Kategorie
Artykuł sponsorowany Rzeczy dla dzieci

Ekologiczne i kolorowe ubrania dla dzieci LOFF LOFF

“Śmieję się, że takie historie są ostatnio w modzie. Urodziłam dziecko, rzuciłam wszystko i zabrałam się za szycie. To dobrze, że my, kobiety, mamy w sobie tak wiele wewnętrznej siły i odwagi”. – z Małgorzatą Potoczną, twórczynią marki ubrań dziecięcych LOFF LOFF, rozmawia Karolina Ślusarczyk.

Karolina: Na rynek trafiła właśnie Twoja pierwsza kolekcja ubrań dla dzieci: PIXELS!

Małgorzata: Tak! Można było ją nawet obejrzeć na pokazie mody podczas listopadowego Wrocław Fashion Meeting. Z samego pokazu niewiele pamiętam, to były ogromne emocje – zobaczyć te wszystkie dzieciaki w moich ubraniach. Uśmiechnięte, wesoło machające do widowni, przejęte swoją rolą, a jednocześnie tak bardzo naturalne… Podbiły serca widzów, a ja prawie popłakałam się ze wzruszenia. Na koniec prowadzący, Conrado Moreno, zaprosił mamy dzieci, by też wyszły na wybieg. To było fantastyczne! Mnóstwo osób przyszło potem do mnie na stoisko, porozmawiać.

Karolina: Pierwszym, co zwraca uwagę, są charakterystyczne, pikselowe wzory i soczystość kolorów. Skąd czerpałaś inspiracje?

Małgorzata: PIXELS! to taka nostalgiczna podróż do świata dziecięcej wyobraźni, przetłumaczona na komputerowy język bitów i pikseli. Chciałam mojemu synkowi pokazać, od czego zaczęło się to, co dziś jest dla nas tak codzienne i zwyczajne – internet, smartfony, powszechna cyfryzacja. Projektowałam więc wzory materiałów, mając w sercu wspomnienie euforii na widok mego pierwszego komputera. To było Atari. Nie spałam wtedy po nocach, grając i ucząc się programowania. Stąd dinozaury, kosmiczne stworki i wielobarwne wariacje na temat pikseli – małych kwadracików, z których zbudowany jest obraz na każdym monitorze. A że dzieci z natury są żywiołowe i energiczne, takich właśnie kolorów użyłam: intensywnych, dynamicznych. Nawet szarość jest niezwyczajna – ciepła, z nieco lawendową nutą.

lof-lof4

Dzieci to także naturalność, spontaniczność. I przyszłość, która staje się coraz bardziej technologiczna, oderwana od rzeczywistości. A jednocześnie coraz więcej mówimy o powrocie do naturalnego rytmu życia, o zdrowej żywności, rzeczach robionych samodzielnie. Dlatego właśnie połączenie naturalnych materiałów (bawełna organiczna) i technologicznych motywów wydało mi się idealne: oddaje tą dwoistość.

Karolina: Wspominasz, że chciałaś pokazać obecny świat swojemu synkowi. Czy ubrania projektowałaś dla niego?

Małgorzata: Trochę tak. Któregoś dnia zgadałyśmy się z przyjaciółką – ja tuż po porodzie, ona przed, też miał być chłopiec – i stwierdziłyśmy zgodnie, że nie ma fajnych ciuchów dla chłopców. Weźmy te wszystkie dziewczyńskie fatałaszki: spódniczki, falbaneczki, kokardy… A dla chłopaków? Nic specjalnego, albo styl sportowy, albo kopie dorosłych ubrań. No i tak zrodził się pomysł na Loff Loff. Chciałam też, żeby te ubrania mogły być noszone jak najdłużej, rosnąć z dzieckiem. Syn jest pierwszym testerem wszystkiego, co powstaje. Jesienią nosił nawet jeszcze pierwsze prototypowe haremki, chociaż od ich uszycia minął ponad rok. A potem okazało się, że wiele jest takich matek jak my. I ojców, bo panom moje wzory podobają się bardzo!

Karolina: Rozmawiałyśmy do tej pory o chłopcach, ale w kolekcji są też ubrania dla dziewczynek.

Małgorzata: To prawda. Tak jak ja szukałam ciekawych rzeczy dla mojego syna, tak jest wiele mam, które swoje córki chciałyby ubrać wyjątkowo i jednocześnie wygodnie: unikają różu, nie chcą też by ich dzieci były „przebrane”. Kolorowe haremki i dinozaurowa kurteczka cieszą się dużą popularnością. Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki uwielbiają futerka – zwłaszcza te w dwustronnych kurteczkach Punk, łączących w sobie słodycz dwulatka z jego buntowniczą naturą. Ta kurtka to zresztą pomysł, który pojawił się podczas obserwacji mojego syna…

lof2

Karolina: Sam pomysł to jednak dopiero początek. Jak wyglądała jego realizacja?

Małgorzata: Oj, trochę to trwało! Śmieję się, że takie historie są ostatnio w modzie. Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Wcześniej prowadziłam agencję reklamową, pracowałam z dużymi korporacjami. Czułam się już tym zmęczona, trochę wypalona zbyt dużym tempem. Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, po prostu odeszłam. Moje udziały objął wspólnik, a ja weszłam w nurt SLOW. Dzięki ciąży nauczyłam się, że można tak po prostu pójść sobie na spacer i połazić bez celu. Porozglądać się dookoła, nieśpiesznie. Jeść, smakując każdy kęs. Odpuścić, wyluzować. Wszystko zwolniło – i co ciekawe: nadal było fascynujące. Tylko lepiej smakowało. I wtedy pojawił się ten pomysł: ubranka dla chłopaków.

Zabrałam się więc za szycie. Wszystkiego uczyłam się od zera. Pożyczyłam maszynę, szyłam i uczyłam się, odświeżały się wspomnienia z dzieciństwa spędzanego z babcią na wyszywaniu i szydełkowaniu. Zaczęłam od przytulanek, kocyków. A ponieważ pomysły rodziły się jeden za drugim, po drodze zgłębiałam jeszcze tajniki projektowania wzorów, sitodruku i druku cyfrowego… trwały poszukiwania i testy, testy, testy – materiałów i producentów, bo jestem straszną perfekcjonistką. A dziś mój syn ma już 2,5 roku! Czasem zastanawiam się, czy zdecydowałabym się na to wszystko, gdybym wiedziała, co mnie czeka. Dostałam jednak ogromne wsparcie od rodziny i przyjaciół. Trafiłam też na fantastyczne kobiety, które mi pomogły, od których mogłam się uczyć, takie jak Róża Rozpruwacz czy pani Lidka z „mojej” szwalni. Bardzo inspirowała mnie też Luiza Jacob i jej DreamNation, to było wspaniałe, kiedy odpisała na mojego maila. To dobrze, że my, kobiety, mamy w sobie tak wiele wewnętrznej siły i odwagi. I wspieramy się, tak po babsku – pomagamy sobie.

Karolina: Twoje ubrania są uszyte z certyfikowanej bawełny organicznej. Dlaczego zdecydowałaś się na taki materiał?

Małgorzata: Od początku wiedziałam, że to musi być 100% bawełna organiczna. Chciałam materiału, który będzie najlepszy dla delikatnej skóry dziecka. Rygorystyczny certyfikat GOTS gwarantuje, że bawełna pochodzi z upraw ekologicznych, i jest całkowicie wolna od szkodliwej chemii, w całym procesie produkcji – od zasiania, aż do końcowej dzianiny. Po prostu – jest naturalna. A przy tym przyjemna i delikatna w dotyku. Cieszyłam się jak dziecko, kiedy w końcu znalazłam w Polsce producenta certyfikowanej bawełny organicznej! Gdy jednak zaczęłam zgłębiać temat, zrozumiałam jeszcze jedną rzecz. Bawełna organiczna to deklaracja nas wszystkich, konsumentów. Że wspieramy ekologiczną produkcję i zasady fair trade. Przemysłowe uprawy bawełny powodują zanieczyszczanie środowiska nawozami i pestycydami. Do tego przemysł modowy produkuje ogromne ilości ubrań, niekoniecznie nam potrzebnych, a powstających za grosze kosztem ciężkiej pracy i zdrowia wielu osób w Indiach, w Bangladeszu. Ja zdecydowanie wolę kupować mniej rzeczy, a lepszej jakości i trwalszych, i spać spokojnie. Wybrałam też nadruki cyfrowe, ponieważ zostawiają mniejszy ślad w środowisku, niż tradycyjne techniki drukarskie. Nadruki te posiadają certyfikat „Tekstylia godne zaufania” Oeko-tex 100 w klasie 1, tj. najwyższej klasie produktów przeznaczonych dla niemowląt i dzieci do 3 roku życia.

lof-lof5

Karolina: Twoje ubrania powstają w Polsce?

Małgorzata: Tak. Lubię mój kraj, lubię tu mieszkać, choć może nie jest to obecnie modne. Trochę nie rozumiem, dlaczego w Polsce bycie Europejczykiem jest lepsze od bycia Polakiem, a wszystko co zagraniczne jest lepsze od naszego. Dlaczego Niemcy, Anglicy, Francuzi, Włosi wspierają przede wszystkim swoje firmy i swoje kraje? Cieszy mnie bardzo, że polski design zaczyna mieć za granicą znowu swoją markę. Że pojawiają się takie inicjatywy jak „Polish Design Focus” na festiwalu designu DMY w Berlinie 2013 czy objazdowa wystawa „Must have from Poland” organizowana przez Łódź Design Festival, która trafiła m.in. do Mediolanu i Hongkongu. Wierzę też, że największe zmiany zaczynają się oddolnie, że warto wspierać lokalny biznes. Bo ludzie pracujący blisko nas, tacy których znamy, zrobią to najlepiej i włożą w pracę równie dużo serca jak ja sama. Zamawiam więc porządne, polskie dzianiny. Ubrania zostały starannie uszyte przez panie w małej szwalni koło Wrocławia, a nadruki zlecam polskiej drukarni. Jedynie futerka minky do kurteczek sprowadzam ze Stanów, i to tylko dlatego, że wciąż szukam polskiego dostawcy.

Karolina: Pierwsza kolekcja za Tobą. Jakie masz teraz marzenia i plany?

Małgorzata: Najbliższe to targi Slow Weekend, 13-14 grudnia w Warszawie. Trwa już przedświąteczna gorączka, szykuję też kilka nowości takich jak czapki czy piżamki, więc mam mnóstwo bieżących spraw. Zaczynam też pracować nad kolekcją na wiosnę/lato. A długoterminowe plany są bardzo proste: robić to, co się kocha i móc się z tego utrzymać.

lof-lof7
Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.