Z tatą i mamą. Z naszymi rodzicami.
Korkiem nazywam wszystko, co blokuje przepływ miłości między nami a naszymi dziećmi. A tutaj mowa być może o największym korku – charakteryzującym naszą kulturę „wyrośniętych dzieci”. Ten korek, przekazywany z pokolenia na pokolenie niczym stary zegar z kukułką, uniemożliwia dzieciom dorośnięcie, rozstanie się z rodzicami i wyjście w świat. Sednem tej blokady jest jedna myśl, jedna idea.
Dziecko powinno być bardziej lojalne wobec rodziców niż wobec samego siebie.
Co nie pozwala nam dojrzeć?
Ta idea, która tak naprawdę stanowi dogmat kulturowy, sprawia, że pozostajemy dziećmi nawet długo po tym, jak osiągnęliśmy dojrzałość fizyczną. Nie pozwala ona na wolność myślenia, nie pozwala też na dorosłość. To przez nią umyka nam szansa na stworzenie dla siebie i naszych dzieci świata zbudowanego wokół nas, wokół naszych wolnych i właściwych wyborów.
Uwaga! Reklama do czytania

Dzieciństwo rodziców
Jak nie tylko dorosnąć, lecz także dojrzeć.
Mentalna pępowina
Ten uniwersalny korek jednoczy nas wszystkich. Jest wspólny dla kultur, których poza tym nic nie łączy: beduińskich rybaków z wybrzeży Synaju, bawarskich rolników, izraelskich poszukiwaczy duchowego oświecenia i chińskich kupców z Hongkongu. Tak jak wszyscy oddychamy jednym powietrzem, tak samo ta idea i jej pochodne karmią nas już od tysięcy lat. Czy jesteśmy bogaci, popularni i odnosimy sukcesy, czy jesteśmy biedni, rozgoryczeni i samotni – ogromna energia inwestowana w kontynuację i utrzymanie za wszelką cenę lojalności wobec rodziców sprawia, że pozostajemy połączeni mentalną pępowiną z mamą i tatą.
Zasadniczo pozwala nam to pozostać w naszej naturze – pomimo niezwykłego rozwoju w innych obszarach – dziećmi, które nie otrzymały tego, o co prosiły rodziców, i utrzymać tę sztafetę poprzez wychowanie kolejnego pokolenia dzieci, które nie otrzymują tego, o co proszą: tym razem naszych własnych.