Kategorie
Dieta naturalna

Dlaczego tania żywność jest taka tania?

W ostatnich latach przemysł spożywczy uległ głębokim przemianom, które każdy konsument odczuwa na własnej skórze. Miejsce drobnych, lokalnych rolników i właścicieli osiedlowych spożywczaków zajmują wielkie korporacje. Doskonale znają preferencje przeciętnego klienta i… zalewają go tanią żywnością, tworząc iluzję nasyconego świata dobrobytu, w którym nikt nie musi chodzić głodny.

Trafiło na podatny grunt

W Polsce ta perspektywa jest o tyle znacząca, że jeszcze kilkadziesiąt lat temu, tuż po wojnie, trzeba było ostro zaciskać pasa, a dobrobyt zaczynał się tam, gdzie komuś udało się cudem zdobyć kiełbasę. Nasi rodzice wychowani “za komuny” (kiedy półki sklepowe były zazwyczaj puste) perspektywę wiecznego nienasycenia przekazali nam nijako w genach. Mamy tendencję do gromadzenia żywności na zapas, kupowania za dużo, impulsywnie, podejmowania nieuzasadnionych decyzji konsumenckich pod wpływem sugestywnego marketingu.

Jak zrozumieć małe dziecko

Poradnik pomagający w codziennej opiece nad Twoim dzieckiem

Zobacz w księgarni Natuli.pl

Ryszard Tomaszewski, prezes sieci hipermarketów Tesco w rozmowie z serwisem Gazeta.pl przyznał, że przynajmniej dla 80 proc. konsumentów cena stanowi podstawowe kryterium podczas zakupów. Tania żywność jest kusząca, ale ma w sobie sporo ukrytych kosztów. Na tyle wysokich, że jeśli tylko mamy taką możliwość – powinniśmy zweryfikować, czy żywienie się tanizną faktycznie nam się opłaca. Tym bardziej, że wraz ze spadającymi cenami żywności, drastycznie rosną koszty społeczne i ekologiczne.

Jesteś tym, co trzymasz w lodówce?

Wystarczy spojrzeć na plagę otyłości Amerykanów czy statystyki dotyczące rosnącej otyłości wśród polskich dzieci. Nie przejmujemy się tym, że w najtańszej mielonce wieprzowej nie ma grama wieprzowiny, a w malinowym syropie – nie znajdziemy malin, ale skutki takiego odżywiania odczuwamy w liczbie rosnących zachorowań na alergie pokarmowe, nowotwory czy miażdżycę.

Intensyfikacja rolnictwa doprowadziła do wielu zwyrodnień, których efekty widzimy na sklepowych półkach – to żywność wysoko przetworzona – pełna domieszek, barwników, konserwantów, stabilizatorów, związków zatrzymujących wodę itd. Ryzyko ze spożywania tanich produktów jest dużo większe, niż nam się powszechnie wydaje – bardziej rozproszone i działa z opóźnionym zapłonem.

Tanie zamienniki, które możemy najczęściej spotkać w żywności:

  • olej palmowy – zamiennik dla tłuszczów trans. Znajdziemy go w gotowych słodyczach (najbardziej znanym produktem, będącym w rzeczywistości w ¼ olejem palmowym, jest Nutella), ale też gotowych zupach, mrożonych, panierowanych rybach, gotowych frytkach czy sproszkowanym mleku. Olej palmowy jest olejem tłoczonym z owoców i zmielonych nasion palmy oleistej. Poddawany rafinacji, jest całkowicie pozbawiony składników odżywczych, zawiera natomiast do 45 proc. niekorzystnych dla organizmu nasyconych kwasów tłuszczowych, sprzyjających otyłości, cukrzycy typu II i wzrostowi złego cholesterolu we krwi. Zobaczcie niezwykły film o tym, dlaczego jeszcze powinniśmy go unikać:
  • syrop glukozowo-fruktozowy – znajdziemy go niemal wszędzie – w serkach, jogurtach, słodyczach, napojach, płatkach, ketchupach, dżemach i miodach. W przemyśle spożywczym jest tańszym zamiennikiem cukru. Obarcza się go odpowiedzialnością m.in. za epidemię otyłości, chorób układu krążenia, cukrzycy typu II oraz bezalkoholowego stłuszczenia wątroby. Przeczytaj: Syrop glukozowo-fruktozowy, czyli słodki smak chorób
  • karmel – w żywności pełni funkcję barwiącą – to dzięki karmelowi dajemy się nabrać na to, że pieczywo, które kupujemy jest pełnoziarniste. A nie jest, bo upieczono je z tańszej, oczyszczonej mąki, a dla ciemniejszego koloru dorzucono „gratis“ nieco karmelu. Poza pieczywem, karmel występuje w słodyczach, napojach gazowanych, alkoholu, rozpuszczalnych herbatkach. Badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że spożywany w większych ilościach powoduje zmiany w obrazie krwi i skurcze mięśni. Może wywoływać problemy żołądkowo-jelitowe, choroby wątroby, jest także odpowiedzialny za nadpobudliwość i kłopoty z płodnością.

[reklama_col id=”58215, 58217, 58203″]

  • benzoesan sodu – wyjątkowo popularny konserwant, dzięki któremu możliwe jest dłuższe przechowywanie żywności. Znajdziemy go w napojach, dżemach i galaretkach, warzywach w occie lub oleju, konserwach rybnych, deserach mlecznych, przyprawach i sosach. Przy wyższych stężeniach może powodować uwalnianie się histaminy, czemu zawdzięczamy objawy podobne do alergicznych – wysypki, swędzenie, pokrzywkę, zaczerwienienie skóry. Dodatek wiązany jest z agresją i nadpobudliwością u dzieci. Benzoesan sodu, w połączeniu z kwasem askorbinowym (witaminą C) wytwarza benzen – substancję rakotwórczą.

Optymalizacja produkcji

Produkcja mięsa

Tam, gdzie nie da się produkować żywności spokojnie i w naturalny sposób, dochodzi do nieetycznych praktyk, takich jak w przypadku przemysłowej hodowli zwierząt. Zwierzęta tłoczy się na niewielkiej przestrzeni, zamyka w ciasnych boksach bądź klatkach, bez dostępu do światła słonecznego czy trawy. Tuczone w zatrważającym tempie, (bo czas to pieniądz, a utuczona świnia da więcej mięsa i pieniędzy, niż hodowana zgodnie z tradycyjnymi metodami), karmione byle czym, szpikowane antybiotykami i przetworzoną paszą, zupełnie nie przypominają zwierząt hodowanych jeszcze kilkadziesiąt lat temu. W zasadzie całe ich życie podporządkowane jest produkcji – żyją, by umrzeć. Isaac Bashevis Singer nie bez powodu porównywał współczesną hodowlę zwierząt do obozów koncentracyjnych.

Produkcja warzyw i owoców

Nie inaczej jest w przypadku produkcji warzyw i owoców, wobec których stosuje się opryski i nawozy sztuczne, wyjaławiające glebę. To potężne zagrożenie dla całych ekosystemów, które już dziś są znacznie mniej urozmaicone niż kiedyś, a wielki przemysł produkcyjny sprawił, że bardziej opłaca się wyciąć kawał cennego lasu pod masową uprawę np. bananowców, niż zatroszczyć o to, w jakim świecie będą żyły kolejne pokolenia (i co będzie je karmić?).

Wystarczy spojrzeć na to, co dzieje się wokół nas, by zdać sobie sprawę ze skali tego problemu: ziemniaki hodowane na pustyni w Egipcie, do których uprawy wykorzystuje się nieodnawialne złoża wód podziemnych i nieodnawialne złoża podziemnego torfu. Pomidory i papryka w Holandii rośnie cały rok, choć trzeba przyznać, że warunki geograficzne wcale temu nie sprzyjają (Holandia jest dziś największym eksporterem pomidorów na świecie, swoje pomidory hoduje w szklarniach – pod sztucznym światłem, na wacie nasączonej wodą i minerałami). Modyfikowana kukurydza, soja… Sałata z probówki to nasza przyszłość?

Coraz więcej, coraz taniej, coraz mniej różnorodnie

Produkty pochodzące z przemysłowego rolnictwa, subsydiowane przez władze europejskie i amerykańskie są zazwyczaj tańsze od produktów lokalnych, bo wytwarza się je tam, gdzie to się najbardziej opłaca. Drobni rolnicy, pozbawieni rynków zbytu, nie są w stanie uzyskać takich dochodów, które pozwoliłyby im zapewnić sobie godne życie. Są przyparci do muru, zmuszeni produkować coraz więcej, za coraz mniej. Oznacza to tyle, że do konsumetów trafia żywność tania, ale fatalnej jakości.

Produkty, które spożywamy wędrują setki kilometrów, by dotrzeć do naszych domów. Nie są wywarzane w społecznie i ekologicznie odpowiedzialny sposób, a pieniądze ze sprzedaży nie lądują w portfelach lokalnych producentów, które pracowałyby dla naszej gospodarki. Ta odległość między konsumentem a producentem powoduje również, że pozostajemy bezsilni w obliczu systemu masowej dystrybucji żywności, znajdując się w całości w prywatnych rękach. Żyjemy w złudnej rzeczywistości, która mówi nam o nieskończonym wyborze w kształtowaniu naszej diety. Jednocześnie nie mamy nic do powiedzenia w kwestii tego, co jest nam dostarczane. Wystarczy spróbować jeść przez 1 miesiąc w roku lokalnie by przekonać się, jak trudno dziś o ową lokalność, na której do niedawna opierała się branża spożywcza.

Co umożliwia obniżanie cen żywności w Europie:

  • eksport z Azji,
  • zatrudnianie taniej siły roboczej,
  • optymalizacja produkcji kosztem naturalnej, tradycyjnej hodowli,
  • globalizacja, mechanizacja, produkcja idąca w ilość, nie jakość.

Ekologia

Prawdziwe koszty taniej żywności dotykają nie tylko społeczeństwo, ale cały ekosystem. Zatrucie środowiska antybiotykami, sterydami, paszami z jednej strony, z drugiej – wyjałowione gleby zatrutej pestycydami, rosnące w zatrważającym tempie i zabierające miejsce kolejnym, zagrożonym gatunkom zwierząt. Wystarczy spojrzeć na ostatnie doniesienia o potężnych pożarach dziesiątkujących naturalne zasoby Indonezji, by zdać sobie sprawę z tego, że intensyfikacja upraw zaszła zdecydowanie za daleko.

Czy mamy wybór?

Póki co – tak, decydując się przede wszystkim na produkty lokalne, ekologiczne – wspieramy lokalny przemysł i zmniejszamy ekologiczne koszty transportu żywności. Choć brzmi to nieprawdopodobnie – zmiana kultury żywienia poszczególnych jednostek ma wpływ na to, czym kieruje się rynek (wystarczy spojrzeć na rosnący w ostatnich latach rynek żywności ekologicznej czy rodzące się w dużych, polskich miastach kooperatywy spożywcze). Świadomość tego, że za każdym smacznym posiłkiem kryje się jakaś historia, daje wiele. Podobnie, jak świadomość tego, że w rzeczywistości naprawdę jesteśmy tym, co jemy. I że pieniądze, które dziś zaoszczędzimy na żywności, niebawem wydamy w dużo większej kwocie – na leki. 

Foto: flikr,com/bunnyhero

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne


Mądry rodzic, bo czyta…

Sprawdź, co dobrego wydaliśmy ostatnio w Natuli.

Czytamy 1000 książek rocznie, by wybrać dla ciebie te najlepsze…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.