Przebywał w świecie dziecięcej wyobraźni, gdzie króluje kreatywność, spontaniczność i dobra zabawa. Zapewne wszystko dalej potoczyłoby się dobrze, gdyby chłopiec bawił się ciszej. Minęło jednak kilka minut i mama powiedziała do chłopca: „Franek proszę bądź trochę ciszej”. Niby zwykła historia, a jednak zatrzymała mnie na chwilę i skłoniła do refleksji. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, jakie w tej sytuacji były potrzeby mamy chłopca, czyli jaką miała intencję kierując te słowa do chłopca:
- być może chciała porozmawiać w spokojnej i komfortowej atmosferze?
- lub też potrzebowała odpoczynku w ciszy?
- a może chciała zadbać o innych ludzi siedzących w restauracji, by w komfortowych warunkach zjedli swoje posiłki?
Uwaga! Reklama do czytania
Cud rodzicielstwa
Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka
Noszenie dzieci
Poradnik dla noszących rodziców
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Każda z tych intencji jest tak samo dobra. Mama chłopca, prosząc syna by bawił się ciszej, chciała zaspokoić zapewne swoją ważną potrzebę. W jej prośbie zabrakło mi jednak informacji mówiących chłopcu, co w danym momencie jest dla mamy ważne. Jakie swoje potrzeby chce zaspokoić prosząc go by był ciszej? Porozumienie bez przemocy, lecz również moje doświadczenia z dziećmi mówią, iż dzieci w naturalny sposób chcą współpracować z rodzicami, jeśli mają poczucie, że ich potrzeby są słyszane i brane przez rodziców pod uwagę. Dziecko nastawione na współpracę słysząc nakazy i zakazy może próbować (nie zawsze wprost) się do nich dostosować, bo chce współpracy i kontaktu z dorosłym.
[reklama id=”67740″]
Nakazy i zakazy
Zastanowiła mnie natura nakazów i zakazów, czy nawet próśb typu: „nie krzycz”, „przestań skakać” czy „nie kołysz się”. A także swoboda z jaką Franek wydawał z siebie przeróżne dźwięki: krzyki, świsty czy piski. I temu chce się przyjrzeć w dalszej części artykułu. Patrząc na tę sytuację oczyma Franka domyślam się, co chłopiec w danej chwili mógł doświadczać:
- kreatywnie bawił się i tworzył dziecięcy świat wyobraźni;
- żywo i spontanicznie okazywał swoje emocje;
- nie bał się i nie wstydził swojego głosu, ruchów.
Gdy myślę o ostatnim wymienionym wyżej punkcie, czyli o pełnej akceptacji Franka dla swojego głosu, czuję lekką zazdrość, gdyż sama w „dorosłym życiu” doświadczam momentów skrępowania własnym głosem. Dorośli tracą powszechną umiejętność szczerego śmiechu prosto z brzucha, do łez czy okazywania innych uczuć, a nawet ich oddech coraz częściej staje się cichy i płytki. W świecie dorosłych dostrzegam kult samokontroli w miejsce bycia sobą, brakuje w nim wolności, beztroski i fantazji. Słysząc Franka przypominałam sobie, iż wielokrotnie podczas warsztatów czy rozmów z klientami słyszę zdania typu: „chciałabym móc to wykrzyczeć, ale nie umiem”. Dorosłym trudno jest krzyczeć tak prostu z brzucha – doświadczyłam tego nawet na warsztatach samoobrony, gdzie w czasie ćwiczeń miałam z pełną mocą wykrzyczeć „HA!”. Gdy patrzę na dzieci nie jako dorosły zaopatrzony w zestaw tego, co wypada robić, a czego nie wypada, tego co powinno się i trzeba robić, bo inni tak robią lub takie obowiązują uzgodnione przez dorosłych normy, dostrzegam tętniące życie. Dzieci wykazują się niezwykłą ciekawością życia, spontanicznością i umiejętnością cieszenia się z małych rzeczy, a przede wszystkim są myślami tu i teraz – w teraźniejszości. Nie planują przyszłości i nie rozpamiętują przeszłości lecz doświadczają teraźniejszego momentu. Gdy chcą czegoś, mówią o tym, otwarcie demonstrują swoje emocje: od radości, zadowolenia po smutek, złość i frustrację.
Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka
Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie.
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.
O co mi chodzi?
Zastanowiło mnie również jak często dzieci w procesie dorastania i przyswajania norm społecznych słyszą „nie rób tego”, „przestań to czy tamto”. Ich naturalna chęć zadowolenia rodziców i opiekunów skłania je do dostosowania się do tych poleceń. Te wszystkie zwroty mają oczywiście pełnić wiele pozytywnych funkcji, od zapewnienia bezpieczeństwa po wychowanie i naukę. Ale jednocześnie tłumią „życie”, właściwą dziecku spontaniczność i ciekawość, chęć eksperymentowania a także świadomość emocji i własnych potrzeb. Nie mówię wcale, że mówienie w ten sposób jest niewłaściwe, to bardziej skomplikowany temat. To, co chcę natomiast przekazać, to fakt, że gdy następnym razem będę chciała powiedzieć do swoich dzieci: „nie krzycz proszę”, czy „nie kiwaj się”, to spytam sama siebie: „dlaczego chcę by dziecko tego nie robiło?”. Zadam sobie pytania:
- O co tak naprawdę mi chodzi w tej sytuacji?
- Jaka jest moja niezaspokojona potrzeba, gdy chcę tak powiedzieć?
- Czego chcę dla siebie i dla mojego dziecka w tej chwili – co jest dla mnie ważne w tym kontekście?
- Czy świadoma swoich potrzeb mam jeszcze jakąś prośbę do siebie, dziecka czy innych osób?
I dopiero wówczas zdecyduję co powiedzieć, bo chcę na tyle na ile jest to możliwe wspierać moje dzieci by interesowały się światem. Chcę, by działały w zgodzie ze sobą, spontanicznie i szczerze, były świadome swoich uczuć i umiały je wyrażać – nie tylko teraz, gdy są jeszcze małe, lecz również w dorosłym życiu. Chcę, by miały odwagę być sobą, jeśli tylko będą miały taką wolę, chciały próbować różnych podejść i przede wszystkim cieszyły się niemal każdą chwilą swojego życia. By jako dorośli ludzie mieli dobry kontakt ze swoim „wewnętrznym dzieckiem” i czerpali z jego zasobów i pomysłów. Oczywiście w szerszym ujęciu bardzo istotnym filarem jest dla mnie (i chciałabym, aby był nim również dla moich dzieci) szacunek do siebie i do wszelkich innych stworzeń.