Nie wszystkie kobiety chcą mieć dzieci
Anonimowa historia nr 1:
“Proszę o anonimowość. Nie chce mieć dzieci. Mam dopiero 21 lat, ale wiem, że to się nie zmieni. Jeśli nawet zaszłabym w ciążę to albo bym usunęła, albo popełniła samobójstwo.
Głównie przez to, że w młodym wieku zostałam obciążona wychowaniem mojego nowo narodzonego rodzeństwa. I nie, to nie było takie pomaganie od czasu do czasu. Byłam po prostu matką, jak chory to ja z nim do lekarza, jak źle się czuł rano, to ja rezygnowałam z pójścia do szkoły, bo ktoś musiał z nim zostać. Wywiadówki, wycieczki, odbieranie z przedszkola – wszystko ja. Karmienie, przewijanie i wiele innych – ja robiłam to częściej niż nasza mama, a miałam dopiero 14 lat. Doszło do tego, że brat mówił do mnie „Mamo”.
Możecie myśleć, że przecież nie musiałam tego wszystkiego robić, ale jednak tak nie jest. Według naszej mamy to, co robiłam, było NORMALNE i każde rodzeństwo tak robi. Co z tego, że byłam prawie nie klasyfikowana w szkole przez nieobecności.
Gdy ten koszmar opieki się skończył, myślałam, że nareszcie mogę zająć się sobą i swoją nauką (był to okres matur), a tu mama mówi mi, że jest w ciąży… Przeszłam wtedy kompletne załamanie. Wiedziałam, że znowu będzie to samo. Ta myśl była dla mnie za ciężka. Mama trafiła do szpitala na 3 miesiące przed porodem, a cały dom został na mojej głowie. Ojciec zaczął mnie traktować jak swoją żonę, krzyczał za takie głupoty jak brak ziemniaków do obiadu. No i dodatkowo 2 dzieci na mojej głowie, starałam się głównie o nie dbać, bo myślałam, że ojciec sobie poradzi, w końcu jest dorosły. Wyszło jednak inaczej. To wszystko mnie przerosło: dom, dzieci, matura, szkoła. I właśnie wtedy postanowiłam, że nigdy nie będę miała dzieci. Te przeżycia były tak dla mnie trudne, uaktywnił się we mnie paniczny lęk przed ciążą.
Uwaga! Reklama do czytania
Cud rodzicielstwa
Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie.
Koniec historii jest taki, że w pewnym sensie jestem jednak wdzięczna za to, co przeszłam, bo wiem teraz, że posiadanie dziecka to nie droga usłana różami. Wiele dziewczyn w moim wieku tego nie rozumie i widzi posiadanie dzieci jako coś wspaniałego. Pewnie też tak bym myślała, gdyby nie moje doświadczenia.
Z drugiej jednak strony chce przestrzec rodziców dzieci ze sporą różnicą wieku. Nie obciążajcie starszego rodzeństwa opieką nad młodszym. Nie róbcie z nich darmowych opiekunek do dzieci, nie zabierajcie im dzieciństwa i tej wolności, którą jeszcze mają. One, tak samo jak te młodsze, są WASZYMI dziećmi i to wy jako rodzice powinniście je wychowywać, a nie stwarzać sytuacje, gdzie dzieci są po prostu hodowane. Jak już zdecydowaliście się na dzieci, to dbajcie o nie, o każde po równo i wychowajcie je na dobrych ludzi”.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
O tym, że nie mają instynktu macierzyńskiego często wiedzą już od najmłodszych lat. Na widok roześmianych, zaślinionych niemowlaków ich serca nie biją szybciej. Nie ogarnia ich wzruszenie na myśl o kompletowaniu wyprawki. Perspektywa wspólnej zabawy, opieki 24 godziny na dobę, spacerów, kaszek, spędzania czasu na placach zabaw, odrabiania zadań domowych napawa je przerażeniem. Niektóre z nich nie lubią dzieci w ogóle. Inne po prostu nie widzą się w roli matek. Czasem za ich decyzją stoi jakiś osobisty dramat: molestowanie, przemoc, brak ciepła w rodzinnym domu czy konieczność sprawowania opieki nad małoletnim rodzeństwem. W niektórych przypadkach decyzje wynikają z czynników zdrowotnych – obciążeń genetycznych czy chorób psychicznych. W innych historiach za wyborem bezdzietności stoi styl życia, przekonania, potrzeba niezależności. W opinii społecznej żaden z tych powodów nie jest wystarczająco dobry. W zasadzie żaden nie zasługuje na szacunek. Ale czy realna ocena własnych predyspozycji naprawdę czyni z kobiet egoistki?
Jedyny słuszny model rodziny
Anonimowa historia nr 2:
“Mam 38 lat i obecnie przeżywam gehennę związaną z presją otoczenia. Jestem w wieloletnim związku bez ślubu. Kocham mojego partnera, on kocha mnie. Nigdy nie planowaliśmy dzieci ani ślubu. Powiedziałam mu od razu, że ich nie chcę mieć, a papier jest mi niepotrzebny. Miałam duże szczęście, że znalazłam kogoś, kto podziela moje poglądy. Ale nie da się tego powiedzieć o jego i moich rodzicach. Potrafią do nas dzwonić po kilka razy na tydzień z pytaniem o dzieci.
Zawsze, kiedy u nich jesteśmy albo oni u nas, jest ten sam temat. Kiedy będziecie mieć dzieci, my chcemy wnuki, wszyscy mają wnuki, wszyscy normalni mają dzieci, co z wami jest nie tak, trzeba nie mieć serca, żeby nie kochać dzieci. A w ogóle co to za związek bez ślubu, pomieszało wam się w głowach? I tak przez cały wyjazd, niezależnie czy pojedziemy do jego czy moich rodziców, czy oni do nas.
Oboje pochodzimy ze środowisk konserwatywnych, wiejskich, gdzie posiadanie dzieci jest czymś naturalnym. Dziewczyny w moim wieku już od bardzo dawna mają dzieci, niektóre zachodzą w ciążę w wieku 17 lat. Brat mojego partnera został ojcem w wieku lat 19. I to jest tam akceptowany model rodziny. Młodzi plus najlepiej kilkoro dzieci.
Pewnie ktoś powie, że mamy ograniczyć kontakty. Próbowaliśmy. Po którejś z kolei awanturze mój facet nie odbierał telefonów, nie przyjeżdżaliśmy do jego rodziców. To jego rodzice przyjechali do nas. I wielkie pretensje, bo o co nam chodzi. Że odcinamy się od rodziny. Na nic tłumaczenia, że oni są toksyczni. Przecież oni chcą dobrze.
Uwaga! Reklama do czytania
Życie seksualne rodziców
Wasz związek jest dla dziecka modelem. Buduj autentyczną relację.
Cud rodzicielstwa
Rodzicielstwo to nasza życiowa misja. Słuchajmy dzieci!
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Bardzo kochamy naszych rodziców, ale nie jesteśmy w stanie wytrzymać wiecznych telefonów, pretensji, presji i awantur. Doszło do tego, że partner wykrzyczał swoim w twarz, że jak nie przestaną, to on się ich wyrzeka, wyprowadzimy się za granicę, nie podamy im adresu, zmienimy numery telefonów i nas nie znajdą. Rodzice przestraszyli się, ale na chwilę. Po tygodniu było to samo. Nie wiemy, co robić. Podejrzewam, że skończy się na tym, że zmienimy mieszkanie, numery telefonów i szukaj wiatru w polu. Nikt na dłuższą metę tego nie jest w stanie wytrzymać. Do tej pory nie sądziłam, że to może przybierać takie rozmiary, żeby co chwila dzwonić, pisać i truć o tym samym. Może chodzi o mój wiek, że powoli robię się już za stara na dzieci, o czym rodzina z jednej i z drugiej strony mi non stop przypomina”.
W naszej kulturze bezdzietność od zawsze była stygmatyzowana – bez względu na to, czy wynikała z decyzji samych zainteresowanych, czy też była efektem bezpłodności. W ogólnym odbiorze społecznym rodzicielstwo jest postrzegane jako naturalny etap ewolucji związku. W takim pojmowaniu rzeczywistości każda relacja pozbawiona możliwości posiadania potomstwa jest niepełna, gorsza i z góry skazana na porażkę. Skąd takie przekonania? Prawdopodobnie zostały ugruntowane przez wiele czynników. Przede wszystkim zostaliśmy wychowani w ideologii chrześcijańskiej, w której naczelną rolą małżonków jest płodzenie potomstwa, a antykoncepcja jest grzechem. Jeśli więc z jakiś powodów małżonkowie nie są obdarzeni potomstwem, to – myśląc w chrześcijańskich kategoriach – albo zawinili, albo z woli Boga zostali wystawieni na próbę.
Z bardziej antropologicznego punktu widzenia, potrzeba rozmnażania i przekazywania genów dalej jest czymś naturalnym dla naszego gatunku, bo umożliwia nam przetrwanie. Jednostki, które się wyłamują od tego standardu, stanowią “ślepe zaułki ewolucji”.
Z punktu widzenia psychologii społecznej zaś bezdzietność bywa napiętnowana dlatego, że po prostu lubimy ludzi podobnych do siebie. Jeśli więc ktoś ma odmienne poglądy, odmienny pomysł na życie, odmienną wizję szczęścia, to uruchamia to całe spektrum emocji, w dużej mierze negatywnych.
Dlaczego kobiety ulegają?
Anonimowa historia nr 3:
“Od najmłodszych lat wszystkim powtarzałam, że nie będę miała dzieci. Śmiali się ze mnie i mówili, że jak poznam kogoś kogo pokocham, to mi się odmieni. Mieli rację. Nie wnikając w szczegóły – dzisiaj mam dzieci. Moja rada dla kobiet, które mają jeszcze wybór:
– jeśli uważasz, że nie chcesz mieć dzieci, ale ktoś wywiera na tobie presję – nie rób sobie tego,
– jeśli drażni cię wieczny hałas i bałagan, to dzieci nie są dla ciebie,
– jeśli zależy ci na tym, aby mieć czas dla siebie, to zapomnij o tym, przynajmniej przez pierwsze lata życia dziecka/dzieci,
– lubisz oszczędzać? Jak masz kupę kasy to spoko, da się przy dzieciach. Jeśli jednak jesteś zwykłym Kowalskim ze średnią pensją, to zapomnij o oszczędnościach. Dzieci kosztują masę forsy. Przelatuje przez palce. I wiecznie jej mało,
– lubisz spędzać czas z mężem/partnerem? Świetnie, ale przygotuj się na to, że po urodzeniu dzieci wasze relacje zmienią się diametralnie. Niekoniecznie na plus. To najcięższa próba dla związku, która pogrąża wiele par,
– lubisz swoją pracę? To super. Pamiętaj o tym, że za szybko do niej nie wrócisz po urodzeniu dziecka. W niektórych sytuacjach możesz nie wrócić wcale, bo na twoje miejsce jest już ktoś inny. Jeśli jednak musisz wrócić szybko do pracy, to pamiętaj – praca zawodowa i wychowywanie dzieci to też hardcore,
– lubisz mieć bogate życie towarzyskie? Nasze ograniczyło się znacznie odkąd mamy dzieci. Wiele znajomości wypaliło się. Znajomi nie rozumieli, że nie mamy już tyle czasu co kiedyś.
– ktoś kiedyś powiedział, że jak ktoś chce mieć w życiu święty spokój, to nie powinien mieć dzieci, bo dzieci dadzą mu wszystko, tylko nie święty spokój. Zgadzam się.
Czy żałuję? Czasami. Nie wszystkiego, ale niektórych rzeczy. Odliczam dni do samodzielności moich chłopców. I modlę się, żeby stało się to przed ich trzydziestką”.
Nierzadko rezygnują z własnych potrzeb, przekonań, ideałów i… ulegają. Bo brak im sił na nieustanne tłumaczenie swojej decyzji. Bo partner pragnie dzieci, a one go kochają i boją się, że odejdzie. Bo boją się, że coś z nimi nie tak, że są wybrakowane, a pojawienie się dziecka ten brak wypełni. Bo może faktycznie przegapią właściwy moment, a potem będzie za późno na zmianę decyzji. Bo społeczeństwo wmawia im, że to jedyna słuszna droga. Koszty tej decyzji bywają bardzo wysokie. Miłość, przywiązanie i relacja są zastąpione obowiązkiem i rutyną, nieuniknione błędy i niechęć okupione poczuciem winy. Wymuszone macierzyństwo często idzie w parze z depresją i samotnością, bo w naszej kulturze negatywne emocje względem swojego dziecka nie są akceptowane. To tabu, dlatego swoje przemyślenia, swój żal i swoją złość dźwigają samotnie.
Warto wziąć pod uwagę fakt, że bezdzietność może być głęboko przemyślanym, świadomym wyborem. Nie musi być podyktowany egoizmem, wyrachowaniem czy niedojrzałością, a jedynie umiejętnością wglądu w siebie i świadomego przyjrzenia się swoim możliwościom, potrzebom i ograniczeniom. A to bardzo cenna umiejętność.
* (Posty, za zgodą autorek, w całości zapożyczone ze strony FB: Żałuję rodzicielstwa )
Bobilografia:
12 odpowiedzi na “„Żałuję, że mam dziecko…””
Dziękuję za artykuł,za za słowa które przekonały mnie że nie żałuję że nie mam dzieci
Trzymajcie się bezdzietne , jestem z Wami x
Zastanawiam sie tylko, czemu ostatnia pani zdecydowala sie kolejne dziecko?? Chyba juz przy pierwszym mozna wszystkie minusy zaobserwowac.
Pani Izo, mogę odpowiedzieć z własnej perspektywy. Pierwsze dziecko, które urodziłam jest hnb. Było i jest nadal bardzo ciężko. W drugą ciążę zaszłam z nadzieją, że będzie inaczej, że może to nie moja wina, że jest do dupy. To tylko hiper temperament pierwszego. Wszyscy w koło przecież rzygają tęczą i wrzucają super szczęśliwe focie. Ale teraz wcale lepiej nie jest. Jest nawet gorzej. Także dlaczego 2gie? Żeby poczuć się lepiej z samym sobą? Żeby spróbować raz jeszcze? Żeby umieć byc jak inni… Ci piękni i szcześliwi
może uległa wmawianiu, że 2 łatwiej, zajmą się sobą nawzajem… albo wpadka, aborcja nielegalna, nie każdy ma siłę i finanse by wyjechać za granicę albo nie wie o istnieniu farmakologicznej,
Ale z jednym masz hardcore długo, a dwójka po jakimś czasie zajmuje się głównie sobą
Może miała bliźniaki, albo rodzina cisnęła na rodzeństwo, bo przecież jedynak to będzie egocentryk, musi być rodzeństwo. Może już nie miała innego pomysłu na dalsze życie. Może wpadła. Może pierwsze nie było tak problematyczne. Może mąż chciał drugie i postawił ultimatum. Powodów może być tyle co ludzi.
Bycie matką z powodu presji otoczenia to okropne doświadczenie, które niestety jest moim udziałem. W takim układzie ani ja, ani dzieci, ani ich ojciec nie jesteśmy szczęśliwi – a szkoda, bo nie taką rodzinę sobie wyobrażałam. Dopóki nie masz dzieci, nie wiesz jak to jest je mieć – i tutaj jest największy problem, ja na swojej drodze nie spotkałam nikogo (mama, siostra, koleżanki), kto by mi powiedział prawdę – macierzyństwo było wymaganą oczywistością, lukrowaną i cudowną. Rzeczywistość (w moim przypadku) okazała się inna. Dzieci są już w wieku szkolnym a ja z coraz większą nerwicą i niechęcią do roli mamy. Wytrwałości życzę wszystkim.
„ Przede wszystkim zostaliśmy wychowani w ideologii chrześcijańskiej, w której naczelną rolą małżonków jest płodzenie potomstwa, a każda próba kontroli płodności jest grzechem.”
To nie tak. Nigdzie w nauce Kościoła tak nie jest powiedziane.
Za takie gnębienie ze strony rodziców zafundowałabym im zagwozdkę typu: mamy geny powodujące kalectwo wnuka/nie możemy mieć dzieci itp.Jesli nic nie dociera, to trudno.
Jeśli kobieta…ma dziecko bardzo wymagające..non stop płaczące.. noszone.. nieodkladalne..( czy dziecko typu high need). Do tego boryka się z depresją poporodową, nie ma oparcia i pomocy od partnera czy chociaż bliskich..to może jej zabrakac sily na radość..nie dziwię się, że może żałować. Do tego presja społeczna..musisz byc szczęśliwa… nie możesz miec dość…dookoła kolorowe zdjęcia dzieci na Instagramie i same szczęśliwe mamy..to dodatkowo może dobijać. Bo wyobrazenie macierzyństwa było inne..
Ja osobiście mam jedno dziecko..i wiem, ze nie będę miała drugiego. Bo chce mieć cos dla siebie..nie chce rodzic i byc sfrustrowana i żałować. Jednen urwis to sporo pracy;)
Wydaje mi się, że nieprawdą jest, że ktoś może się przekonać do dzieci. Mój partner się nie przekonał, choć się na nie zdecydował ze względu na to, że chciał być ze mną. Z perspektywy czasu uważam, że to był dla niego zły wybór i sądzę, że on też tak uważa, choć nigdy się do tego nie przyzna. Nie znaczy to, że nie kocha swoich dzieci – wręcz przeciwnie, jest bardzo dobrym, odpowiedzialnym, opiekuńczym, łagodnym ojcem. Jednak to, że idzie tą ścieżką, nie daje mu satysfakcji i zadowolenia z życia. To chyba nie może być dobre dla dzieci, które z czasem zrozumieją, że są dziećmi w jakiś sposób niechcianymi, choć kochanymi. Nie jest też dobre dla niego, bo rezygnuje z życia, które chciałby żyć. Niestety, taką decyzję da się podjąć tylko raz, więc dobrze ją podjąć w zgodzie ze sobą.
Ja oficjalnie mówię, że nie mam dzieci bo nie chcę ich mieć i nie mam na to czasu. Albo nic nie mówię. To lepsze niż prawda. Mam chorobę dwubiegunową ze współistniejąca silną fobią społeczną. Mam pracę, ale ledwo funkcjonuje społecznie. Nigdy nie byłam i raczej nie będę w związku bo moja choroba została zdiagnozowana po 30tce i to tak solidnie po.
Choroba wyłączyła mi instynkt macierzyński. I dobrze. Nie tęsknię za czymś czego nie będę mieć. Tak samo ze związkiem, każdy ode mnie ucieknie. Lepiej być bezdzietną lambadziarą niż wariatką. Pytanie za iloma stwierdzeniami „nie mam dziecka bo nie chcę” kryje się choroba, bezpłodność itd?