Kategorie
NATULI

Pomagając sobie, pomagamy innym. Rozmowa z Anną Choińską

Rozmowa z Anną Choińską o jednej z nowych metod terapeutycznych, która przynosi dorosłym ukojenie i spokój ducha

Rozmowa z Anną Choińską o jednej z nowych metod terapeutycznych, która przynosi dorosłym ukojenie i spokój ducha.

anna-choinska

Izabela Czarko-Wasiutycz: Parafrazując wypowiedź Wojciecha Eichelbergera, zajmując się sobą, pomagamy naszym dzieciom. Czy mogłabyś rozwinąć tę myśl jako Anna Choińska – człowiek i mama?

Anna Choińska: Na temat pomagania sobie, zaczynania od siebie, pracy nad sobą zostało powiedziane i napisane już bardzo dużo. Wypowiedź pana Eichelbergera dla mnie, Ani Choińskiej, jest bardzo prawdziwa. W moim życiu to przesłanie sprawdziło się stuprocentowo. Docierając do siebie, wychodzimy z postawy dziecka, doroślejemy. Dojrzeć to znaczy zostawić za sobą przeszłość bez żalu, uznać swój własny Los. Odpuścić. Zrobić sobie miejsce na tu i teraz, wejść w gotowość na to, co ma przynieść przyszłość. Na przykład na nasze dzieci. Jirina Prekop, twórczyni Szkoły Miłości w Rodzinie, pisze: „Tylko dorosły rodzic jest w stanie być w pełni rodzicem. Tylko dorosły rodzic nie przenosi na dziecko tego, co jest jego własnym obciążeniem… Nie ma takiego zachowania, którym dziecko może skrzywdzić dorosłego rodzica”. Ma to ogromny wpływ na nasze dzieci. Daje im wolność do bycia dziećmi oraz prawo do bycia dorosłym, kiedy przychodzi czas na opuszczenie gniazda. Widzę to też jako matka dwóch Synów (14 lat i 3 lata). I ta wolność jest piękna.  

I. Cz.-W.: Czym szczególnym wyróżnia się metoda pracy z człowiekiem, którą stworzyła Jirina Prekop?

A. Ch.: Idea Szkoły Miłości w Rodzinie według Jiriny Prekop oparta jest na empatii, zrozumieniu, porozumieniu bez przemocy, szacunku, otwartości, konfrontacji emocjonalnej twarzą w twarz oraz bezwarunkowej miłości. Punktem wyjścia jest dla niej tym samym idea zawarta w I Liście św. Pawła do Koryntian („Hymn do miłości”). Czyli na miłości właśnie. To, co w niej szczególne, to koncepcja pracy z rodzicami nad dochodzeniem do pełnej dorosłości przy pomocy tzw. Mocnego Trzymania. Będąc w ramionach drugiego człowieka, mamy możliwość wyrażenia tego, co w naszej relacji z z mamą lub tatą nie miało możliwości się uwolnić. To uzdrowienie tzw. przerwanego pierwotnego ruchu ku matce lub ojcu. W warunkach pełnej intymności, bliskości, w obecności prowadzącego i kogoś, kto trzyma w ramionach („wolontariat miłości”) tworzone są warunki do tego, by uwolnić na przykład zablokowany żal, ból, gniew, smutek, powiedzieć to, co w momencie traumy nie mogło być możliwe i trwa w nas i w naszym ciele do dziś. Wszystko po to, by dotrzeć do bezwarunkowej miłości albo przynajmniej do szacunku i zrozumienia każdej ze stron. Jak pyta Jirina Prekop: „Czy napisane jest w Dekalogu »KOCHAJ matkę i ojca swego« czy »CZCIJ matkę i ojca swego«? Wiem, że miłość czasami nie jest możliwa z powodu wielkiego bólu. Ale zrozumienie i uszanowanie rodziców jako ludzi może mieć miejsce i staje się początkiem drogi ku więcej”.

I. Cz.-W.: Jak to się dzieje – pytam cię teraz jako osobę zajmującą się kilkoma metodami terapii – że kiedy nasze serce znajduje drogę do spokoju, nasze dzieci bez brania udziału w terapiach razem z nami nagle przestają być głośne, uciążliwe, przestają się moczyć w nocy albo zaczynają lepiej się uczyć?

A. Ch.: Nasze serce znajduje drogę do spokoju, kiedy nasz umysł zrozumie. Takie jest moje własne doświadczenie zdobyte w pracy z ludźmi. Kiedy nasz umysł pojmie, a serce przyjmie, natychmiast zaczynamy inaczej postrzegać nasze dzieci. Nie widzę już wtedy na przykład w synu czy w córce dziecka z etykietką nadpobudliwe, a małego człowieka, który za wszelką cenę chce utrzymać mamę lub tatę przy życiu. To tak, jakby w sercu, z miłości, głęboko podświadomie mówiło sobie: stanę na głowie, aby mamę lub tatę sobą zaabsorbować, wtedy będzie bardziej obecny/obecna. Zostanie przy mnie. Przy życiu. Wiele zachowań naszych dzieci ma swoje podłoże w tym, co stanowi przeszłość rodziców i rodziny. To tzw. branie na siebie. Kiedy zaś rodzic staje się dorosły, odpowiedzialny za to, co jest, dziecko zostaje odciążone. Może wrócić do roli, jaka jest dla niego stosowna – do bycia tylko dzieckiem.

I. Cz.-W.: Czy masz takie feedbacki w swojej pracy na co dzień, że ktoś np. do ciebie dzwoni i mówi, że moje dziecko coś przestało albo moje nagle zaczęło po pracy z tobą?

A. Ch.: Pamiętam między innymi taką pracę, kiedy pewna kobieta przyszła z problemem nocnego moczenia. Była załamana, rozdrażniona, przemęczona kolejnymi nocami. I bezradna. Podczas rozmowy doszłyśmy do historii babci klientki (od strony mamy), która będąc więziona i nadzorowana, nie mogła płakać ze strachu. Powstrzymywała łzy. To z nią dziecko było połączone. Dotarcie do świadomości bardzo uwolniło też klientkę. Zaczęła głęboko płakać. Kiedy wróciła do domu, była bardziej świadoma, z kim z rodziny połączone było moczenie jej córki. Za każdym razem, gdy musiała wstać w nocy, spokojnie i z wielką miłością gładziła i przytulała dziecko z myślą w sercu: „Dziękuję, że przypominasz mi o mojej babci, już nie musisz. Teraz już jest w moim sercu”. Niecałe dwa tygodnie później opowiadała mi, że córka wstała w nocy zmoczona, a po przebraniu jej i przytuleniu powiedziała: „Mamusiu, już nie muszę siusiać w nocy”. I faktycznie przestała. A to tylko jeden z wielu przykładów.

I. Cz.-W.: Jak to się stało, że Jirina Prekop znalazła się w Polsce i z kim najpierw tutaj pracowała – z rodzinami, ludźmi chorymi?

A. Ch.: Nie pamiętam dokładnie, na czyje zaproszenie Jirina Prekop była wcześniej w Polsce. Przepraszam z góry tych, którzy byli pierwsi i ją tu sprowadzili. Moje zaproszenie było wysłane po długich latach przerwy. Ponieważ Terapia Mocnego Trzymania według Prekop jest jednym z elementów szkoleń hellingerowskich w Niemczech, bardzo chciałam, aby przyjechała do naszego kraju i opowiedziała o tym, jak lata jej ciężkiej pracy i oddania drugiemu człowiekowi doprowadziły do powstania metody, która swoje źródło ma w zdaniach: Proszę, trzymaj mnie mocno. Proszę, weź mnie w ramiona. Proszę, bądź przy mnie. Kiedy przybyła do Polski na moje zaproszenie, pracowała tu przede wszystkim z ludźmi, którzy pragnęli pojednać się ze swoimi rodzicami i uzdrowić przerwany pierwotny ruch ku nim, czy to wynikający z oddzielenia po porodzie, czy ze zdarzeń w dzieciństwie. Tym samym pracowała na rzecz rodziny.

I. Cz.-W.: Jaki odsetek w twojej pracy stanowią ludzie, którzy przychodzą sobie pomóc z powodów związanych z brakiem dobrej relacji z dziećmi albo z powodów chorób i problemów emocjonalnych ich dzieci?

A. Ch.: Ponieważ oferuję w głównej mierze pracę nad pojednaniem z rodzicami w ramach Szkoły Miłości w Rodzinie z elementami Mocnego Trzymania według Prekop oraz indywidualne sesje ustawieniowe, tzw. wewnętrzne podróże, tym samym osoby przychodzące do mnie szukają wsparcia w powrocie do mamy lub taty. Do swoich korzeni. Sesje indywidualne dotyczą nieuświadomionego (odłączenie po porodzie – rehabilitacja porodu oraz pierwsze sekundy po porodzie) oraz uświadomionego (wydarzenie z dzieciństwa, które świadomie pamiętamy, a które było i jest dla nas do dziś traumatyczne) przerwanego pierwotnego ruchu. Dodatkowo pracuję z kobietami w ciąży, które chciałyby połączyć się w tym szczególnym czasie ze swoją mamą i pobyć w jej ramionach, czerpiąc pełnię miłości wynikającą z macierzyństwa płynącego przez pokolenia od kobiety do kobiety. Metoda Jiriny Prekop umożliwia też prowadzenie sesji pożegnania z rodzicami wtedy, kiedy nagle umierają, albo kiedy podczas ich śmierci nie mieliśmy z nimi kontaktu, więc nie dane nam było im towarzyszyć w ostatniej drodze. Wszelkie tematy związane z dziećmi prowadzę przy pomocy pracy ustawieniowej z samymi rodzicami. Nie ma na dzień dzisiejszy w Polsce osoby, która ma odpowiednie kwalifikacje do pracy z małymi dziećmi i ich rodzicami przy pomocy Terapii Mocnego Trzymania według Prekop. Ja również nie mam takich uprawnień. Pracuję jedynie z osobami dorosłymi. Możliwość uczenia się metody Mocnego Trzymania chcemy stworzyć już w przyszłym roku, rozpoczynając w Polsce I Edycję Szkołę TMT według etyki Prekop.

I. Cz.-W.: Czy przychodzą do ciebie kobiety w ciąży i czy ta praca jest dla nich bezpieczna? Znam wiele kobiet, które chcą, będąc w ciąży, poradzić sobie ze swoimi trudnymi emocjami i stanami. Czy zaprosiłabyś je do siebie, czy raczej odesłała gdzie indziej, a jeżeli tak, to gdzie?

A. Ch.: Tak, przychodzą do mnie również kobiety w ciąży. Nigdy nie robimy niczego, co miałoby spowodować jakiekolwiek zagrożenie. Jednak kobieta wie najlepiej, intuicyjnie czuje, czy i na ile emocji może sobie pozwolić. Założeniem jest połączenie jej i jej dziecka w łonie z mamą (czyli z przyszłą babcią). Może to być prawdziwa mama, ale można to też zrobić przy pomocy reprezentantki, która oddaje swoje ramiona i swoje serce do dyspozycji, aby ta, która ma być matką, mogła wejść w głęboki stan bliskości, zgody, przepływu i miłości. Taka intymność staje się siłą i wsparciem oraz ma ogromy wpływ na dziecko. Przynosi uwolnienie i głęboki spokój. Istota takiego spotkania zawiera się w słowach: „W ramionach mamy uzdrawia się wszystko, Matka wie jak (Anna Choińska). Polecam takie spotkania z całego serca. Ich potęgi i mocy nie da się opisać słowami. Jako matka, kobieta po dwóch ciążach, wiem też, że każda matka musi znaleźć dla siebie właściwe miejsce w stanie, w którym jest. Jeśli wolno mi będzie jej towarzyszyć i oddać się do dyspozycji jej i dziecka z moimi umiejętnościami, to decyzję taką przyjmę jako dar.

I. Cz.-W.: Czy przychodzą do ciebie pary?

A. Ch.: Tak, czasami przychodzą też pary. Pracuję z nimi albo przy pomocy ustawień w kontekście systemów rodzinnych, albo przy pomocy założeń Szkoły Miłości w Rodzinie według Prekop, której celem jest konfrontacja emocjonalna twarzą w twarz w sytuacji, w jakiej się znaleźli. Czy to z racji szukania ponownie drogi do miłości, czy to w celu dobrego rozstania się i wzajemnego zrozumienia losu, jaki stoi za każdą parą, za każdym małżeństwem.

I. Cz.-W.: Jakie stany emocjonalne pozwala w nas uleczyć metoda Jiriny Prekop? Jak je rozpoznać?

A. Ch.: Wachlarz emocji, nad jakimi pracuje się przy pomocy metody Jiriny Prekop, jest bardzo szeroki. To sposób pracy z drugim człowiekiem pozwalający na zrozumienie i czucie. Docieranie do serca. Symptomów jest bardzo dużo. Jednym z nich jest na przykład poczucie pustki, brak celu, przekonanie w własnej niemocy, swoiste skostnienie emocjonalne itp. Trudno wymienić wszystkie.

I. Cz.-W.: A jak w ogóle wygląda takie spotkanie terapeutyczne, jak przebiega? Wlewa wiele miłości w serca uczestników, ale jest dość specyficzną techniką.

A. Ch.: Sesja Pojednania z Rodzicami czy pożegnania, tak jak połączenia matek z matkami, odbywa się na materacu. Bierze w niej udział osoba pracująca, prowadzący oraz osoba trzymająca w ramionach. W zależności od tego, nad jakim tematem pracujemy, spotkanie odbywa się albo w pozycji leżącej, albo siedzącej. Wiele sesji terapeutycznych odbywa się „przy ziemi”. Być może rzekoma specyfika pracy polega na tym, że nie ma w niej siedzenia na krzesłach lub w fotelu tak jak w klasycznej terapii psychologicznej. Tu chodzi o jak największą bliskość, z pełnym poszanowaniem i zachowaniem granic drugiego człowieka. Nigdy nie wychodzimy ponad to, co dla klienta jest możliwe.

I. Cz.-W.: A co dała tobie praca ze sobą tą metodą?

A. Ch.: Mnie samej praca z Jiriną Prekop pozwoliła w pełni dotrzeć do mojej mamy po 35 latach odłączenia od niej, między innymi z powodu licznych chorób i pobytów w szpitalu. Pokazała mi też drogę do taty, którego przez kilka lat z nami nie było. Wiem, jak to jest, kiedy nie ma nikogo, kto by cię trzymał mocno w ramionach. Wiem, jak to jest, kiedy dziecko rozpaczliwie tęskni za mamą i tatą. Rozumiem wynikający z tego żal i ból, a nawet nienawiść. Wiem też, że powrót do korzeni jest możliwy. Krok po kroku. Dotarcie do źródła jest dla nas początkiem drogi do dorosłości. Nasza dorosłość zaś otwiera drzwi naszym dzieciom do świata pełnego radości, akceptacji oraz bezwarunkowej, niczym nieobciążonej miłości.

I. Cz.-W.: Gdzie można szukać terapeutów tej metody?

A. Ch.: Ostatni pobyt Jiriny Prekop w Polsce zaowocował między innymi wydaniem zaświadczeń o ukończeniu szkolenia z zakresu Szkoły Miłości w Rodzinie według Prekop, w skład którego wchodzi Pojednanie z Rodzicami według Prekop. Są zatem osoby, które brały udział w spotkaniu i miały możliwość kontaktu z metodą. Mamy nadzieję, że zgodnie z marzeniem Jiriny Prekop podążają drogą, w którą ich wysłała.

Ja zaś pracuję metodą Jiriny Prekop od ponad trzech lat (w sumie prowadzę sesje indywidualne ustawieniowe z klientami od dziesięciu lat) i jestem superwizorem sesji pojednaniowych w Polsce. Założyłam z Jiriną Prekop polską Szkołę Miłości w Rodzinie według Prekop, jestem jej przedstawicielką oraz wraz z nią propaguję ideę bezwarunkowej miłości w rodzinie. Zachęcam do odwiedzania polskiej oficjalnej strony Jiriny Prekop – prekop.pl.

I. Cz.-W.: Dziękuję ci za tę rozmowę i życzę wielu ukojonych dzięki twojej pracy serc.

Foto

Avatar photo

Autor/ka: Iza Kopp

Żona, mama piątki dzieci. Dyplomowany terapeuta Ustawień Hellingerowskich i coach rozwoju osobistego. Od 4 lat mieszka pod Wrocławiem. Uczyła się od wielu terapeutów i coachów z Polski i zagranicy. Pasjonatka coachingu holistycznego. Od ponad 10 lat pisze opowiadania dla dzieci i artykuły dla kobiet o naturalnych metodach leczenia i rozwoju. Kocha pracę z ludźmi, towarzyszenie im w stawaniu w pełni swoich sił i możliwości, taniec, żagle na pełnych ciepłych morzach, świetną jakość i pracę z najlepszymi. Na stałe związana z Integrative Medical Center założonym przez dr Preety Agrawal we Wrocławiu.

1 odpowiedź na “Pomagając sobie, pomagamy innym. Rozmowa z Anną Choińską”

Szkoła Miłości w Rodzinie według Jiriny Prekop …To nic innego jak ustawienia Berta Hellingera.Znana i ceniona metoda.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.