Kategorie
Zdrowie

„Superdziecko z apteki”- nadużywanie leków i suplementów. Fragment książki „Jak wychować zdrowe dziecko”

Zdrowe dziecko to marzenie każdego rodzica. Nic więc dziwnego, że gdy tylko na horyzoncie pojawia się choroba, pragnie on znaleźć specyfik, który jak najszybciej zażegna niebezpieczeństwo i stłumi niepokojące objawy.

Życie zawodowe często nas zmusza do przyspieszenia procesu zdrowienia dziecka, abyśmy mogli szybciej wrócić do swoich obowiązków. Zatem, gdy tylko rozpoczyna się sezon grypowy, karmimy nasze pociechy witaminowymi żelkami i lizakami na odporność, najlżejszą gorączkę zwalczamy paracetamolem (i jak najszybciej odsyłamy dziecko do przedszkola), a na rozwijające się przeziębienie natychmiast żądamy od lekarza przepisania antybiotyku. Tylko czy na pewno tędy droga?

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

„Superdziecko z apteki”

Choć apteki oferują nam obecnie całą gamę specyfików na każdą sytuację, to jednak korzystanie z nich w nadmiernych ilościach może mieć opłakane skutki dla zdrowia naszego dziecka. Czy oprócz podawania probiotyków, kwasów omega-3 i witaminy D należy wspierać dziecko preparatami witaminowymi? W tym wypadku odpowiedź jest prosta: nie. Nie, jeśli dziecko nie ma wyraźnych niedoborów, które zauważy lekarz. Nie, jeśli dziecko odżywia się w sposób zbilansowany i urozmaicony. I wreszcie nie, jeśli zamiast zostawiać majątek w aptece, wolimy spędzać czas z dzieckiem na świeżym powietrzu. Bo nic tak nie rozwija mózgu oraz odporności naszych pociech, jak dobra dieta i systematyczna, dobrana do możliwości dziecka, aktywność fizyczna. Zamiast szukać najlepszych pastylek na odporność, warto skorzystać z naturalnych metod. Co zastosować, gdy dziecku zaczyna coś doskwierać albo szaleje grypa?

W sezonie grypowym pomyślmy o profilaktyce. Sprawdzą się tutaj naturalne produkty: herbata z miodem i cytryną, napoje z tartym imbirem, konfiturą z malin, czosnkiem i pyłkiem kwiatowym. Ten ostatni jest zdecydowanie najmniej smaczny, ale szczerze zachęcam do korzystania z niego przy sporządzaniu herbatek czy koktajli dla dzieci. Jest to jeden z produktów naturalnych najskuteczniej podnoszących odporność. Pyłek kwiatowy zawiera aminokwasy, dobrze przyswajalne witaminy i składniki mineralne oraz działa na układ odpornościowy, nerwowy, trawienny, a także kondycję skóry! Z farmaceutyków niezbędne okażą się na pewno probiotyki wieloszczepowe i witamina C głównie z naturalnych źródeł, np. soku z rokitnika, acai itd.

Zanim sięgniemy po leki apteczne, warto wiedzieć, że:

  • Na początku przeziębienia/gorączki również sprawdzą się wymienione wyżej produkty, uzupełnione wypoczynkiem w łóżku. Pamiętajmy, że niewielka gorączka świadczy o walce organizmu z infekcją i zwalczanie jej lekiem przeciwgorączkowym jest wysoce niewskazane! Po leki obniżające temperaturę powinniśmy sięgać dopiero wówczas, gdy przekracza 38°C. Najbezpieczniejszy będzie paracetamol, jednak nie zapominajmy, że dzieci mogą przyjmować ograniczoną dawkę tego leku. Przedłużająca się gorączka to znak, aby udać się do lekarza pierwszego kontaktu.
  • Przy biegunce/wymiotach spowodowanych zatruciem pokarmowym nie należy podawać dziecku leków przeciwwymiotnych czy przeciwbiegunkowych, a jedynie zapewnić mu odpowiednie nawodnienie. Organizm po pozbyciu się toksyn sam wróci do stanu równowagi, a naszą rolą jest jedynie jak najszybsze przywrócenie odpowiedniego nawodnienia i elektrolitów (najlepiej podawać wodę, a w przypadku przedłużających się biegunek lub wymiotów zastosować dostępne w aptece preparaty z elektrolitami). Gdy objawy nie ustępują, trzeba zwrócić się o poradę do lekarza. Biegunki i wymioty u niemowląt zawsze konsultujemy z pediatrą, gdyż nawet niewielkie odwodnienie może mieć bardzo negatywne skutki zdrowotne dla dziecka.
  • W przypadku bólu gardła, nim sięgniemy po oferowane przez apteki tabletki o rozmaitych smakach, warto wypróbować stare sprawdzone sposoby: syrop z cebuli (większość dzieci go uwielbia!), płukanki z wody z solą, a u starszych dzieci goździki (przegryziony goździk, ssany przez kilka minut, może dać zdumiewający efekt). Warto też proponować dziecku ciepłe herbaty wzbogacone o składniki wymienione w punkcie o sezonie przeziębieniowym.

Oczywiście powyższe porady nie zawsze się sprawdzają. Są dzieci, które już na niewielką gorączkę, a nawet stan podgorączkowy, reagują drgawkami lub leją się przez ręce. Zdarzają się też postępujące bardzo szybko infekcje, przy których nie należy zwlekać z podaniem właściwych leków. Zachęcam jednak do większej rozwagi, która powstrzyma nas przed bezrefleksyjnym wykupywaniem połowy apteki przy pierwszych objawach kataru.

Ale dlaczego właściwie mamy nie korzystać z dobrodziejstw, jakie oferują nam koncerny farmaceutyczne i nowoczesna medycyna?

Dlaczego nie podawać antybiotyków przy każdej infekcji? Pamiętajmy, że antybiotyk to wyselekcjonowany lek przeciwko konkretnej bakterii. Nie każda jednak choroba wiąże się z ich występowaniem, infekcje wywołują u dzieci głównie wirusy i (rzadziej) grzyby. Stosowanie antybiotyków w walce z wirusami nie przyniesie pożądanego efektu, a ponadto mocno nadszarpnie zdrową mikrobiotę jelitową u dziecka.

Od kilku lat eksperci biją na alarm również z innego powodu; nadużywanie antybiotyków sprawia, że bakterie się na nie uodporniają. Co to oznacza? Wyobraźmy sobie grupę wykwalifikowanych antyterrorystów, którzy walczą ze zorganizowaną grupą przestępców. Antyterroryści komunikują się między sobą za pomocą specjalnych kodów, które muszą odpowiednio szyfrować i systematycznie zmieniać. Jeśli wciąż korzystają z jednego i któryś z przestępców się o nim dowie, będzie wiedział, kiedy uciekać przed policją i w jaki sposób uniknąć obławy. Tym samym, działania antyterrorystów staną się bezskuteczne, a grupa przestępcza będzie rosnąć w siłę. Podobnie jest z bakteriami. Jeśli w środowisku krąży często używany antybiotyk, bakteria potrafi się na niego uodpornić i lek traci skuteczność. Taki scenariusz może mieć katastrofalne skutki dla zdrowia naszego i naszych dzieci. Może nastąpić moment, w którym lekarze nie będą już mieli leków, które byłyby w stanie zwalczyć pewne choroby i wówczas staną się one bardzo niebezpieczne. Nie zrozum mnie źle – istnieją infekcje, w których antybiotyk jest konieczny, ale nim lekarz przepisze go twojemu dziecku, zapytaj, czy to na pewno potrzebne. Nie proś też lekarza, aby przepisał go dziecku na wszelki wypadek. W przypadkach infekcji bakteryjnych warto wykonać celowany posiew i antybiogram; dzięki niemu lekarz dobierze celowany antybiotyk do konkretnej bakterii, która wywołała chorobę.

Jest to szczególnie istotne, gdy dziecko przeszło już jedną bezskuteczną kurację. Zamiast celować w ciemno z nowym antybiotykiem, lekarz dobierze lek, na który bakteria na pewno jest wrażliwa.

Przez długi czas borykałam się z przewlekłym katarem u Tymona. Wciąż miał zatkany nos, w którym pojawiały się strupki. Lekarz stwierdził, że to zapewne wynik dłubania w nosie. Zalecił inhalacje oraz stosowanie sprejów nawilżających, ale sytuacja wcale się nie poprawiała. Podzieliłam się swoimi obawami z zaprzyjaźnionym diagnostą laboratoryjnym, który zasugerował, żeby wykonać wymaz z nosa. Już na drugi dzień po badaniu otrzymałam telefon z informacją o infekcji gronkowcem i paciorkowcem oraz sugestią wdrożenia natychmiastowego leczenia. Udałam się ponownie do lekarza, który po obejrzeniu antybiogramu zapisał działający miejscowo antybiotyk zwalczający te bakterie. Po zakończeniu kuracji problem ze strupkami w nosie nie wrócił.

Jaki płynie z tego wniosek?

Co robić, jeśli w grę wchodzą niespecyficzne dolegliwości lub lekarz nie poświęcił dziecku odpowiedniej uwagi i nie przepisał żadnych leków?

Ja miałam to szczęście, że mogłam uzyskać poradę od specjalisty, jednak nie każdy rodzic ma taką możliwość. Większość rodziców, zanim trafi do lekarza (lub tuż po wyjściu), googluje objawy w poszukiwaniu alternatywnych rozwiązań. Nie ma nic złego w trosce o dziecko i chęci znalezienia przyczyny jego problemu (sama robiłam to nie raz), tym niemniej trzeba uważać, by nie popaść w nadmierne przewrażliwienie czy hipochondrię. Internet to kopalnia informacji na temat rzadkich dolegliwości, chorób i zakażeń, o których jeszcze kilkanaście lat wstecz nikt by nawet nie pomyślał. Dolegliwości skórne – hipowitaminoza! Ból brzucha – sepsa! Świąd skóry – niewydolność wątroby! Zbyt częste / zbyt rzadkie wypróżnianie – pasożyty! Nie namawiam oczywiście do bagatelizowania objawów, ale trzeba pamiętać, że „dr Google” nie ukończył żadnych studiów medycznych, a informacje od internautów mogą być mylące. Dobrym przykładem dezinformacji internetowej są infekcje pasożytnicze. Gdy próbujemy się czegoś na ten temat dowiedzieć, nagle okazuje się, że każdy z nas ma tasiemca, glistę lub tzw. robaczycę. Pasożyty rzeczywiście mogą dawać objawy charakterystyczne dla wielu rożnych chorób, ale większość z nich ma bardziej przyziemne wytłumaczenie.

Jeśli podejrzewasz u swojego dziecka zarażenie pasożytami, sprawdź to w najbliższym laboratorium mikrobiologicznym. Badanie na pasożyty bytujące w przewodzie pokarmowym jest łatwe i bezinwazyjne, wystarczy skontrolować stolec. Jeżeli w kale znajdzie się pasożyt bądź jego jaja, analityk to wykryje i zleci wizytę u odpowiedniego specjalisty. Analogicznie, pasożyty z krwi zbadamy poprzez analizę krwi, a pasożyty skórne z zeskrobin. Stosunkowo często występujące u dzieci owsiki można stwierdzić dzięki badaniu okolic okołoodbytniczych. Laboratorium za każdym razem poinstruuje, w jaki sposób pobrać materiał do badań, aby miał wartość diagnostyczną. Nie próbuj samodzielnie leczyć dziecka z niezdiagnozowanych chorób pasożytniczych! Internet podsuwa całą gamę rozwiązań, które mogą być niebezpieczne. O ile podawanie, np. dużej ilości czosnku raczej nie zaszkodzi (najwyżej podrażni żołądek i wywoła przykry zapach), o tyle leki przeciwpasożytnicze, którymi handluje się na forach internetowych, mogą poważnie zagrozić zdrowiu. Niekontrolowane podawanie tego typu preparatów może skutkować uszkodzeniem wątroby, zaburzeniem mikrobioty jelitowej, osłabieniem pracy nerek itp. Z rozmów z diagnostami laboratoryjnymi wynika, że zarażenia „robakami” to bardzo marginalna przyczyna dolegliwości brzusznych czy skórnych u dzieci. Wszyscy natomiast zgodnie podkreślają, że domowe sposoby na wykrywanie pasożytów są bardzo wątpliwe i tylko specjalista jest w stanie stwierdzić, czy dziecko jest nosicielem niechcianych lokatorów. Zanim więc podejmiesz ryzykowne próby samodzielnego leczenia, zwróć się z tym do fachowca. Zwracam na to szczególną uwagę, ponieważ mocno poruszyły mnie porady znalezione na jednym z internetowych portali, na którym kwitła sprzedaż leków na odrobaczenie. Niektórzy polecali, aby udać się do zaprzyjaźnionego weterynarza i podawać dziecku leki przepisywane dla kotów czy psów. Co najbardziej przerażające, część rodziców uznała, że to dobry pomysł, i dziękowała za podsunięcie rozwiązania. Pocieszałam się, że znaleźli się również tacy, którzy próbowali im przemówić do rozsądku i odwieść od tego pomysłu. Nie mam pojęcia, jak to się skończyło… Nikt przecież nie kontroluje tego, co podajemy swojemu dziecku. Przykład ten pokazuje jednak, jak łatwo można popełnić ogromny błąd, kierując się dobrymi radami z internetu…

„Ulepszacze” dziecka

Osobny temat to środki farmakologiczne oferowane rodzicom w celu „ulepszenia” dziecka. Celowo użyłam takiego słowa, bo wsłuchując się w reklamy telewizyjne czy radiowe, można odnieść wrażenie, że zamiast wychowywać dzieci, zachęcać je do aktywności fizycznej, systematycznej nauki czy ograniczać czas spędzany przed telewizorem i komputerem, wystarczy podać im magiczne tabletki, które załatwią sprawę. Albo wyprodukują małych geniuszów. Czy naprawdę można to traktować z powagą? Zanim sięgniesz po któryś z popularnych preparatów na apetyt, koncentrację, na oczy czy na uspokojenie, proponuję zapoznać się ze składem tych pseudomedykamentów. Zazwyczaj składają się one z rożnego rodzaju środków słodzących, konserwantów i aromatów, a jakakolwiek wartość ogranicza się do niewielkich ilości witamin czy składników mineralnych. W badaniach klinicznych z reguły nie wykazują działania, o jakich zapewnia producent. Ponadto, decydując się na kilka rożnych specyfików (np. na koncentrację, pamięć i apetyt), fundujemy maluchowi olbrzymie dawki składników, które zamiast pomóc, obciążają wątrobę i nerki, a w skrajnych przypadkach mogą doprowadzić do niebezpiecznego nadmiaru i zatrucia.

Jak zrozumieć małe dziecko

Podręcznik świadomego rodzicielstwa

Rozwój seksualny dzieci

Zadbaj o zdrową seksualność swojego dziecka

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

W książce tej staram się wszystkich przekonać, że preparaty farmaceutyczne nie zawsze są dobrym rozwiązaniem i powinno się po nie sięgać w ostateczności. Tutaj to powtórzę. Naturalne produkty, dobrze zbilansowana dieta, obserwacja dziecka i zapewnienie mu odpowiedniej aktywności fizycznej stanowią podwaliny silnej odporności. Żaden cudowny specyfik nie uleczy dziecka z braku apetytu czy problemów ze wzrokiem. Nie zapominajmy również o bardzo przyziemnym składniku tej prozdrowotnej mikstury – naszym zdrowym rozsądku! Dbając o te aspekty, szybko się przekonamy, że nasze dziecko choruje rzadziej i krócej.

Książkę Joanny Dronki-Skrzypczak „Jak wychować zdrowe dziecko” kupisz w Księgarni Natuli

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.