Przy okazji Nowego Roku z każdej strony atakują nas programy telewizyjne i radiowe oraz felietony na temat noworocznych postanowień. Temat stary jak świat, a zarazem nowy na każdy rok – pod warunkiem, że zeszłoroczne plany zrealizowaliśmy i mamy nowe marzenia. W przeciwnym razie powtarzamy z roku na rok podobną listę: zdrowsza dieta, aktywny tryb życia, więcej czasu z rodziną, może rozmowa z szefem o podwyżce, a może zrobienie czegoś dla siebie, jak np. kurs języka obcego.
Postanowiłam napisać o tych noworocznych postanowieniach z perspektywy szczęśliwej żony i mamy trójki, a już za chwilkę czwórki cudownych dzieci, więc mam nadzieję, że rzucę nowe światło na to, jak podejść do tematu, aby pierwsze chęci nie minęły i by w miejsce zadowolenia z realizacj życiowych decyzji nie pojawiła się frustracja.
Uwaga! Reklama do czytania
Cud rodzicielstwa
Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie.
“Jestem mamą, to moja kariera”
Jako mama z pewnym już doświadczeniem muszę powiedzieć, że przeszłam drogę, która miała różne zakręty. Gdy urodziła się pierwsza córka, w dużym stopniu przewartościowałam swoje życie – kariera zawodowa odeszła na drugi plan, a ja skupiłam swoją uwagę na małej Biance, aby odpowiadać w pierwszej kolejności na jej potrzeby. Większość młodych mam szuka ciekawych propozycji spędzania czasu z dzieckiem, aby zapewnić mu, ale i też sobie, trochę rozrywki poza domowym zaciszem. Zaczęłyśmy więc uczestniczyć w różnych ciekawych zajęciach (nie trudno było je znaleźć). W Warszawie to raczej problem wyboru odpowiednich zajęć z szerokiego wachlarza możliwości sprawił największy kłopot.
Bianka rosła i była coraz bardziej samodzielna, a ja znajdowałam w ciągu dnia czas na pisanie bloga, który był udaną formą komunikacji z najbliższą rodziną i wieloma przyjaciółmi, którzy niestety mieszkają w odległości kilkuset kilometrów. Kiedy urodził się Tomek, na nowo odnajdowałam się w roli “mamy na żądanie”, ale też starałam się dalej towarzyszyć Biance w jej twórczych poszukiwaniach. Wiadomo, czasu było już coraz mniej, więc do wszelkich aktywności poza domem podchodziłam bardziej selektywnie, aby pogodzić potrzeby dzieci w różnym wieku. Blog dalej funkcjonował, a ja po jakimś czasie znalazłam także czas na swoje drobne aktywności czy też krótkie projekty, które pozwalały mi na chwilę zmienić perspektywę z domowej na zawodową.
Wszystko zaczynało toczyć się innym tempem i układało się często jak w zegarku, a możliwość obserw
owania rozwoju i postępów dzieci dawała dużo satysfakcji. Mieliśmy też z mężem więcej czasu dla siebie, a i od czasu do czasu mogliśmy zostawić dzieci pod opieką i wyjść na randkę.
Pojawienie się trzeciego dziecka znów skomplikowało trochę nasz sprawdzony plan… tym razem pojawił się problem logistyczny. Jak tu wszystko pogodzić i spamiętać. Kto kogo zawozi na zajęcia, z kim zostawić najmłodszego Kubusia podczas zajęć na basenie Bianki i Tomka. Jak odebrać dzieci z przedszkola gdy Kubusiowi przeciąga się drzemka? Kiedy i co ugotować jeśli nie zdążyłam zrobić zakupów. A blog? Nie, na to już nie znajdę czasu… szkoda, bo to fajna pamiątka. A co ze mną? Czy jeszcze kiedyś znajdę czas na książkę, fitness albo po prostu wyjście z koleżanką na „pogaduchy”?
Nowa dyscyplina. Ciepłe, spokojne i pewne wychowanie od małego dziecka do nastolatka
Jak być przewodnikiem dziecka i odpowiedzialnie orientować je w tym chaotycznym świecie.
Autor mówi: rodzice, nie warto wdawać się w negocjacje, ciągle prosić, stawiać tylu pytań. Mamy inne rozwiązania, znacznie skuteczniejsze i korzystniejsze dla naszych relacji z dziećmi. Stoi za nimi nowa dyscyplina. I wcale nie trzeba być przy tym surowym.
Im więcej mamy do zrobienia, tym lepiej jesteśmy zorganizowani
Ale okazało się, że chwila refleksji, przeorganizowania niektórych przyzwyczajeń, a także przyjęcie nawet chwilowej pomocy od innych, pozwala na realizację naszych potrzeb i marzeń. Kiedy Kubuś miał trzy miesiące zapisałam się na kurs języka hiszpańskiego, a kilka miesięcy później myślałam już o własnej firmie. W większości przypadków tak właśnie jest. Kiedy mamy napięty grafik, trudniej o lenistwo czy brak koncentracji, a wtedy dzień staje się jakby dłuższy. Nie chodzi oczywiście o przeładowanie obowiązkami siebie i najbliższych, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. Musimy obserwować, czy kolejne zajęcia nie przeleją już wypełnionej po brzegi szklanki i czy nasze dziecko po prostu nie potrzebuje „porobić nic”. I nie bądźmy wtedy więźniami kalendarza, który tak naprawdę jest po to, aby nam pomóc, a nie po to, aby wpędzić nas w poczucie winy.
Rodzina dobrze zorganizowana
Kalendarz sam w sobie nie pomoże, ale na pewno pomoże nam spamiętać wszystkie ważne i mniej ważne wydarzenia. Kartka papieru i ołówek – kto nie zna systemu zapisywania na karteczkach rzeczy do zrobienia, na dziś albo na “za chwilę”? Jednak w naszym domu najlepiej sprawdził się kalendarz ścienny, na którym wraz z mężem staraliśmy się zapisać wzajemne plany i obowiązki. Z pomocą kalendarza udało nam się wypracować taki system komunikacji, który ułatwił ogarnięcie wielu spraw. Każdy z nas wie, za co jest odpowiedzialny, i wiemy wzajemnie o swoich planach. Możemy też z wyprzedzeniem zaplanować coś ekstra, gdy w odwiedziny przyjeżdżają dziadkowie. W naszym rodzinnym kalendarzu jest to zawsze ważne wydarzenie… dla nas i dla dzieci.
Jak wrócić do zarzuconych postanowień?
Zdarza się, że wiele z naszych postanowień przerywamy, bo wypadliśmy z rytmu. Jedną z przyczyn jest tzw. sezon chorobowy. Niemal każdy rodzic zmagał się z przeziębieniami, katarami i poważniejszymi infekcjami, które nieraz trwały po kilka tygodni. Wtedy oprócz obawy o zdrowie przychodzi zniechęcenie, zmęczenie i frustracja. Długo wyczekiwane i zaplanowane wcześniej spotkania nie dochodzą do skutku, opłacone zajęcia lub wakacje przepadają, a my czujemy się ograniczeni i często totalnie „udomowieni”, by nie powiedzieć uwięzieni w ścianach naszego domu, z chusteczkami, inhalatorami i rozpiską dawkowania lekarstw, których przypilnowanie nieraz bywa trudne. Ale takie jest życie i wiele razy jeszcze się to przytrafi. Więc nie ma co się załamywać i jak tylko skończy się ten okropny sezon, trzeba wrócić na utarte ścieżki i cieszyć się z możliwości zdobywania nowych umiejętności, spotykania nowych ludzi i zacieśniania relacji z innymi rodzinami, które tak często swoją obecnością wzbogacają nasze życie. Najważniejsze są nasze plany i postanowienia – warto mieć je ciągle przed oczami, dzień po dniu zbliżać się do celu, bo przecież „nie od razu Rzym zbudowano”.
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku i niech Wasze plany stają się bardziej realne każdego dnia!