Dzieci (czasem!) za warzywami nie przepadają – to akurat żadna nowość. Problem w tym, że odpowiedzialni za ten stan jesteśmy najczęściej my – dorośli. O tym, jak bardzo nasze nawyki żywieniowe i uprzedzenia działają na najmłodszych, niech świadczy ta ilustracja – będąc trzyletnią, zakatarzoną dziewczynką na wieść o syropie z cebuli kategorycznie odmawiałam leczenia. Wystarczyło przelanie cieczy do buteleczki, nazwanie całości „syropem onionowym” (sic!), i… efekt był zadziwiający – mikstura z cebuli smakowała wyśmienicie. Ot, siła marketingu…
Są jednak i inne sposoby na to, by na widok marchewki, brokułów i sałaty maluchy z kuchni nie uciekały… Tłumaczenie, że warzywa są zdrowe, mają wiele wartości odżywczych, witamin i mikroelementów nie dociera do wielu dorosłych, dlatego trudno wymagać, by dzieci z dnia na dzień zmieniły swoją dietę na bardziej „zieloną”. Najmłodszych najczęściej zniechęca smak nieprzyprawionych warzyw – owszem, jeśli chodzi o maluchy nie należy przesadzać z mocnymi smakami, ale nie jest prawdą, że mdłe potrawki będą ich ulubioną potrawą. Dzieci przywykłe do mocnych, przetworzonych smaków mogą mieć problem z odnalezieniem słodkiego smaku marchewki czy buraka.
Jak zatem skutecznie zachęcić maluchy do wcinania warzyw i owoców sezonowych? Można wykorzystać miłość dzieci do zwierząt i tłumaczyć, że to właśnie dzięki warzywom domowy chomik jest taki duży i silny. Można też próbować czerwone buraki czy marchewkę przemycić w cieście (pycha!), a brokuły w zapiekance. Można wreszcie opowiadać najmłodszym bajki, którymi pozytywnymi bohaterami są warzywa – pomocne do tego staną się zabawki-warzywa. Pluszowa lub włóczkowa włoszczyzna wykonana na szydełku mogą stać się kluczem do sukcesu!