Samodzielne doświadczanie świata to najlepsza nauka
Dzieci uczą się przez doświadczenie. Abstrakcyjne pojęcia takie jak zimny, ostry czy twardy trudno im zrozumieć wyłącznie na podstawie definicji. Nawet cierpliwe tłumaczenie, co znaczy gorący, nie zastąpi włożenia ręki do wody. Sprawdzić – poczuć – zapamiętać. Na własnej skórze, bez pośredników. Ten schemat nauki jest najskuteczniejszy, dlaczego więc tak często chcemy dzieci ostrzegać, uprzedzać i wyręczać? Nadopiekuńczy rodzice ciągle wyobrażają sobie złe rzeczy, jakie mogą przytrafić się dzieciom. Niestety, karmiąc je swoimi lękami, nie dają im szansy na zdobywanie nowych doświadczeń (tych dobrych i tych złych) i wyciąganie wniosków na przyszłość.
Życie jest niebezpieczne, a ty nie poradzisz sobie sam
Zagrożenia czają się wszędzie i tylko czujny rodzić jest w stanie ustrzec przed ich bolesnymi konsekwencjami. Taki przekaz dostaje dziecko zalewane przy każdej okazji falą ostrzeżeń.
Gdy rodzic, nawet w najlepszej wierze, mówi:
– Uważaj, to gorące!
– Nie ruszaj, bo się skaleczysz!
– Zostaw, to jest ciężkie!
dziecko słyszy:
– Nie dasz rady.
– Nie uda ci się.
– Nie warto próbować, bo i tak się nie uda.
[ksiazki id=”20,19,9″]
Książki o rozstaniu i rozwodzie: wsparcie dla dzieci i dorosłych
Książki o rozstaniu i rozwodzie dostępne w naszej księgarni mają na celu wspieranie całej rodziny. Bez względu na wiek, każdy członek rodziny znajdzie tutaj coś, co pomoże mu lepiej zrozumieć własne uczucia i odnaleźć nową równowagę. Dzięki literaturze można odkryć, że nawet po rozstaniu możliwe jest stworzenie szczęśliwego, pełnego wsparcia środowiska dla dziecka.
Złudna potęga słowa Uważaj!
Czy Uważaj! sprawi, że dziecko będzie ostrożniejsze? Nie, maluch wspinający się po drabince, niosący wypełnioną po brzegi szklankę albo smarujący kanapkę dżemem jest maksymalnie skoncentrowany na tym, co robi, i każde Uważaj! z tego skupienia go wytrąca. Właśnie wtedy nietrudno o wypadek. Uważaj! uspokaja dorosłego (bo uprzedził, ostrzegł), ale jedyną nauką, jaką wynosi z niego dziecko, jest przekonanie, że nie powinno podejmować samodzielnych decyzji, bo jest ktoś, kto wie lepiej. Tym samym uczy się, że nie może ufać swoim odczuciom i zmysłom. Być może Uważaj! uchroni je od porażki, ale dopiero doświadczenie konsekwencji swoich działań (upadku, poślizgnięcia się, zmarznięcia czy zmoknięcia) nauczy dziecko, że warto być ostrożnym i co to w konkretnej sytuacji oznacza. Krojenie ostrym nożem jest niebezpieczne, bo można się skaleczyć – dlatego trzeba go trzymać pewnie i odpowiednią stroną, a kroić w skupieniu i zdecydowanie. Wchodzenie na sam szczyt drabinki może być niebezpieczne, bo wystarczy zapatrzyć się na coś w oddali, żeby postawić nogę w złym miejscu i spaść – trzeba więc skoncentrować się na patrzeniu pod nogi i wybierać dobre oparcie dla rąk. Tego można nauczyć się wyłącznie przez doświadczenie. A żeby zdobyć jakąś umiejętność, trzeba ćwiczyć.
Pułapki nadopiekuńczości
Każdy rodzic chce chronić swoje dzieci przed niebezpieczeństwami, czasem jednak sama nadopiekuńczość wyrządza więcej szkody niż to, czemu miała zapobiec, a dziecko rośnie w poczuciu, że nie powinno i nie potrafi o niczym decydować.
Nadopiekuńczość utrudnia rozwinięcie u dzieci takich cech jak:
- odwaga, wiara we własne siły,
- samodzielność,
- ciekawość, otwartość na nowe,
- chęć podejmowania wyzwań, eksperymentowanie,
- doskonalenie się, ciągłe podnoszenie poprzeczki.
Czy to właśnie nie są te cechy, które chcieliby widzieć u swoich latorośli rodzice? Nadopiekuńczość, choć bierze się z troski, zamiast wspierać, podcina skrzydła. Jak więc okazywać miłość, nie sabotując jednocześnie rozwoju dziecka?
- Pozwolić podejmować decyzje i pokazać, że zdanie dziecka jest ważne (wybór: wolisz założyć niebieską czy zieloną bluzkę? albo: zjesz gruszkę czy jabłko? leży w granicach możliwości kilkulatka).
- Oferować wsparcie (jestem obok, gdy będziesz mnie potrzebować), ale nie podsuwać gotowych rozwiązań.
- Podkreślać to, w czym dziecko jest dobre, i tworzyć sytuacje, w których może być zadowolone z własnych osiągnięć.
- Zachęcać do podejmowania wyzwań i dawać zadania na miarę dziecięcych możliwości, dostosowane do wieku i stopnia rozwoju (w których dziecko może wykorzystać to, co już potrafi, do zdobycia nowych umiejętności).
- Uczyć, że nie zawsze wszystko się udaje (bezpiecznym sposobem nauki przegrywania są gry planszowe – tu nie warto dawać forów najmłodszym).
Naszym zadaniem jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa – jesteśmy potrzebni na przykład wówczas, kiedy maluch chce wbiec na ulicę… Jednak między zapewnieniem bezpieczeństwa a przyzwoleniem na eksplorację świata jest jeszcze cała gama naszych rodzicielskich przyzwyczajeń, które „podcinają małe skrzydła”. Pozwólmy dzieciom uczyć się naprawdę – doświadczać, potykać się i wstawać.
Foto: flikr.com/nova_hokie
1 odpowiedź na “Złudna potęga słowa „uważaj””
Chociaż ogólnie się zgadzam, to jest w tym tekście kilka bzdur niestety.
Przede wszystkim przykład z czymś gorącym. No nie, to nie jest sytuacja, gdy można dziecku pozwolić doświadczać, bo potem można znaleźć się z ciężko poparzony dzieckiem w specjalistyczny m szpitalu i modlić się, by przeżyło.
Z planszówkami – warto maluchowi pozwalać wygrywać. Jeśli tego nie zrobimy, prawie zawsze przegra z dorosłym. To nie buduje u dziecka poczucia własnej wartości.