Dziecko, które przedkłada potrzeby innych ponad swoje własne, może wzbudzać wiele pozytywnych uczuć. Troszcząc się o innych, biorąc na siebie cudze obowiązki, często jest nagradzane dobrym słowem, stawiane za wzór godny naśladowania. Czym jest parentyfikacja?
Bezinteresowna, altruistyczna postawa wydaje się jednoznacznie godna uznania. Taki syn czy córka napawa dumą: „Mam pomocne, zgodne dziecko, cóż w tym złego? To chyba dobrze, że nauczyłem je myśleć o innych? Że nie jest egoistą?”. Często – co trudno dostrzec – stoi jednak za tym ogromne cierpienie tego dziecka. Gloryfikuje się osoby skupione na potrzebach innych. Nikt jednak nie pyta, jaką cenę płacą za tę postawę.
Opiekun rodziny
Schemat samopoświęcenia tworzy się zwykle, gdy któryś z opiekunów jest ciężko chory, cierpi na depresję, jest samotny, nieszczęśliwy lub uzależniony. Aby przeżyć, dziecko jak powietrza potrzebuje zaspokojenia podstawowych potrzeb emocjonalnych: opieki, troski, wsparcia, uwagi, ciepła, bliskości, bezpiecznego przywiązania. Jest to warunkiem absolutnie koniecznym, aby mogło się prawidłowo rozwijać i zachować zdrowie psychiczne. Tymczasem widzi słabego, bezradnego rodzica, jakby za szybą, niedostępnego emocjonalnie. Zrozpaczone, stara się mu pomóc najlepiej jak potrafi, ponieważ jest całkowicie zależne od opiekuna. Może się przymilać do niego, być uległe, podporządkowane, poświęcać się – monitorować jego potrzeby i starać się je zaspokoić. Dziecko czuje, że od zadowolonego rodzica ma szansę dostać uwagę, bliskość, miłość; od rodzica pogrążonego w rozpaczy, uzależnionego, bezradnego – niewiele. W rodzinie, w której rodzice nie radzą sobie ze swoimi problemami, u dziecka może wytworzyć się odpowiedzialność także za młodsze rodzeństwo („Kto zajmie się nim, jeśli matka cały czas leży w łóżku, a ojca ciągle nie ma?”). W obliczu niestabilnego emocjonalnie rodzica i potrzebującego opieki młodszego brata lub siostry, wejdzie w rolę opiekuna rodziny.
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Pozorna siła
Kiedy u dziecka kształtuje się odpowiedzialność za emocjonalny i fizyczny komfort rodzica, mówimy o parentyfikacji. To sytuacja, w której dochodzi do odwrócenia ról w rodzinie, czyli to dziecko staje się osobą, która troszczy się o dobrostan dorosłego. Parentyfikacja jest formą zaniedbania dziecka, mającą znamiona przemocy emocjonalnej i ma poważne konsekwencje dla jego dalszego rozwoju. Nancy D. Chase, terapeutka i badaczka zajmująca się tym zjawiskiem, definiuje parentyfikację jako sytuację, w której dziecko poświęca własne potrzeby – uwagi, bezpieczeństwa i uzyskiwania wsparcia w rozwoju – po to, by dostosować się do instrumentalnych lub emocjonalnych potrzeb rodzica i troszczyć się o nie. Obciążenie, które dźwiga, przekracza jego możliwości radzenia sobie.
To wyjątkowo duże wyzwanie dla dziecięcej psychiki
Na poziomie emocjonalnym dziecko nieświadomie może czuć się jak matka własnej matki lub ojca, jak ich partner/partnerka, matka swojego młodszego rodzeństwa, rozjemca, rodzinny psycholog. W dorosłym życiu w efekcie tych doświadczeń mogą pojawić się u niego poważne problemy ze zdrowiem psychicznym i fizycznym. Umiejętność bycia wsparciem dla innych daje złudzenie siły, tak potrzebnej w sytuacji bezradności wobec dramatu rozgrywającego się w domu. Czasem dzieci szczycą się tym, że są dojrzalsze od swoich rówieśników, bardziej samodzielne. Dziecko może mieć wrażenie, że właśnie dzięki temu jest ważne, bo odgrywa w rodzinie niezwykle istotną rolę. Może poczuć się niczym superbohater ratujący bliskich przed jeszcze większą tragedią. W ten sposób wyczulenie na potrzeby rodziców lub innych ludzi staje się warunkiem poczucia własnej wartości, lecz jest ono złudne i nietrwałe.
Poczucie własnej wartości dziecka
Prawdziwym źródłem poczucia własnej wartości dziecka jest miłość rodzica, który rozumie jego podstawowe emocjonalne potrzeby i adekwatnie je zaspokaja. Tylko to da ostatecznie dziecku głębokie przekonanie, że jest kochane i ma swoją wartość przez sam fakt, że istnieje. Bez warunków. Podporządkowanie dziecka potrzebom innych w dalszej perspektywie znacząco obniży jego poczucie własnej wartości: „Skoro nie dostaję uwagi, wsparcia, przewodnictwa, zainteresowania, troski, miłości, oznacza to, że mało znaczę. Jestem nieistotny”. Dziecko, gdy zdarzy się mu czasem – jak każdemu – odstępstwo od reguły, uzna, że zawiodło. W sytuacji, gdy siebie postawi na pierwszym miejscu, gdy będzie przeżywało złość, kiedy będzie domagać się swoich praw – poczuje się winne. Doświadczanie tych emocji jest bolesne, a samopoświęcenie pozwala do pewnego stopnia ich unikać. W ten sposób schemat się wzmacnia. Coraz silniejsze staje się przekonanie: „Nie mogę przysparzać bliskim żadnych trosk, muszę troszczyć się o harmonię w rodzinie”.
Fałszywe Ja
W dzieciństwie schemat samopoświęcenia pełni rolę adaptacyjną. Dziecko, które doświadcza zaniedbania ze strony rodziców, pochłoniętych własnymi problemami, którym nie starcza sił, by poświęcać mu uwagę i okazywać uczucia, jest starającą się przetrwać ofiarą. Zdecydowanie więcej nadziei zachowa w sytuacji, gdy uwierzy, że to ono powinno się bardziej postarać: być dzielne, silne, dające wsparcie, niż gdyby uznało, że to rodzic jest wadliwy, zimny, nieczuły, brak mu empatii i ciepła. Potrzebuje rodziców, więc za wszelką cenę usiłuje utrzymać ich pozytywny obraz. Woli wybrać stłumienie gniewu, sprzeciwu, eliminację własnych potrzeb. Zresztą trudno rozzłościć się na rodzica, który jest chory, nieszczęśliwy, zrozpaczony, nieradzący sobie, przepracowany.
Człowiek z zahamowaną agresją jest bezbronny na przemoc z zewnątrz, ale też na przemoc, która dzieje się w jego wnętrzu
W psychice dziecka sukcesywnie buduje się reprezentacja rodziców jako potrzebujących, a jego samego jako wspierającego. Oznacza to, że dziecko odczuwa wewnętrzną presję, nakaz, by zawsze służyć potrzebom innych kosztem własnych. W konsekwencji nie pozostaje z rodzicem w autentycznej relacji, a w dorosłym życiu także z innymi ludźmi. Prezentuje swoje fałszywe Ja, zgodne z oczekiwaniami innych. Słysząc słowa uznania dla takiej postawy, w naturalny sposób będzie ją wzmacniać. Ten rodzaj dowartościowania wcale mu jednak nie służy – jest bowiem pochwałą skierowaną nie w jego stronę, ale wobec schematu samopoświęcenia. W oczach rodzica uznanie dostaje fałszywe Ja, które zinternalizowało potrzeby rodzica i uczyniło je nadrzędnymi.
Uwaga! Reklama do czytania
Jak zrozumieć małe dziecko
Przewodnik dla rodziców dzieci w wieku 0–3 lat (i starszych)
Większość poradników dla rodziców poleca różne metody wychowawcze, treningi czy rodzicielskie sztuczki, jednak zazwyczaj oparte są one o potrzeby rodziców, a nie dzieci (a w skrajnych przypadkach są po prostu przemocą).
„Mamo, ja cię utulę”
Wyobraźmy sobie rodzica, który cierpi na zaburzenia lękowe lub depresyjne, który sam ma niezaspokojone ważne potrzeby emocjonalne: bliskości z partnerem, miłości, czułości. Jest spore ryzyko, że może rozwinąć się u niego tendencja do zastępczego tworzenia takiej quasi-związkowej relacji z własnym dzieckiem. Jeśli np. w sytuacji wejścia dziecka w okres większej samodzielności i autonomii (w wieku szkolnym), zostanie u matki wzbudzone jej własne, dawne, dziecięce poczucie niestabilności więzi i opuszczenia, wówczas wejdzie ona w tryb „Wrażliwego, Opuszczonego Dziecka”, które domaga się od opiekuna obecności i bliskości. Dramat polega na tym, że tym opiekunem i wsparciem staje się dla dorosłej matki jej własne dziecko. W ten sposób kobieta nieświadomie zaspokaja własne potrzeby dzięki obecności dziecka i jego bliskości. Dziecko wyczuwa nawet niewypowiedziane potrzeby rodzica, odczytuje je z gestów, mimiki, tonu głosu. Podświadomie może chcieć je zaspokoić: np. zostanie w domu, żeby matka nie czuła się samotna. W tym celu może nawet zacząć chorować, jakby mówiło do niej: „Nie zostawię cię samej”. Będzie czuło się odpowiedzialne za jej dobrostan, zmuszone odgrywać rolę „emocjonalnego substytutu” partnera lub opiekuna.
Poczucie winy
Parentyfikacja utrudnia psychiczne oddzielnie od rodzica, które jest warunkiem prawidłowego rozwoju. Może wytworzyć u dziecka schemat uwikłania emocjonalnego, którego przejawem jest niemalże stopienie z rodzicem, kosztem pełnej indywiduacji, kształtowania własnej tożsamości. Dziecko doświadcza zjednoczenia z rodzicem przy jednoczesnym uczuciu zdławienia, przytłoczenia tą więzią. A każda próba postawienia granicy, okupiona jest gigantycznym poczuciem winy. Rozpaczliwe wysiłki dziecka, by odpowiedzieć na oczekiwania, nigdy nie są wystarczające. Pomimo starań nie udaje się „uleczyć” rodzica, uszczęśliwić go trwale, zaspokoić na tyle, by mniej cierpiał, radził sobie albo stał się bardziej dostępny emocjonalnie. Ten tragiczny scenariusz często odtwarza się potem w dorosłym życiu. Nadaremna nadzieja na odwzajemnienie starań i dostrzeżenie potrzeb przez innych, podobnie jak wcześniej przez rodziców.
Uwaga! Reklama do czytania
Granice dzieci i dorosłych
Prosta w zastosowaniu koncepcja granic osobistych pomaga porozumiewać się i współpracować z dzieckiem, unikać nieporozumień i codziennych dramatów.
Do czego prowadzi parentyfikacja? Konsekwencje parentyfikacji
Utrzymywanie pozytywnego obrazu rodziców za wszelką ceną ma negatywne konsekwencje w późniejszym życiu, gdyż relacja z nimi przenosi się na pozostałe relacje, których istotą jest podobna dysproporcja. Dziecko, które rozwinęło styl funkcjonowania związany ze schematem samopoświęcenia, w dorosłym życiu najczęściej będzie wchodziło w związki z potrzebującymi, nieradzącymi sobie osobami, przejmując za nie odpowiedzialność, nie oczekując zaspokojenia jego potrzeb przez innych. Może także za partnera nieświadomie wybrać osobę agresywną – reprezentującą tę część Ja, która została stłumiona. Jeśli nagromadzona latami wściekłość zostanie jednak odblokowana, może zaowocować przyjęciem postawy roszczeniowej, nadmiernie asertywnej, agresywnie domagającej się od innych zaspokojenia sfrustrowanych latami ważnych potrzeb. Najczęściej będzie jednak z uporem skupiać uwagę na innych, nadmiernie się o nich troszcząc, podporządkowując się ich oczekiwaniom, lekceważąc własne potrzeby i preferencje.
Ten typ relacji realizuje się zwykle nie tylko w związkach partnerskich i relacjach rówieśniczych, ale także służbowych
Stłumiona złość, frustracja potrzeb, powodują stan chronicznego napięcia. Prowadzi to do rozwoju zaburzeń afektu, somatyzacji stanów psychicznych, zaburzeń psychosomatycznych. Osoby, które w dzieciństwie wzięły na siebie ciężar odpowiedzialności za dobrostan rodziny, cierpią często na depresję, wykazują niskie poczucie własnej wartości, przeżywają wstyd i poczucie winy. Dorosłe dziecko, nie potrafiąc prosić o pomoc, nie kierując troski wobec samego siebie, ma ogólnie niski poziom satysfakcji z życia i jest obciążony ryzykiem wypalenia zawodowego.
Dr Katarzyna Schier, w swojej książce „Dorosłe dzieci”, zauważa jednak, że gdy dzieci zostaną dowartościowane w swoich zadaniach i otrzymają od rodziny silne i szczere komunikaty dotyczące wdzięczności, parentyfikacja nie musi mieć charakteru tak silnie destrukcyjnego. Rozwój wysokiego poziomu empatii i odpowiedzialności może być także przydatny w późniejszych relacjach społecznych.
Duża wrażliwość na innych i pragnienie ulżenia im w cierpieniu przydają się w zawodach związanych z pomaganiem
Często dzieci, u których wytworzył się schemat samopoświęcenia, zostają pracownikami socjalnymi, psychoterapeutami, lekarzami. Do pewnego stopnia sprzyja on wykonywaniu wymienionych zawodów, a może nawet okazać się w nich niezbędny, ponieważ skutkuje silnym zaangażowaniem w pracę, co pozwala nieść ludziom skuteczną pomoc. Należy również podkreślić, że skłonność do samopoświęcenia ma związek z wyjątkowo empatycznym temperamentem, czyli wrodzonym uwrażliwieniem na cierpienie innych.
Uwaga! Reklama do czytania
Wild child, czyli naturalny rozwój dziecka
Książka o rozwoju dziecka 2-5 lat. Praktyczne rozwiązania na najczęstsze rodzicielskie wyzwania.
Szczególnie narażone na odwrócenie ról jest dziecko, którego rodzice:
- z jakichś powodów nie mogą zająć się nim (i/lub jego rodzeństwem);
- mają poważne problemy finansowe;
- są nadmiernie skupieni na pracy;
- są niestabilni emocjonalnie.
Na parentyfikację jest narażone również dziecko:
- którego rodzic jest maltretowany przez drugiego rodzica lub innego krewnego;
- jest samotny, po rozwodzie lub owdowiały;
- rodziców niepełnosprawnych, przewlekle chorych, fizycznie lub psychicznie;
- z rodzin ubogich, imigrantów, alkoholików, narkomanów;
- rodziców, którzy wykonują zawody związane z opieką nad innymi, są psychoterapeutami, psychologami, lekarzami, pielęgniarkami. Angażują się w wolontariat, działalność charytatywną, stawiając sprawy innych ponad własne czy swojej rodziny. Jeśli nie potrafią zadbać o równowagę życia zawodowego i prywatnego, mogą modelować taki wzorzec.
Uwaga! Reklama do czytania
Radykalna szczerość
Radykalna szczerość to książka, która zyskała miano kontrowersyjnej, wręcz obrazoburczej w Stanach Zjednoczonych. Jej autor, dr Brad Blanton, znany z niewyparzonego języka cham, bez ogródek pali ogniem wszelkie przejawy kłamstwa i nieszczerości, którymi się karmimy. Niech was jednak nie zmyli forma – to książka głęboko terapeutyczna i humanistyczna. Daje nadzieję, że jest możliwe prawdziwe i trwałe porozumienie między ludźmi.
Parentyfikacja. W jakich rolach może być obsadzane dziecko?
- bufor – w ostrym konflikcie małżeńskim;
- powiernik – np. w czasie konfliktu rodziców;
- zastępczy partner – np. po rozwodzie rodziców. Może oferować fizyczną bliskość rodzicom, wspólne spanie, przytulanie, dotyk (bywa, że również o charakterze seksualnym);
- gosposia – dziecko sprząta, gotuje, pierze, robi zakupy;
- opiekunka do dziecka – zajmuje się młodszym rodzeństwem, myje im włosy, odrabia z nimi lekcje itp.;
- opiekun rodzica – niczym pielęgniarz opiekuje się chorym rodzicem, zmienia mu opatrunki, robi zastrzyki, zawozi do lekarzy;
- sekretarka – robi przelewy, płaci rachunki, pisze dokumenty, chodzi na pocztę;
- terapeuta – opiekuje się emocjonalnie rodzicem, np. chorym na depresję lub w trakcie kryzysu. Wspiera go, pociesza, gdy jest smutny, rozładowuje negatywne emocje;
- mediator/rodzinny sędzia – w konfliktach między rodzicami i innymi członkami rodziny, stara się godzić zwaśnionych, uspokajać ich, doradzać im;
- kozioł ofiarny – przyjmuje ciosy, wyzwiska, często jest odbiorcą trudnych emocji jednego z rodziców, by chronić drugiego;
- rodzinny bohater – chroni np. matkę przed ciosem pijanego ojca, wzywa pomoc do rodzica, np. karetkę.
Jak uchronić dziecko przed parentyfikacją?
Nie rób ze swojego dziecka powiernika
Ważne, byś otrzymał wsparcie w trudnym momencie życia, ale twoje dziecko nie może stać się twoim nowym najlepszym przyjacielem czy terapeutą. Świadomość twojego emocjonalnego bólu, problemów finansowych, kłopotów w relacjach, codziennych stresów będzie dla twojego dziecka bardzo obciążająca. Ono jest za małe, by zastanawiać się, jak rozwiązać problemy dorosłych. Zadbaj, by otrzymać konieczną dla siebie pomoc, ale od odpowiednich osób, takich jak terapeuta, doradca, członkowie rodziny lub przyjaciele.
Bądź wsparciem dla swojego dziecka
Jeśli jesteś w okresie dużych zmian, poważnego kryzysu życiowego (separacji, rozwodu, ciężkiej choroby, utraty pracy, żałoby), dawaj swojemu dziecku tak dużo wsparcia, ile tylko jesteś w stanie. Zapewnij je, że panujesz nad sytuacją i jako rodzic z pełną odpowiedzialnością zajmujesz się tym co trzeba, dążąc do jak najlepszych rozwiązań i podejmując w związku z tym odpowiednie działania, aby uporać się z problemem. Zachęć dziecko, aby w tym czasie koncentrowało się na swoich dziecięcych sprawach, rówieśnikach, szkole, przyjemnościach i zabawie.
Unikaj komentarzy wzywających dziecko do dzielności i zaradności
Powstrzymaj się od zdań w rodzaju: „Jesteś teraz mężczyzną w domu…”, „Musisz wreszcie dorosnąć” lub „Zacznij w końcu radzić sobie sama, jesteś już dużą dziewczynką”. Nie popędzaj go w dorastaniu i nie żądaj od niego wypełniania zadań przewyższających jego kompetencje i zasoby na dany moment rozwoju. Pamiętaj też, że kryzys życiowy, w którym jesteś, może nałożyć się na kryzys rozwojowy u dziecka (np. okres dojrzewania nastolatka). Dziecko w tym czasie bywa nadwrażliwe, kapryśne, ma wahania nastroju, mogą pojawić się u niego okresy ogromnego zmęczenia i dezorientacji. Będzie potrzebowało więc w dwójnasób twojej akceptacji, uwagi i wsparcia.
Pozwól swojemu dziecku BYĆ dzieckiem
Jako że kryzys życiowy wiąże się często z nowymi obowiązkami, może być ci szczególnie trudno wszystko pogodzić. Jako samotny rodzic uważaj, abyś automatycznie nie delegował swoich dorosłych obowiązków na dziecko. Bądź uważny, jeśli zauważysz, że staje się ono nadmiernie samodzielne. Możesz mieć silną pokusę, by je za to nagradzać, a nawet powierzać mu jeszcze więcej obowiązków. Nie rób tego. Korzystaj ze wsparcia źródeł zewnętrznych, aby uwolnić się od przytłaczających cię zadań.
Bądź świadomy własnych działań, szczególnie w trudnych momentach życia
Zwróć uwagę na to, by zadbać nie tylko o swoje dziecko, ale także o siebie. Tylko wtedy będziesz w stanie stać się prawdziwym oparciem i troskliwym rodzicem dla swojej pociechy.
9 odpowiedzi na “Parentyfikacja. O dramacie dzielnych dzieci”
Jejku to słowo w słowo o mnie….. I jestem pracownikiem socjalnym …. Ale mam własne dzieci i zrobię wszystko aby one tego nie przeszły.
Dziękuję za ten artykuł, wiele rzeczy mi wyjaśniłi i dał wskazówki…. Dziękuję
Bardzo ważny artykuł. Merytoryczny, w swojej formie pełny ważnych informacji i treści. Mam nadzieję, że ten temat będzie rozpowszechniany w świadomości większego grona, bo jest to bardzo potrzebne.
To ja. Gdy ktoś pyta o moje dzieciństwo odpowiadam że nie miałam. Od zawsze dorosła. 9 lat-gotuje,sprząta, zajmuje się 3 rodzeństwa, w szkole perfekcyjnie. Niesamowite,że odkryłam to wszystko dopiero gdy byłam prawie dorosłą osobą. Zawodowo-psycholog w hospicjum dziecięcym . Domowo-matka i żona, najlepsza. Uwielbiam troszczyć się o innych…już tak mam. Teraz świadomie… niestety zajęło mi to lata-odkryć kim jestem…gdzie moje ja. Długa i trudna droga.
Świetny artykuł.
Dziękuję za ten artykuł <3
Bardzo ciężko jest czytać o błędach swoich rodziców, ale dzięki tej wiedzy może będę mogła być lepszą matką
Pani Anno dziękuję za świetny artykuł i zwiększanie świadomości w tym temacie. Mam wrażenie, że parentyfikacja jest powszechnym problemem w naszym społeczeństwie, a w głowach wielu rodziców wciąż obecna myśl, że zaprzyjaźnienie się ze swoim dzieckiem to sukces rodzicielski.
Dziękuję za ten artykuł
I ja dziękuję. Jak poprzedniczki, mam wrażenie, że artykuł został napisany o mnie… Do ostatniego akapitu dodała bym jeszcze nadopiekuńczość wobec własnego dziecka, efekt wynagrodzenia mu tego czego samemu się nie doświadczyło. Czy Natuli ma książki o tej tematyce, lub DDA? Albo może polecić tytuły mówiące o tym jak nie przenieść tych problemów na własne dzieci?
I ja po przeczytaniu tego artykułu odnalazłam w nim siebie. Matka nigdy nie dawała mi miłości,pamiętam ją jako nie radzącą sobie w domu, zęsto płaczącą; bo się zlew zatkał, bo ma obstrukcje,bo prądu brakło itp. Ja miałam 7l urodziła się siostra i dopiero się zaczeło. Matka obarczała mnie obowiązkami robienia zakupów, sprzątania i odkurzania w domu, przed szkołą co drugi dzień musiałam zdążyć iść sama przez pola 1,5 km z 3l ciężką metalową bańką po 1l mleka dla siostry. Tato pracował na zmiany, matka nie pracowała i mną się wysługiwała. Potem musiałam się opiekować siostrą na zmiane z pracującym Tatą, bo matka na siłę poszła do szpitala i mimo braku powodu poddała się usunięciu ślepej kiszki. Matka całe życie wysługiwała się mną i ojcem, a siostrę hołubiła i tak zostało do dziś. Ojciec już nie żyje, a matka ode mnie żąda pomocy , a dla siostry jest służącą i sponsorką. Postawiłam się,gdy zobaczyłam, że matka 12 lat temu obdarowała potajemnie córke siostry mieszkaniem, czyli jestem po 10 latach od darowizny poprostu wydzidziczona. Matka przestała się do mnie oddzywać, siostra i jej córka wykasowały mnie ze znajomych na Facebooku, a ja znów mam wyrzuty, że to moja wina, bo mogłam matce tego co mnie boli poprostu nie mówić.
Nie miej wyrzutów sumienia.
Nie jesteś nianią, służącą, ani psychoterapeutką matki.
Ja uwalniałam się od „pomagania” rodzicom, brania na siebie odpowiedzialności za ich emocje, przez wiele lat z Louise L Hay „Możesz uzdrowić swoje życie” i kolejne części, na kursach, na grupach psychoterapeutycznych itd ☺️
Za to skutecznie.
A matkę i koleżankę, którą znam od urodzenia, też wywaliłam ze znajomych na FB, bo hejtowały.
Teraz pracuję nad kolejnymi sprawami wzmocnienia siebie wewnętrznie i budowania poczucia swojej wartości w pracy
Nie musiałybyśmy tego robić, gdyby rodzice zachowywali się jak dorośli.