Kategorie
Rozwój dziecka Rozwój mowy

Bliskość wspiera mowę. Rozmowa z Wiolą Wołoszyn

Rozmowa z Wiolą Wołoszyn – neurologopedką, autorką bloga Matka Wariatka i książeczki „Jano i Wito. W trawie”.

Co mogą robić rodzice, by wspierać dziecko w nauce mowy i prawidłowym rozwoju aparatu artykulacyjnego?

Już nosząc pod sercem naszego malucha, możemy myśleć o wspieraniu rozwoju jego mowy. Może to brzmieć jak szaleństwo, ale warto mówić do brzucha, aby oswajać dziecko z głosem mamy. Już około piątego miesiąca ciąży dziecko zaczyna słyszeć dźwięki otoczenia. Jeżeli nie czujemy się komfortowo z mówieniem do człowieka, którego nie widzimy, polecam czytanie na głos. Przetestowałam to na sobie. Można sięgnąć na przykład po bajki dla dzieci, które działają uspokajająco na przyszłą mamę.

Jak sposób karmienia wpływa na rozwój mowy?

Sposób karmienia ma ogromny wpływ na ten proces. Podczas karmienia piersią, które jest najlepsze dla rozwoju mowy, ruchy żuchwy i języka są takie jak podczas artykulacji. Poza tym dziecko uczy się prawidłowo oddychać, czyli przez nos. Dzieje się tak dlatego, że uvula, czyli języczek podniebienny, zamyka przejście do dróg oddechowych. W przypadku karmienia butelką dziecko musi przerywać ssanie, aby nabrać powietrza. Poza tym w trakcie ssania smoczka język dziecka jest płaski, natomiast przy ssaniu piersi nieustannie pracuje. Tak samo jak mięśnie ust i policzków.

Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik świadomego rodzicielstwa

Karmienie piersią

Twoje mleko to cudowny dar. Naucz się nim dzielić.

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Smoczek więc źle wpływa na rozwój aparatu artykulacyjnego…

Nie demonizowałabym smoczka. Do szóstego miesiąca życia dziecko ma bardzo silny odruch ssania. W przypadku gdy mama nie może/nie chce karmić dziecka piersią, podawanie smoczka w celu zaspokojenia odruchu ssania jest uzasadnione. Nie zrobimy tym dziecku krzywdy. Krzywdę możemy zrobić, nie zaspokajając potrzeb malucha. Ważne jest jednak, aby smoczek był odpowiednio dobrany.

Odpowiednio dobrany, czyli jaki?

Istotna jest przede wszystkim jego wielkość. Smoczek nie powinien być ani za mały, ani za duży. Świetnie byłoby, gdyby swoim kształtem jak najbardziej przypominał kobiecą pierś. Tarcza smoczka nie powinna zasłaniać noska dziecka; ważne też, by odpowiednio przylegała do buzi malucha. Wybierając smoczek do butelki, zwróćmy uwagę na to, jaki ma przepływ – czy dziecko nie będzie się krztusić płynem.

A jak do rozwoju mowy mają się kubeczki niekapki?

Zdecydowanie ich nie polecam, bo rozleniwiają mięśnie ust. Gdy około szóstego miesiąca życia wygasa odruch ssania i zaczyna się rozszerzanie diety dziecka, warto podawać mu wodę w małym kubeczku. Poza tym warto zaopatrzyć się również w butelkę czy kubek ze słomką.

Uwaga! Reklama do czytania

Cudowne wierszyki, które przez zabawę wspierają rozwój językowy dzieci.

Jak z kolei wspierać starsze dzieci, by pod względem logopedycznym rozwijały się prawidłowo?

Na pewno nie trzeba kupować edukacyjnych zabawek czy specjalnych pomocy naukowych. Sam rodzic jest najlepszym wsparciem tego procesu. Jego bliskość, zalewanie dziecka mową, opowiadanie o otaczającym nas świecie…
Każda czynność, którą wykonujemy z dzieckiem, może wspierać rozwój mowy. Zwyczajny spacer możemy zamienić w niesamowitą wyprawę, opowiadając dziecku o tym, co nas otacza. Nawet gdy przygotowujemy z dzieckiem obiad, możemy mu mówić, co właśnie robimy, jak nazywają się składniki, których używamy, narzędzia, którymi się posługujemy, jakie wykonujemy czynności i co mają one na celu.

W jaki sposób mówić do dzieci, by im to na pewno służyło?

Janusz Korczak uważał, że „dzieci nie są głupsze od dorosłych, tylko mają mniej doświadczenia”. Jestem tego samego zdania. Z dziećmi należy rozmawiać jak z dorosłymi. My właśnie tak rozmawiamy z dziećmi w naszym domu. To zdecydowanie najlepszy sposób. Pamiętajmy, by nie zdrabniać, nie spieszczać wyrazów. Dzieci uczą się mowy od nas. Jeżeli będziemy mówić do nich nieprawidłowo, one również zaczną się komunikować ten sposób.

Czy jakieś zabawy lub czynności, które nie wiążą się z mówieniem, mogą wspomóc rozwój mowy dziecka?

Zabawy, które możemy wykonywać z dzieckiem, a ono nawet nie zorientuje się, że jego buzia ćwiczy, to na przykład dmuchanie na bańki czy na piórka tak, by utrzymać je w locie, robienie śmiesznych min przed lustrem, naśladowanie dźwięków z otoczenia. Pomocne będą wszelkie zabawy, w czasie których dziecko musi ćwiczyć artykulatory, czyli usta i język. Wspólne śpiewanie prostych piosenek to też czynność, która dobrze wpłynie na rozwój mowy.
Takie zabawy na pewno będą wystarczające, jeżeli dziecko nie ma większych problemów związanych z mową. W innym przypadku zdecydowanie polecam wizytę u logopedy, który indywidualnie do dziecka dobierze zestaw ćwiczeń.

A jakie problemy powinny skłonić rodziców do wizyty z dzieckiem u logopedy?

Już z niemowlęciem możemy wybrać się do logopedy (a najlepiej do neurologopedy), gdy ma problemy na przykład ze ssaniem. Gdy dziecko dwuletnie nie mówi, również jest to znak, że powinniśmy skonsultować je ze specjalistą. Zdarza się jednak, że rodzice uważają, że ich dziecko nie mówi, a ono mówi, ale po swojemu. Warto pamiętać, że to jest również mowa. W takiej sytuacji polecam rodzicom spisywać wszystkie słowa wymawiane przez dziecko. Słowem jest w tym przypadku każdy twór językowy, który zawsze brzmi tak samo przy określaniu danej rzeczy, oraz wszelkie wyrażenia dźwiękonaśladowcze, takie jak na przykład „brum” czy „miau”. Jeżeli rodzic w ciągu dwóch miesięcy może dopisać do listy kolejne słowa, takiemu dziecku dajemy czas. Obserwujemy, ale nie wszczynamy alarmu.

W Internecie można znaleźć informacje, jakie głoski w jakim wieku powinno wymawiać dziecko. Istnieją tak zwane kamienie milowe w rozwoju mowy, które powinno się zdobywać w określonym wieku. Jeżeli maluch uczęszcza do placówki edukacyjnej, problemy logopedyczne na pewno zostaną zauważone przez jej pracowników, a dziecko zostanie skierowane do logopedy.

Przeczytaj: Dlaczego warto mówić do małego dziecka? (i co warto wiedzieć o rozwoju mowy)

Wspomniała pani, że zmienianie słów „na potrzeby dziecka”, czyli na przykład zdrabnianie, ma negatywny wpływ na rozwój mowy. Na jakie jeszcze czynniki zakłócające ten proces warto zwrócić uwagę?

Dziecko uczy się mowy, gdy ma do tego odpowiednie warunki. Dlatego ważny jest bliski kontakt dziecka z rodzicami; jeśli maluch długie godziny zajmuje się sam sobą, to takich warunków nie ma.
Dobrze też pamiętać, że nauka mowy nie może być tresurą. Jakiś czas temu odezwała się do mnie znajoma, której niespełna trzyletni syn prawie nie mówi. Okazało się, że bez przerwy mówi do niego pojedyncze słowa i prosi go, żeby je powtórzył…
Zdarza się też, że rodzice nieświadomie zaburzają rozwój mowy, dopowiadając słowa, którymi powinno się posługiwać dziecko. Maluch widzi, że rodzic wie, o co mu chodzi nawet bez słów, więc uznaje, że nie musi mówić. Jest to częsta przypadłość rodziców dzieci dwuletnich. Problemem może być również dwujęzyczność lub zbyt wczesne posyłanie dziecka na zajęcia nauki drugiego języka.

Nauka języków obcych to w dzisiejszych czasach niezwykle ważna kwestia dla wielu rodziców. Kiedy jest na nią za wcześnie?

Są sytuacje, których nie da się przeskoczyć, i dziecko musi mieć kontakt z dwoma, a nawet trzema językami jednocześnie, na przykład gdy rodzice pochodzą z innych krajów lub gdy mieszkają za granicą. Takie dzieciaki praktycznie zawsze mają opóźniony rozwój mowy. Co nie znaczy, że będą miały z tym problem w przyszłości, wręcz przeciwnie. Dzieci, które w domu osłuchają się z różnymi językami, w przyszłości mogą szybciej uczyć się języków obcych. Jeżeli jednak dziecko mieszka w Polsce, a rodzice są Polakami, na dodatkowe zajęcia językowe warto posłać je wtedy, gdy swobodnie operuje językiem polskim. Posyłając na zajęcia nauki drugiego języka dwulatka, który nie mówi po polsku, jeszcze bardziej opóźniamy rozwój jego mowy.

Jak kontakt ze współczesnymi mediami może wpływać na rozwój mowy? Co można w tej sferze doradzić rodzicom?

Nie należę do osób, które demonizują wpływ współczesnych mediów. Być może dlatego, że sami korzystamy z nich niewiele i nasze dzieci również traktują je jako jedno z bardzo wielu form spędzania wolnego czasu. Uważam, że puszczanie dziecku mądrych bajek czy piosenek w ograniczonych ilościach na pewno nie będzie miało negatywnych skutków.

Czy postawiłaby pani jakąś granicę wiekową, przed którą nie należy dzieci kontaktować z takimi mediami?

Najlepiej, gdyby dziecko poniżej pierwszego roku nie miało kontaktu z telewizją. Wspólne oglądanie (i śpiewanie) ze starszym dzieckiem krótkich, kilkuminutowych piosenek przeznaczonych dla maluchów nie będzie miało szkodliwego wpływu na rozwój jego mowy. Wiem, że zazwyczaj specjaliści ustawiają tę granicę na wiek około dwóch lat. Tak byłoby idealnie, ale trudno jest do tego przekonać polskich rodziców.

„Jano i Wito. W trawie” w Natuli.pl

W czym – z logopedycznego punktu widzenia – mogą pomóc książki?

Z logopedycznego punktu widzenia kontakt z książkami jest niezwykle korzystny. Pomagają one dziecku w poszerzeniu zasobu słownictwa i otwarciu się na świat inny niż ten, który znamy, co w kontekście rozwoju mowy jest bardzo ważne. Dziecko, któremu czytamy, nawet jeżeli jeszcze nie mówi, koduje w mózgu słowa, które słyszy; w ten sposób tworzy sobie słownik bierny. Czytanie pozwala mu poznawać poprawną mowę, uczy prawidłowej budowy zdań. Poza tym podczas czytania wchodzimy z dzieckiem w relację bliskości, poświęcamy mu naszą uwagę, co sprawia, że dziecko czuje się bezpiecznie i ma tym samym zapewnione odpowiednie warunki do rozwoju mowy.

Jak pani książka – „Jano i Wito. W trawie” może wesprzeć prawidłowy rozwój mowy?

To książka przeznaczona dla maluchów, które kończą właśnie roczek i zaczynają swoją przygodę z rozwojem mowy czynnej. Jest to prosta historia dwóch chłopców, którzy bawiąc się na podwórku, dotykają magicznego kamienia, co sprawia, że się zmniejszają. Chcąc odszukać magiczny kamień i wrócić do normalnych rozmiarów, poznają świat dźwięków, które można usłyszeć w trawie – pszczoły, świerszcza, żaby, węża, myszy itp. Książka jest pełna wyrażeń dźwiękonaśladowczych. Na każdej stronie pojawiają się proste, krótkie wyrazy i wiele powtórzeń, co ma świetny wpływ na rozwój mowy. Ilustracje zostały opracowane tak, aby maluch skupiał wzrok na tym, co istotne; nie ma tutaj elementów rozpraszających dziecięcą uwagę. Ale co najważniejsze, całość została przygotowana w taki sposób, że nie ucieknie od niej żadne dziecko.

Wiola Wołoszyn –

Mama dwuletniego Witka i pięcioletniego Jaśka, autorka bloga matkawariatka.pl. Ukończyła filologię polską (ze specjalizacją edytorską), logopedię i neurologopedię na Uniwersytecie Wrocławskim. Lubi książki, podróże, makaron pod każdą postacią i spanie do południa.

Autor/ka: Anna Bednarska

Studiowała dziennikarstwo, filologię polską i terapię przez sztukę. Była między innymi redaktorką, wykładowczynią i opiekunką do dzieci. Autorka sztuk teatralnych i powieści “Trudny mężczyzna”. W natuli.pl pisze o książkach i przeprowadza wywiady z autorami.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.