W moim przypadku łóżko to centrum dowodzenia wszechświatem – nie tylko w nim śpię, ale korzystam z niego jak z biura (na którym zmieszczą się wszelkie papiery i nieodzowny laptop). To tu córka, jako noworodek spędzała większość swojego czasu, tu wreszcie w ciągu dnia lubią wylegiwać się nasze koty. Słowem – nie jest to wyłącznie miejsce do spania. Wątpię, żebym była w tym przypadku wyjątkiem.
Narzuta była jednym z tych elementów, które w mojej sypialni musiały się pojawić, właśnie ze względu na aktywności, jakie dzieją się tu w ciągu dnia. I faktycznie pojawiała się, wielokrotnie. Bo jak zdołałam przekonać się na własnej skórze – wybór dobrej narzuty wcale nie jest taki łatwy.
Poza narzutami w stylu etno, które przywiozłam ze sobą jeszcze z domu rodzinnego (i które nijak nie współgrały z wystrojem mojej własnej sypialni), przydarzył mi się również epizod z pseudo-kocykową narzutą z akrylu. Kojarzycie ten materiał, masowo dodawany choćby do odzieży, który w rzeczywistości jest tańszym zamiennikiem wełny? Wykorzystuje się go coraz częściej w grubych swetrach, rękawiczkach, czapkach (spójrz na metki swetrów z Zary czy H&M, zdecydowana większość zrobiona jest właśnie z akrylu). Jedyną zaletą tego materiału jest jego cena. Poza tym jednak akryl ma bardzo niską odporność na ścieranie. Szybko się mechaci, a na jego powierzchni pojawiają się małe kuleczki. To nie wygląda estetycznie. Trudno też oczekiwać, by takie ubranie posłużyły nam dłużej. Tak też było z narzutą (ale zaciskałam zęby, obiecując sobie, że kiedyś wreszcie wybiorę się do sklepu, by kupić porządną „kapę”).
O tym, jak może wyglądać i służyć ta „porządna kapa” przekonałam się, mając przyjemność testować narzutę od youngDECO. To nowa, polska marka na rynku dekoracji wnętrz, która – poza doskonale prezentującymi się dodatkami (nie tylko narzutami, ale też lampami, roletami, zasłonami i estetycznie zdobionymi poduszkami), stawia również na jakość. O jakości narzuty, którą mam przyjemność gościć w moim łóżku, świadczy choćby jej metka – 100 procent bawełny. Gruba, pikowana, wypełniona dodatkową włókniną, jest dwustronna (dzięki czemu w mojej sypialni nie wieje nudą i mogę zmieniać jej wygląd w zależności od nastroju), świetnie znosi pranie (nawet w wyższych temperaturach!) i nie wygląda tragicznie, gdy jest lekko wymięta. Jestem przekonana, że posłuży mi przez lata.
To projektowy kunszt i doskonała jakość wykonania. Poza atrakcyjnym wyglądem i fajnym wzorem (lubię odcienie szarości, granatu i bieli, które – mam wrażenie – doskonale komponują się niemalże z każdym wnętrzem), to też produkt na lata. Elegancki, uniwersalny i ponadczasowy. Za narzutę trzeba zapłacić niemalże 300 zł. To nie jest mało, jednak jest to cena adekwatna do wysokiej jakości, unikatowego produktu.
Sprawdź, gdzie możesz kupić narzutę – youngDECO.com.