Kategorie
Edukacja Kryzys szkoły

Co, jeśli rodzic nie chce odrabiać z dzieckiem zadań domowych?

Prace domowe – wielu uważa, że temat nie wart uwagi: były, są i będą, każdy je miał, każdy odrabiał, dlaczego teraz miałoby być inaczej? Przecież aby osiągnąć cel trzeba ćwiczyć, a zadania uczą obowiązkowości oraz jasno pokazują, że sukces (szkolny) gwarantuje tylko ciężka praca. A co jeśli uczeń nie chce odrabiać pracy domowej?

Wydawać by się mogło, że w domu to rodzic powinien zmotywować i przekonać dziecko do wartości jakie niesie za sobą dodatkowa porcja ćwiczeń „po lekcjach”. Ale jeśli i rodzic nie widzi powodu do „zabierania pracy do domu”?

Przeciętny uczeń szkoły podstawowej, dziecko pracujących rodziców, spędza w szkole około 8 godzin dziennie. Poza lekcjami (5-7 godzin lekcyjnych) często uczestniczy w różnego rodzaju zajęciach wyrównawczych (przygotowanie do sprawdzianu trzecioklasisty, szóstoklasisty, zajęcia dla dzieci „nienadążających z programem”, uzdolnionych, przygotowujących do konkursów), kółkach zainteresowań (muzyczne, plastyczne, teatralne, szachy, matematyczne, historyczne itd.) a czasem nawet zajęciach ruchowych (sks i inne). Bardzo często pomiędzy lekcjami a zajęciami dodatkowymi jest jedynie czas na obiad, a i to nie zawsze. Choć w wielu szkołach istnieje tak zwana „świetlica cicha”, gdzie miły pedagog zachęca dzieci do odrabiania prac domowych, wielu uczniów odmawia w niej udziału. Trudno się temu dziwić – przeciętny uczeń w wieku 6-12 lat po kilku godzinach przymusowego siedzenia w ławce pragnie zrealizować inne potrzeby, poza obowiązkami szkolnymi. Co dalej?

Dalej mamy dom rodzinny. Wielu rodziców nie widzi problemu w fakcie, że po przyjściu do domu najmłodsi członkowie rodziny wyciągają z plecaków zeszyty, ćwiczenia i siadają do lekcji. Choć często oznacza to dodatkowe obowiązki jak dopilnowanie, motywowanie do pracy, sprawdzanie i wyjaśnianie niezrozumiałych kwestii. Lecz są i tacy, którzy reprezentują zgoła odmienne zdanie.
[reklama_col id=”57471, 57533, 57531″]
Przeczytaj: Zlikwidujmy pracę domową

Co, jeśli rodzic nie chce odrabiać z dzieckiem zadań domowych?

Jak świat światem uczniowie dostawali zadania do domu. Dlaczego? Na to pytanie niewielu jest w stanie udzielić logicznej i wyczerpującej odpowiedzi. Szczęśliwie jest wielu mądrych i wyjątkowo zaangażowanych pedagogów, którzy jasno tłumaczą (również rodzicom), że miejscem nauki jest szkoła, a dom ma być dla ucznia przestrzenią odpoczynku, zabawy, życia rodzinnego, rozwijania pasji. Szczęście, jeśli nasze dzieci trafiają na takich nauczycieli. Co jeśli pojawia się nieśmiertelny argument, że „praktyka czyni mistrza” i zadanie domowe musi być?

Rozmawiać! Nauczyciel też człowiek i nie należy od razu zakładać jego złych zamiarów. Wielu z nich szkoli się, rozwija, czyta, ale są i tacy którzy nie wiedzą, że można inaczej. Warto pamiętać, że w klasie jest konkretna ilość uczniów, za którymi stoi konkretna ilość rodziców. Nauczyciel być może odbył rozmowy z różnymi osobami, również takimi, dla których zadania domowe, dyscyplina i ciężka praca to podstawa edukacji. Dlatego tym bardziej warto rozpocząć od rozmowy i rzeczowego przedstawienia swoich potrzeb i oczekiwań.

Dla kogo to zadanie? Czasem rozmowy nie dają zadowalających efektów, zadania spływają bez umiaru. Pierwsze zasadnicze pytanie, które należy sobie zadać, to: co o tym myśli moje dziecko? Bo być może z radością siada do kolorowania obrazka albo wypełniania ćwiczeń (czasem i tak się zdarza). A drugie pytanie, to: komu została zadana ta praca: rodzicowi czy dziecku? W wielu rodzinach praca domowa stanowi zarzewie konfliktów, rodzice uciekają się do różnego rodzaju forteli i środków aby dopilnować ich wykonania, zdarza się też, że wykonują je zamiast dzieci. Jeśli temat zadań domowych prowadzi w domu do awantur, Jasper Juul w swojej książce „Kryzys szkoły” radzi w takich sytuacjach jasno „…natychmiast wycofać się i przekazać całą odpowiedzialność dziecku. Tylko takie postawienie sprawy może rozbroić tę bombę.”.  Wymaga to zaufania do dzieci oraz odwagi rodziców. Warto poinformować nauczycieli o swoim stanowisku: że sprawa odpowiedzialności za pracę ucznia leżu po stronie ucznia, nie rodzica.

„Umieć czy mieć?”

Założeniem obowiązkowego kształcenia jest, aby dzieci opanowały podstawę programową, a mówiąc potocznie – przeszły do następnej klasy. Obowiązkiem rodzica jest umożliwić dzieciom regularne uczęszczanie do szkoły (frekwencja poniżej 50% może być powodem nieklasyfikowania ucznia). Nigdzie jednak nie jest napisane, że obowiązkiem ucznia jest wypełnienie ćwiczeń przedmiotowych „od deski do deski” (w podstawie programowej i zaleceniach ministerialnych możemy znaleźć zapisy o tym, że to nauczyciel wybiera ćwiczenia dostępne w obowiązującym zestawie podręczników, oraz dla przykładu ”w klasie I szkoły podstawowej uczniowie około jednej trzeciej czasu przeznaczonego na edukację matematyczną mogą zajmować się rysowaniem i pisaniem, siedząc przy stolikach.”  – men.gov.pl). Nikt nie określił też ilości zużytego atramentu ani papieru. Uczeń ma wykazać się umiejętnościami. Co zatem, jeśli te umiejętności posiada (w stopniu zadowalającym dla niego i rodziców)? Obecne przepisy nie pozwalają na stawianie oceny niedostatecznej za brak zadania domowego, lecz nauczyciel może ukarać „pałą” brak postępu. Teoretycznie rozwiązuje to problem uczniów, lecz niestety nie wszyscy wiedzą o takich zasadach, ani też nie każdy wywołany pod tablicę jest w stanie obronić swoje racje.

Czasem porozumienie jest trudne

Czasem dzieci nie radzą sobie z presją szkoły, ciężko im samodzielnie poradzić sobie z odpowiedzialnością. To rodzic najlepiej zna swoje dziecko, ma wszelkie potrzebne kompetencje aby towarzyszyć mu w jego rozwoju i edukacji. Dziś wiemy już tak dużo o funkcjonowaniu mózgu, że chyba nikogo nie dziwi, iż dzieci lepiej się uczą gdy chcą, nie – gdy są do tego zmuszane (P.Gray „Wolne dzieci”). Jednak w systemie edukacji, choć powinny grać rolę główną, często nie mają żadnych szans w momentach konfliktowych, do których należą również kwestie odrabiania prac domowych. I tu również, szczególnie w sytuacji wrażliwych i młodszych dzieci, ważna jest nasza rodzicielska lojalność. Podstawa programowa zakłada „respektowanie trójpodmiotowości oddziaływań wychowawczych i kształcących: uczeń – szkoła – dom rodzinny” (men.gov.pl), a zatem komunikat rodzica ma moc! Usprawiedliwienie braku zadania domowego wydaje się być zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż wykonanie go samodzielnie, zamiast dziecka.

Zadanie zadaniu nierówne

Coraz więcej głosów mówi, że żmudna codzienna praca w ćwiczeniach niczemu nie służy. Dodatkowo jej obowiązkowy charakter tylko pogarsza sprawę. Lecz jest wielu znakomitych nauczycieli, którzy odkryli, że klucz do sukcesu leży zupełnie w innym miejscu. Bazując na dobrej relacji ze swoimi uczniami, proponując dobrowolne i często samodzielnie definiowane projekty, osiągają niesamowite efekty. A uczniowie: z wypiekami na twarzy i błyskiem w oku tworzą w różnych technikach, różnymi metodami, korzystają z różnych źródeł, chociaż nie muszą. Dlatego obowiązek edukacji warto zmienić w prawo do nauki. Ale to już zupełnie inna historia…

Why We Say “NO” to Homework

Foto: flikr.com/zionfiction

Avatar photo

Autor/ka: Kinga Pukowska

Prezeska Fundacji Polekont - Istota Przywiązania. Od 2004 roku wspiera młodych rodziców na początku ich drogi w zakresie Rodzicielstwa Bliskości oraz Slow Parenting. Trenerka rozwoju osobistego i kompetencji miękkich, coach i mediatorka. Działa również jako doula Stowarzyszenia Doula w Polsce, doradczyni chustowa oraz specjalistka w zakresie żywienia dzieci i dorosłych. Prywatnie żona i mama trójki dzieci w Edukacji Domowej. Swoje doświadczenia opisuje na blogu Pozytywy Edukacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.