Kategorie
Wychowanie

7 rzeczy, których często zabraniamy dzieciom, a są ważne dla ich rozwoju

“Zostaw to, bo się skaleczysz!”, “Uważaj, bo spadniesz!”, “ Nie rób tak, to niebezpieczne!”, “Nie ruszaj, bo się pobrudzisz”… Nie ulega wątpliwości, że bezpieczeństwo dzieci jest kwestią prymarną.

Czasem jednak tak bardzo się na nim koncentrujemy, że zapominamy o tym, że dzieci muszą poznawać swoje możliwości i ograniczenia. A także o tym, że zabawa to dla nich sposób przepracowywania rzeczywistości. Oto 7 bardzo potrzebnych i rozwijających rzeczy, których często zabraniamy naszym dzieciom, a które w naturalny i intuicyjny sposób zaspokajają ich potrzeby rozwojowe.

1. Krojenie nożem

Wizja noża w rękach dziecka jeży włos na głowie wielu rodzicom. Zupełnie niesłusznie! W pedagogice Montessori maluchy bardzo szybko dostają do ręki prawdziwe sztućce. Wyposażone w noże, uczą się samodzielnie kroić warzywa i owoce oraz smarować pieczywo np. masłem. To bardzo ważna i cenna umiejętność. W czasie smarowania i krojenia zaangażowane są mięśnie rączek, wymaga to od dziecka sporo wysiłku. W czasie wykonywania tej czynności maluch rozwija precyzję i koordynację, czyli małą motorykę. To, co może zrobić rodzic, to dać dziecku do dyspozycji nóż, którym nie zrobi sobie ono krzywdy.

[reklama id=”67881″]

2. Wchodzenie na zjeżdżalnię “pod prąd”

To jedno z bardziej kontrowersyjnych zachowań na placu zabaw. Rodzice dzielą się na tych, którzy absolutnie się na to nie zgadzają (“Zjeżdżalnia służy do zjeżdżania, a nie do wchodzenia”), albo na takich, którzy nie mają z tym problemu (nierzadko uchodzą przez to za ignorantów, którzy nie przejmują się bezpieczeństwem dziecka). Tymczasem wchodzenie po zjeżdżalni to bardzo cenna i skomplikowana umiejętność. Wymaga olbrzymiego skupienia i koordynacji niemal wszystkich części ciała. To naprawdę doskonałe ćwiczenie!

Warto jedynie uwrażliwić dziecko na kwestię bezpieczeństwa: wyjaśnić, że najpierw trzeba się upewnić, czy nikt nie zjeżdża. Dzieci doskonale potrafią się przystosowywać do zmieniających się okoliczności i bardzo szybko uczą się zasad współdziałania. To także lekcja zachowań prospołecznych – muszą negocjować między sobą: dogadać się, kto wchodzi, kto zjeżdża, czekać na swoją kolej…

3. Wspinanie się na drzewa

Dzieci uwielbiają wyzwania. Wspinanie się na drzewa to jedno z nich. Choć czasem postronnemu obserwatorowi włos się jeży na głowie, nie warto stopować tych zapędów. Samodzielne pokonywanie trudności daje dziecku poczucie dużej niezależności. W zupełnie nowy dla siebie sposób doświadcza położenia ciała w przestrzeni. Uczy się oceny odległości i wysokości oraz planowania ruchu. Oprócz tego patrząc na świat z góry, nabiera odwagi i pewności siebie. Wzmacnia też mięśnie głębokie i mięśnie grzbietu, przez co zapobiega wadom postawy (to szczególnie cenna informacja dla rodziców dzieci z obniżonym napięciem mięśniowym). Poprawia gibkość w stawach, co jest szczególnie istotne w przypadku dzieci w wieku szkolnym, które wiele godzin spędzają w pozycji siedzącej. Buduje ogólną sprawność i koordynację, w tym także koordynację wzrokowo-ruchową. To wyjątkowy rodzaj aktywności, ponieważ bazuje na naturalnych instynktach (podobnie jak bieganie).

4. Brudzenie się

Zabawy w błocie, piachu, grzebanie w kałuży i tym podobne aktywności należą do zabaw, które dzieci uwielbiają, a których dorośli unikają jak ognia. Brudne ręce, bakterie – to wszystko napawa rodziców grozą. Tymczasem dzieci bardzo, ale to bardzo potrzebują takich doświadczeń sensorycznych. Kontaktu z brudem też! Zabawa błotem i piachem dostarcza bodźców dotykowych. Dzieci poznają nowe konsystencje, struktury i stany skupienia. Dowiadują się, że błoto jest lepkie, piasek się przesypuje, a woda się przelewa. Mogą do woli eksperymentować, poznawać związki przyczynowo-skutkowe, a przy okazji rozwijać małą motorykę. Jeśli zaś idzie o kwestie higieny, to pewna dawka brudu jest dzieciom niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Układ odpornościowy kształtuje się właśnie poprzez kontakt z bakteriami. Zbyt sterylne warunki szkodzą – układ immunologiczny nie ma na czym ćwiczyć i dlatego zaczyna traktować jak wroga nawet pozornie nieszkodliwe czynniki, np. składniki pokarmowe. Dlatego nie warto przesadzać z higieną i wycierać rąk dziecka chusteczkami antybakteryjnymi za każdym razem, gdy przerzuci garstkę piasku w piaskownicy.

5. Jedzenie rękami

Zagadnieniu BLW-u i jedzenia rękami poświęciliśmy sporo miejsca w oddzielnych artykułach. Możliwość testowania faktur, konsystencji, obracania, dotykania, zgniatania to dla dziecka niewyczerpane źródło doświadczeń sensorycznych. Ponadto samodzielne pobieranie pokarmu pozwala doskonalić małą motorykę (np. jedzenie zielonego groszku lub borówek pozwala doskonalić chwyt szczypcowy), ćwiczy koordynację ręka–oko, a przy tym nie ingeruje w rozwój psychoruchowy niemowlęcia. Małe dzieci uwielbiają bawić się jedzeniem. Możliwość samodzielnego zaspokajania swoich potrzeb, badanie i poznawanie nowych smaków, faktur, zapachów to dla nich ogromna frajda. Oglądanie kawałków jedzenia, rozgniatanie ich w rękach, lizanie, gryzienie i na końcu rozrzucanie to cały rytuał, który buduje w dzieciach poczucie sprawczości.

6. Skakanie po łóżku

Dzieci uwielbiają skakać i harcować na łóżku. Nie bez przyczyny! Rytmiczne podskoki to naturalny sposób stymulacji układu przedsionkowego. Układ przedsionkowy, zlokalizowany w uchu wewnętrznym, odpowiada za odczuwanie ruchu liniowego, rotacyjnego oraz odchylenie głowy względem osi ciała. Innymi słowy pomaga w utrzymaniu prawidłowej postawy ciała, napięcia mięśniowego oraz odpowiada za czucie własnego ciała w przestrzeni i koordynację ruchową. Według wielu neurofizjologów układ przedsionkowy jest czymś, co jednoczy pracę innych układów sensorycznych. Bujanie, kołysanie, podskoki, turlanie, huśtanie – to wszystko naturalne sposoby dostarczania sobie stymulacji w tym obszarze. Nie warto więc zabraniać maluchowi radosnych harców w pościeli. Lepiej po prostu zadbać o jego bezpieczeństwo.

7. Zabawa w wojnę

Widok małych chłopców walczących patykami zdarza się już coraz rzadziej. Wojna kojarzy nam się z agresją, dlatego gdy tylko dzieci zaczynają przejawiać takie zainteresowania, szybko staramy się przekierować ich uwagę na coś innego. Tymczasem mali chłopcy bawią się w wojnę od zawsze. Dlaczego? Z wielu powodów. Z jednej strony to element walki i rywalizacji, którą potem wraz z wiekiem uczymy się realizować w bardziej akceptowalny sposób. Z drugiej strony może być to sposób na skanalizowanie złości. Taka zabawa może być też formą oswojenia tematu wojny i śmierci. Zabawa jest dla dzieci formą integracji doświadczeń i sposobem oswojenia nowej rzeczywistości. Bycie rycerzem, królem, zwycięzcą uzbrojonym w miecz i tarczę może być także dziecięcą metodą dodania sobie otuchy i mocy w nieznanych okolicznościach czy sytuacjach stresowych. Dlatego nie warto ad hoc zabraniać dziecku walki. Warto zajrzeć głębiej i zobaczyć, jaka potrzeba się za tym kryje.

Dzieci to bardzo mądre istoty, które uczą się przez doświadczenie. Często w intuicyjny sposób potrafią realizować swoje potrzeby rozwojowe. Nie warto zabraniać im czegoś, bo wydaje nam się to niebezpieczne. Lepiej asekurować dziecko, by mogło swobodnie badać swoje możliwości i ograniczenia.

[reklama id=”67884″]

Avatar photo

Autor/ka: Ewa Krogulska

Psycholog, doula i promotorka karmienia piersią. Współautorka książki „Jak zrozumieć małe dziecko”. Prowadzi zajęcia profilaktyczne dla dzieci i młodzieży oraz wykłady, warsztaty i konsultacje dla rodziców.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.