Kategorie
Archiwum

List czytelniczki – Po porodzie trafiłam na niekompetentnych lekarzy

Sam poród wspominam dobrze, ale pobyt na sali poporodowej był dla mnie koszmarem. Niekompetentny personel medyczny, zero zainteresowania, jakiejkolwiek pomocy podczas prób przystawiania do piersi, do tego wręcz wrogość na izbie przyjęć, bo akurat zachciało mi się rodzić, jak był koniec zmiany

Zachęcamy Was do pisania! Opisywania swoich doświadczeń i problemów. Zapraszamy do czytania „Listów”. Oto jeden z nich – osobisty, poruszający, szczery.

listy

Szpital

Sam poród wspominam dobrze, ale pobyt na sali poporodowej był dla mnie koszmarem. Niekompetentny personel medyczny, zero zainteresowania, jakiejkolwiek pomocy podczas prób przystawiania do piersi, do tego wręcz wrogość na izbie przyjęć, bo akurat zachciało mi się rodzić, jak był koniec zmiany.

Na pytania, dlaczego córka nie chce ssać (minęło 12 godzin od porodu), że może robię coś źle, może nie umiem jej przystawić, uzyskałam odpowiedź, że noworodek ma w żołądku wody płodowe, że jak je strawi to dopiero będzie jadł. Ona cały czas spała, a ja byłam przerażona, że ją zagłodzę. Wytrzymałam jedną noc cały czas czuwając, nie zmrużyłam oka i nadsłuchiwałam czy moje dziecko oddycha. Jak tylko mąż przyszedł do mnie, powiedziałam, że chcę wyjść na własne żądanie i wrócić do domu. Nie chcę się tu brzydko wyrażać, więc nie powtórzę słów pani neonatolog… Natychmiast wszyscy zaczęli mnie straszyć śmiercią mojej córki, że jak tylko wyjdę, to na pewno coś się stanie. Całe szczęście, że był ze mną mąż i ucinał te kąśliwe uwagi.

Kazano mi przyjść na drugi dzień na pobranie krwi z piętki. Gdy przyjechałyśmy, mąż musiał pójść do auta po jakieś dokumenty, a my zostałyśmy same z pielęgniarką i lekarką, które zważyły córkę i powiedziały: „Chyba Bóg Panią przysłał tu z powrotem, bo do poniedziałku nie byłoby już czego ratować”. Kazano mi natychmiast po wyjściu kupić mieszankę, odstawić dziecko od piersi i karmić sztucznym mlekiem, bo inaczej zagłodzę ją na śmierć.

Poradnia laktacyjna

Nie pamiętam, jak wróciliśmy do domu, mąż trzymał córkę, ja byłam tak przerażona, że nie wiedziałam, co się dzieje. Mąż natychmiast pobiegł po mleko, kiedy wrócił, ja już trochę ochłonęłam i zaczęliśmy się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi? Moje piersi mało nie pękły, dlaczego wmawiano mi, że moje mleko jest złe? Córka jadła chętnie, mimo że karmienia trwały bardzo długo, były bolesne, mozolne i nieporadne, troszkę ratowałam się laktatorem i podawałam Małej moje mleko za pomocą butelki. Mąż zadzwonił do poradni laktacyjnej, przyjechała pani, która zważyła córkę i z uśmiechem powiedziała, że mamy zdrowe silne dziecko, a utrata 10% wagi w pierwszych dniach to fizjologia, a nie wynik naszego zaniedbania małej. Ona w trzeciej dobie już zaczęła przybierać i doradca odradził podawanie sztucznego mleka. Poświęciła nam dużo czasu, pokazała jak prawidłowo przystawiać do piersi.

Pediatra

Na tym nie koniec, kiedy przyszłam na pierwszą wizytę do pediatry w mojej przechodni, pani doktor stwierdziła, że córka jest żółta od stóp do głów, więc trzeba było kłuć. Poziom bilirubiny był w granicach normy żółtaczki fizjologicznej, mimo to lekarka kazała podawać jak najwięcej glukozy, a jak to nie pomoże, to odstawić na dwie doby od piersi. Kupiłam tę glukozę, ale nie podałam jej ani razu, coś mi mówiło, że to wszystko to jakiś stek bzdur wyssany z palca, a służba zdrowia uwzięła się na moim dziecku i na siłę chcą ją leczyć, mimo że jest zupełnie zdrowa. Na kolejnych wizytach pediatra była przekonana, że mała ma anemię i zleciła kolejne badania krwi, na które nie poszłam.

Wszystko jest dobrze?

Córka skończyła właśnie siódmy miesiąc, cały czas karmiona wyłącznie piersią waży 10kg, przeprowadziliśmy się do innego miasta i siłą rzeczy zmieniłam lekarza. Na szczęście ta pani doktor nie wmawia nam chorób, tylko śmieje się, że mam tłuste mleko i naprawdę zdrowe niemowlę.

Trochę się rozpisałam, ale zmierzam do tego, że już nigdy ślepo nie zaufam żadnemu lekarzowi. Przy kolejnej ciąży nie będę żałowała pieniędzy na poród domowy, nie chcę rodzić w szpitalu, szpitale w Polsce nie nadają się, żeby w nich rodzić – nie piszę tego tylko z własnego doświadczenia. Wśród moich znajomych jest wiele kobiet, które przeżyły mniejszą lub większą tragedię, nacinania, złe traktowanie, brak pomocy. Tylko o tym się nie mówi, kobiety cierpią w samotności, a potem szybko zapominają, bo przecież tak jest wszędzie i z tym nic nie da się zrobić… Poród w domu niebezpieczny, a czy bezpieczne jest to kiedy położna ma 48-godzinny dyżur i w tym czasie odbiera 19 porodów? (Powiedziała mi to położna po porodzie i że jestem wisienką na torcie, bo tak błyskawicznie i bezproblemowo urodziłam.) Czy bezpieczne jest podawanie sztucznego mleka, namawianie do tego nieświadomych matek? Ryzyko powikłań jest zawsze i wszędzie, dlatego nie każda kobieta może rodzić w domu. Moim zdaniem najważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa, bliskość ukochanych osób, myślę, że cudownie jest rodzić we własnym domu, gdzie ma się to wszystko na wyciągnięcie ręki. Stres jest mniejszy, fachowa pomoc tylko dla Ciebie, bo takiej położnej nigdzie się nie śpieszy, nie jest po wykańczającym dyżurze, pomoże i zaopiekuje się Tobą i dzieckiem. W szpitalu nigdy nie możesz być pewna, czy będziesz miała to zapewnione…

Natalia

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

2 odpowiedzi na “List czytelniczki – Po porodzie trafiłam na niekompetentnych lekarzy”

…to fakt: znieczulica miejscowa, w 1990 roku rodzilam syna przez cesarskie ciecie…jak sie ocknelam po narkozie to krzyczalam o srodek p/bolowy, a po 2 dobach doczolgalam sie do kranu i wreszcie sie czegos napilam

właśnie tak jest w Polsce…..mam podobne doświadczenia. Ja z natury jestem odważna i umiem odpowiednio się odezwać,ale przy porodzie kiedy wszystko było nowością i nie wiedziałam co mnie czeka, dodatkowo emocje i stres związany z samym porodem, skandalicznie zachowujący się personel – to wszystko spowodowało, że nie chciałam walczyć w tak ważnym momencie o godne traktowanie. Kiedy się już odważyłam to zrozumiałam, że póki będę przebywać w szpitalu nic nie zdziałam a jedynie ja i moje dziecko będziemy traktowani jeszcze gorzej. Po wyjściu do domu nie chciałam odpuścić i miałam iść do dyrektora szpitala, poczytnych gazet….nagłośnić gdzie się da to co dzieje się w szpitalach. Po profesjonalnym potraktowaniu przez lekarzy-specjalistów, miesiąc czasu leżałam w łóżku, nie byłam w stanie funkcjonować (po porodzie naturalnym!), więc siłą rzeczy odpuściłam… Wiem,że to jest „polski standard”: chamstwo, znieczulica, brak profesjonalizmu i że wiele z nas chciałoby aby to się zmieniło. Po 3 latach od tego horroru myślę jednak, że w naszym kraju nie zmieni się długo jeszcze nic, bo jedyną drogą byłoby uważam zwolnienie tych wszystkich ludzi, a nie ma ich kim zastąpić :((((

Pierwsze dziecko rodziłam w Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi – niby najlepszym miejscu w mieście..(nie raz tam leżałam także w obu ciążach i z dziećmi gdy były chore- wszędzie tak samo,z nielicznymi wyjątkami) ODRADZAM. Drugie dziecko rodziłam w Medeorze – kilkuletnim szpitalu, prywatnej klinice, w której można rodzić bezpłatnie w ramach NFZ- dzień do nocy!!!SZCZERZE POLECAM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.