Ania i Asia – autorki bloga kulinarnego AlaAntkowe BLW, mamy odpowiednio: Antka i Ali – od lat zgłębiają temat odżywiania rodziny, a swoich czytelników uczą jak delektować się jedzeniem, wprowadzają w świat nowych smaków, wspierają w kwestiach wiedzy na temat BLW i pokazują, jak zdrowo gotować dla rodziny. Swoją wiedzą dzielą się na blogu, na warsztatach, a od niedawna także na kartkach swojej pierwszej książki, która właśnie trafiła w moje ręce.
150 zdrowych przepisów to masa inspiracji, rozwiązań idealnych na ostatnią chwilę, kiedy w domowej spiżarni nie mamy wachlarza produktów i odwrotnie – kiedy wrócimy z zakupów z torbą tych zdrowych, sezonowych czy niepopularnych, ale bez pomysłu na wykorzystanie. I gwarantuję, że bez względu na to, czy macie doświadczenie w gotowaniu, czy dopiero stawiacie pierwsze kroki w metodzie BLW, ale i każdym innym sposobie rozszerzania diety, z przepisami Ani i Asi, będziecie jeść smacznie.
Książka Ani Piszczek i Asi Anger to coś więcej niż zbiór przepisów. Zanim do nich dotarłam, czekała mnie ciekawa lekcja na temat BLW. Metoda stara jak świat, czyli samodzielne jedzenie przez dzieci nie jest mi obca, dlatego wstęp był dla mnie rodzajem powtórzenia i usystematyzowania wiedzy. Ale rodzic laik dowie się z niego całkiem sporo, m.in. że zwykle rozszerzanie diety dziecka wiąże się z pojawieniem się w jego menu marchewki i jabłka. Jednak nie oznacza to, że owoce te mają być podane w formie papki, a dziecko ma być karmione łyżeczką. Bo dzieci na BLW zjedzą owoce i warzywa w formie kostki, „frytki” lub różyczki. Ponadto dowiemy się po czym poznać, że dziecko jest gotowe na wprowadzanie pierwszych stałych posiłków, jakie sprzęty są potrzebne, poznamy triki na sprawne gotowanie i dowiemy się, jak solić bez użycia soli i słodzić bez cukru.
Przechodzę do przepisów – to moja ulubiona część
Każdy przepis oznaczony jest symbolem diety eliminacyjnej: bez glutenu, bez jajek, bez nabiału, wegetariańska. Przepisy są podzielone na pięć grup (rodziałów), w zależności od czasu i okoliczności jedzenia: pierwsze posiłki, śniadania, przekąski na wyjście, obiady, domowe słodkości (bez cukru!), dania na specjalne, świąteczne okazje oraz te bazowe, na których podstawie można stworzyć inne danie (np. przepis na mleko owsiane czy idealny sposób na kaszę jaglaną). Dzięki temu poruszanie się po książce kucharskiej przychodzi mi z łatwością. Jedyne czego mi brakuje, to sznurka-zakładki, którym mogłabym zaznaczyć mój przepis „na topie”. Ale od czego są papierowe zakładki, w dodatku te wykonane przez rezolutną sześciolatkę specjalnie dla mnie, bym mogła oznaczyć jej ulubiony przepis na ciasteczka z amarantusem i śliwką. W ogóle mam wrażenie, że od kilku dni przygotowuję tylko domowe słodkości. W sumie co się dziwić – muffinki dyniowo-amarantusowe, ciasteczka owsiane czy z pestkami dyni i orzechami są naprawdę proste w wykonaniu, a smakują wspaniale. W dodatku córka może zabrać je ze sobą na drugie śniadanie do szkoły czy jako przekąskę do kina i na basen. Mnie najbardziej przypadły do gustu przepisy na obiad. Penne w kremowym sosie szpinakowym, leniwe z kaszą gryczaną czy placki pietruszkowe, to dania typowo dorosłe, ale Asia i Ania zgrabnie przekładają je na propozycje dla całej rodziny. Na szczęście jest ich całkiem sporo, więc pomysłów na obiady w najbliższych dniach na pewno mi nie zabraknie.
Układ stron w książce został starannie przemyślany i zaplanowany, nic nie jest w niej przypadkowe. Większość przepisów jest opatrzona estetycznym zdjęciem potrawy. Co ważne, ta, którą uda nam się przygotować w domu wizualnie nie odbiega od oryginału. Bo szpinakowe kluski ślaskie, zupa z czerwonej soczewicy czy jabłecznik jaglany po prostu nie mogą się nie udać.
Cała książka ma unikatowy klimat, jakby dziewczyny wiedziały, że owszem – gotowanie jest ważne, ale przed wszystkim chodzi o wspólnie spędzany czas podczas jedzenia. Za tą książką stoi filozofia. BLW uczy rodziców pokory i zaufania do dziecka. Przypomina, że dziecko to też człowiek, tylko mały, z własnym poczuciem głodu i nasycenia, o którym sam decyduje.