Kategorie
Ekowiadomości

Podatek od „śmieciowego” jedzenia

Najstarszy podatek od słodkości obowiązuje w Norwegii. Uchwalono go w 1922 r. i dotyczy tylko czekolady. Czy podatek od żywności złej jakości jest lekarstwem na rosnącą otyłość społeczeństw?

Otyłość jest problemem społecznym. Jednak w przyszłości będzie jednym z największych zagrożeń cywilizacyjnych.
Wiele danych świadczy o gwałtownym wzroście występowania nadwagi i otyłości na całym świecie, a problem ten dotyczy zarówno populacji osób dorosłych, jak i dzieci. Co drugie mieszkaniec USA zmaga się z otyłością. W krajach unijnych jest lepiej. Według raportu Komisji Europejskiej i OECD dotyczy to „tylko” 15 proc. mieszkańców. Najgorzej jest na Wyspach. Otyły jest co czwarty mieszkaniec Wielkiej Brytanii. Polska wypada całkiem nieźle – otyłość to problem 12,5 proc. osób mieszkających w naszym kraju.

Główną przyczyną otyłości i nadwagi jest:

  • tzw. junk food, czyli tłuste i bardzo kaloryczne jedzenie połączone ze złymi nawykami żywieniowymi
  • picie napojów z dużą ilością cukru
  • podjadanie między posiłkami (głównie słodyczy).

Dwa europejskie kraje – Dania i Węgry, wprowadziły podatek od tzw. śmieciowego jedzenia. Od 3 września obowiązuje w Danii pierwszy w świecie podatek uzależniony od „tłustości” jedzenia. Opodatkowany został każdy produkt, który zawiera powyżej 2,3 proc. najgroźniejszych dla zdrowia tłuszczów nasyconych, czyli zwierzęcych. Najwięcej trzeba będzie zapłacić za tłuste mięsa i smalec. Być może Dania zdecyduje się w przyszłości na opodatkowanie słodyczy. Duński rząd podkreśla, że ich celem jest ograniczenie spożycia produktów tłustych przez obywateli ich kraju.

Węgrzy, pod względem otyłości, mogą niedługo dogonić Brytyjczyków. Liczba osób otyłych rośnie w dużym tempie. Od 1 września obowiązuje ustawa zwana potocznie „hamburgerową”, która nakłada podatek na większość „śmieciowego jedzenia” – wszystko, co zawiera określony poziom soli, cukru bądź tłuszczu, będzie obłożone akcyzą. Węgierski fiskus najwięcej pozyska z podatku od napojów energetycznych – 4,20 zł od litra. „Słony” podatek od chipsów i innych przekąsek wyniesie w przeliczeniu na złotówki 5,60 zł od 100 kilogramów. Lodziarze wspomogą fiskusa kwotą 1,40 zł od kilograma swojego produktu. Łagodniej potraktowano słodycze – podatek wynosi 2,80 od kilograma towaru.

Wielu ekspertów uważa, że podatek nie jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ uderzy także najbiedniejszych, a to oni najczęściej wybierają jedzenie gorszej jakości. Niektórzy specjaliści uważają, że taki podatek ma na celu załatanie dziury budżetowej, a z otyłością można walczyć w inny sposób, chociażby przeprowadzając duże kampanie promujące zdrowy styl życia i zdrową żywność. Eksperci proponują także, by pieniądze z podatku „chipsowego” przeznaczyć np. na sfinansowanie dostarczania warzyw i owoców do szkół.

Najstarszy podatek od słodkości obowiązuje w Norwegii. Uchwalono go w 1922 r., ale dotyczy tylko czekolady. Oszczędni Norwegowie wprowadzili go jako podatek od luksusowego wyrobu, jakim była wtedy czekolada, bardziej niż jako sposób na walkę z otyłością czy chorobami zębów. Podatek obowiązuje do dziś, a politycy w Oslo zastanawiają się nad jego rozszerzeniem.

Jak na takie zmiany zareagowało by społeczeństwo polskie? Czy są one konieczne? Czy jest inne wyjście, aby zahamować rosnącą liczbę osób z nadwagą i otyłych?

Foto

Avatar photo

Autor/ka: NATULI dzieci są ważne

Redakcja NATULI Dzieci są ważne

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.