Walka bez nagród pocieszenia
Poczucie radości i dumy z każdego osiągniętego przez dziecko „kamienia milowego” jest naturalną i normalną sprawą. Jako rodzice wkładamy wiele wysiłku w towarzyszenie naszym dzieciom w ich rozwoju. Doświadczamy przy tym frustracji, zmęczenia, a niekiedy także samotności. Kiedy więc maluch zaczyna mówić pierwsze słowa i stawiać pierwsze kroki, a później zdobywa wyróżnienia w konkursach recytatorskich, otrzymujemy coś w rodzaju „nagrody” za trud, jaki włożyliśmy w bycie rodzicami. Poza tym – cieszymy się z sukcesów dziecka, bo przecież w zdecydowanej większości życzymy mu jak najlepiej. Problem zaczyna się wtedy, gdy dziecko staje się zakładnikiem naszych ambicji, a my przystępujemy do niezdrowej – i z założenia niemożliwej do wygrania – rywalizacji z innymi rodzicami o to, czyje dziecko jest najlepsze i kto najlepiej sprawdza się w roli rodzica. Rodzice dotknięci tą „chorobą” lubią podkreślać, że w przeciwieństwie do innego rodzica, w życiu „nie podaliby dziecku plastiku”, „nigdy nie sięgnęliby po telefon podczas zabawy z dzieckiem” albo też że ich dziecko „w tym wieku to już pięknie mówiło zdaniami”. Rodzic rywalizujący nie skupia się jednak na własnym dziecku, a na „obsługiwaniu” swoich lęków związanych z byciem rodzicem niewystarczająco dobrym i z posiadaniem niewystarczająco dobrego dziecka. Rodzicielstwo rywalizacji nie wynika również z wiary w możliwości własne i własnego dziecka – stanowi raczej wyraz lęku o to, że my sami – a także nasze dziecko lub dzieci – nie damy sobie rady w otaczającym nas, pełnym wyzwań świecie. W tle czają się często masywne kompleksy, które ma „uleczyć” sukces w roli rodzica i sukces dziecka (choć tak naprawdę może to „załatwić” psychoterapia). To rodzaj walki na śmierć i życie – bez nagród pocieszenia.
Życie seksualne rodziców
Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem
Jak zrozumieć się w rodzinie
Jak dostrzec potrzeby innych i być wysłuchanym
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
„Czułam się samotna i przygnieciona wymaganiami”
O tym, że rodzicielstwo rywalizacji bywa niszczące dla psychiki dziecka – i oddziałuje na nie przez długie lata po opuszczeniu domu rodzinnego – przekonała się Patrycja, dziś trzydziestodwuletnia managerka zmagająca się z wypaleniem zawodowym. O swoim rodzinnym domu i wpływie rywalizujących rodziców na swoje życie mówi tak:
„Odkąd pamiętam, mama się o mnie bała. Bała się chorób, bała się upadków – nie pozwalała mi na przykład przechodzić przez niskie ogrodzenie przy placu zabaw, przez które przechodziły wszystkie dzieciaki z osiedla. Mówiła też, że nie po to rodziła mnie trzydzieści godzin, żebym teraz jej się w głupi sposób zabiła. Była raczej chłodna emocjonalnie, ale czułam, że jest dumna, gdy coś mi się udawało – wtedy mówiła, że dziękuje Bogu za tak zdolną córkę. To prawda, że w szkole miałam prawie same piątki. Pierwsza trójka z biologii doprowadziła ją prawie do histerii. Mama krzyczała, że nawet idiotka N., córka woźnej, dostała czwórkę(!). To porównywanie było okropne. W liceum wielokrotnie pytała, na którym miejscu jestem w klasie albo szkole pod względem średniej. Przy swojej siostrze (która była od nas zamożniejsza) i koleżankach podkreślała, że co jak co, ale edukacja jest dla niej najważniejsza i że nigdy nie pozwoliła, abym zaniedbała naukę. Z drugiej strony mówiła też z dumą, że odkąd jestem na świecie, ani razu na dłużej nie wyszła z domu, że nie dawała mi też sztucznego mleka ani zabawek nieodpowiednich do wieku. Miała wielką potrzebę pokazywać innym kobietom, że była od nich lepszą matką, a ja miałam udowadniać, że jestem lepszym dzieckiem. Czułam się samotna i przygnieciona wymaganiami, a także oddalona od innych dzieci, które mama widziała jako rywali. Do tej pory w pracy nie umiem nikomu zaufać, mam tendencję do perfekcjonizmu, nie umiem powiedzieć sobie, że ktoś chce mojego dobra. Koleżanki i koledzy są kimś, z kim się porównuję, a nie kimś, z kim mogę podzielić się emocjami. Czuję się wypalona zawodowo i życiowo, sypią mi się relacje. Niedawno zaczęłam terapię, liczę, że ona coś zmieni. Mam żal do mamy i taty, który widział jej postawę, ale wolał być nieobecny, więc mnie w pewnym sensie zostawił”.
Zgoda na dobrą zwyczajność
Rodzicielska rywalizacja nie tylko utrudnia latorośli bycie radosnym dzieckiem i cieszenie się relacjami z innymi dziećmi, ale także może sprawiać, że w dorosłym życiu dziecko zachowującego się w ten sposób rodzica samo będzie odczuwało potrzebę nieustannej rywalizacji z innymi i potwierdzania własnej wartości. Rywalizujący rodzice wyrządzają jednak również krzywdę samym sobie – matki i ojcowie potrzebują przecież wsparcia, a nie krytyki i surowej oceny ich poczynań. W byciu ojcem czy matką ważne jest to, aby móc zwrócić się bez poczucia winy do innego rodzica – i po prostu powiedzieć mu, że jest się zmęczonym, a wczorajszy dzień spędziło się z dzieckiem na kanapie. Patologiczna rodzicielska rywalizacja sprawia, że trudności związane z opieka nad dzieckiem znikają z „rodzicielskiego dyskursu” – rywalizujący rodzic nie powie, że jego półroczne dziecko jeszcze nie przesypia nocy, a przedszkolak nie zawsze dostaje zdrowe posiłki – co przyczynia się do idealizacji rodzicielstwa w mediach i odrealniania obrazu relacji rodzic–dziecko. Tego typu rywalizacja doprowadziła do sytuacji, w której niejedna zmęczona mama czuje się winna, gdy włącza dziecku bajkę, a tata – oglądając parentingowe profile na Instagramie – dochodzi do wniosku, że sam jest beznadziejnym ojcem, bo nie w każdy weekend zabiera dzieci na wyprawę w teren. To absurdalne – w relacjach z dziećmi nie chodzi przecież o to, by każda chwila była spędzona super kreatywnie, a o cierpliwe towarzyszenie małemu człowiekowi w jego rozwoju. Aby być w stanie to robić, warto:
- być w kontakcie z własnymi emocjami,
- nie traktować rodzicielstwa jako konieczności stworzenia super dziecka i…
- umieć godzić się na dobrą, pełną miłości zwyczajność.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik świadomego rodzicielstwa
Cud rodzicielstwa
Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
My nie musimy przecież być najlepszymi, najmądrzejszymi i najbogatszymi ludźmi świata, aby być dobrymi rodzicami dla swoich dzieci. Nie istnieje żaden konkurs na najlepszego rodzica. Nie musimy więc walczyć z innymi rodzicami o wyimaginowane trofeum. Tak samo nasze dzieci nie muszą być najlepsze w szkole, na zajęciach pozalekcyjnych czy w sporcie – są cudowne właśnie takie, jakimi są. Uczmy je, że z nikim nie muszą konkurować o naszą miłość.
Uwaga! Reklama do czytania
Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka
Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.
1 odpowiedź na “„Ja nigdy nie dawałam dziecku plastiku!” Rodzicielstwo rywalizacji to pułapka dla dorosłych i dzieci”
Niestety wszędzie objawia się nie zdrowa rywalizacja. Szkoda, że właśnie przez takie zachowanie rodziców, cierpią dzieci w dorosłym życiu. Bo przecież nie były wystarczające dobre w jakimś przedmiocie, dostały trójkę zamiast piątki, inne dziecko potrafiło lepiej… dlaczego względem własnego dorosłego życia rodzic nie porównuje się z lepszymi od siebie (przykładowo Kasia już ma dom, a ty dalej wynajmujesz…itp). Myślę, że sam rodzic wówczas nie czuje się komfortowo, wystarczająco dobrze, mając świadomość, że ten wiele rzeczy „zawalił”, a swoim zachowaniem właśnie sprawia, że w taki sam sposób czuje się jego dziecko.