Stań w szerokim rozkroku. Lewą stopę postaw równolegle do krótszej krawędzi maty. Prawą stopę skręć z wydechem w prawo, pod kątem 90 stopni. Wraz z wdechem unieś ręce bokiem na wysokość barków, z wydechem rozluźnij się. Z kolejnym wdechem wydłuż kręgosłup, a z wydechem zegnij prawą nogę w kolanie i połóż prawą dłoń na podłodze po stronie zewnętrznej kostki prawej nogi. Udo równolegle do podłogi. Lewe ramię przenieś ponad głową. Głowę utrzymuj w linii kręgosłupa, patrz przed siebie [1].
Asana, którą przed chwilą wykonałeś, to utthita parsvakonasana, czyli pozycja rozciągniętego kąta. Jest dobroczynna dla ciała i umysłu. A jednak wykonanie jej wymaga od adeptów jogi sporej wprawy.

Życie seksualne rodziców
Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem

Jak zrozumieć się w rodzinie
Jak dostrzec potrzeby innych i być wysłuchanym
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Rodzicielstwo jak utthita parsvakonasana
Ludwika Włodek, reporterka i pisarka, porównuje do tej asany życie po urodzeniu dziecka: „Dwoisz się i troisz, tu napinasz, tam dociskasz, a i tak rzeczywistość wymyka ci się spod kontroli niczym brzuch, który zamiast skręcać w stronę uniesionej nad głową ręki, zwisa w dół” [2]. Dla wielu z nas rodzicielstwo, przynajmniej na początku, bywa sporym wyzwaniem. Mierzymy się z brakiem doświadczenia i wiedzy na temat prawidłowego rozwoju dzieci, po drodze wpadając na mielizny własnych, wyniesionych z dzieciństwa wzorców i przekonań oraz cudzych oczekiwań. Przewracamy się pod ciężarem trudnych emocji, swoich i dziecka. Wpadamy w sidła fizycznego zmęczenia, braku wsparcia, stresu i frustracji, wreszcie rodzicielskiego wypalenia.
Pułapka dobrych rad
Nawet pozorne wsparcie bywa utrudnieniem (tak jak bywa nim niewłaściwie użyta kostka do jogi). W poradnikach i wśród ekspertów odnajdujemy sprzeczne informacje. Słyszymy i czytamy:
- „Nie noś, bo przyzwyczaisz”,
- „Musisz być ciągle przy dziecku”,
- „Karm piersią”,
- „Nazywaj emocje”,
- „Zostaw, niech popłacze”,
- „Nie daj sobie wejść na głowę”,
- „Niech śpi z wami”,
- „Dziecko musi mieć swój pokoik!”…
Próbując wcielać w życie dobre rady, nawet te bliskościowe, nawet wypowiadane w najlepszej wierze, napotykamy nasze osobiste trudności. „Słuchaj intuicji” – jak to zrobić, jeśli nie mamy z nią kontaktu? Słuchamy tego wszystkiego i coraz mniej czujemy się rodzicami własnego dziecka.
Uwaga! Reklama do czytania

Jak zrozumieć małe dziecko
Poradnik świadomego rodzicielstwa

Cud rodzicielstwa
Wsłuchaj się naprawdę w głos swojego dziecka
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Dziecko nie jest tobą
Tymczasem dziecko, ten maleńki człowiek, któremu zmieniamy pieluchy i którego nosimy we dnie i w nocy, stopniowo się uniezależnia. Codziennie po trochu, choć tego nie widzimy, odkrywa, że nie jest nami.
Owszem, z początku jest całkowicie od nas zależny. Jednak do pełni rozwoju człowiek potrzebuje oddzielenia od opiekuna i jest to emancypacja zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Bardzo często to nam, rodzicom, trudniej niż naszym dzieciom przychodzi akceptacja tego faktu. Wolimy mówić o „buncie dwulatka” niż o budzącej się autonomii, o „byciu niegrzecznym” niż o indywidualizmie; o „życiowych błędach” niż o nauce i rozwoju.
Przysłowie rdzennych mieszkańców Ameryki mówi: „Dziecko jest gościem w twoim domu. Nakarm, naucz i puść wolno”. Ilu z nas jest gotowych to zaakceptować?
Posiadanie kontroli – to tylko iluzja
Gdy stykamy się z autonomią dziecka, najczęściej czujemy niepokój, być może złość, smutek, rozczarowanie, wreszcie bezradność. Próbujemy te uczucia zdusić w sobie – pojawia się potrzeba kontroli.
Jednak o ile utthitę parsavakonasanę można wyćwiczyć – poddać swoje ciało kontroli świadomości, włożyć wysiłek w umysłowy reżim, wypracować psychiczną autonomię, to drugi człowiek, choćby najmniejszy, zawsze wymyka się naszej kontroli.
Niestety kontrola nadal pozostaje najbardziej dostępnym dla nas narzędziem rodzicielstwa. Bierze się ona z lęku i bezradności i ma na celu przywrócenie nam poczucia bezpieczeństwa. Przejawia się w:
- nadopiekuńczości,
- krytyce,
- dobrych radach,
- karach i nagrodach,
- roszczeniowości,
- nadmiernych oczekiwaniach,
- przemocy, zastraszaniu.
Ludwika Włodek pisze w cytowanym wcześniej tekście: „Kontrola stała się jednym z najpopularniejszych sposobów uśmierzania bólu istnienia” [2]. O ile kontrola sama w sobie nie jest niczym złym, to wielu z nas cierpi na „nadreprezentację” kontroli w życiu, próbując za jej pomocą ukoić swoje lęki i bezradność. Tyle tylko, że to iluzja.
Uwaga! Reklama do czytania

Uwaga! Złość
Jak zapanować nad reakcją na złość?

Życie seksualne rodziców
Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem
Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli
Magia wpływu
Często zapominamy o tym, że poczucie bezpieczeństwa, jakie daje nam kontrola, to złudzenie. Nie tylko zresztą w rodzicielstwie, ale gdy próbujemy na co dzień dopasować rzeczywistość do własnych pragnień. Nie ma w tym nic złego, o ile zdajemy sobie sprawę, co rzeczywiście należy do naszego obszaru wpływu, a co jest poza nim. Na przykład jesteśmy w stanie zmienić swoje odczucia i zachowanie, pracując nad sobą w procesie samorozwojowym lub terapeutycznym. Nie jesteśmy natomiast w stanie sprawić, by dziecko zaczęło chętnie myć zęby, jeśli ono samo tego nie zechce.
Zmiana w nas samych może jednak wpłynąć na zachowanie innych poprzez:
- inną niż dotychczasowa, bardziej osobistą komunikację,
- większą łagodność, odczuwaną dzięki wewnętrznej równowadze,
- jasny przekaz, osiągany poprzez odróżnienie własnych potrzeb od pragnień.
Dlatego zamiast pielęgnować wzorce kontroli, warto pracować nad wpływem. Poczucie wpływu pojawia się wtedy, gdy:
- Dostrzegamy zasoby, potrzeby i emocje swoje oraz innych, zamiast skupiać się na brakach.
- Myślimy pytaniami – zamiast żądać od dziecka, by umyło zęby, zastanawiamy się, dlaczego nie chce tego robić. Może szczoteczka jest za twarda albo rusza się mleczny ząb?
- Dbamy o siebie – dostrzegamy, czego potrzebujemy, i potrafimy to komunikować otoczeniu.
Warto zwrócić uwagę na dwie rzeczy: po pierwsze, wpływ to szukanie nowych rozwiązań w miejsce korzystania z gotowców. Po drugie zaś, zmieniając swoje zachowanie, realnie wpływamy na zachowanie innych.
Nie wierzycie? Spróbujcie uśmiechnąć się do osoby, która niemiło was potraktowała. To dopiero utthita parsvakonasana!
Nakarm, naucz i puść wolno
My, rodzice, dzielimy się z naszymi dziećmi swoimi wartościami. Dziecko ustawia według nich swój moralny kompas, ale to nie oznacza, że jego wartości muszą być identyczne z naszymi! „Dzielimy się” nie oznacza przecież „narzucamy”. Innymi słowy, nie nadpisujemy własnego programu na osobowość dziecka. Dajemy mu to, co uważamy za najcenniejsze, i nie oczekujemy nic w zamian.
To jedna z najtrudniejszych lekcji rodzicielstwa: akceptacja tego, że dziecko może mieć inne wartości, cele i dążenia. Oraz uświadomienie sobie, że osobiste wartości naszego dziecka nie godzą w nas!
Trudne? Być może tak samo jak wygibasy na mentalnej macie, na którą wchodzimy każdego dnia. Zamiast podejmować nieustanne próby dopasowania dziecka do swojego życia, warto zaakceptować jego autonomię i indywidualność w imię bezwarunkowej miłości. Bo dopiero ona, odkrywana w relacji, przywraca naszemu rodzicielstwu lekkość i swobodę ruchu.
[1] Opracowano na podstawie: https://joga-abc.pl/pozycja-rozciagnietego-kata-utthita-parsvakonasana.[2] Ludwika Włodek, Moje małe ja, „Przekrój” 2021, nr 2, s. 32; https://przekroj.pl/spoleczenstwo/moje-male-ja-ludwika-wlodek.