Kategorie
Poród Rodzicielstwo

Czy szpitale wspierają młode matki? Czarna robota białego personelu

Słyszą, że mają złe sutki, są wyśmiewane, że nie umieją przewinąć dziecka, a na to samo pytanie każdy w szpitalu odpowiada im inaczej. Z takimi sytuacjami mierzą się każdego dnia kobiety rodzące w całej Polsce. I choć lata mijają, a dostęp do wiedzy jest coraz łatwiejszy, w mentalności położnych czy nawet ginekologów, wciąż zmienia się niewiele. A może problem nie leży wyłącznie w szpitalnym personelu, lecz sięga znacznie głębiej?

Pierwszy poranek po cesarce

Czy moje dziecko nie zgłodniało? – zapytałam położną z sali wybudzeniowej, kilka minut po czwartej nad ranem. – Zaraz dostanie butelkę – odpowiedziała mi spokojnym, ściszonym głosem młoda, ładna dziewczyna, która przez całą noc zajmowała się sześcioma matkami po cesarskim cięciu. Do tego doglądała siedmiorga noworodków, w tym na zmianę płaczące bliźniaki. Miała za sobą ciężką noc i perspektywę jeszcze 15 godzin dyżuru. Dyżuru, na którym podobnie jak jej poprzedniczka będzie wycierać krew kapiącą z kroczy, wylewać mocz z basenów, wyciągać cewniki, pionizować i pomagać skorzystać z toalety kolejnym młodym matkom, dla których poród w jednym z wrocławskich szpitali skończył się cesarką z tego lub innego powodu. I choć trudno w to uwierzyć, będzie to robić z uśmiechem na twarzy, bez stwarzania krępujących sytuacji, mimo że przez 12 godzin nie będzie miała chwili żeby zjeść czy choć na moment usiąść. 

Uwaga! Reklama do czytania

Cud rodzicielstwa

Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie.

Odwiedź księgarnię Natuli.pl

A Pani wraca do łóżka i Netflixa czy do rodziny i dzieci – pytam położoną z poprzedniej zmiany, na którą trafiłam tuż po cięciu. – Gdzie tam, mam dwójkę dzieci, w tym dwulatkę – mówi mi z widocznym, mimo maseczki, uśmiechem. – To tak jak ja – odpowiadam, wiedząc dokładnie, co ma na myśli i jak wygląda odpoczynek z dwulatką. Ale jestem tylko jedną z dwóch mam, które nie leżą po cesarce po raz pierwszy. Mam za sobą ponad rok karmienia piersią i to, czy moje dziecko dostanie teraz butelkę, czy nie, niczego nie zmieni. Ale dla wielu dziewczyn leżących obok mnie będzie to początek wielkich problemów. Czy te chodzące anioły zdają sobie z tego sprawę?

Dokarmianie noworodka butelką – troska czy zmęczenie?

– To z troski – mówi mi Justyna, położna w jednym ze śląskich szpitali. – Przynajmniej w przypadku tych dziewczyn po cesarce. One często nie mają siły ogarnąć siebie, a co dopiero naukę karmienia, która bywa trudna. Sama wiesz. Ale najczęściej to brzydko mówiąc lenistwo. Czasem brak siły. Wiele z nas, zwłaszcza tych starszych, nie ma nerwów przez kilkanaście czy kilkadziesiąt minut wisieć nad pacjentką. Zwłaszcza gdy okazuje się, że choć twierdzi inaczej, wcale nie chce karmić. Niektóre, a jest ich całkiem sporo, zwyczajnie boją się to przyznać.

Ile? – pytam. – Średnio 9 na 10 mówi, że chce, w rzeczywistości na karmieniu zależy połowie. I ta połowa faktycznie próbuje, stara się, pyta… Ale gdy usłyszy od mojej starszej koleżanki, że „z takimi sutkami to nie nakarmi”, to wiele prób z góry skazanych jest na porażkę. A ja co mam zrobić w takiej sytuacji? Wstać i powiedzieć tej młodej matce, że da radę i jej pomogę, kwestionując tym samym zdanie innej położnej? 

Złe sutki? Karmienie jest w głowie

„Złe sutki” to mit powszechnie powielany do dziś. Natalia rodziła Helenkę w kwietniu. Że „z takimi sutkami to się nie uda”, usłyszała 10 minut po porodzie. – Położna kazała wysłać męża po nakładki, ale dziecko mi zabrali, a nakładek nawet nikt nie pomógł użyć. Kiedy dostałam Helkę, była już nakarmiona, bo przecież „pewnie tak od razu by mi się nie udało jej nakarmić, a płakała”. Doradczyni laktacyjna przyszła po dwóch dobach. Mimo że bardzo chciałam karmić, nie wyszło – mówi rozgoryczona. 

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Nie wyszło także Beacie, którą poznałam na sali budzeń. Otwarcie przyznała, że Michał został poczęty metodą in vitro. To było jej piąte in vitro. Ile zwątpień pomiędzy, pewnie wie tylko ona. I choć bardzo chciała karmić piersią, od początku miała z tym problemy. – Nie wiem, co zrobić, zjadł z butelki 15 ml, a powinien 30… To może mam coś w tych cyckach… – powiedziała, kiedy spotkałyśmy się na korytarzu, czekając na wizytę neonatologiczną. – A skąd wiesz, że ma zjeść 30, a nie 27 albo 35? Dostałaś jakąś instrukcję obsługi do tego dziecka, bo moje, cholera, urodziło się bez – odpowiadam z lekkim uśmiechem. – Karmienie jest w głowie, pamiętaj – wypowiadam jej na pożegnanie zdanie, które kiedyś usłyszałam od swojej mamy. Zdanie, które bardzo mi pomogło i które powtórzyłam wątpiącym koleżankom już dziesiątki razy. Tak samo jak dziesiątki razy zastanawiałam się, dlaczego te najczęściej święte kobiety, jakimi są położone, odwalają taką krecią robotę. 

Podcinanie skrzydeł matkom (nie)karmiącym

To ilustruje przykład wyżej wspomnianej Beaty, która swoją drogę mleczną opisuje tak: 

Po dwóch miesiącach walki o karmienie poddałam się.  On płakał, a ja razem z nim. Ale w szpitalu, oprócz pojawiającej się raz na jakiś czas doradczyni laktacyjnej, nie dostałam pomocy. Żadna położna nie pomogła z przystawieniem w nocy, co moim zdaniem było największym problemem. Za to cały czas mówiono mi, że dziecko płacze, bo jest głodne – dodaje. A przecież żadna matka nie chce głodzić swojego dziecka. 

– Najgorsze jest to podcinanie skrzydeł – komentuje tę historię Justyna, wspomniana wcześniej położna. – Są dziewczyny, które przechodziły w pandemii szkołę rodzenia on-line i nie wiedzą np. jak przewinąć dziecko. Samo przyznanie się do tego nie jest łatwe, a mimo to przełamują się i przychodzą po pomoc. I zamiast pomocy słyszą tekst: „A lalkami się nie bawiła!?”. Albo: „To mamusia nie wie takich rzeczy!?”. To sytuacje, w których jest mi po prostu wstyd. Wstyd za takie wypowiedzi i za brak empatii. Przecież każda z nich była w tej sytuacji i wie, co dzieje się w głowie kobiety w połogu. Że często wystarczy dobre słowo, które ratuje wszystko – dodaje.

Empatia i wsparcie mogą odczarować problemy. Wystarczy jedno zdanie!

O tym, ile może znaczyć jedno zadanie, przekonała się 7 lat temu Martyna, dziś mama trójki. Ma za sobą łącznie prawie 6 lat karmienia, ale wtedy była taką samą, zagubioną pierworódką jak tysiące innych. – Kiedy urodziłam Miłka na wrocławskim Brochowie, leżeliśmy na dwóch różnych piętrach. Poród skończył się cesarką, bo termin dawno minął, nie było żadnej akcji, a na stole okazało się, że wody były już zielone. Nie widziałam go do czasu pionizacji, czyli wówczas dobę! Dobę! Myślałam że zwariuję! Oczywiście, że karmili go butlą, bo jak Wtedy przepisy były inne i nikt nie pytał, czy matka się zgadza. 

Próbowałam go dostawiać, ale ukojenie dawała mu dopiero butelka. Uwierzyłam w siebie dopiero kiedy już w dniu wypisu jedna z położnych przycisnęła mój sutek, z którego trysnęło mleko. Powiedziała, że mam nigdy więcej nie podawać mleka modyfikowanego, bo mam pokarm i dziecko nie umrze z głodu. Zdjęła ze mnie odpowiedzialność za podjęcie tej decyzji, a ja uwierzyłam w siebie. Postawiłam wszystko na jedną kartę, licząc, że go nie zagłodzę. I tak karmiłam 15 miesięcy, nigdy już w siebie nie wątpiąc.

Uwaga! Reklama do czytania

Uwaga! Złość

Jak zapanować nad reakcją na złość?

Życie seksualne rodziców

Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem

Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli

Zamknij lodówkę wielorybie

Skrzydła podcinane są młodym matkom nie tylko w temacie karmienia czy pielęgnacji noworodka. Niedawno głośno zrobiło się o wpisie na instagramowym profilu oleśnickiego szpitala – placówki, która jeszcze niedawno cieszyła się ogromnym szacunkiem pacjentek. To tam „pozwala się” i ułatwia podejście do prób porodu naturalnego po cesarskim cięciu. To tam można umówić się na obrót zewnętrzny, czyli przekręcenie dziecka ułożonego pośladkowego tak, by ustawione było główką w kierunku kanału rodnego. I właśnie spod klawiatury lekarki, która tego dokonuje, wyszły słowa, które uderzyły tysiące kobiet z całej Polski. W kilku postach i komentarzach oberwało się kobietom z nadwagą i otyłym, które (w skrócie) zamiast żreć i zamieniać się w wieloryby, powinny zamknąć lodówkę, żeby zanadto nie przytyć, bo to niebezpieczne dla zdrowia ich i ich dziecka. 

Oczywiście trudno wyobrazić sobie, żeby kobiety z nadwagą i otyłością nie miały takiej świadomości, natomiast nawet w kwestii uświadamiania, wypada zachować delikatność. Szczególnie jeśli mówimy z pozycji lekarza ginekologa-położnika. Tymczasem przypomina to mrożące krew w żyłach opowieści kobiet w wieku 60+, o tym jak na porodówkach odnosili się do nich lekarze. Mowa jednak najczęściej była o mężczyznach, a tu mieliśmy przykład jednej z nas, która otwarcie przyznała się do fatfobii i uparcie nie chciała przeprosić.

Niegotowe na macierzyństwo

Ile razy usłyszałaś sprzeczne zdania na porodówce? – pyta mnie Justyna. – Ho ho – odpowiadam z uśmiechem. – No właśnie. My z koleżankami, kiedy któraś matka ma problem, staramy się ustalić wspólną wersję, żeby nie robić jej wody z mózgu. Ale gwarantuję Ci, że jesteśmy w mniejszości – dodaje i podkreśla, że winy za problemy młodych matek nie ponoszą tylko położne, choć wiadomo, że poród i połóg to newralgiczny moment. – Po pierwsze – telefon. Widzę, jak gapią się godzinami w ekran, robią zdjęcia, wrzucają na Facebooka i Instagrama, wiszą na słuchawce, zamiast budować relację z dzieckiem tu i teraz. Przystawiać i budować więź w tym pierwszym, najważniejszym czasie. 

No i druga sprawa. Kobiety nie są odpowiednio przygotowane psychicznie i merytorycznie. Nie ma w tym kraju edukacji seksualnej. Dziewczyny boją się swojego ciała, seksualności, boją się powiedzieć na głos słowa takie jak cipka, penis, srom czy nawet sutek albo pośladek. Boją się komunikować, często same nie zgłębiają wiedzy i nie mają nawet tej podstawowej. Jedna z pacjentek zapytała mnie, co się dzieje z resztą pępowiny po odcięciu. Nie miała pojęcia o istnieniu łożyska. I pewnie, można działać instynktownie, ale jak jeszcze trafi taka na położną, która jej ten instynkt zdławi, to mamy problemy fizyczne i depresję poporodową w pakiecie. A z tym to już ciężko sobie poradzić. 

Przydatne informacje dla ciężarnych, młodych mam i kobiet z problemami z karmieniem. 

Od 10 do 22% kobiet boryka się z depresją poporodową. Połowa z dotkniętych nią nie korzysta z pomocy specjalistów*. Ciężarne oraz matki poszukujące pomocy, mogą zgłosić się do Centrum Praw Kobiet, przy którym działa telefon zaufania. Od poniedziałku do środy między 10.00 a 16.00, pod numerem telefonu 22 621 35 37 dyżuruje psycholog, w czwartki prawnik. 

Każdej kobiecie i noworodkowi po porodzie przysługuje także do sześciu, finansowanych przez NFZ, wizyt patronażowych położnej. Tę w każdym momencie można zmienić, bez podawania przyczyny.

Kobiety zmagające się z problemami z karmieniem piersią mogą szukać rzetelnych informacji na stronach Centrum Nauki o Laktacji oraz Fundacji Promocji Karmienia Piersią. 

*Dane pochodzą z rządowej strony https://pacjent.gov.pl/jak–zyc–z–choroba/mloda–matka–w–depresji

Avatar photo

Autor/ka: Dorota Kuźnik

Zawodowo reporterka. Zanim uwierzę wszystko lubię dokładnie sprawdzić, najlepiej na własnej skórze. To bywa bolesne, ale pomaga zrozumieć, dlaczego dzieci, mimo próśb, robią wszystko po swojemu. Lubię tętniące życiem miasta a także rozmowy z mężczyznami. To bardzo zmienia kobiecą perspektywę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.