umiejętność jest zbędna. Zatem potencjał do odróżniania tylu odcieni zielonego zanika. Podczas pierwszych miesięcy naszego życia na wzór krwotoku tracimy potencjał i z całej mnogości zostaje nam go tylko jakaś część. Kończy się to tym, że dochodzimy do cienia kogoś, kim moglibyśmy być. Można zatem powiedzieć, że jesteśmy wersją bonzai. Co ciekawe – strażnikami oceanu możliwości są nasze dzieci.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik pomagający w codziennej opiece Twojego dziecka
Uwaga! Reklama do czytania
Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka
Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.
Mówisz o potencjale, który jest w każdym dziecku, i o tym, że sporo z niego tracimy…
Każdy z nas nosi w sobie zranione dziecko. Dziecko, któremu pewnego dnia ktoś powiedział: „Ty nie wystarczysz. Trzeba, żebyś się zmienił”. I to zaczyna się bardzo wcześnie – już w momencie, gdy rodzic spotyka się z pytaniem: „Czy twoje dziecko przesypia całą noc?”. Jestem pewien, że wszyscy młodzi rodzice słyszeli to pytanie tysiące razy. I to nie jest niewinne pytanie, bo doprowadza rodziców do spotkania z taką refleksją: “Czy moje dziecko jest takie, jakie powinno być?”. Konsekwencją tego jest kolejny krok: „Kochałbym cię bardziej, gdybyś więcej spał” i, przekładając to na język ogólny: „Żebym cię kochał, trzeba, żebyś się zmienił, żebyś stał się innym”. Dziecko widzi to tak: „Jesteś niewystarczający”. To jest rana zadana dziecku. To dziecko każdy z nas ma w sobie. Patrzymy na siebie przez pryzmat innych. A to spojrzenie, którym nas obdarzono, kiedy byliśmy dziećmi. I dalej – jest to również spojrzenie, które definiuje spojrzenie, jakim my patrzymy na nasze dzieci. Ekologia dzieciństwa służy temu, żeby się pogodzić z tym zranionym dzieckiem. To postawa, która mówi: „Kocham cię, ponieważ jesteś, jaki jesteś”.
Tego dzieci potrzebują?
Ciężko mi jest stwierdzić, czego potrzebują dzieci, bo każde z nich jest inne. Mogę natomiast powiedzieć, czego szukają. A szukają akceptacji. Nie oznacza to bynajmniej tego, by nie mówić im „nie”. Bardziej chodzi o to, by „nie” nie było większością. Jeśli bowiem twoja postawa mówi „tak”, ale czasem mówisz dziecku „nie”, wtedy wszystko jest okej. Czasem jednak zdarza się postawa stałego „nie”. Co znaczące, jesteśmy np. jedynym gatunkiem, który budzi swoje dzieci. Który myśli, że jest w stanie nauczyć swoje dzieci, jak dobrze spać. To właśnie to „nie”. Tych „nie” zbiera się czasem tyle, że dominują w naszej komunikacji z dzieckiem. Postawa ekologii dzieciństwa wychodzi z postawy “tak” i mówi o tym, że jeśli od czasu do czasu mówisz „nie”, to dziecko to zrozumie.
To, co znaczące, to również fakt, że dla dziecka – czy tego chcemy, czy nie – zawsze jesteśmy modelami. One kiedyś będą takie jak my, ponieważ chcą być takie jak my. Dlatego musimy być bardzo ostrożni pokazując im, co przeżywamy. My widzimy w dzieciach siebie, kiedy byliśmy w tym samym wieku, bądź kogoś, kim mogliśmy być. A dzieci widzą w nas dorosłego, którym staną się pewnego dnia.
I potem stają się szczęśliwymi dorosłymi, tak?
Jeżeli chcemy mieć dzieci, które pewnego dnia będą szczęśliwymi dorosłymi, musimy im teraz pokazać, że takimi dorosłymi właśnie jesteśmy. Nie wiemy, czego dzieci potrzebują, ale wiemy, czego poszukują. Tym czymś jest przekonanie, że ktoś mnie kocha, bo jestem, jaki jestem. Dziecko, które to wie, staje się pewne i idzie w świat.
Wiele mówi się ostatnio o bezprzemocowym byciu z dzieckiem.
To ważny element. Przestajemy z narodzin tworzyć chorobę, nie potrząsamy noworodkiem, nie bijemy dzieci. Coraz częściej dbamy o to, by tej przemocy nie było przy narodzinach czy karmieniu. Ale zmuszanie dziecka do uczenia się czegoś, czego nie chce, to też przemoc. Przeszkadzanie dziecku, które się bawi, to jest przemoc. Zabawa jest jego główną czynnością. Gdybyśmy mu jej nie przerywali, bawiłoby się stale. Przerywamy jednak zabawę, nie zastanawiając się nawet dlaczego, ponieważ uważamy, że nie jest ona najważniejsza. Ale dla dziecka zabawa jest wszystkim. Niepozwalanie dziecku na zabawę jest brutalne. To codzienność naszych dzieci.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Byłeś edukowany domowo. Jesteś kontrą dla tradycyjnego systemu edukacji?
Ja nie byłem edukowany w domu, w ogóle nie byłem edukowany. Nie jestem też przeciwko niczemu. Postawa, którą reprezentuję, nie jest przeciwko czemuś, ale za czymś. Nie jestem przeciwko szkole, tak jak moi rodzice nie byli przeciwko szkole. Ale jestem bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o coś, co nazywamy edukacją domową. Dziecko jest stworzone do tego, żeby wyjść w świat, spotkać nowych ludzi, nowy pejzaż. Pozostanie w domu to dzielenie tej małej ilości wiedzy, jaką posiadają rodzice, i przede wszystkim – dzielenie strachu rodziców. Dam ci przykład – mój syn uwielbia wspinać się po drzewach, a ja się bardzo tego boję. I gdyby żył tylko ze mną, to nigdy nie mógłby się po nich wspinać. Ale ponieważ wychodzi na świat, spotyka ludzi, którzy się tego nie boją. I to właśnie pokazuje, jakie to by było straszne, gdyby został tylko ze mną. Unikam takich słów, jak „self directed learning”, ponieważ w tym słychać samotność. Sami niczego się nie uczymy.
Będąc w szkole, jesteś w kontakcie z innymi…
Z innymi dziećmi. A nie jesteśmy do tego stworzeni. Dzieci nie identyfikują się z dziećmi. Dzieci identyfikują się z innymi ludźmi, nieważne jaki mają kolor skóry, wiek, wzrost. Wcześniej wierzyliśmy, że dzieci idą w stronę innych dzieci, ale tak nie jest. Dzieci idą w stronę tych, którzy się bawią. A jedynymi osobami w naszym świecie, które się bawią, są dzieci. Ale gdybyśmy w jakimś pomieszczeniu ustawili dorosłego, który się bawi, to dzieci poszłyby w jego stronę.
Czy mógłbyś powiedzieć rodzicom coś, co byłoby dla nich wskazówką, jak wspierać dziecko albo mu nie przeszkadzać w rozwoju?
Nie daję rad. Nie ma jednej odpowiedzi i jednego rozwiązania dla wszystkich. Mogę ci jednak powiedzieć, czego dzieci szukają, a resztę rozwiązań odnajdziesz dla siebie sama. Przestań wychodzić od swoich strachów, konceptów i ran. Wyjdź od swojego wewnętrznego dziecka. Zaufaj mu. Jeśli mu zaufasz, ono w zamian zaufa twojemu dziecku. Zabierze zranione dziecko, które jest w twoim wnętrzu, i zmieni twoje życie.