Kategorie
Ekowiadomości

5 mitów na temat porodów domowych

Powoli rośnie liczba porodów domowych w Polsce i na świecie. W naszym kraju wciąż brakuje wielu opracowań na temat porodów domowych i ich bezpieczeństwa. Dlatego najczęściej informacje opieramy na danych europejskich i amerykańskich.

Stowarzyszenie Niezależna Inicjatywa Rodziców i Położnych „Dobrze Urodzeni” przedstawiło dane na temat porodów domowych, zebrane w 2011 roku, oparte na analizie dokumentacji medycznej 17 położnych ze Stowarzyszenia przyjmujących porody domowe.

Ważne – z zebranych danych wynika jednoznacznie, że w Polsce można urodzić bezpiecznie z położnymi.

Magdalena Krauze, położna ze Stowarzyszenia „Dobrze Urodzeni” zaznacza: „W roku 2011 chęć odbycia porodu w domu zgłosiło 187 kobiet ciężarnych. Na etapie kwalifikacji do porodu poza szpitalem zostało zdyskwalifikowanych 67 kobiet. Powody dyskwalifikacji dotyczyły stanu zdrowia matki i dziecka, czynników emocjonalnych lub rezygnacji klientki bądź jej rodziny z porodu domowego”. Dane pokazują, że najwięcej kobiet, które zdecydowały się na poród w domu, to rodzące w wieku 26-30 lat oraz 31-36 lat.

Mity wokół porodu domowego

Być może liczba kobiet rodzących w domu byłaby większa, gdyby nie krążące w społeczeństwie mity dotyczące porodu w domu. Skąd się one biorą? Najczęściej prowokują je media, które winą za problemy podczas porodu domowego obarczają położne i warunki domowe. Jednocześnie kultywują porody szpitalne, często pomijając powszechne w szpitalu błędy.

Mit pierwszy: porody domowe są bardziej niebezpieczne niż porody szpitalne

Fakt: Szczerze mówiąc, trudno porównać poród w domu z porodem w szpitalu opierając się na statystykach. Jak już wyżej wspomniałam, tych statystyk dotyczących porodu domowego jest niewiele w porównaniu do statystyk dotyczących porodów w szpitalu. Porody domowe zyskują na popularności na świecie, ale przykładowo w USA stanowią tylko 1 proc. wszystkich. Jedno z badań pokazuje natomiast, że porody domowe z ciąż o niskim ryzyku są tak samo bezpieczne jak te szpitalne. Inne badanie amerykańskie pokazuje, że śmiertelność noworodków to 1,7 zgonów na 1000 planowanych porodów domowych. Wszystkie kobiety biorące udział w badaniu przeżyły poród.

Mit drugi: porody szpitalne są bardzo bezpieczne

Fakt: Znów opieramy się na badaniach przeprowadzonych w USA, a niestety większość z nich nie jest zachęcająca.  Ponad 99 proc. wszystkich urodzeń w USA odbywa się w warunkach szpitalnych, a matki i dzieci umierają. To pokazuje, że szpitale nie są tak bezpieczne, jak może się wydawać, a przecież rząd USA wydaje więcej na opiekę zdrowotną obywateli niż jakikolwiek inny kraj. Amnesty International opublikowała raport w 2010 roku pt.  Deadly Delivery: The Maternal Health Care Crisis in the USA, który pokazuje, że liczba zgonów matek związanych z ciążą i porodem podwoiła się w ciągu ostatnich 20 lat. Przykładowo, w raporcie znajdziemy zapis o 13,3 zgonach matek na 100 tys. żywych urodzeń w 2006 roku. To bardzo niepokojąca wiadomość.

Mit trzeci: poród w domu jest nielegalny

Fakt: Wiele osób jest przekonanych, że prawo nakazuje kobiecie rodzić w szpitalu, więc ciężarna decydująca się na poród w domu postępuje nie tylko lekkomyślnie, ale również niezgodnie z prawem. Obowiązujace od 7 kwietnia 2011 r. rozporządzenie Ministra Zdrowia o tzw. standardzie okołoporodowym stwierdza, że kobieta ma prawo wyboru miejsca do porodu i poród może odbyć się w jej domu.

Mit czwarty: jeśli rodzisz w domu, będziesz sama

Fakt: Przecież położne są na świecie po to, by towarzyszyć kobiecie podczas porodu. Poza tym jest także partner, starsze dzieci, rodzina i doula!

Mit piąty: poród w domu jest zbyt kosztowny

Fakt: To w połowie prawda. Tak naprawdę trudno mówić w wypadku narodzin w domu o kosztach.  Kobiety, które się zdecydują na domowy poród, płacą za niego z własnych pieniędzy. Ministerstwo nie wyklucza, że w przyszłości będzie finansowany przez NFZ. Gazeta Prawna wylicza, że poród w domu to koszt od 2 do 4 tys. zł. Oczywiście, dla niektórych rodzin finanse sprawiają, że poród domowy jest poza zasięgiem.

Źródło: dobrzeurodzeni.pl, inhabitots.com
Foto

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

3 odpowiedzi na “5 mitów na temat porodów domowych”

Nie wiem skad te dane,ale w usa sluzba zdrowia pokrywana jest w wiekszosci z prywatnych ubezpieczen obywateli a nie rzadowej kasy! Opieka szpitalna jaka ja mialam podczas porodu w chicago byla przednia! Osobiscie nigdy nie zdecydowalabym sie na porod domowy. Nie ze wzgledu na koszty, czy przyjazd poloznej. Bardziej niepokoi mnie fakt, ze przeciez porod porodowi nierowny i zawsze istanieje ryzyko powiklan (zarowno u matki jak i dziecka)-potrzebna jest wtedy natychmiastowa interwencja, o ktora trudno w warunkach domowych. Dla mnie ryzyko jest za duze…choc znam kobiety, ktore w UK rodzily w domu…

Sam poród wspominam dobrze, ale pobyt na sali poporodowej był dla mnie koszmarem. Niekompetentny personel medyczny, zero zainteresowania, jakiejkolwiek pomocy podczas prób przystawiania do piersi, wręcz wrogość na izbie przyjęć, bo akurat zachciało mi się rodzić jak był koniec zmiany. Na pytania dlaczego córka nie chce ssać (minęło 12 godzin od porodu), że może robię coś źle, może nie umiem jej przystawić, uzyskałam odpowiedź, że noworodek ma w żołądku wody płodowe, że jak je strawi to dopiero będzie jadł. Ona cały czas spała, a ja byłam przerażona, że ją zagłodzę. Wytrzymałam jedną noc cały czas czuwając, nie zmrużyłam oka i nadsłuchiwałam czy moje dziecko oddycha. Jak tylko mąż przyszedł do mnie, powiedziałam, że chce wyjść na własne żądanie i wrócić do domu. Nie chcę się tu brzydko wyrażać więc nie powtórzę słów Pani neonatolog… Natychmiast wszyscy zaczęli mnie straszyć śmiercią mojej córki, że jak tylko wyjdę to na pewno coś się stanie. Całe szczęście, że był ze mną mąż i ucinał te kąśliwe uwagi. Kazano mi przyjść na drugi dzień na pobranie z piętki, mąż wtedy musiał pójść do auta po jakieś dokumenty zostałyśmy same z pielęgniarką i lekarką, które zważyły córkę i powiedziały „chyba Bóg Panią przysłał tu z powrotem, bo do poniedziałku nie byłoby już czego ratować”, kazano mi natychmiast po wyjściu kupić mieszankę, odstawić dziecko od piersi i karmić sztucznym mlekiem, bo inaczej zagłodzę ją na śmierć. Nie pamiętam jak wróciliśmy do domu, mąż trzymał córkę, ja byłam tak przerażona, że nie wiedziałam co się dzieje. Mąż natychmiast pobiegł po mleko, kiedy wrócił ja już trochę ochłonęłam i zaczęliśmy się zastanawiać o co w tym wszystkim chodzi? Moje piersi mało nie pękły, dlaczego wmawiano mi, że moje mleko jest złe? córka jadła chętnie, mimo, że karmienia trwały bardzo długo, boleśnie, mozolnie i nieporadnie, troszkę ratowałam się laktatorem i podawałam małej moje mleko za pomocą butelki. Mąż zadzwonił do poradni laktacyjnej, przyjechała Pani, która zważyła córkę i z uśmiechem powiedziała, że mamy zdrowe silne dziecko, a utrata 10% wagi w pierwszych dniach to fizjologia a nie wynik naszego zaniedbania małej. Ona w trzeciej dobie już zaczęła przybierać i doradca odradził podawania sztucznego mleka. Poświęciła nam dużo czasu pokazała jak prawidłowo przystawiać do piersi. Na tym nie koniec, kiedy przyszłam na pierwszą wizytę do pediatry w mojej przechodni, Pani dr stwierdziła, że córka jest żółta od stóp do głów więc trzeba było kłuć.. Poziom bilirubiny był w granicach normy żółtaczki fizjologicznej, mimo to Pani dr kazała podawać jak najwięcej glukozy, a jak to nie pomoże to odstawić na dwie doby od piersi. Kupiłam tą glukozę, ale nie podałam jej ani razu, coś mi mówiło, że to wszystko to jakiś stek bzdur wyssany z palca, a służba zdrowia uwzięła się na moim dziecku i na siłę chcą ją leczyć mimo, że jest zupełnie zdrowa. Na kolejnych wizytach, dr była przekonana, że mała ma anemie i zleciła kolejne kłucia, na które nie poszłam.
Córka skończyła właśnie 7 miesiąc, cały czas karmiona wyłącznie piersią waży 10kg, przeprowadziliśmy się do innego miasta i siłą rzeczy zmieniłam lekarza. Na szczęście ta Pani dr nie wmawia nam chorób, tylko śmieje się, że mam tłuste mleko i naprawdę zdrowe niemowlę.

Trochę się rozpisałam, ale zmierzam do tego, że już nigdy ślepo nie zaufam żadnemu lekarzowi. Przy kolejnej ciąży nie będę żałowała pieniędzy na poród domowy, nie chcę rodzić w szpitalu, szpitale w Polsce nie nadają się żeby w nich rodzić, nie piszę tego tylko z własnego doświadczenia. Wśród moich znajomych jest wiele kobiet, które przeżyły mniejszą lub większą tragedię, nacinania, złe traktowanie, brak pomocy. Tylko o tym się nie mówi, kobiety cierpią w samotności, a potem szybko o tym zapominają, bo przecież tak jest wszędzie i z tym nic nie da się zrobić… Poród w domu niebezpieczny, a czy bezpieczne jest to kiedy położna ma 48 godzinny dyżur i w tym czasie odbiera 19 porodów? (powiedziała mi to położna po porodzie i że jestem wisienką na torcie, bo tak błyskawicznie i bezproblemowo urodziłam), czy bezpieczne jest podawanie sztucznego mleka, namawianie do tego nieświadomych matek? Ryzyko powikłań jest zawsze i wszędzie, dlatego nie każda kobieta może rodzić w domu. Moim zdaniem najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa, bliskość ukochanych osób, myślę, że cudownie jest rodzić we własnym domu gdzie ma się to wszystko na wyciągnięcie ręki. Stres jest mniejszy, fachowa pomoc tylko dla Ciebie, bo takiej położnej nigdzie się nie śpieszy, nie jest po wykańczającym dyżurze, pomoże i zaopiekuje się Tobą i dzieckiem. W szpitalu nigdy nie możesz być pewna czy będziesz miała to zapewnione…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.