Na zakupy, dłuższe wypady za miasto i nadmorski relaks – jak znalazł. Lino to torba tak pojemna i… przyjemna, że rozstania z nią bywają trudne. Dlatego nie czeka w szafie na swój plażowy debiut, ale towarzyszy w codziennych, miejskich eskapadach. Bo kto powiedział, że obszerna plażowa torba musi być tylko na plażę?!
Ten, kto ją projektował wiedział, co lubią kobiety. Lino to designerski, pojemny, lniany wór, który z łatwością mieści moje wymagające, kooperatywne zakupy. Przewieźć w niej zapas swojskiej mąki z mazowieckiego młyna i pięć kilo czereśni na przetwory i domowe smakołyki – to wyzwanie, z którym Lino z łatwością sobie radzi. Bez kaprysów towarzyszy więc w dźwiganiu, czekając na swoje słoneczne wakacje. Nad morze pojedzie już niebawem. Jestem pewna, że sprawdzi się również w terenie. Póki co, testuję ją na podwarszawskim wygwizdowie.
Bo podstawowe warunki, jakie powinna spełniać dobra torba plażowa, to nie tylko rozmiar ale też wysoka jakość i ponadprzeciętna lekkość – szczególnie gdy do dźwigania masz, obok plażowych ręczników czy wakacyjnej lektury, także zapas plażowych przekąsek i cały zestaw do zabawy w piasku dla swojego malucha. Wszystkie te cechy powodują, że warto zwrócić uwagę na to, z jakiego materiału wykonana jest torba. Marka Lino to wirtuozi lnu. Robią z niego wszystko – pościel, prześcieradła, ręczniki i oczywiście klasyczne, lniane portasy. Torby nie mogli zrobić z innego tworzywa. Wszak len to ich żywioł!
I to nie byle jaki len, bo wyprodukowany w Europie, zmiękczony i łatwy w pielęgnacji. Len jest też wyjątkowo odporny na wszelkie mody. A co więcej, pasuje zarówno do dresu, jak i letniej sukienki. Uniwersalizm niezbędny każdej zabieganej matce, która nie ma czasu na dopasowywanie wszystkich dodatków i dbanie o codzienną stylówę.
Jakie cechy jeszcze wyróżniają torbę plażową Lino? Solidna konstrukcja. Boki i spód torby wzmocniono podwójną warstwą materiału z wypełnieniem. Z tego też względu nie boję się dźwigać w niej przysłowiowych kamieni. Ani czereśni, po których plamy – jak przetestowałam pierwszego dnia podróżowania z Lino – z łatwością schodzą w praniu. A len, wyjęty z pralki, staje się jeszcze bardziej miękki i przyjemny w dotyku. Czyżbym trafiła na materiał idealny?
Nie mogę się doczekać, gdy Lino pojedzie ze mną nad Bałtyk. Polskie morze bywa kapryśnie, za to plaża to nie tylko słoneczne kąpiele ale też długie, leniwe spacery i rowerowe wycieczki wzdłuż wybrzeża. Z Lino umiejętność pakowania opanuję do perfekcji. I nikt mi nie wypomni, że znów wzięłam za dużo. Bo wreszcie mam torbę, która zmieści wszystko. I nie zawaham się jej użyć!