Pierwsza książka Urszuli Młodnickiej i Agnieszki Waligóry, Jesteś ważny, Pinku!, sprzedała się w nakładzie ponad 170 tys. egzemplarzy. Nic więc dziwnego, że do tego wspólnego debiutu szybko dołączyły kolejne części – Jesteś prawdziwym przyjacielem, Pinku!, Odwagi, Pinku!, a także najnowsza – Bądź sobą, Pinku! Dzieci chętnie sięgają po książki o niebieskim stworze, ale nie tylko one – z opowieści i ćwiczeń, które się tutaj znajdują, korzystają też rodzice. O tym, dlaczego ta seria jest tak ważna i potrzebna, rozmawialiśmy z autorką wszystkich pinkowych historii, Urszulą Młodnicką. Zapraszamy do lektury.
Gdzie, jak i w jakich okolicznościach narodził się Pink?
Pink urodził się w naszych głowach. Razem Agnieszką Waligórą, moją przyjaciółką i ilustratorką, jakiś czas temu postanowiłyśmy stworzyć książkę dla dzieci. Zależało nam na tym, by dzieci mogły łatwo zidentyfikować się z głównym bohaterem – i jednocześnie aby nie był on kolejną postacią dziecięcą czy zwierzęcą. Dlatego padło na niebieskiego stwora. Aga zaczęła szkicować, nadając mu formę i od razu trafiła w sedno. Oczywiście od pierwszych szkiców upłynęło trochę czasu, ale mogę powiedzieć, że podstawowa sylwetka Pinka nie zmieniła się bardzo.
Czy sytuacje, z którymi mierzy się sympatyczny stwór, zaczerpnęła Pani ze swojej rodzicielskiej bądź gabinetowej praktyki? Czy podobne dylematy przeżywają młodzi ludzie w Pani otoczeniu?
Oczywiście 🙂 Inspiracją są dla mnie przede wszystkim codzienne sytuacje, z którymi mierzę się jako rodzic – słyszę, z jakimi problemami przychodzą moje dzieci, jakie dylematy mają ich koledzy i koleżanki, dowiaduję się, z czym zmagają się na co dzień. Ale zainspirowały mnie także rozmowy z rodzicami, którzy w pewnych sytuacjach są bezradni i nie mają pomysłu na to, jak rozmawiać ze swoimi dziećmi. Warto wspomnieć też, że włączyłam w pinkowe problemy moje własne doświadczenia z dzieciństwa. Od lat chciałam napisać książkę, która mówiłaby dzieciom to, co sama chciałam usłyszeć w dzieciństwie, a co – wiem to z perspektywy czasu – wtedy by mnie wzmocniło. Dlatego właśnie serię o Pinku otwierają rozmowy o poczuciu własnej wartości.
Uwaga! Reklama do czytania
Bądź sobą, Pinku! Książka o asertywności i stawianiu granic dla dzieci i rodziców trochę też
Potrzeba DECYDOWANIA O SOBIE, potrzeba SAMODZIELNOŚCI, zdolność mówienia TAK albo NIE, kiedy chce się powiedzieć TAK albo NIE ― to jest ASERTYWNOŚĆ. Niezwykle przydatna umiejętność, której i Ty, i Pink możecie się nauczyć, wiesz?
Odbiorcami serii o Pinku jest pokolenie Alfa. Czy dzieci z tej generacji mają większe kompetencje psychospołeczne niż przedstawiciele poprzednich pokoleń?
Trudno powiedzieć. Każde pokolenie jest trochę inne. Każde mierzyło się czy mierzy z innymi wyzwaniami. Pewne jest, że jako ludzie – niezależnie od czasów, w jakich żyjemy – mamy te same podstawowe potrzeby, których zaspokojenia szukamy w codziennym życiu. Chodzi m.in. o potrzebę przynależności, miłości, uwagi, bycia ważnym czy samorealizacji. Mimo mocnej digitalizacji komunikacji pokolenia Alfa potrzeba bezpośredniego kontaktu z rówieśnikami jest dla nich kluczowa. To naturalny etap w rozwoju każdego człowieka. Dlatego tak ważne jest to, aby wzmacniać w nich poczucie własnej wartości, a także towarzyszyć im i wspierać w trudnych chwilach, przed którymi nie jesteśmy w stanie ich uchronić, nawet gdybyśmy bardzo tego chcieli.
Dlaczego kwestia „bycia sobą” – czyli stawiania granic w relacjach z innymi – jest kluczową kompetencją? Jakie sytuacje zwykle sprawiają, że przyglądamy się tej umiejętności intensywniej?
Bycie sobą oznacza wyrażanie siebie na wielu płaszczyznach. Innymi słowy to życie własnym życiem, czyli to, czego każdy z nas pragnie chyba najbardziej. Jeśli mamy szansę się realizować, żyć w zgodzie z samym sobą, czujemy się szczęśliwi i spełnieni. Kiedyś czytałam wywiad z kobietą, która opiekowała się ludźmi do ostatnich godzin ich życia. To, co uderzyło mnie najbardziej w tej rozmowie, to stwierdzenie, że ludzie, podsumowując swoje życie, najbardziej żałują tego, że nie byli sobą, że nie żyli tak, jak tego chcieli. Dlatego wspierajmy siebie i nasze dzieci w wyrażaniu siebie, w realizowaniu swojej wizji, ćwiczmy poczucie sprawstwa, uczmy samodzielności, bo robienie rzeczy po swojemu i umiejętność walczenia o siebie sprawia najwięcej satysfakcji.
Często zdarza się, że sami – obecnie jako rodzice, a kiedyś jako dzieci – nie dostaliśmy wsparcia w rozwijaniu kompetencji emocjonalnych. Wówczas trudniej jest „mieścić” smutek dziecka spowodowany odrzuceniem czy konfliktami, bo sami tego nie przepracowaliśmy. Jak przy okazji wspólnej lektury „Pinka” możemy pomóc sami sobie?
Tak, to prawda. Często w trudnych sytuacjach, które przeżywają nasze dzieci, odzywają się w nas wspomnienia, własne przeżycia z okresu dzieciństwa. Myślę, że wspólna lektura „Pinka” może także sprzyjać autorefleksji. Rodzice często dzielą się przemyśleniami na ten temat – zawsze mnie to wzrusza i jestem im za to bardzo wdzięczna. Żałują, że w czasach ich dzieciństwa nie było takich książek, piszą też, że dużo biorą z nich dla siebie teraz. Jedna mama napisała, że objawieniem dla niej – w wieku czterdziestu lat! – było znalezione w „Pinku” stwierdzenie, że nie każdy musi nas lubić, tak jak i my nie lubimy każdego. Natomiast jeśli odzywają się w nas traumy, to myślę, że jest to temat do przepracowania z terapeutą.
Czy rodzicielstwo może stanowić pretekst do rozwoju osobistego?
No jasne! Stając się rodzicem, wchodzimy w nową rolę, stajemy w obliczu nowych wyzwań. Często dochodzi wtedy do przyjrzenia się własnym wartościom i priorytetom. Zastanawiamy się, które z nich chcielibyśmy przekazać dziecku, rozważamy też, na jakiego człowieka chcielibyśmy go wychować. Myślę, że dla rodziców to poligon doświadczalny, na którym mogą sprawdzić swoją odporność psychiczną, empatię, komunikację i cierpliwość. To też trudny trening komunikowania naszych potrzeb i dbania o własną przestrzeń. Nie zapominajmy, że rodzice także powinni dbać o własne granice.
Co zdaniem czytelników jest największym atutem serii? Autentyczny, doświadczający różnych emocji bohater, ilustracje czy może „interaktywność” książki/workbooka?
Myślę, że połączenie tych wszystkich aspektów. Piękne ilustracje z dodatkowymi smaczkami i poczuciem humoru odciążają przekaz. Autentyczny bohater i historie „z życia wzięte” wzmacniają poczucie, że nie jestem sam/sama, że inni także przeżywają trudne chwile. Ćwiczenia pomagają odnieść opisywane historie do siebie i własnych przeżyć, motywują do zastanowienia się, jak to jest u mnie, do sprawdzenia z samym sobą, jak to czuję. Myślę też, że możliwość wspólnego czytania, a potem rozmawiania ze sobą na tematy poruszane w historiach, bardzo zbliża dzieci i rodziców. Dzieciom często przypominają się ich własne, podobne historie i zaczynają o nich mówić, a to dobry punkt wyjścia do bardziej szczerej i otwartej rozmowy z rodzicem. Jest ona cennym, pogłębiającym relację doświadczeniem, które daje również rodzicowi możliwość przytoczenia własnych doświadczeń z dzieciństwa. Wszystko po to, by dać dziecku poczucie, że nie jest samo, że jego rodzice też kiedyś byli dziećmi. Bardzo do tego zachęcam.