Kategorie
Komunikacja z dzieckiem Więź i relacja z dzieckiem Wychowanie

Czego nie mówić dzieciom? Jakich słów unikać w rozmowie z dzieckiem i czym je zastąpić?

To, co mówię, rezonuję w drugim człowieku. W dziecku niemal natychmiast. Nieraz doświadczyłam, jak moje słowa przyczyniają się do zmiany zachowania, postawy moich córek. Znam słowa, które wzmacniają poczucie wartości, budują relacje, podtrzymują kontakt, i znam słowa, które ten kontakt zrywają. Czego nie mówić dzieciom?

To, co mówię, rezonuje w drugim człowieku. W dziecku niemal natychmiast. Nieraz doświadczyłam, jak moje słowa przyczyniają się do zmiany zachowania, postawy moich córek. Znam słowa, które wzmacniają poczucie wartości, budują relacje, podtrzymują kontakt, i znam słowa, które ten kontakt zrywają. Czego nie mówić dzieciom?

To, co mówimy, jest równie ważne jak to, w jaki sposób mówimy. Przekonywały mnie o tym polonistki przez całą moją edukację. I dowodziły, że istnieje bezpośredni związek między językiem a głową. Język jest bowiem wyrazicielem tego, co mamy w głowie. Ponieważ jednak głowę najtrudniej namówić do zmiany, dużo trudniej niż język, więc warto zacząć od tego drugiego. Głowa będzie zmieniać się wraz z językiem. Powoli, ale skutecznie.

Życie seksualne rodziców

Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem

Jak zrozumieć się w rodzinie

Jak dostrzec potrzeby innych i być wysłuchanym

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Słowa, które zostawiają w psychice dziecka ślad na długo. Jakich słów i zwrotów warto unikać?

Pogrupowałam je, choć mam świadomość, że wszystko zależy od kontekstu, w jakim zostaną użyte.

Pochwała:

  • Jestem z ciebie dumna.
  • Zuch dziewczynka!
  • Brawo, nikt tak jak ty nie skacze!
  • Ale z ciebie dzielny chłopiec.
  • Pięknie narysowałeś.
  • Ładnie zjadłeś.

Motywacja zewnętrzna:

  • Dasz radę. Jeśli nie ty, to kto!
  • Musisz się jeszcze bardziej postarać.
  • Jeszcze tylko 500 metrów i czeka na ciebie nagroda.
  • Popatrz, ile możesz zyskać, jeśli…
  • Jesteś najlepszy!

Upomnienie/osąd/nagana:

  • Jak mogłeś postąpić tak bezmyślnie!
  • Ile razy mam ci powtarzać!
  • Co się z tobą dzieje?
  • Przestań wreszcie!
  • Natychmiast się uspokój.
  • Nie wolno tak robić!
  • Co ty sobie wyobrażałeś, że…
  • O nic nie można cię poprosić, bo ciągle mówisz „nie” i „nie”!

Etykiety:

  • Leń.
  • Jesteś kłamcą.
  • Ale z ciebie niejadek!
  • Taka grzeczna dziewczynka.
  • Jesteś najpiękniejsza!
  • Mój bohater!
  • Nie bądź taki uparciuch.

Porównania:

  • Kasia już zna tabliczkę mnożenia, a jest od ciebie młodsza…
  • Kiedy nauczysz się wiązać buty? Masz już sześć lat!
  • Inne dzieci w twoim wieku same się ubierają.
  • Cały tatuś, taki sam bałaganiarz.

Wykorzystanie relacji:

  • Będzie mi przykro, jeśli tak postąpisz.
  • I jeszcze łyżka za mamusię, za tatusia i za babcię…
  • Mamusia tak ładnie prosi.
  • Zrób to dla mnie.
  • To twoja wina!

Czego nie mówić dzieciom? I dlaczego wszystkie powyższe słowa zrywają relacje?

Ponieważ naruszają integralność dziecka, przekraczają jego granice, niszczą poczucie bezpieczeństwa, nie dają dziecku przestrzeni na dokonywanie wyborów, zmuszają do niechcianego posłuszeństwa lub buntu, też niechcianego. Przykładem jest wykorzystanie relacji – dziecko kocha oboje rodziców, dlatego sytuacja, w której ma wybierać między nimi (bo jeden z nich na coś pozwala, a drugi nie) jest zawsze problematyczna (jeszcze gorsze jest straszenie dziecka drugim rodzicem czy szantażowanie). Dzieci, które słyszą, że są leniwe, niegrzeczne, gorsze od innych, przestają sobie ufać. Niestety dorosłym też rzadko ufają. Stają się bezsilne, co może przybrać formę bierności w działaniu, wycofania się z grupy. Takie dzieci wyglądają na przestraszone, nieśmiałe. Łatwo wpadają w płacz. Są bojaźliwe. W przyszłości dziecko nie przyjdzie do nas z problemem, bo będzie bało się osądu swoich rodziców. Na niektóre dzieci krytyka, etykietowanie czy osądzanie działają jak przysłowiowa czerwona płachta na byka. Dorośli, spotykając takie dzieci, twierdzą, że one „uwielbiają walczyć”, bo krzyczą, kopią, biją, używają nieprzyzwoitych słów. Takie dzieci wyglądają na zadziorne, hałaśliwe, agresywne, czasem wulgarne.

Uwaga! Reklama do czytania

Granice dzieci i dorosłych

Prosta w zastosowaniu koncepcja granic osobistych pomaga porozumiewać się i współpracować z dzieckiem, unikać nieporozumień i codziennych dramatów.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

Czego nie wolno mówić dzieciom kategorycznie?

Warto pamiętać, że to, co mówimy dzieciom, naprawdę ma znaczenie. Bez względu na to, czy nasze słowa zawierają takie komplementy (jesteś piękna, cudownie śpiewasz, to twoja najlepsza praca, odważny chłopiec…), czy też pełne są pretensji (jak mogłeś, tak się nie robi, jesteś nieodpowiedzialny, niegrzeczna dziewczynka…), mają wpływ na to, co dzieci myślą o sobie.

Kształtują ich obraz świata. Wpływają na ich zachowanie. Pokazują jak traktować drugiego, młodszego, słabszego. Uczą, jak rozwiązywać pojawiające się problemy.

Co zatem mówić do dzieci i jak mówić? Zamiast pochwały

Czego nie mówić dzieciom? Zamiast pochwały

Zamiast pochwały opartej na przymiotnikach lepiej wyrazić uznanie, czyli podziękować za jakiś konkretny czyn, który zaspokoił jakąś naszą potrzebę. Może więc tak: dziękuję, że pomogłeś mi posprzątać po obiedzie, bo lubię kiedy razem coś robimy. Albo: kiedy usłyszałam, że stanąłeś w obronie młodszego kolegi, byłam naprawdę poruszona, bo chciałabym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. Myślę, że dzięki temu, co zrobiłeś, ten chłopiec poczuł się bezpiecznie.

Krytykowanie to tylko okazanie wyższości rodzica. Czym zastąpić osądy?

W miejsce osądów, etykietowania, krytykowania proponuję posługiwanie się językiem osobistym, który tak dobrze jest znany dzieciom i choćby dlatego jest przez dzieci słyszany. Chcę/nie chcę, lubię/nie lubię, podoba mi się/nie podoba mi się. Zamiast: jak mogłeś uderzyć brata, można powiedzieć: chcę, żebyście bawili się tak, by żadnemu z was nie działa się krzywda, bo nie chcę, żebyś bił brata. Zamiast: jesteś kłamcą, lepiej powiedzieć: chciałabym usłyszeć, jak to wyglądało z twojej perspektywy. Dziecko widzi, co się stało, dlatego, zamiast wpędzać dziecko w poczucie winy, dużo lepiej jest nazwać emocje i wspólnie poszukać dobrego rozwiązania.

Wychowanie dziecka. Czego nie mówić dziecku? Dlaczego nie warto go porównywać z innymi?

Kiedy porównujemy dzieci do siebie lub nadajemy im etykiety, to nie tylko zrywamy kontakt, ale i tworzymy dwubiegunowy świat, w którym ja jestem mądra, a ty głupi. W takim świecie trudniej wchodzi się w relacje, bo ten drugi nie zasługuje na przyjaźń ze mną lub ja nie jestem wystarczająco dobry, by należeć do tej paczki. Przestaniemy porównywać, gdy będziemy patrzeć wyłącznie na nasze dziecko, a patrząc, będziemy widzieć niepowtarzalny, wyjątkowy egzemplarz. Jeśli chcesz, żeby twój ośmiolatek umiał już tabliczkę mnożenia, zapytaj: Chciałbyś mojej pomocy w nauce mnożenia? Jeśli chciałabyś, by dziecko samodzielnie myło zęby, powiedz: Chodź, pokażę ci, jak szczotkować zęby, żeby pozbyć się resztek jedzenia.

A jeśli się nie uda?

Cztery kroki Porozumienia bez Przemocy na pewno nie zawiodą, jeśli z naszych ust wyjdą słowa pochodzące z serca. Zawsze wtedy możemy przecież powiedzieć tak: Przepraszam. Zrobiło mi się strasznie smutno (uczucie), gdy usłyszałam, jak mówię do ciebie, że jesteś leniem i bałaganiarzem (obserwacja), bo chciałabym nie osądzać (potrzeba). Następnym razem, gdy będę zdenerwowana, najpierw policzę do dziesięciu, a potem otworzę buzię (prośba).

Avatar photo

Autor/ka: Monika Szczepanik

Mama dwóch dziewczynek, trenerka empatycznej komunikacji, pedagog. Autorka książki "Jak zrozumieć się w rodzinie". Organizuje zimowe i letnie obozy rodzinne w duchu Porozumienia bez Przemocy. Wierzy słowom Rosenberga, że "wystarczy, aby jedna osoba znała język PbP, i to już zwiększa zrozumienie i więź w komunikacji". Współorganizatorka Konferencji Empatii.


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

112 odpowiedzi na “Czego nie mówić dzieciom? Jakich słów unikać w rozmowie z dzieckiem i czym je zastąpić?”

czy to nie jest przesada??? wyrażenie: jestem z Ciebie dumna to coś złego??? czy ktoś może mi to wyjaśnić dokładniej??? albo „pięknie narysowałaś”… czy wywieram presję na córce chwaląc ją za obrazek , który mi się spodoba? czy pochwalenie dziecka, które ma problemy „niejadkowe” typu : ładnie zjadłaś, w momencie gdy maluch dumny siedzi przy pustym już talerzu to coś niewłaściwego? wydawało mi się, ze dzieci chcą by dostrzegać ich nawet małe sukcesy…

Dokładnie również wydaje mi się, że to jest mała przesada, jestem instruktorem tańca i czemu niby nie mogę powiedzieć dziecku że jestem z jego dumny bo trenował dzielnie. Albo że pięknie opanował dany ruch…. mam mu mówić: „podoba mi się twoja nienaganna postawa wobec parkietu oraz opanowanie cech technicznych i motorycznych”? z częścią tych wypowiedzi jak najbardziej się zgadzam. Porównywanie, czy tez cześć nagan. Ale tak samo nie rozumiem dlaczego do dziecka nie można powiedzieć „więcej tak nie rób” czy tez „przestań wreszcie” ewentualnie ” nie wolno tak robić”. Z tego co rozumiałem mówiąc do dziecka w ten sposób nie dajemy mu możliwości wyboru. Ale jaki normalny rodzić w momencie gdy jego dziecko chce wsadzić jakiś przedmiot go gniazdka( przykład tylko ) da mu możliwość wyboru… by się samo przekonało. Na pewno też nie powie mu „nie podoba mi się to, ze chcesz wsadzić drucik do gniazdka, ja bym tak nie zrobił” nie kapuję tego… ale jesli tak to działa to nawet nie chcę.

tak jak poprzedniczki z częścią się nie zgadzam – „więcej tak nie rób” pojawia się u nas – z tłumaczeniem – „nie rób tak więcej, bo możesz się skaleczyć, to jest ostre, spójrz” itp. to samo dotyczy „jestem z ciebie duma” np „jestem z Ciebie duma że spróbowałeś.. coś zrobić” – bez wględu na to czy się udało czy nie. Zgadzam się natomiast z autorką jeśli chodzi o etykietki, wykorzystywanie relacji, stosowanie szantażu emocjonalnego czy porównania w dowolnej formie.

więcej tak nie rób to znaczy czego dziecko ma nie robić? To jest zwrot bardzo ogólny. Polecam książki Jaspera Juula albo Marshala Rosenberga

Mówiąc do dziecka „nie wolno” przedstawiamy mu pewien schemat pewnych bezpodstawnych zasad, które „są i już”. Mam na myśli to, że mówiąc „nie wolno” ukazujemy dane zachowanie jako coś złego dla jakiegoś ogółu, bo „tak nie wolno przecież”. Tu nie chodzi o ucieranie tych samych schematów, które wpajali nam rodzice, a im z kolei wcześniejsze pokolenia, ale wytłumaczenie dlaczego akurat dane zachowanie faktycznie jest, np. bolesne. W ten sposób uczymy dziecko rozróżniać emocje I SIĘ Z NIMI LICZYĆ, tak by później, gdy będzie dorosłe nie miało konfliktu wewnętrznego typu: czy mam iść swoją drogą, tak jak czuję, czy lepiej nie, bo wtedy rodzina się obrazi. Wiele z przykładów podanych przez autorkę tekstu prowadzi właśnie do tego, żeby temu małemu człowiekowi łatwiej było odczuć własną autonomię. Niestety, metody wychowawcze naszych rodziców często wywoływały niezamierzony skutek. Wielu z nas do tej pory poszukuje potwierdzenia swojej wartości, kompetencji w pracy czy zrozumienia u partnera. Podsumowując – to wszystko po to, by naszym dzieciom rozwijało się łatwiej.

To jest abstrachowanie od tematu,ta dyskusja nie dotyczy raczej schematu pewnych bezpodstawnych zasad, które „są i już”. przyklad Mari:”więcej tak nie rób” pojawia się u nas – z tłumaczeniem – „nie rób tak więcej, bo możesz się skaleczyć, to jest ostre, spójrz” itp

„pięknie narysowałaś” czy „ładnie zjadłaś” nie wyraża siły Pani radości. Dziecko byłoby bardziej o tym przekonane gdyby Pani wyraziła swoje emocje np. „Córeczko, cieszę się, że dzisiaj zjadłaś to co dla Ciebie przygotowałam”, albo ” …, podoba mi się ten rysunek, opowiedz mi co tutaj narysowałaś” . To powoduje, że buduje Pani relacje z dzieckiem, a ono czuje więź. Zdawkowe hasła niestety tego nie dają…
A sukcesy dziecka należy dostrzegać zawsze! ;)

nie chodzi o to, by zdania, które wypowiadamy do dziecka były długie, a jedynie by były jak najbardziej osobiste tzn. mówiące o naszych emocjach, uczuciach i potrzebach

Proponuję proste ćwiczenie, żeby zrozumieć punkt widzenia autorki:

Proszę sobie wyobrazić relację z np. przyjaciółką, która mówi: „ładnie wyglądasz”.

Już?

A teraz jeszcze raz ta sama sytuacja, kiedy przyjaciółka mówi: „Podoba mi się to, jak zestawiłaś kolory w dzisiejszym stroju. Jestem pod wrażeniem.”

Które zdanie jest bardziej wartościowe i po prostu trafia… w samo serce? Spokojnie, dziecko nie zaśnie z pewnością, przy dłuższym zdaniu. Poza tym wzbogaci swoje słownictwo. Nie trzeba też używać fachowego języka, jaki pojawił się parę postów wyżej w kwestii tańca, ale wystarczy wyrażenie uczuć.

Pozdrawiam serdecznie.

DZIECKO TO NIE MAŁY CZŁOWIEK… sam jestem dzieckiem I WIEM CO CHCE I CZEGO POTRZEBUJE, moze to przesada z tym ,,ładnie zjadłas,, itp ale dziecko to dziecko a nie ,,MAŁY CZŁOWIEK,,

Dokładnie tak. Dziecku trzeba poświęcać wiele uwagi i prowadzić z nim dialog, nie można go zdawkowo traktować. Niestety odnosząc się do wypowiedzi powyżej nie ma idealnej metody wychowawczej, my jako rodzice zawsze będziemy częściowo powielali błędy naszych rodziców itd. To nie tylko praca nad/z dzieckiem, ale i nad samym sobą :)

zuch sąsiad może nie, ale „fajnie mieć takiego sąsiada” już tak; pięknie naprawiłeś samochod moze nie, ale że cieszę się że mam meża, który potrafi sam go naprawić już tak. Do dzieci mówi się prostszą formą, a do dorosłych dowolnie, zazwyczaj bardziej złożenie. Jeśli ktoś nie umie mówić co myśli, lub czuje to faktycznie nie powie tych rzeczy.

Określając prace dziecka „pięknie narysowałaś”, „piękny rysunek”, możesz go tylko uzależnić od własnych pochwał i stworzyć jednotorową relację, „coś robię” – „dostaję pochwałę”. Co nie jest dobre, bo wbrew pozorom bardzo słabo motywuje, nie buduje poczucia wartości dziecka, nie uczy go własnej oceny, a uzależnia jedynie od czyichś pochwał.

Ja natomiast nie widzę tam przesady, a komunikat „ładnie narysowałeś” jest w zasadzie podejrzewam 1768-mym tym samym stwierdzeniem przy kolejnym rysunku naszego Dziecka Nie jestem plastykiem, ale uważam, że zamiast powiedzieć „ładnie narysowałeś” usiąść razem z Dzieckiem patrzeć razem na rysunek i dopiero powiedzieć : „wow, jakich pięknych kolorów użyłeś-skojarzyły mi się z kwiatami, jakie dostałam od ciebie latem, a tu jaki piękny kwiatek, uśmiechniętne słońce-przypomina mi Twoją buzię kiedy się uśmiechasz” -budujesz faktyczny kontakt, reakację z dzieckiem, a nie karmisz tylko komplementem:) ja zamierzam pracować nad tym z przyjemnością:) nie widzę żadnej przesady w mądrym budowaniu kontaktu z Dziećmi:)

Popieram poprzedniczkę… Rozumiem, że porównywanie do innych dzieci jest niewłaściwe, czy mówienie dziecku, że jest leniem i kłamcą po całej linii, albo brawo nikt tak jak ty nie skacze (bo dziecko może się negatywnie napuszyć ze złym skutkiem potem dla dzieci w jego otoczeniu), ale niektóre zwroty są chyba przesadnie tu umieszczone.. prócz przykłądow wymienionych przez poprzedniczkę, myślę że czasem nie ma innego wyjścia jak powiezieć głośno Przestan! bo dziecko może zrobić sobie, albo komuś kzywdę i nie ma czasu na wykłady…. albo „bedzie mi przykro jeśli.. mnie uderzysz” – przeciez wlasnie o tym czytalam, zeby sygnalizowac dziecku z jakimi emocjami moga wiązac się ich działania… wiec juz nic nie rozumiem.

Witam
jak dla mnie to strata czasu , blablabla…
ciekawe co zrobi rodzic , którego dziecko pobiegnie 200 metrów i wpadnie pod samochód w czasie kiedy on będzie się wysławiał „kwieciście”?.
Śmierdzi mi to całe eco i bio wychowanie bezstresowością.
Z jednym się tylko zgadzam , że maluch jest od pierwszej chwili (już w łonie matki) kompletnym człowiekiem i to pod każdym względem.
Pozdrawiam wszystkie wujki i ciocie dobra rada :-))

to są skrajne przypadki, w takich sytuacjach od razu można zawołać „nie wolno”, myślę, że autorce chodziło o takie przypadki gdzie jest czas na to żeby z dzieckiem spokojnie porozmawiać i gdzie nie ma zagrożenia życia i bezpieczeństwa dziecka.

Pani Moniko, chciałbym to dobrze zrozumieć – czemu nie powinnismy mowic „jestem z ciebie dumna” a mozemy „byłam naprawdę poruszona”? Jedno i drugie wyraza nasze emocje.

jedno i drugie wyraza emocje, ale jesli jest uzywane jako pochwala, to jednak jest to nietrafiony komunikat… tak ja to rozumiem

Wszystkim mamom, które nie rozumieją o co chodzi w artykule polecam dodatkowo książkę „Przebudzenie” Anthon’ego de Mello, gdzie szerzej opisana jest kwestia etykiet i osądów oraz ich krzywdzącym wpływie na naszą psychikę. Pochwały uzależniają od aprobaty, przez nie warunkowani jesteśmy na działania, które przyniosą nam aprobatę społeczną, a nie satysfakcję wewnętrzną i wynikające tego zadowolenie z siebie. Ponadto „pięknie narysowałaś” jest osądem, który przybiera formę uniwersalnej prawdy, tymczasem ktoś inny może tej „uniwersalnej prawdy” nie potwierdzić mówiąc, że obrazek nie jest piękny, dlatego używając słów własnej opinii „podoba mi się twój obrazek” nie tworzymy w umyśle dziecka rozdźwięku pomiędzy tym co jest opinią jednostki, a stanowiskiem społeczeństwa.

Właśnie z takiego „dowartościowania” rośnie niedowartościowane dziecko, które jak potem usłyszy raz od kogoś że jest brzydkie czy głupie przejmie się tym na tydzień.

no dobrze… „podoba mi się twój obrazek” zamiast „pięknie narysowałaś” – rozumiem… i zgadzam się… ale dlaczego nie mogę powiedzieć „jestem z Ciebie dumna”…? czy to nie jest też moja opinia…? i moje uczucie…?

bo uzależnia myślenie dziecka o sobie od opinii Pani i innych osób na których będzie mu zależeć. To jest komunikowanie dziecku że jak coś robi, to po to, zeby komuś się coś podobało i kogoś zadowolić. Oczywiście, moim zdaniem też można powiedzieć że jestem z Ciebie dumny/dumna, ale warto myśleć nad co się mówi i jak mówi, jak częśto i w jaki sposób.

po pobieżnej lekturze na razie tylko lekko się zapieniłem, bo okazuje się, że zwrotów: jestem z ciebie dumna, zuch dziewczynka, ale z ciebie dzielny chłopiec, pięknie narysowałeś też używać nie można. Na piewszy rzut ucha nie widzę różnicy między „jestem z ciebie dumna” a „kiedy usłyszałam, że stanąłeś w obronie młodszego kolegi, byłam naprawdę poruszona, bo chciałabym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. Myślę, że dzięki temu, co zrobiłeś, ten chłopiec poczuł się bezpiecznie”, poza tym, że to drugie jest nie do wypowiedzenia w warunkach kiedy w domu dzieje się 1000 rzeczy na raz. No i jest to pierwszy krok do tego, żeby dzieci się nauczyły, że mówimy długo i okrągło, więc 50 proc. komunikacji można zignorować. Mam w takim razie propozycję, żeby autorka rozwinęła swoją myśl i napisała do KAŻDEGO POZYTYWNEGO zwrotu, który zabrania nam używać, coś alternatywnie poprawnego.

Coś alternatywnie poprawnego oraz prostego i krótkiego. Nie wyobrażam sobie mówienia do mojej niespełna trzyletniej córki „kiedy usłyszałam, że stanęłeś w obronie młodszego kolegi, byłam naprawdę poruszona, bo chciałabym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. Myślę, że dzięki temu, co zrobiłaś, ten chłopiec poczuł się bezpiecznie”. Zdecydowanie wolę powiezieć „córeczko, jestem z Ciebie dumna”, bo przynajmniej mam pewność, że ten krótki zwrot moje dziecko zrozumie… Zgadzam się w całej rozciągłości z opinią pana Piotra Stasiaka – w domu, w którym dzieje się wiele rzeczy na raz, nie sposób mówić do dziecka takimi zwrotami, jakie proponuje autorka artykułu. Proponowane przez panią Monikę zwroty według mnie trąca utopią, która ma rację bytu wyłącznie w teorii, ale w praktyce nie ma żadnych szans na zastosowanie.

PS. ja jako dziecko nie słyszałam od swoich rodziców zwrotu „jesteśmy z ciebie dumni”, a bardzo żałuję, bo chciałabym coś takiego choć raz od nich usłyszeć…

nie jestem autorką ale… pieknie narysowałaś to ocena, rodzic ocenia, można powiedzieć, widzę, że włożyłaś dużo pracy, widzę, że użyłaś wielu kolorów itp. docenic a nie ocenić. dzielny chłopiec to jaki? dla mnie dzielny to taki, że mimo, że się boi to hamuje strach żeby „dobrze wypaść”, żeby zaspokoić oczekiwania innych. zuch dziewczynka? tak samo.

Stosuje metody zaproponowane w tym artykule – nie zawsze i nie za każdym razem bo często zdarza mi się wpaść w stare schematy zwłaszcza wtedy gdy jestem wyprowadzona z równowagi. Nie jest łatwo jednakże widzę rezultaty. Takie porozumiewanie działa niezależenie od wieku czy u 3 latka czy 60 latka.

Z mojego własnego doświadczenia: ciągle słyszałam że jestem mądra, piękna i nikt nie zrobi tego tak dobrze jak ja i co z tego wyszło: zostałam postawiona na piedestale z którego dorosłe życie szybko mnie zrzuciło bo wcale nie byłam taka jaką stworzyli mnie rodzice – i tyle.

Więc zanim coś skrytykujemy zastanówmy się dlaczego nam się to nie podoba, jakie uczucie we mnie wzbudza i dlaczego? Dlaczego mam problem z tworzeniem tak długi zdań?

Gorąco pozdrawiam zwolenników i przeciwników artykułu!

Ok, a pozniej dziecko idzie do przedszkola, szkoly i tam jest permanentnie oceniane… Szkola sie wrecz skupia na ocenianiu, zarowno zachowania, jak i poziomu wiedzy, kultury i czego tylko sie da. Nauczyciel zapewne nie bedzie mial czasu uzywac 'wyszukanego’ slownictwa na okreslenie kilkudziesieciu ucznow. Zrobi to krotko i zwezle i na pewno nie 'wyszukanie’ liczac sie z uczuciami ucznia….

Dokładnie tak – wyłączy się już przy 3 wyrazie i pójdzie się bawić do ogródka, zanim skończymy nasz kwiecisty wywód słowny :)

Pani Anito, dziękuję za ten komentarz. Trafnie wyraziła Pani to, co sama myślę w kwestii powyższego artykułu. Nie dajmy się zwariować…

jak Pani powie swojemu dziecku, że rysunek pięknie namalowało, a ktoś że nie pięknie to dziecko ma mętlik w głowie. A poza tym czy za każdym razem pięknie nalmalowało, zawsze się Pani tak samo podoba rysunek aż tak? Dziecko prędzej czy później wyczuje że coś tu nie tak, przecież samo też potrafi ocenić swoej prace, wie kiedy coś mu wychodzi, a innym razem mniej nieco. Proponowałabym zweryfikować swoje opinie i przynajmniej nieco się nad nimi zastanowić lepiej teraz niż kiedy będzie dorosłe.

Wiele osób krytykuje artykuł, tak jak by autorka siadła na miedzy i takie tam sobie wymyśliła … głupotki. Psychologia to nie wróżenie z fusów tylko lata badań i obserwacji. Jeśli ktoś ma problem z mówieniem do dziecka dłuższych zdań to niech skraca. Ale mam przykład 3 i 4 latków, chłopców również (np. mój własny syn), których wypowiedzi to zdania złożone wielokrotnie. Moje dzieci bardzo często nie dopuszczają mnie do głosu i w zadziwiający sposób potrafią mówić o emocjach i uczuciach. Dlaczego nie chcecie Państwo spróbować chociaż trochę zmienić swoje nastawienie i sposób komunikacji (nie tylko z dzieckiem ale może też z partnerem?). Nie przyszło wam do głowy, że może wasze metody sprawdzały się i sprawdzają nadal ale może warto je trochę zmodyfikować, ulepszyć, poprawić.

Aż przykro czyta się takie agresywne komentarze wobec kogoś kto dzieli się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem. Natychmiast nasuwają się dwa wnioski jeden – nie wszyscy rozumieją to co czytają (bardziej pozytywny), drugi – boimy się, że nie potrafimy inaczej a nawet nie chcemy dopuścić do siebie myśli, że postępujemy nie prawidłowo, czyżbyśmy nie potrafili znieść krytyki?

Ok, rozumiem, że nie do końca zrozumiał(a) Pan(i) kontekst mojej wypowiedzi. Zatem tłumaczę. Piotr napisał, że współczuje dzieciom autorki (która jest specjalistką w dziedzinach pedagogiki), ja trochę na przekór podałem przykłada pewnej „Super Niani”, która również postrzegana jest jako pewnego rodzaju autorytet w dziedzinie wychowywania dzieci, co jakoś nie bardzo przełożyło się na relacje z jej własnymi pociechami. Czy wszystko jest jasne? A z jeżykiem to był sarkazm. I proszę Was szanujmy język polski. Co to jest „dżizys” z trzema wykrzyknikami? Fajnie też było by rozpoczynać zdanie dużą literą (nie, że się czepiam, ale w sieci się jakoś wszystkim wyłączają nawyki wyuczone w podstawówce).

Generalnie Tomku się z Tobą zgadzam, ale jak już ganisz za „okaleczanie” naszego języka to zwróć uwagę, że „byłoby” pisze się razem, a zdanie rozpoczyna się wielką literą…:)

Tak dokładnie! Dzięki za sprostowania. Ale z tym „dużą” i „wielką” to się raczej nie zgodzę, bo obie formy są poprawne :) Ale nie o tym w temacie. Pozdrawiam!

nie jest to pseudopsychologiczny bełkot, tylko psychologiczny, bo te metody wymyśliły osoby, które rozwiązywały wiele konfliktów także międzynarodowych i tymi metodami posługiwano się wśród dzieci w Bośni i Serbii. Są sprawdzone i poprawiają jakość życia. Odsyłam do żródła- Marshal Rosenberg O języku żyrafy i inne jego pozycje

ja bym poszerzyla troche…bo komunikaty od „chce” to tez nie sa zbyt trafne…
warto sobie odpowiedziec na pytanie: „co mi to da, jesli to co chce sie stanie?” i wtedy odpowiedz na to pytanie, bedzie podstawa to stworzenia komunikatu nie narzucajacego rozwiazań innym, a wyrazajacym potrzebe :)

Przeprszam bardzo,ale to jakas bzdura. Daleka jestem od uzywania takich slow,ale szukalam mniej dosadnego, neistety cisnely mi sie jeszcze silniejsze. Oczywiscie zgadzam sie z niektorymi naganami,ale cala reszta mocno przesadzona, oderwana od rzeczywistosci. Jkaby ktos na sile chcial zaistniec…przykro mi

stek bzdur, na potwierdzenie mojej tezy mamy pytanie do autorki. Z pewnoscia rodzice dzisiejszych mlodych rodzicow (czyt 30 latkow), w zyciu nie slyszeli o zrywaniu wiezi przez zly dobor slow, a zatem z pewnoscia uzywali wiekszosci tych „zakazanych” zwrotow. Ja jakos nie czuje sie zagubiony, zmanipulowany, nie mam problemow w relacjach miedzyludzkich, w zwiazkach, nie jestem zamkniety ani agresywny, radze sobie zawodowo. Tak jak wiekszosc z naszego pokolenia. Mysle, ze psychologia, socjologia i inne tego typu wydzialy na uczelniach zdecydowanie przyjmuja za duzo ludzi, ktorzy potem coś muszą robic, niekoniecznie pożytecznego.

faktycznie zabraklo tego pytania, gdyz zmienilem mysl w trakcie pisania i nie poprawilem wstepu. Ale mialo ono brzmiec mniej wiecej tak: Jak sie te rewelacje maja do samej autorki, zakladajac ze sama jest mlodym rodzicem kolo 30-tki i zakladajac ze jej rodzice rowniez nie mieli bladego pojecia o tym ze slowem „zrywaja wiez”. Bo jesli wyrosla na niezalezna osobe ktora ma cos do powiedzenia to juz na starcie te pseudonaukowe rewelacje traca na wiarygodnosci.

Co sądzicie o słodyczach jako formie pochwały lub nagany ? „Kasiu, posprzątaj swój pokój to dostaniesz lizaka” „Nie syp kolegi piaskiem po oczach bo nie dostaniesz cukierka ” W przypadku mojej córki taka metoda się sprawdza.

Nie wiem co w tym złego. Mi też zdarza się czasem przekupić czymś mojego syna, ale bez przesady. Nie dajmy się zwariować, bo za chwilę będzie tutaj jak w Norwegii. „Zabraliśmy Panu dziecko bo było smutne w szkole, pewnie źle dobierał Pan słowa w pochwałach.” Masakra jakaś.

Czytam te komentarze i nie mogę nie napisać – jak chcą Państwo kształtować w swoich dzieciach poczucie WŁASNEJ wartości poprzez przydzielanie im tej wartości z zewnątrz?
Dziecko słyszy, że mama jest dumna, fajnie, tylko co będzie, jeśli następnym razem rysunek mu się nie uda? Mama nie będzie dumna, będzie be, nawet jeśli nic nie powie. Dziecko zaczyna się bać, że nie spełni oczekiwań. Chodzi o to, żeby dziecko wiedziało, że kochamy je i akceptujemy, bez względu na to, jak wysoko skacze i jak pięknie rysuje. A autorka posługuje się pełnymi zdaniami nie jako dosłownymi przykładami, tylko żeby lepiej naświetlić Wam, drodzy Rodzice i Dziadkowie, ton wypowiedzi jaki proponuje użyć. Można krócej, wystarczy pomyśleć, a nie cytować z pamięci. Proste jak konstrukcja cepa, wystarczy się zastanowić. Pozdrawiam.

Jak już wcześniej ktoś słusznie zauważył, stwierdzenie, że „mama jest dumna” wygłaszane przez naszych rodziców, jakoś nikomu nie zaszkodziło.
Nie sądzę, aby to stwierdzenie, tak samo jak np. „pięknie narysowałeś”, kształtowało fałszywe poczucie własnej wartości u dziecka.

Czy nam się to podoba czy nie, zawsze identyfikujemy się w odniesieniu do czegoś czy kogoś; na podstawie porównań budujemy swój obraz we własnych oczach. I nie da się tu uniknąć przydzielania wartości z zewnątrz. A jeśli ktoś tak uważa, to chyba funkcjonuje w świecie utopii czy pobożnych życzeń.

Ja jestem tylko zwykłą matką dwójki dzieci, nie znam się na psychologii, psychiatrii czy antropologii. Działam tak, jak wydaje mi się słuszne i dobre – także dla dzieci. Moje dzieci wiedzą, że są kochane i akceptowane, nawet jeśli rysunek nie uda im się. Ale są też chwalone.

Argument „Dziecko słyszy, że mama jest dumna, fajnie, tylko co będzie, jeśli następnym razem rysunek mu się nie uda?”, jest dla mnie mocno chybiony.

Po to wychowujemy dziecko (a wychowanie jest procesem ciągłym i rozłożonym w czasie i nie polega na sporadycznych, jednorazowych ocenach), aby dziecko miało świadomość złożoności procesów społecznych. To że kolejny rysunek nie uda się dziecku – z pewnością nie zachwieje poczuciem własnej wartości, jeśli dziecko wie, że ma prawo do błędów. I to nasza rola, aby mu uświadomić, że nie wszystko w życiu udaje się, ale to nie powód, żeby czuć się gorszym.

Za to unikanie ocen i wartościowania z pewnością nie ułatwi relacji z ludźmi, którzy funkcjonują na „tradycyjnych” zasadach. A takich jest większość.

Moja konstrukcja jest rzeczywiście prosta jak konstrukcja cepa, więc pomimo że mam się za osobę inteligentną (nie tylko dlatego, że rodzice tak mi kiedyś powiedzieli ;-), jakoś nie odniosłam wrażenia że „autorka posługuje się pełnymi zdaniami nie jako dosłownymi przykładami, tylko żeby lepiej naświetlić Wam, drodzy Rodzice i Dziadkowie, ton wypowiedzi jaki proponuje użyć”. Najwyraźniej artykuł ten przeczytałam bez zrozumienia, choć naprawdę starałam się go zrozumieć. Może i sama koncepcja nie jest zła, ale sposób prezentacji – owszem. I być może to jest powodem niezrozumienia, co dla autorki powinno być sygnałem, żeby pisać „do ludzi” a nie „do psychologów” :-).

Przeczytałem komentarze pod artykułem – nieźle zmasakrowały panią Monikę. Ja mniej więcej kumam co chciała powiedzieć ta Pani. Wydaje mi się tylko że problem tkwi w średnim stylu tego artykułu i w braku pomysłu na naprawdę dobrą alternatywę dla wyświechtanych zwrotów którymi faszerujemy nasze dzieci bez zastanowienia.

„Kiedy usłyszałam, że stanąłeś w obronie młodszego kolegi, byłam naprawdę poruszona, bo chciałabym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. Myślę, że dzięki temu, co zrobiłeś, ten chłopiec poczuł się bezpiecznie” to jest raczej prośba pobożne życzenie?) autorki artykułu abyśmy rozmawiali z dziećmi bez względu na wiek niż alternatywna dla „zuch dzieciak” bo nie wszystko się da zamknąć w jednym zdaniu – trzeba pogadać.

Jest różnica kiedy powiem „Bardzo podoba mi się to co narysowałaś / łeś” albo pewnie lepiej (bo skupia się na analizie a nie na pochwale) „Czy to jest kot? A gdzie on siedzi?” zamiast „Przepięknie rysujesz” albo w ogóle słabo „Rysujesz najpiękniej na świecie” bo to nic samo nie znaczy trzeba dodać że to MY tak uważamy ( ktoś inny może mieć inne zdanie). Tak samo nic nie znaczy „Jaki grzeczny chłopiec / dziewczynka” trzeba zwyczajnie powiedzieć „Jak pięknie posprzątałaś / posprzątałeś pokój!” – czyli konkret.

O podobnych sprawach wypowiadała się Bożena Janiszewska (pedagog dziecięcy starszego pokolenia z którą było kilka rozmów w tokfm_radio – niestety nie można ich już odsłuchać w archiwum a szkoda) ale robiła to w prostszy, bardziej przekonywujący i zrozumiały sposób.

Jak czytam komentarze to chyba większość nie zrozumiała artykułu.
Polecam poczytać książki np. Jespera Juula.
Poświęcił całe życie na badanie wpływu słów na psychikę dziecka i badaniu sposobów wychowania do dzieci.
Intuicja i zdrowy rozsądek jest ważny ale nie jedyny.

Szkoda czasu na tłumaczenie dlaczego te słowa są złe i można stosować lepsze.
Wszystko już wiele lat temu zostało spisane.
Ja popieram Panią Monikę i rozumiem co chciała przekazać.

Tak jakby ktoś powiedział, że dostawał klapsy, wyrósł na „porządnego” człowieka a teraz będzie bił swoje dzieci
bo nie wie jak sobie z nimi radzić. Oczywiście nie wie też jaki „klapsy” mają wpływ na dziecko bo u siebie też tego nie widzi.

Gdybyśmy dyskutowali o przemocy słownej, to porównywanie klapsów do słów miałoby sens.
Ale rozmawiamy o zwrotach, które znamion przemocy słownej nie noszą. Więc porównanie do bicia jest nadużyciem.

Dla mnie jesteś leniem, kłamcą są przemocą słowną.

za fundacją:
„Ty kretynie”, „Złośliwy gnoju”, „ofermo” – takie słowa, choć nie zostawiają siniaków, bolą równie mocno, jak przemoc fizyczna. Właśnie ruszyła kampania „Słowa ranią na całe życie”, organizowana przez Fundację Dzieci Niczyje. Ma ona uświadomić rodzicom, że przemoc słowna może mieć bardzo poważne skutki.

„Co to znaczy, że jest kłamcą?” jak to co? normalnie klamie, mowi nieprawde.
To lepiej wiedziec ze dziecko klamie i tego nie mowic ? Konfabulowanie to naturalna rzecz wsrod dzieci i wychownie tego nie zmieni tylko lek przed silna reka

Kłamanie jest czynnością danej chwili i nie powoduje że dziecko jest kłamcą.
Jesli dziecko słyszy, że jest kłamcą to pewnie rodzic ma racje i taka etykieta powoduje, że musi kłamać bo tak widzą go rodzice.
Niskie samoocena jest jednym w wyników takich sytuacji.
Oczywiście takich rzeczy nie widać więc problem nie istnieje.

Lęk przed silną ręką powoduje wychowanie posłusznych dzieci, które boja sie rodziców.
Jeśli taki jest cel rodziców to nie inna sprawa.
Ale co będzie jak dziecko urośnie i będzie silniejsze od matki czy ojca.

jeżeli Pani ma dzieci to im współczuję. I Pani też współczuję, bo Pani zna smak silnej ręki

żeby zrozumieć to co napisała Monika trzeba mieć otwarty umysł, empatię w
sercu, a dobro dziecka stawiać na pierwszym planie, w tle pozostawiając
własne niezaspokojone potrzeby. Artykuł ten jest tylko małym kęsem w
tym wielkim torcie, którego aby zjeść ze smakiem należy najpierw dobrze
poznać. Jeśli którąś z Was zaintrygował temat polecam zapoznanie się z
całym NVC (Porozumienie bez Przemocy).

Stawiam dobro mojego dziecka na pierwszym planie zapominajac moje potrzeby z dziecinstwa ktore nie zostaly niestety zaspokojone, mam empatie w sercu (dla wszystkich a szczegolnie dla mojej coreczki) i mam naprawde otwarty umysl. Niestety nie zgadzam sie z tym co nam radzi Monika. Raczej zgadzam sie z tym co napisala Gosia pod koniec swojej madrej odpowiedzi.

nie może jej Pan/i powiedzieć jak inaczej może wyrazić swoją złość i niezadowolenie z sytuacji, zapytać co ją tak wkurza.

Litosci! po co tak komplikowac! Nie lepiej powiedziec „nie wolno robic krzywdy” i popracowac nad reakcjami dziecka i jego zdolnoscia de opanowania zlosci!!?

„Nie wolno” jest przymusem społecznym, otoczenia czy też nie wiadomo skąd idącym i dlaczego. Chodzi o to, żeby mały człowiek, kiedy już dorośnie wiedział co zrobić, kiedy stanie przed wyborem: „zostać kobietą – mechanikiem, bo tak czuję, czy aktorką, bo tak ode mnie oczekiwali”. Czyli żeby potrafiło odróżnić własne potrzeby i odczucia od OCZEKIWAŃ innych, przede wszystkim bliskich.

pestka obudz sie, nie rozmawiamy tu o przyszlym zawodzie dziecka….” Nie wolno robic krzywdy ” i wszyscy wiedza dlaczego… Jak moje dziecko skjopie twoje, to mam mu powiedziec „nie wolno robic krzywdy” czy tez czekac i nic nie robic aby , jak to ty mowisz,dziecko ” potrafiło odróżnić własne potrzeby i odczucia od OCZEKIWAŃ innych, przede wszystkim bliskich”. Duzo ludzi wypowiadajac sie usiluje sie pokazac jako osoba „super intelektualna” a efekt jest raczej zalosny…… Przestancie robic abstrakcje

Właśnie, nikt nie myśli o „dziecku” jak o małym człowieku, którego psychika i poczucie własnej wartości ciągle się kształtują. Od najmłodszych lat mamy wpływ na zachowanie dziecka i, ciekawostka: najbardziej znaczący jest okres przed drugim rokiem życia. Chodzi o to, żeby jednak mieć jak najmniejszy wpływ – im bardziej go wywieramy, tym dziecko bardziej traci poczucie własnej wizji świata, a przyjmuje tę mu narzuconą, nierzadko krzywdzącą.
Wiem, co mówię. Miałam wykład właśnie na ten temat i bardzo dobrze go przyjęłam i zrozumiałam. Poza tym mam doskonałe odzwierciedlenie we własnym życiu – mam ochotę na podróż dookoła świata, chodź rodzina zawsze mi powtarzała, że tylko ciężką pracą człowiek coś osiągnie… Ile z nas ma teraz właśnie takie konflikty i zdaje sobie z nich sprawę? Bo jednak jest znakomita większość, która nie dopuszcza tych myśli do siebie. Proponuję zasięgnąć literatury zamiast reagować agresywnie.
Renato, nie wiem, skąd wyciągnęłaś wniosek, że „kiedy mały skopie kogoś innego, to nie reagować”. Nawet tego nie sugerowałam. Nie mówię o tym, że jak już bije (zastanawia i niepokoi mnie dlaczego miałby to robić?!), to patrzeć i czekać aż skończy (: (Renato, nie mam pojęcia, skąd Ci to przyszło do głowy), ale faktycznie przerwać sytuację i wytłumaczyć.
Ważne jest to, żeby t ł u m a c z y ć dziecku, że „nie wolno” (bez użycia tych słów), dlatego że (i tutaj mówisz o odczuciach)…
Np. to krzywdzi tego chłopca, że to boli i jakby on się czuł, kiedy by go ktoś pobił…
Chodzi o to, żeby maluch zrozumiał, D l a c z e g o robi źle. Dzięki temu w przyszłości już tak nie postąpi.
Jeżeli powiesz mu „nie wolno”, to on sobie wrzuci w szufladkę rzeczy, których robić nie wolno, bo mama tak mówi i te, które mama chwali. Jak będzie duży i będzie miał takie szufladki pełne, jak stanie przed wyborem, o którym mówiłam wcześniej prawdopodobnie zrobi wszystko, żeby spełnić Twoje oczekiwania. Bo swoich nie dopuści do głosu, bo są złe, bo mama się obrazi.
W tym wszystkim chodzi o to, żeby mały człowiek wiedział że nie zrobi tego, bo czuje, że to byłoby złe, a nie bo mama tak mówi.
Rozumiesz o co mi chodzi?

Myślę, że niewiele miałaś wspólnego z dziećmi i mądra jesteś jedynie teoretycznie.
Sugerujesz rozmówcy, że skoro dziecko zabiega o uwagę to znaczy, że nie poświęca on jej swemu dziecku wystarczająco. Że jeśli bije innych, to rodzic wyzwala w nim agresje.
Psychologia rozwojowa się kłania.

A rozbawiło mnie wyobrażenie sobie jak starasz się „tłumaczyć” swoje mądrości trójce rozbieganych roczniaków/półtoraroczniaków.
Wiedza zapewne powielona (raczej nie zdobyta poprzez doświadczenia), zasłyszana i papugowana, bo te piękne teorie koło prawdziwego życia nawet nie leżały.

„Mądra jesteś teoretycznie”.
Nie zamierzam wyczytywać na swój temat agresywnych uwag w swoim kierunku.
A propos rzekomego „wyzwalania agresji” wcale tak nie uważam.

Czytaj uważnie i szanuj ludzi. Jak masz takie podejście do rozmówcy to się nie dziw, że na małych ludziach się to odbija (a z nimi jak z lusterkiem) i masz z nimi problem, jak opisałaś/łeś wcześniej.

„Prawdziwe życie” to nie zapier…anie z pokolenia na pokolenie, i ślepe powielanie schematu „wiecznie ciężkiego życia”. Lepiej przyjąć taki schemat i narzekać, niż zmienić to, co tak bardzo ciąży? Łatwiej, oczywiście, żeby móc później narzekać i atakować tych, którzy wierzą, tak jak Ty kiedyś (nie pamiętasz?), w to, że można inaczej i mają siłę, i odwagę, by to robić. Tobie się nie udało – ja Tobie nic nie poradzę – ale również nie dopier..lę tak, jak Ty to próbujesz zrobić, nie wiedzieć czemu. Jesteś sfrustrowana/y czy masz zły dzień, nie wiem, nie moja sprawa, ale mimo to nie mam pojęcia dlaczego traktujesz kogoś, kto w ogóle wchodzi z Tobą w dyskusję agresywnymi/kąśliwymi uwagami? Odstaw te niecne cele na bok.
Tracisz czas.

Jak nabierzesz szacunku do ludzi i ich opinii, oraz swobody wymiany poglądów bez oceny i ataków, łatwiej Ci się będzie z nimi rozmawiało i w ogóle żyło.

Ja już nie mam ochoty na jakikolwiek kontakt z Tobą, mimo Twojego oczytania teorii psychologii, czym raczyłaś/łeś się pochwalić. Praktyka przed Tobą.

Pozdrawiam

Zbędę to milczeniem. Nie wiem skąd ci przyszło do głowy, że mi się coś nie udało. Może dlatego, że nie zamierzam Ci przytakiwać? To ty zachowujesz się agresywnie wystawiając opinie o kimś kogo nie znasz, o moim dziecku, zapewne całą moją rodzine i każdego kto śmie znegowac twoje wywody posądziłabyś o „ślepe powielanie błędów z pokolenia na pokolenie”.
Szkoda zniżać się do poziomu sfrustrowanej starej panny, której to już tylko pouczanie innych w internetach pozostało.

Mam problem z tym tekstem, bo sugeruje on, że
najlepiej jest używać sformułowań kodujących dziecku, iż najważniejsze
jest spełnianie cudzych potrzeb. A ja się z tym głęboko nie zgadzam. Nie
jestem psychologiem, ale uważam, że wdrukowanie dziecku od małego, ze
najważniejsze jest spełnianie potrzeb innych i uszczęśliwianie ich, nierzadko
kosztem potrzeb własnych i wyrażania autentycznych emocji, które w małym człowieku siedzą, na dłuższą metę może
wyrządzić ogromne szkody. Jestem matką czwórki dzieci, najstarsze jest obecnie w pierwszej klasie, najmłodsze właśnie skończyło rok. Jestem mamą głównie intuicyjną, ale jeśl mam z czegoś czerpać wiedzę nt. wychowania i kształtowania więzi, to z książek A. Faber i E. Mazlish. I tak jak one sugerują, w pochwałach stosuję sformułowania „Możesz być z siebie dumny/a”, dowartościowując dziecko i podkreślając jego autonomię. Nie wierzę w to, że poprzez szacunek wobec wolności i odrębności mojego dziecka, zrywam więź pomiędzy nim a mną. Tę więź buduję poprzez bliskość, spędzanie razem czasu, częste mówienie „kocham”, „jestem przy tobie”, wspólne rozmowy, wspólne podejmowanie decyzji, afirmację uczuć moich dzieci. Nie sądzę, żebym osłabiała ją przez mówienie, że pięknie coś zrobiło lub popełniło jakiś błąd.

Pani Moniko, lepiej nie pisać nic niż pisać cokolwiek!

„kiedy usłyszałam, że stanąłeś w obronie młodszego kolegi, byłam naprawdę poruszona, bo chciałabym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie.” – a to niby nie pochwała?
Do kilkulatka można się wyrazić nieco prościej – „jestem z Ciebie dumna” „zachowałeś się jak należy” „brawo” – to wszystko to samo, zwłaszcza dla dziecka.

Słowa są po to żeby nimi poruszać i wpływać. Rodzice mają wychowywać swoje dzieci.
Każdy psycholog powie Pani że jedyną metodą wychowawczą jest system nagród i kar – w takim systemie pracują też dorośli – za dobrą prace jest premia – za złą wylot z roboty.
Zresztą to wszystko to pisarska paplanina bo w praktyce każdy kto ma dziecko w domu, wie że pytanie „czy może chciałbyś odkurzyć mieszkanie?” kończy się zawsze tak samo „NIE!”, a wtedy żeby nie stracić godności naruszając strefę osobistą dziecka trzeba zrobić to samemu – a efekt? Rośnie leń któremu nawet nie można tego uświadomić.
zdrowia życzę :)

Gdzie sa ci psycholodzy co uznają system nagród i kar?? Może 30 lat temu tak było. Czasy i dzieci się zmieniają.

A z tym odkurzaniem to o to chodzi w rodzinie żeby dziecko chciało odkurzać i brać udział w życiu rodziny.
Jeśli jest małe to niech się bawi a nastolatek powinien też dawać a nie tylko brać.

1. Kary nie eliminuja zachowan niewlasciwych, lecz czynia je bardziej wysublimowanymi. Kary stymuluja nas do poszukiwania innego sposobu osiagniecia celu. Robimy cos tak, by nie zostalo zauwazone, ale robimy to, a nie przestajemy!
2. W wyniku stosowania kar wystepuje generalizacja hamowania. Gdy kary sa dotkliwe, powstrzymujemy sie nie tylko przed tym jednym zachowaniem, lecz w ogóle zmniejszamy nasza aktywnosc.
3. W efekcie nadmiernego karania moga pojawic sie zaburzenia emocjonalne: unikanie zródla karania, np. ojca („schodzenie z oczu”), leki, agresja przemieszczona,
4. Proces karania jest procesem uczenia zachowan agresywnych, np. walki o swoje, jest treningiem agresji w stosunku do innych.
5. Brak kary jest nagroda, brak nagrody – kara. Jesli zapowiedziano kare, a ona nie nastapila, wiec zachowania mozna powtarzac – samo zapowiedzenie nic nie da, bo czujemy sie bezkarnie. Jesli byla zapowiedziana nagroda i po wysilku sie jej oczekuje, a nie zostanie dana, ma sie wrazenie, ze caly wysilek poszedl na marne.

Nie wydaje mi się aby jasne wyrażanie się wobec dziecka ” to jest dobre – rób tak, a to jest złe nie rób tak” było dotkliwą karą.

Komunikacja powinna być taka żeby dziecko dokładnie wiedziało czego od niego oczekuje rodzic. Niech mi kto pokaże dziesięciolatka który rwie się do nauki i obowiązków….

Jestem ciekawa jak zwolennik podejścia z artykułu pociągnął zakończyłby dyskusję:

Mama- Wojtusiu może masz ochotę pouczyć się tabliczki mnożenia?

Wojtuś – NIE!

Mama – ale Wojtusiu może jednak miałbyś nieco ochoty tylko jeszcze o tym nie wiesz…?

Wojtuś – NIE CHCE MI SIĘ!

Mama – ale…

Wojtuś – NIE NIE NIE NIE

________________________

Już teraz widać ze dzieci są chowane bezstresowo. Pełno dziwolągów na ulicach, wzrosła liczba gejów i lesbijek, dzieci w szkole mojego syna nie potrafią powiedzieć dzień dobry nawet nauczycielce… po co jak im się nie chce?

W sumie to dzieci nic nie muszą powinny pachnieć i decydować same co zrobią jutro – tylko jako dorośli nie będą mogły nic ot i tyle.

Nasze pokolenie wychowywano pasem i żyjemy. Statystycznie nie ma większego zapotrzebowania na psychiarów. Dzieci z patologicznych rodzin często zachodzą bardzo wysoko choć w ich domach daleko było od wszelakich zasad…

ps. „generalizacja hamowania” – czy to może dygresja do ABS’ów? Bardzo ciekawe stwierdzenie hmmm…

Zwolennik tej metody nie zapytałby czy dziecko ma ochote nauczyc sie tabliczki.

Powiedziałby: Wojtku chciałbym, żebys nauczył się tabliczki. Możemy razem poćwiczyć i chętnie ci pomogę.
Oczywiście skoro wcześniej rodzic tak nie mówił to dziecko nie da się nabrać. Na szacunek trzeba sobie zapracować a nie wymusić siła.

Co ma dziwoląg do geja? Jeden i drugi jest człowiekiem i nalezy mu się szacunek. Homoseksualizm nie jest chorobą i nie można się zarazić albo nabyć poprzez bestresowe wychowanie.

i zyjemy? Ale jak skoro bijemy dzieci bo są młodsze i słabsze.

2 lata wcześniej:

Wojtuś – zrobię to za chwilę

Mama – jak nie posprzątasz, będziesz musiał uczyć się tabliczki mnożenia!

Wojtuś – ale mamooo

I już wszystko wiadomo.

Może, by łatwiej było zrozumieć idee dłuższych , opisowych wypowiedzi, pochwał etc. warto zrozumieć sposób w jaki funkcjonuje dziecko, głównie to do wieku szkolnego. Otóż głównie małe dzieci myślą w sposób konkretny (polecam zapoznać się z psychologia rozwojowa dziecka, czasem zaoszczędza nam to zbędnych zmartwień). Mozna sobie to przełożyc miej więcej tak: to co widzę- to to jest; czego nie widzę, nie wiem jak wygląda, nie mam pojecia co to jest. To tak w skrócie. Dziecko słysząc „jestem z Ciebie dumna” tak naprawdę nie wie co sie kryje za słowem „dumna” i dlatego warto zastosowac metode opisową w stylu „lubie kiedy mi pomagasz”, „podoba mi się jak posprzątałes swój pokój”. Zamiast mówić „trzeba się dzielić z innymi” -( co to znaczy „się dzielić”? ) warto powiedzieć „kiedy skończysz bawić się tą zabawką, możesz ja dać siostrze” lub „co można by zrobić żebyście razem mogli się pobawić?” i tu zostawiamy dzieciom czas na ustalenie strategii, można tez zaproponować dzieciom by bawiły się kolejką daną zabawką, każde 10 minut. W metodzie opisowej ważny jest komunikat „ja”, wypowiadamy własne zdanie (do tego ma każdy prawo) i dzięki temu nie ranimy innych i unikamy etykiet. Nie raniąc inny i unikając etykiet tworzymy ważne więzi. Dla tych których przeraża idea długich zdań przy których dziecko z pewnościa się wyłączy, chciałabym powiedzieć „spróbujcie dla Was i Waszych dzieci, dla waszego wspólego dobra i więzi na całe życie! Tu nie chodzi o to kto wychowuje lepiej, tylko o to ze nasze dzieci maja ogromny potencjał, ale by go wyzwalać warto czasem spróbować kilku nowych sztuczek:D I może na początku dziecko będzie się wyłączać, co jest naturalne w procesie uczenia, to z czasem sami usłyszycie podobne pochwały od swoich dzieci i wtedy bedzie jasne, że było warto!” Życzę wszystkim duzo pozytywnej energii i otwrcia na nowości!

Artykuł jest dość ogólny, więc jeśli ktoś chciałby lepiej zrozumieć tego rodzaju postawę, to powinien przeczytać książki Jespera Juula, szczególnie „Twoje kompetentne dziecko”. To nie jest żaden pseudopsychologiczny bełkot, to w krajach skandynawskich klasyk literatury pedagogicznej i standard. W tym podejściu nie chodzi o to, żeby nie chwalić dziecka, tylko żeby nie robić z tego podstawowej metody kształtowania zachowania dziecka. Kształtowanie zachowania przez pochwały prowadzi zdaniem Juula do zbudowania poczucia własnej wartości w oparciu o docenianie przez innych.

W komentarzach widzę, że wiele razy przewija się wątek „ale śliczny obrazek”. Czy uważacie, że jak kilkulatek narysuje kółko, to przynosi Wam je do recenzji? Wyobraźcie sobie, że ktoś Wam daje kwiaty na imieniny – czy mówicie „Ale potrafisz wybierać kwiaty”, czy „Dziękuję”? Nieustanne poddawanie dziecka ocenie ma zawsze takim sam skutek – a pochwała i krytyka to dwie strony tego samego medalu. Kształtowanie zachowania dziecka pochwałami prowadzi do uzależnienia od pochwał – ludzie wychowywani w ten sposób często nie mogą pogodzić się z rzeczywistością, która jest taka, że cały świat nie będzie ich kochał i uważał za najlepszych.

Pochwały są dobre do kształtowania umiejętności – ale nie do wychowywania dziecka. Trzeba to odróżnić.

Nie jestem do końca przekonany do tego nacisku na język. Wydaje mi się, że ważniejsza jest intencja wypowiadającego słowa, ale na pewno próba sformułowania myśli w języku osobistym pomaga w przyjrzeniu się swoim intencjom zanim coś palniemy.

Na dole widzę, że jakiś pan pisze, że go tak wychowywali i wyrósł na porządnego człowieka, który jak trzeba to „przetrzepie skórę dziecku”. Nie zgadzam się – wyrósł na buca, który chce bić dzieci.

Jeszcze raz polecam Jespera Juula.

Również polecam Jespera Juula szczególnie tym którzy nie rozumieja tego artykułu uważając to za nowy bełkot psychologiczny.

W rzeczywistości jest tak, że rodzice z natury głupsi, prymitywniejsi, podlejsi,
zwracają się do dzieci gorzej – natomiast rodzice z natury mądrzejsi,
szlachetniejsi, inteligentniejsi zwracają się do dzieci lepiej.

z całym szacunkiem, dla 5 latka to nie jest skomplikowany tekst!Więcej wiary w dzieci, one bardzo dużo rozumieją od samego początku.
Też zgadzam się z wyjaśnieniem pojęć, bo Dzieci same będą to na swój sposób rozumieć, nie zawsze prawidłowy. Poza tym autorka wspomniała, że to są WYPOWIEDZI WYRWANE Z KONTEKSTU. Ten tekst daje do myślenia: jak rozmawiać z dzieckiem, myslę, że w ogóle nie tylko z dzieckiem, ale z drugim człowiekiem.

dlaczego „jedynej słusznej”? umówmy się nie widzę, żeby autorki artykułu do czegokolwiek zmuszały.
To, że ktoś jest wykształcony i szanowany, to super, a człowiek nie wykształcony – to nie jest super?
Tu chodzi o wychowanie ludzi szczęśliwych i żyjących w zgodzie z sobą, a jeśli przy okazji są wykształcenie lub nie, szanowani przez kogoś lub nie – to jest bardzo drugorzędna sprawa.

Ha ha ha ha ha. HA. Popłakałam się ze śmiechu :D Serio, ktoś to kupi? „Kiedy usłyszałam, że stanąłeś w obronie młodszego kolegi, byłam
naprawdę poruszona, bo chciałabym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie.
Myślę, że dzięki temu, co zrobiłeś, ten chłopiec poczuł się bezpiecznie”. Przecież taki 4-letni dzieciak odpadnie z monologu mamusi po jej pierwszym przecinku ;)

A ja tak trochę z innej beczki, może Pani autorka lub któreś z rodziców da mi jakaś wskazówkę :) Kiedy wymyślam jakieś ciekawe, kreatywne i rozwijające zabawy z synem, tak polecane przez specjalistów, odnoszę wrażenie, ze podczas takiej zabawy tylko ja mam frajdę, a mój syn podchodzi do tego tak : „no dobra mamo, pobawię się z Toba….” Próbowałam wielu rożnych takich zabaw, na początku jest entuzjazm, a chwile później zanika totalnie – taki trochę słomiany zapal do kreatywnych zabaw z mama. Czy jest jakiś sposób żeby go zachęcić oraz co zrobić aby synek czerpał z tego przyjemność?

No bez przesady!!! Czego ludzie jeszcze nie wymyslą! Nie sądze że jestem nIedobrą matka i że robie krzywdę mojej córce (ma 4 latka) mowiąc jej „jestem z ciebie dumna” lub „nie wolno tak robic”. Rolą rodziców szczególnie malych dzieci jest aby ich nauczyc rozróżniac : dobro/zlo, wolno/nie wolno, bezpieczne/niebezpieczne, nagana/pochwala (za czyny lub slowa), porownanie z innymi (szczególnie wyrażane w sposob pozytywny) moze byc doskonalą stymulacją.

wiec jestesmy wszyscy robotami bo nas rodzice nauczyli np. odrozniac dobro od zla???
Moja mala jest szczesliwa mala dziewczynka wychowywana w milosci i szacunku i czesto jej mowie ze jestem z niej dumna. A jak robi cos zlego(np. uderzyc inne dziecko) lub niebezpiecznego, to jej mowie nie wolno! I jej tlumacze dlaczego.
Dzieciom wychowywanym z poradami pani Moniki swiat sie wali na glowe jaj ida do szkoly i wchodza w zycie socjalne….

No bez przesady!!! Czego ludzie
jeszcze nie wymyslą! Nie sądze że jestem niedobrą matka i że robie krzywdę
mojej córce (ma 4 latka) mowiąc jej „jestem z ciebie dumna” lub
„nie wolno tak robic”. Rolą rodziców szczególnie malych dzieci jest
aby ich nauczyc rozróżniac : dobro/zlo, wolno/nie wolno, bezpieczne/niebezpieczne,
nagana/pochwala (za czyny lub slowa), porównanie z innymi (szczególnie wyrażane
w sposob pozytywny) moze byc doskonalą stymulacją.

Z tymi pochwałami wg mnie jest to postawa skrajna. ZDECYDOWANIE zależy to od kontekstu. Skąd założenie, że każda ze zganionych pochwał jest zdawkowa?

Oprócz „nikt nie skacze tak ładnie jak ty” (co jest oczywistą nieprawdą) reszta pochwał może być najzupełniej zasadna!

Świetnie mówić więcej, bardziej opisowo, jdnak Pani komentarz jest niezwykla lakoniczny.

Ja akurat również jestem pedagogiem i WIEM co Pani ma na myśli, ale nie dowiedziałam się tego z Pani komentarza.

W komentarzach przeczytałam, że dorosłych się nie chwali w taki sposób, jak chwalimy dzieci.

A ja chwalę mojego męża (dorosłego o dziwo) słowami: „Mężu, jestem z Ciebie dumna”, „Super naprawiłeś auto”, „Ślicznie ułożyłeś terakotę w kuchni”, „Jesteś najlepszy”, „Ale z ciebie pracowity mężczyzna”, „Mój bohater”. Mówię to 100% szczerze, bo dla mnie mój mąż jest najlepszy, jest moim bohaterem, ślicznie układa płytki, jest pracowity, taka złota rączka… Nie uważam, że to coś złego. Myślę, że jest to miłe dla niego. Dzieci swoich jeszcze nie mamy, ale pracuję z dziećmi i również je chwalę. I nie zamierzam przestać.

Dobrze by było, gdybyśmy traktowali dzieci poważnie. Nie mam tu na myśli
traktowania ich jak dorosłych lub wymagania od nich mnóstwa rzeczy,
tylko jak np. dziecko ma problem to porozmawiać z nim o tym (jeśli
chce). Chodzi o to, by patrzeć na nie bardziej jak na drugiego
człowieka, uwzględniając dziecko, niż jak na samo dziecko. Myślę
również, że dając niemądre odpowiedzi, wychowujemy niemądre dzieci.
Gdyby 4 letnia córka zapytała mi się skąd się biorą dzieci,
wytłumaczyłabym prędzej budowę narządów płciowych w uproszczony sposób
by zrozumiała, niż wciskać jej bajkę o bocianie, który przynosi dzieci. Szczerość to moim zdaniem podstawa w budowaniu relacji z człowiekiem.
Dorośli wychodzą z założenia że dzieci niewiele rozumieją i to prędko, niestety, się nie zmieni.
Jeśli
chodzi o pochwały typu „jak pięknie narysowałaś”, chodzi o to, że
dziecko zaczyna robić coś pod kątem, żeby innym się podobało, a nie dla
siebie, jak ktoś już chyba wcześniej wspomniał. Może zamiast tego lepiej
powiedzieć „Bardzo mi się podoba jak narysowałaś”, a to jest zupełnie
inny komunikat, bo nie wywiera presji. Jak się mówi „jestem z ciebie dumny” oznacza to tylko to, że dziecko spełniło MOJE oczekiwania a nie swoje.
Jeśli dziecko jest złośliwe,
trudno z nim wytrzymać, zamiast mówić „nie krzycz”, spróbować zrozumieć
dlaczego krzyczy, a jak już się pozna przyczynę, wytłumaczyć dlaczego
lepiej się tak nie zachowywać. Dotyczy to praktycznie każdej sytuacji.
Nie każmy dzieciom co mają robić, a jeśli już, to argumentować swoją
prośbę. Denerwuje mnie jak słyszę niezbyt dojrzałe odpowiedzi dorosłych
typu ” bo nie”, ” bo ja tak ci każę” .
Myślę też, że wychowywanie dzieci poglądami typu dobro/zło nagroda/kara jest jak hodowanie robota. Przykro mi.

Te zwroty naprawdę nie budują relacji. Całe dzieciństwo je słyszałam, wszystkie po kolei. Teraz jestem dorosła i nie mam relacji z własną matką. Zawsze byłam oceniana i etykietkowana, a zwrot „jeśli nie ty to kto” doprowadził mnie do kompletnego ignorowania własnych potrzeb. Może i uproszczenie, może przesada, za długie te alternatywne zdania, ale nie chcę robić tego samego mojemu dziecku. Dziękuję za ten artykuł.

dziś spróbowałam rano z Synem zupełnie właśnie z innej strony przekazać Mu komunikat, że „jestem z Niego dumna”..i faktycznie-precyzyjny komunikat-z podaniem dokładnych odczuć we mnie, bliskich, i co dzięki zachowaniu Syna zyskaliśmy. Totalne zaskoczenie-uśmiech od ucha do ucha-zrozumiał i przyjął komunikat bardzo radośnie. uważam, że warto tak rpzmawiać nie tylko z Dziećmi;) Dziewczyny, każdna z nas popełnia błędy-warto zweryfikować swoje betonowe postawy-chodzi o nasze relacje z dziećmi-nie tylko o nas;)

Nie można powiedzieć, że kłamie kiedy kłamie, tylko zapytać o „jego punkt widzenia”???? Porównania, wywoływani poczucia winy-OK, to złe. Ale poza tym wg autorki tekstu popełniałam ogrom „błędów” i mam świetne relacje z moimi nastoletniki córkami, które (jedna 14 lat, druga 16) do teraz wlażą mi na kolana, opowiadają ze szczegółami, co się działo w szkole, zadają ważne pytania o życie, razem się modlimy, razem wyjeżdżamy na wakacje…a jak się pokłócimy, to przeprasza ten, kto zawinił( więc czasem i ja). Niemniej one wiedzą, że ja jestem mama, a one córką( nie ma mowy :kupmelstwie” i bezstresowym wychowaniu). DO KITU TE PORADY SĄ. Gdybym się tak „certoliła”, to wychowałabym egoistyczne istoty, które nie rozumieją, że kłamstwo i oszustwo to zło, że krzywdzenie innych może oburzać, nie umiałyby panować nad swoimi emocjami, nie stać by je było na obiektywizm i parę innych rzeczy.

„Zamiast pochwały opartej na przymiotnikach lepiej wyrazić
uznanie, czyli podziękować za jakiś konkretny czyn, który zaspokoił
jakąś naszą potrzebę. Może więc tak: dziękuję, że pomogłeś mi posprzątać po obiedzie, bo lubię kiedy razem coś robimy. Albo: kiedy
usłyszałam, że stanąłeś w obronie młodszego kolegi, byłam naprawdę
poruszona, bo chciałabym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie”
– Czy motywacją dla dziecka ma być zaspokajanie potrzeb rodziców? „Bo lubię (JA) kiedy coś razem robimy”. „Bo chciałabym (JA), żeby ludzi czuli się bezpiecznie”.
Hmm.. Mam troszkę wątpliwości co do tego artykułu :)

chyba to już przesada????? artykuł jak dla mnie trochę „wydumany”? Co to za pomysł, żeby nie używać przymiotników…..świat zwariował….niedługo to się ludzie będą bać dzieci rodzić bo po tego typu artykułach to mogą wydać się sobie zupełnie niekompetentni….

Uwielbiam Waszą stronę, ale razem z wieloma mamami zaczynam mieć pewne „ale” do artykułów o podobnym wydźwięku. Kiedyś chłonęłam takie artykuły, ale im dłużej jestem rodzicem, tym bardziej zaczynają mnie irytować, bo okazuje się, ze NICZEGO nie wolno mówić dzieciom, najlepiej chować je jałowo, szukając nienaturalnych dla nas formułek, zachowujących neutralność na każdym polu. Poza tym niektóre artykuły się wykluczają. Parę lat temu, nie wiem, czy 2, czy 3, czytałam, żeby mówić o emocjach, w tym przykład w stylu „gdy tak mówisz/robisz, to sprawia mi ból”, a tu czytam że to wykorzystanie relacji i jest be. Ludzie opanujmy się jako społeczeństwo w dążeniu do bycia perfekcyjnym. Bądźmy sobą, nie może być tak, że nad każdym zdaniem wypowiadanym do dziecka musimy robić całą analizę psychologiczną zanim otworzymy usta Dlaczego mam nie powiedzieć dziecku, że jestem z niego dumna (zgadzając się z poprzedniczkami, że w tym momencie musi być poświęcona uwaga w pełni dziecku, a nie na odwal), albo że pięknie narysowało dla mnie śmieciarkę, jeśli na prawdę tak uważam, bo widzę jaki zrobiło postęp? Poza tym świat nie jest neutralny i zakładając, że znajdzie się parę rodziców którzy wychowają dziecko tak idealnie, to to dziecko będzie chyba mocno zdziwione jak przyjdzie mu funkcjonować w dorosłym życiu. Uważam, że nadmiar takich artykułów, robi krzywdę wielu rodzicom. Ludzie niejednokrotnie przez całe życie szukają siebie, kim są, kim na prawdę chcą być, próbują zrozumieć swoje emocje. A tu nagle od rodzica, który nadal jest tylko człowiekiem, wymaga się zostania poprawnie myślącym, wysławiającym się ą ę ideałem społecznym niemal z dnia na dzień- „uUuUuU teraz jesteś rodzicem”.., . Media wywierają coraz większą presję na to mowienie poprawnie i mniej poprawnie do dziecka, a ta presja będzie rodzić frustrację i pogłębienie kompleksów wielu z rodziców, zupełnie jak mechanizm z lansowanym wzorcem piękna. Ludzie chcą tacy być, a w praktyce nikt nie jest ideałem. Sądzę, że póki rodzic stara się być dobrym człowiekiem i kocha swoje dzieci, okazuje im to i poświęca im czas, pamietając też o swoich potrzebach na czas wolny, to już jest bardzo dużo i nie trzeba zalewać młodych rodziców takimi tekstami. Oczywiście co nieco można z nich zaczerpnąć, ale bez przesady,

A później dokładnie większość społeczeństwa to ludzie, którzy się poddają, nie wierzą w siebie… Warto poczytać teksty ekspertów, wykształconych psychologów i pedagogów… 10% racji jest w tym artykule, 90% to głupoty.

Absolutnie nie zgadzam się z tekstem powyżej.”Jestem z Ciebie dumna”, „pieknie narysowałeś” czy „zuch dziewczynka” to stwierdzenia, które motywują i sprawiają dziecku ogromną radość.Te chęci analizy coraz to nowych przestrzeni, wprowadzanie dziwnych nowych metod wychowawczych i we wszystkim doszukiwanie się błędów rodzicielskich doszło już do takiej paranoi, że (jako rodzic) czytam to już nawet nie z poirytowaniem a z usmiechem na ustach…Przepraszam

Z pedagogicznego punktu widzenia z wieloma stwierdzeniami ciężko się tu zgodzić. Osoby z innych komentarzy mają sporo racji, że jest tutaj spora przesada. Kojarzy mi się to z taki suchym wychowaniem dziecka, bo chyba nie znam matki, która nie mówi do swojego dziecka ” jestem z Ciebie dumna ”

Mogę to potwierdzić z perspektywy dziecka które większą część z tych twierdzeń słyszało często. Dziś mam 30 lat, zaburzenia osobowości i czuje głownie złość, wkurzenie, bezradność, bezsilność, a moje życie to jedno wielkie pasmo rozczarowań. Ja już sobie dzieci lepiej daruje, ale jeśli ktoś się na dzieci decyduje niech lepiej dobrze przemyśli jaki jest i co swojemu dziecku przekaże. I nie, nie wystarczą dobre chęci, przeczytane artykuły i najlepsze książki, jeśli nie jest się zrównoważonym człowiekiem już teraz, to nie stanie się nim od czytania nawet najmądrzejszych poradników.

Problem ludzi, którzy słyszeli słowa z powyższego artykułu (tu zwracam się do Pani z nickiem zasola) nie ma nic wspólnego z tym co rodzice robili a raczej z tym czego nie zrobili. W Pani wypadku „dziecka idealnego” w momencie gdy popełniła Pani błąd nie było wyrozumiałości, zrozumienia i przyzwolenia na porażkę. Nie chce mi się wierzyć, że przez całe dzieciństwo nie dostała Pani gorszej oceny czy nie zbroiła czegoś. I możliwe, że nawet jeden mocny incydent wystarczył na to by zaczęła Pani odczuwać presje. Co odznaczyło się na reszcie Pani życia. Nie chciałabym prowadzić przez internet psychoanalizy bo jest niewykonalne ale może warto wrócić się pamięcią do swoich porażek i reakcji swoich rodziców…. i jeszcze jedna rzecz. To nie etykietka idealnej sprawiła, że odczuwa Pani presję ale sposób przedstawiania celów i Pani podatność na osiąganie wymagań.

Jak wspomniałam wcześniej. Rozsądek i umiar.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.